Przez resztę dnia nie odzywaliśmy się do siebie z Justinem. Dosłownie, nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Nie mam pojęcia, co go ugryzło. Naprawdę tak wściekł się o to, że przytuliłam się do Jaxona? Naprawdę o to chodziło? Dlaczego tak zareagował? Przecież wie, że nie wrócę do swojego byłego i jesteśmy jedynie przyjaciółmi. Czasem w ogóle nie potrafię go zrozumieć. Jego zmiany nastrojów często są niesamowicie uciążliwe, jednak, mieszkając z nim, będę musiała się do tego przyzwyczaić. W końcu, jeśli on nie będzie chciał się zmienić, ja nic nie poradzę na jego zachowanie.
-Justin, musimy porozmawiać. - gdy weszłam do salonu i zauważyłam jego, siedzącego na kanapie z komórką w ręce, postanowiłam wyjaśnić całą tę sytuację.
-O czym? - mruknął, nie odrywając wzroku od telefonu.
-Czy ty naprawdę jesteś na mnie obrażony? Człowieku, o co ci chodzi? - stanęłam przed nim i wyrzuciłam ręce w powietrze. Naprawdę można być obrażonym za takie coś?
Szatyn gwałtownie wstał z kanapy i podszedł do mnie. Wystraszyłam się, dlatego zrobiłam dwa kroki w tył. Niestety, moje plecy niemal natychmiast spotkały się ze ścianą, a szatyn przywarł do mnie całym swoim ciałem, uniemożliwiając mi ucieczkę.
-Przestań. - szepnęłam, kiedy jego mordercze spojrzenie już od paru chwil wypalało dziurę w mojej twarzy. On jednak dalej milczał, wpatrując się we mnie. - Dlaczego taki jesteś? Dlaczego tak zareagowałeś?
-Boję się, że on mi cię zabierze. - wyszeptał, sunąć palcami po moim policzku. - Że odejdziesz. - ułożył dłoń pod moją brodą i uniósł ją. - I że nie będziesz już moja. - wtedy brutalnie wpił się w moje usta, nie pytającmnie nawet o pozwolenie. Następnie wsunął język między moje wargi. Znów nie spytał o pozwolenie. On ustalał warunki podczas tego pocałunku.
W jednym momencie wsunął dłonie pod moje uda i uniósł mnie na wysokość swojego pasa. Oplątałam nogi wokół bioder szatyna i wplątałam palce w jego włosy. Nie wiem, czy chciałam teraz całować się z nim, lecz nie potrafiłam tego przerwać. Co więcej, ja bałam się oderwać swoje usta od jego. Bałam się, że może to spowodować kolejny jego wybuch.
-Nie jestem twoja. - gdy nam obojgu zabrakło tchu, odsunęłam twarz od jego twarzy i przyłożyłam dłonie do jego policzków.
-Ale będziesz, Cindy. Moja i tylko moja. - patrzył prosto w moje tęczówki. - Zaufaj mi, tak będzie najlepiej. Zaufaj mi, malutka...
***
Leżąc na kanapie, trzymałam ręce, ułożone na brzuchu. Nie czułam się dzisiaj zbyt dobrze. Głowa bolała mnie od rana, a brzuch zaczął jakieś pół godziny temu. Dodatkowo miałam nagłe uderzenia gorąca, po czym momentalnie robiło mi się zimno i zaczynałam się trząść. Dziwne, prawda?
-Może gorąca czekolada poprawi pani humor? - szatyn szepnął mi do ucha, kucając po jednej stronie kanapy.
-Przestraszyłeś mnie. - zachichotałam, po czym uniosłam jedną rękę i przeczesałam nią włosy Justina.
-Jak się czujesz? Już lepiej? - pogłaskał mnie po głowie, składając pocałunek na moim czole.
-Nie bardzo. Dodatkowo, zaczął mnie boleć brzuch. Przyniósłbyś mi jakieś tabletki?
-Mogę przynieść, ale najpierw lepiej wypróbować naturalne sposoby leczenia. - zaśmiał się i uniósł lekko moją koszulkę. Następnie pochylił się i zaczął składać pocałunki na moim brzuchu, łaskocząc mnie przy tym.
-Przestań. - ponownie zachichotałam, ściągając na dół koszulkę i zasłaniając swoją skórę.
-A pomogło? Bo jeśli nie, muszę to kontynuować. - uśmiechnął się do mnie, a ja przewróciłam oczami.
Zaskakujące było to, jak przez cały dzień nie odzywał się do mnie ani słowem, a teraz raptem się zmienił, jest miły, uśmiecha się. Możecie wziąć mnie za przewrażliwioną, ale naprawdę niepokoiły mnie jego zmiany nastrojów. Wiem, że to cholernie głupie, ale przez moment, przez małą chwileczkę przeszło mi przez myśl, że może on być w ciąży. Tak, to chore, ale nie wiedziałam po prostu, co mam o tym myśleć.
-Przynieś mi jednak te tabletki. - powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, opuszczając stopy na podłogę. Chłopak spełnił moją prośbę i po chwili wrócił z lekami przeciwbólowymi i szklanką wody. Popiłam tabletki i oddałam mu szklany przedmiot, a on odłożył go na stół. Następnie usiadł obok mnie na kanapie i ponownie zaczął się we mnie wpatrywać.
-O co chodzi, Justin? - westchnęłam, wiedząc, że szatyn sam nie rozpocznie rozmowy.
-Zastanawiałem się, czy nie chciałabyś spróbować pozbyć się strachu. - wymruczał cicho, opierając się na łokciu o oparcie kanapy. Drugą rękę natomiast wyciągnął w koerunku mojej twarzy i założył niesforny kosmyk włosów za ucho.
-Emm, co masz na myśli. - zająkałam się, niemal niezauważalnie. W jego głosie było coś... innego. I nie wiedziałam, co mogło to zwiastować.
-Mam na myśli dosłownie to, co powiedziałem. - ponownie zmniejszył, dzielącą nas, odległość i ułożył swoją dużą dłoń na moim udzie. - Pozbycie się strachu. - zaczął sunąć nią po mojej nodze. Właściwie nie potrafiłam rozpoznać, czy moje mięśnie spinały się pod jego dotykiem, czy rozluźniały. Jednego byłam jednak pewna. Mimo że mieszkaliśmy razem, a jeden, jedyny raz zdarzyło się nawet, że braliśmy razem prysznic, czułam w jego obecności skrępowanie. Znałam go już jakiś czas i wiedziałam, że nie chce mnie skrzywdzić, lecz coś wewnątrz mnie kazało mi trzymać go na dystans.
W międzyczasie, jego dłoń powędrowała wyżej. Odchylił lekko materiał mojej koszulki i wsunął pod nią palce, zataczając nimi niewielkie kółka na moim brzuchu. Poczuła, jak dreszcz minimalnie wstrząsnął moim ciałem. Chłopak musiał to wyczuć, ponieważ mocniej podwinął moje ubranie i przejechał palcami po moich rzebrach.
-Justina, ja...
-Pamiętaj, że w każdej chwili możemy przestać. Ja chcę ci jedynie udowodnić, że nie jest to tak straszne. Chcę ci pomóc oswoić się z całą tą sytuacją. - wtedy pogłaskał mnie po policzku. Zsunął dłoń przez moją szyję i utorował ścieszkę przez ramię do nadgarstka. Następnie ujął moją dłoń swoją i zaczął odwiązywać chustki, które zawsze nosiłam owinięte wokół blizn. Wtedy chciałam zabrać rękę. Obszar ran od zawsze był nietykalny. - Malutka, spokojnie. - mruknął pod nosem, pozbywając się materiału z moich nadgarstków. Splątał swoje palce z moimi, po czym przyłożył usta do śladów po cięciach. Swoje pocałunki kierował wzdłuż mojego ramienia. Kiedy znalazł się na wysokości moich piersi, pokierował mną tak, abym położyła się na łóżku. Sam zawisł nade mną i przywarł ustami do skóry na moim dekolcie.
Nie wiedziałam, co mam zrobić. Moje dłonie jakby automatycznie powędrowały do jego włosów. Kiedy mężczyzna wciągnął lekko moją skórę między wargi i zassał ją lekko, pociągnęłam za końcówki jego włosów. Jęknęłam cicho, chociaż wcale nie chciałam. Nie chciałam, aby wiedział, że podoba mi się to, co robił.
Jednak w momencie, w którym zsunął się odrobinę niżej, a jego ręce po moich bokach wsunął wyżej, wystraszyłam się. Nie miałam ochoty ani zamiaru pozwolić mi, aby dotykał mnie w tym miejscu.
-Justin, przestań... - wyszeptałam, przekręcając głowę w lewo. - Proszę, przestań. - powtórzyłam, tym razem głośniej i bardziej stanowczo. Chłopak uniósł się do pozycji siedzącej i przeczesał palcami włosy. Ja również usiadłam, lecz nie potrafiłam spojrzeć na Justina. Nie wiem, dlaczego, ale nie umiałam spojrzeć mu w oczy. To, co zaszło teraz między nami mogło nie wydawać się niczym szczególnym, jednak dla mnie wiele to znaczyło. Chłopak posunął się dalej, niż kiedykolwiek wcześniej.
-Idę już spać, Justin. - wstałam z kanapy i nachyliłam się nad Justinem, delikatnie muskając wargami jego policzek. - Dobranoc.
***
Wyszłam z domu, a następnie zamknęłam drzwi na klucz i schowałam mały, metalowy przedmiot do kieszeni. Wsunęłam dłonie do kieszeni kurtki i ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie idę. Po prostu nie chciałam całe dnie przesiadywać w domu.
Po paru krokach postanowiłam udać się do parku. Niegdyś przychodziłam tam dzień w dzień. Wszystko się jednak zmieniło. Zostałam sama i najzwyczajniej w świecie bałam się chodzić sama. Gdziekolwiek. Teraz znowu nabieram odwagi, jednak idzie mi to niesamowicie wolno. Justin pomaga mi oswajać się ze strachem i muszę przyznać, udaje mu się to.
Weszłam do parku, rozglądając się dookoła. Praktycznie nie zmieniło się tutaj nic od wielu lat. Na moje usta mimowolnie wkradł się uśmiech, na wspomnienie tych wszystkich pięknych chwil, spędzonyIch tutaj. Westchnęłam głęboko, po czym podeszłam do jednej z ławek i usiadłam na niej.
Chciałam odpocząć. Odpocząć od wszystkich i od wszystkiego. Nie wiem, ile czasu tam siedziałam i wpatrywałam się tępo w przestrzeń. W końcu postanowiłam wstać i udać się na poblisko plac zabaw. Widok radosnych, cieszących się życiem, dzieci, zawsze podnosił mnie na duchu, więc i tym razem postanowiłam pobrzebywać w otoczeniu tych najmłodszych.
-Pobawisz się ze mną? - nagle poczułam, jak ktoś pociągnął lekko za rękaw od mojej kurtki. Spojrzałam więc w dół, zauważając obok siebie malutką dziewczynkę z długimi, blond włosami. Mogła mieć najwyżej cztery latka, a jej uśmiech powodował również uśmiech na mojej twarzy. Był niemal zaraźliwy.
-Oczywiście, że tak, słoneczko. - ukucnęłam i wzięłam blondyneczkę na ręce, aby chwilę później kierować się razem z nią na plac zabaw. - To gdzie chcesz iść na początek? - pogłaskałam ją po policzku, a ona oplątała ramionka wokół mojej szyi i wtuliła się we mnie. To cholernie słodkie, że ta dziewczynka nawet mnie nie zna, a zachowuje się, jakbym była jej starszą siostrą, z którą bawi się dzień w dzień.
-Na huśtawkę. - klasnęła w dłonie. Podeszłam do huśtawki i posadziłam ją na siedzonku. Zaczęłam delikatnie bujać dziewczynkę, cały czas uśmiechając się na widok jej radosnej buźki.
To szczęście mogłoby trwać dłużej, jednak przerwały je dłonie, które oplotły mnie w talii. Przez pierwszą chwilę miałem nadzieję, że to Justin, lecz kiedy wyczułam perfumy mojego brata, perfumy Zayna, spanikowałam.
-Cześć, malutka. - jak gdyby nigdy nic pocałował mnie w policzek. W moich oczach pojawiły się łzy, lecz nie mogłam ich pokazać przed dziewczynką. Nie chciałam, żeby się zmartwiła.
-To twój chłopak? - spytała słodko, a ja, mimo że nie chciałam, musiałam się lekko uśmiechnąć.
-Nie, kochanie. To mój brat. - wyszeptałam, szybko ścierając z policzka jedną łzę, która, niestety, nie umknęła uwadze blondyneczki.
-Dlaczego płaczesz? - jej minka zmieniła się na smutną. A ja nie chciałam, żeby przestała być szczęśliwa.
-Nie płaczę. Po prostu jestem przeziębiona, a podczas kataru czasem lecą łzy, wiesz? - pogładziłam ją po włosach, jednak czułam, że nie potrafię już dłużej udawać. Musiałam to zakończyć.
-Przepraszam cię, skarbie, ale ja już muszę iść. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy. - pomachałam do niej, po czym wstałam i chciałam jak najszybciej wyjść z terenu placu zabaw.
Niestety, już po chwili poczułam silny uścisk na ramieniu. Zayn szarpnął mną lekko, przez co zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę.
-Czego znowu ode mnie chcesz? - spytałam, z tą cholerną niepewnością i strachem w głosie.
-Porozmawiać. - uśmiechnął się do mnie złośliwie.
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, zostaw mnie w spokoju. - ponownie chciałam się wyrwać, lecz on przyciągnął mnie do siebie, tak, że nasze ciała się stykały. - Proszę, puść mnie...
-Widzisz, teraz nie ma już przy tobie Austina, który przytuliłby cię, pocieszył. On nie żyje, umarł, a ty nic nie możesz z tym zrobić, kochanie. - zaśmiał się. Rozumiecie? On się śmiał. Śmiał się z tego, że mój brat, że nasz brat, nie żyje.
-Nienawidzę cię! - krzyknęłam, uderzając pięścią w jego klatkę piersiową. - Nienawidzę cię, rozumiesz!?
-Nie obchodzi mnie to, słonko. Chcę ci tylko przypomnieć, że zostałaś teraz całkiem sama. Rodzice cie nie chcą, Austin cie zostawił. Nie masz nikogo.
-Mam Justina... - wyszeptałam, ledwo słyszalnie, w tym samym momencie spuszczając głowę. Chyba nie powinnam wypowiadać swoich słów na głos.
-Biebera? - spytał z niedowierzaniem, a po chwili zaczął się śmiać. Znowu. - Słonko, ty naprawdę myślisz, że coś dla niego znaczysz? On traktuje cię, jak przedmiot. Nic do ciebie nie czuje i nigdy nie zacznie. Nie masz się nawet co łudzić, że kiedyś zmieni nastawienie względem ciebie. Jemu zależy tylko na tym, żeby zaciągnąć cię do łóżka. Widząc ciebie, każdy facet chciałby cię jedynie przelecieć. - spojrzał na mnie z pogardą, a ja po prostu nie wytrzymałam. Uniosłam jedną rękę i z całej siły uderzyłam Zayna w twarz. Mężczyzna złapał się za piekący policzek, po czym poowoli odwrócił głowę w moją stronę. Jego spojrzenie budziło we mnie największy lęk.
-Ty dziwko... - warknął, łapiąc mnie za nadgarstek, kiedy chciałam uciec. - Ja chciałem Ci otworzyć oczy, uświadomić, że będziesz dla niego jedynie zabawką.
-I tak ci nie uwierzę. - warknęłam, wyszarpując rękę z jego uścisku.
-Więc obejrzyj to sobie. - wtedy brunet wyjął z kieszeni telefon, odblokował go i włączył jakiś filmik. - Tylko się nie popłacz, kochana siostrzyczko. - wysyczał złośliwie, z jadem w głosie.
Następnie odwrócił komórkę w moim kierunku i dotknął ekranu, aby odtworzyć film. Przed moimi oczami pojawił mi się widok z jakiegoś klubu. Przy jednym ze stolików siedział Justin, razem z dwoma chłopakami. Pili, rozmawiali, śmiali się. Wyglądało to na najzwyklejsze spotkanie z przyjaciółmi.
-Po cholerę mi to pokazujesz? Przecież tu nic nie ma. - mruknęłam, zakładając ręce na piersi. Chłopak jednak nadal trzymał w dłoni telefon i nie zamierzał wyłączyć filmu.
-Oglądaj dalej, ślicznotko, a przekonasz się, ile znaczysz dla tego swojego Justinka.
Wtedy, na filmie, osoba, która go kręciła, podeszła bliżej stolika Justina i jego kumpli, tak, że można było usłyszeć, o czym rozmawiali.
-Więc teraz opowiadaj, jaka ona jest, bo z tego co pamiętam, niezła laska z tej siostry Austina. - jeden z chłopaków podniósł kufel z piwem i wypił z niego kilka łyków.
-Jest zajebista. Nie mogę się doczekać, aż Austin wyjedzie na parę dni, a wtedy ja... - potarł o siebie dłonie. - A wtedy ja dobiorę się do niej i przelecę ją. - zaśmiał się, biorąc łyk piwa. - W końcu, jak się na nią patrzy, tylko to chodzi człowiekowi po głowie.
Wtedy film się skończył, a ja stałam tam, z dłonią przyłożoną do ust. Po moich policzkach spływały łzy. Kolejne łzy.
-Kiedy to nagrałeś? - wychlipałam, ocierając rękawem łzy. Ponownie czułam się kompletnie rozbita.
-Jakiś czas temu. - mruknął, szybko chowając telefon do kieszeni jeansów. - I widzisz już, ile znaczysz dla swojego Justinka? Tyle co zabawka na jedną noc. Jesteś dla niego śmieciem. Mieszka z tobą dlatego, że masz fajne cycki i tyłek. Nic więcej. - zbliżył się do mnie i uniósł moją brodę. - Nic więcej, idiotko. - splunął na ziemię, po czym odszedł.
A ja? Ja stałam tam, na środku alejki w parku miejskim. Stałam i płakałam, bo nie wiedziałam, co mam zrobić. Jedyny człowiek na tym pieprzonym świecie, któremu ufałam, okazał się takim samym skurwielem, jak wszyscy. A ja myślałam, że naprawdę mu na mnie zależy. Miałam nadzieję, że nie chce mnie wykorzystać. Przez cały czas wierzyłam, że jestem dla niego ważna. Chcociaż nie. Wierzyłam, że COKOLWIEK dla niego znaczę. Jak bardzo się myliłam...
Kiedy wróciłam do domu, jego nadal nie było. I dobrze. W ostatnich minutach swojego życia nie chciałam go już widzieć. Nie chciałam dopuszczać do siebie myśli, że dałam się przekupić jego słodkim słówkom. Nie chciałam wierzyć, że mogłam być aż tak głupia, aby dać owinąć się wokół palca.
Podbiegłam do komody, w dawnej sypialni Austina, i wyjęłam z jednej z szuflad pistolet. Tak, pistolet. Dzisiaj, właśnie teraz, byłam gotowa, jak nigdy wcześniej. Proszki nasenne, bądź podcięcie żył to sytuacje, z których zawsze bedą mogli mnie uratować. Kolejny raz obudziłabym sie w szpitalu i patrzyła na lekarzy, którzy czuliby pogardę względem mnie. Nie chciałam tego. Moim marzeniem było zakończyć życie w jednej, krótkiej chwili. Bez kolejnego bólu i cierpienia. Dzisiaj wystarczyło pociągnąć za spust, aby przenieść się tam, gdzie nikt mnie już nie slrzywdzi. W tym momencie, nie trzymało mnie tutaj nic. Nie miałam przy sobie ani jednej bliskiej osoby, a nawet jeśli znalazłaby się taka, prędzej czy później i tak wystawiłaby mnie i odwróciła się do mnie plecami.
Już po chwili klęczałam na podłodze, w swojej łazience. Chociaż nie chciałam płakać, nie potrafiłam tego powstrzymać, a łzy ponownie zalały moją twarz, jakby moje oczy w krótkiej chwili stały się wodospadem. Uniosłam drżącą rękę, w której trzymałam broń i powoli przyłożyłam ją sobie do skroni. Prawdę mówiąc, nie tylko moja ręka drżała, ale ja cała. Trzęsłam się tak, jakbym w środku zimy wyszła na dwór nago. Bałam się tak, jakbym znowu musiałam przechodzić lrzez horror, jaki zafundował mi mój brat. Jednak wiecie, dlaczego ta sytuacja była inna niż wszystkie poprzednie? Wtedy ranili mnie praktycznie obcy ludzie, za każdym razem. Dzisiaj cierpię przez chłopaka, który w krótkim czasie stał mi się naprawdę bliski. Lubiłam go, może nawet kochałam, sama nie wiem. Jednak ból po jego 'stracie' był najsilniejszy. I dlatego właśnie chcę to wszystko raz na zawsze zakończyć.
***Oczami Justina***
Zdziwiłem się, gdy spostrzegłem, że drzwi wejściowe są otwarte. Nie powiem, przestraszyłem się, że coś stało się Cindy, dlatego pospiesznie ściągnąłem w przedpokoju buty i rzuciłem na ziemię kurtkę.
-Cindy? - kiedy wszedłem do salonu, nie zastałem jej tam. W kuchni również nie było szatynki. Odwróciłem się więc, aby zobaczyć, czy w przedpokoju stały jej buty. Niestety stały. Nie zrozumcie mnie żle, uwielbiam przebywać w jej towarzystwie jednak teraz, skoro jest w domu, a drzwi były otwarte, musiało się coś stać.
-Cindy! - powtórzyłem, tym razem kuż nie jako pytanie, tylko jako głośne wolanie. - Mała, wiem, że tu jesteś! - skoro nie znalazłem jej w żadnym z pokojów na parterze, musiała przebywać na górze. Wszedłem więc schodami na pierwsze piętro. Niemal od razu rzucilo mi się w oczy, że drzwi od sypialni Austina były otwarte. Zaalarmowany, wszedłem do środka. Wszystkie ubrania z jednej z szuflad wyrzucone zostały na podłogę. Modliłem się, aby nie była to szuflada, w której Austin trzymał broń. Modliłem się, jednak nie dało to zupełnie nic, ponieważ nie było tam pistoletu, owiniętego w jedną z jego koszulek.
-Kurwa. - warknąłem, kiedy wszystkie fakty zebrały się w mojej głowie w jedną całość. - Cindy, nie rób nic głupiego! - krzyknąłem, wybiegając na korytarz.
Po dosłownie dwóch sekundach znalazłem się w jej pokoju. Z łazienki doszedł do mnie cichutki płacz szesnastolatki. Płacz, który w tym momencie był dla mnie błogosławieństwem. Oznaczało to, że Cindy żyje. Że żyje, że nie zostawiła mnie.
-Skarbie... - szepnąłem, wchodząc do łazienki. Szatynka klęczała na podłodze, siedząc na swoich kolanach. Cała jej twarzyczka zalana była łzami, a ręka, w której trzymała przy swojej skroni broń, drżała. - Błagam cię, nie rób tego.
-Dlaczego? - wychlipała, spoglądając na mnie spod rzęs. - Dlaczego mam nadal tu być i nadal się męczyć. Zayn powiedział mi, ile dla ciebie znaczę. Pokazał mi film, na którym mówisz, że chciałbyś mnie jedynie przelecieć, nic więcej. - na jej słowa, rozszerzyłem oczy w kompletnym zdezorientowaniu.
-Słucham? - wydukałem, kucając i podpierając się ręką ściany. - Może i powiedziałem tak kiedyś, dawno temu, kiedy jeszcze cię za dobrze nie znałem i byłem pijany. Cindy, nawet nie myśl, że chodzi mi tylko o to.
-Tak? To dlaczego wiecznie mnie dotykasz, przytulasz, całujesz, co? No dlaczego? - jej głos drżał tak samo, jak całe ciało.
-Bo może chcę, żebyś w końcu zaczęła mi ufać? Może chcę zbliżyć się do ciebie, nie pomyslałaś o tym?
-Przestań pieprzyć, Justin. - wtedy mocniej docisnęła broń do swojej skroni i zamknęła powieki. Chciałem wyciągnąć z jej dłoni pistolet, jednak wtedy położyła palec na spuście.
-Kochanie, przestań. Proszę cię, przestań. - nagle poczułem, jak po moim policzku spływa coś mokrego. Uniosłem rękę i dotknąłem nią rozpalonej skóry. To były łzy. Cholernie szczere łzy, a nie wymuszone. Po raz pierwszy szczerze się rozpłakałem. - Cindy... - wydukałem przez łzy. - Cindy, blagam spójrz na mnie. -dziewczyna niepewnie podniosła powieki i przez szklanki w oczach spojrzała w moją stronę. - Czy gdyby zależało mi tylko na seksie z tobą, płakałbym teraz jak dzieciak? - szybko przetarłem łzy, aby nie przegapić żadnego ruchu ze strony szatynki.
-Skończ już, Justin. To nie ma sensu. - wtedy naprawdę ułożyła palec na spuście i docisnęła broń do głowy. - Żegnaj, Justin. - pochyliła się lekko, a ja byłem bardziej niż pewien, że stracę ją w ciągu pięciu sekund. Dlatego musiałem wykorzystać ostatni sposób, aby ją uratować.
-Cindy... - zacząłem, spuszczając głowę. - Ale ja cię kocham... - drugie zdanie wyszeptałem, nie mogąc wypowiedzieć tych słów głośniej.
Przez parę chwil, w łazience panowała całkowita cisza. Gdy uniosłem głowę spostrzegłem, że jej czekoladowe tęczówki wpatrzone były we mnie, jakby chciała przeskanować mnie całego.
-To... To prawda? - spytała cichutko, a ja w tym momencie przybliżyłem się do niej i delikatnie złapałem za dłoń w której trzymała pistolet.
-Tak, kochanie. - zacząłem delikatnie opuszczać jej rękę, aż w końcu mogłem przejąć od niej broń.
Gdy odłożyłem przedmiot daleko za siebie, dziewczyna spojrzała na mnie z żalem i smutkiem w oczach. Następnie, na kolanach, podeszła do mnie i wdrapała się na moje kolana, siadając na nich okrakiem. Zrozumiałem, że w tym momencie potrzebuje najnormalniej w świecie przytulić się do kogoś. Objąłem ją w pasie jedną ręką, a drugą wplątałem we włosy szesnastolatki, aby mogła schować twarz w zagłębieniu mojej szyi.
-Kocham cię, malutka. Pamiętaj o tym...
~*~
Eh, znowu nie sprawdziłam i przepraszam Was za to, ale ja tak cholernie nienawidzę tego czytać :/ A co do samego rozdziału, cuś troszkę zaczyna się dziać. Co o tym sądzicie?
ask.fm/Paulaaa962
Ps. W następnym rozdziale COŚ się wydarzy...
Ach, no tak, następny pojawi sie najpóźniej w piątek do godziny 14 :)
omg to jest takie ajhdsaufwj *.*
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuńKochaaaaaaaaaam <3
OdpowiedzUsuńMegaaa zajebisty zekam na next
OdpowiedzUsuńHy,mmm czyzby Bieber sie zakochał ? Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńCholera, cholera, cholera ! *o* Dziewczyno, ty jesteś GENIALNA ! Matko, ryczę :') Nie wierzę, Justin wyznał Cindy miłość ;o Czyżby kłamał? :o Oby nie :c Ale i tak wiem, że ich szczęście nie potrwa długo :( Na pewno wszystko zacznie się pieprzyć ;c Czemu Zayn się tak nagle pojawił? :o Co on znowu kombinuje? ;o Skąd miał w ogóle to nagranie? Czy to był jakiś fotomontaż? O.o ugh, mam tyle pytań i tak dużo chciałabym wiedzieć :o Błagam, pisz szybciutko następny <3 Kocham Cię ;*
OdpowiedzUsuńhttp://you-are-my-addiction-babe-jb.blogspot.com/
Omgfdb wyznał jej miłość!!! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńZaczęłam płakać w tym samym momencie co Jus xd Nie wierzę, że naprawdę się popłakałam ;D Tak zadziałał na mnie Twój rozdział :>
OdpowiedzUsuńWreszcie Justin to powiedział. Powiedział TO! Bogu dzięki, Cindy nie narobiła nic głupiego :) Pieprzony Zayn -.- Chuj z niego i tyle!
Niech sam się zabije, bo sam jest nic niewartym śmieciem -.-
Jeszcze tego brakuje, żeby Cindy zaczęła wierzyć w jego słowa ;p
A ten filmik... gówno prawda! Justin zrobił wiele. Wiele złego i dobrego.
Ale j a k o Cindy i tylko i wyłącznie jako ona wybaczyłabym mu :')
Coś czuję, ze teraz to dopiero będzie 'zabawa' :))
Pisz szybko 31;* Naprawdę zazdroszczę CI talentu ^^ Jesteś niesamowita :'> Nie piszesz jakich pornoli, jak niektórzy, tylko szczere i realne opowiadanie :>> Zostaniesz pisarką! Jestem o tym święcie przekonana ♥ Pozdrawiam, kochana <3
she-was-the-one.blogspot.com
genialny rozdział <3 czekam nn ;*
OdpowiedzUsuńboski rozdział ;) czekam na nexta z niecierpliwością :D ciekawe co będzie dalej i co się wydarzy?? pzdr ruda ;)
OdpowiedzUsuńRany, no wiedziałam! Wiedziałam, że głupi Zayn się pojawi i spierdoli to,co udało im się zbudować. Cindy jest taka wrażliwa, cholera.. Ona nie zasłużyła na taki żywot, kurwa, naprawdę..
OdpowiedzUsuńJak była ta sytuacja w tej łazience, to myślałam, że zejdę na zawał.. Nie wiedzieć czemu, miałam wrażenie, że ona faktycznie to zrobi, no ale umarłaby przecież, więc to nie wchodziło w grę.
I te słodkie wyznanie Biebera, no muszę przyznać, że cholernie mnie wzruszyło mimo, że na początku miałam mieszane uczucia co do niego. Dalej tak jest, widząc, jak traktuje ją, jak swoją własność, ale jest też jego druga strona, którą cholernie bardzo, bardzo lubię. <3
Jesteś genialna. Nie wpadłabym chyba na tak dobre pomysły, jakie Ty masz. No po prostu świetna wyobraźnia, połączona ze wspaniałym stylem pisania, dają nam taką Paulę, no. :D
Czekam na kolejny! :3
~ Drew.
http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
Nareszcie ! W końcu powiedział jej że ją kocha ♥ Ale jak teraz będzie wyglądać sytuacja po między nimi ? Co będzie dalej ? Proszę dodaj szybko nowy c;
OdpowiedzUsuńTo było sdkljbgkldsj *0* Ale ten Zayn jest jebnięty, po prostu dałaby mu w łeb ;D Boże, myślałam, że Cindy to zrobi... A tu Justin... Wyskakuje z tekstem KOCHAM CIĘ... Myślałam, że się nigdy nie doczekam... A jak napisałaś, że będzie się COŚ działo w następnym rozdziale, to przewiduję seksik *0* Hahaha, nic. JEDNYM słowem GENIALNY. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńhttp://one-good-turn-deserves-another.blogspot.com/
Wow prawie chciała się zabić. Czemu mi się wydaje ze Justin powiedział nieszczerze ze ja kocha? Myślałam ze Cindy na serio sobie strzeli w skroń. Ja gdy celuje np. w butelkę zawsze nie mogę trafić co mnie strasznie irytuje. Tym rozdziałem prawie dostałam zawalu, a Zayn- wydaje mi się ze on chce być dobrym bratem, ale trudno jest się mu pogodzić z odrzuceniem Cindy. On według mnie tylko udaje chuja, ale ciekawe co by zrobił gdyby Cindy strzeliła sobie tak naprawdę. Rozdział zajebisty, czekam na kolejny. Buziaczki i weny.
OdpowiedzUsuńno w końcu jej powiedział, W końcu! Czekam na dalszy ciąg maleńka <3
OdpowiedzUsuńJeeeeejuuu <3 w koncuuu <3!
OdpowiedzUsuńOj ja pierdziele coś niesamowitego!! Kocham
OdpowiedzUsuńw końcu !!
OdpowiedzUsuńO Boże. Tak bardzo mi szkoda Cindy. Niech ona w kkońcu będzie szczęśliwa, ale Justin wyznał jej miłość. Tak. Boski rozdział. Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńSłodko:( Justin szczerze powiedział, że ją kocha? Fajnie jakby Zayn zaczął normalnie się zachowywać w stosunku do niej, w końcu to jej brat, no ale.. Czekam na nn! xoxo
OdpowiedzUsuń