środa, 16 lipca 2014

Rozdział 33...

-Dawno cię nie widziałem, Cindy. - wysoki blondyn o tęczówkach zbliżonych kolorem do fal oceanu, podszedł bliżej nas, praktycznie ignorując obecność Justina. Wiedziałam, że narobią się z tego powodu problemy, jednak nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam przecież ostrzedz Matt'a przed wybuchowym charakteram mojego, od dzisiaj, chłopaka.
-Hej. - posłałam mu blady uśmiech, czując, jak Justin wzmacnia swój, i tak już silny, uścisk na mojej dłoni. - Musiałam niestety wrócić, ale gdybym mogła, zapewne nie przekroczyłabym progu tego budynku już nigdy więcej. - mimowolnie wzdrygnęłam się lekko na wspomnienie zaledwie paru dni, które tutaj spędziłam. Parę dni, a jak na nowo potrafiły rozpieprzyć moje życie.
-Wcale ci się nie dziwię. - zaśmiał się, wieszając czarny plecak, z wieloma mniejszymi kieszeniami, na ramieniu i przytrzymując go jedną ręką. - Tak poza tym, to siema. - tym razem zwrócił się do szatyna i wyciągnął przed siebie dłoń, w geście przywitania się.
-Cześć. - widziałam po jego minie, że się starał. I faktycznie, jego głos był nieco łagodniejszy, niż mogłabym się tego spodziewać, lecz spojrzenie nadal zimne i przesiąknięte nieufnością. A ja zaczęłam zastanawiać się, czy jest tak chorobliwie nieufny w stosunku do całego świata, czy nie ma za grosz zaufania do mnie. Zostawiłam jednak swoje przemyślenia na później. Nie chciałam psuć sobie humoru tego niezwykle ważnego i szczęśliwego dla mnie dnia. W końcu, to dzisiaj odważyłam się zrobić kolejny krok w stronę normalnego życia i to dzisiaj odważyłam się na seks, chociaż sądziłam, że taka decyzja przyjdzie mi o wiele trudniej. Muszę przyznać - byłam z siebie dumna, chociaż wcale nie byłam przekonana, czy ponowne rozpoczęcie współżycia seksualnego było powodem do dumy.
-Co cię tutaj sprowadza? Z tego, co wiem, skończyłeś szkołę kilka lat temu. - zaśmiał się, prawdopodobnie wyczuwając nerwową atmosferę i chcąc ją w ten sposób rozluźnić.
-Przyszedłem tylko odprowadzić dziewczynę. - celowo nie nazwał mnie moim imieniem, tylko dał Matt'owi jasno do zrozumienia, żeby nie zabiegał o mnie w ten sposób. Wlaściwie, dla Justina byłoby chyba lepiej, gdyby nie kręcił się obok mnie żaden przedstawiciel przeciwnej płci, z wyjątkiem jego samego. A to dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy razem od zaledwie dwóch godzin.
-Więc jesteście razem? - chłopak nie krył zaskoczenia, unosząc wysoko brwi i spoglądając, to na mnie, to na Justina. Nieśmiało skinęłam głową i wtuliłam się w szatyna, kiedy on zaczął gładzić dłonią dolną partię moich pleców. - Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wam szczęścia. - mruknął, a ja byłam niemal pewna, że wyczułam w jego głosie nutkę ironii. I w tym momencie modliłam się, aby nie wychwycił jej Justin.
Niestety, nic nie idzie po mojej myśli i muszę się do tego przyzwyczaić.
-Coś ci się nie podoba? - warknął, robiąc mały krok w przód i, tym samym, odsuwając się ode mnie.
-Justin, daj spokój. - starałam się złapać go za ramię i uspokoić, jednak tym razem nie zadziałało. Już teraz bałam się, do czego może doprowadzić zazdrosny charakter mojego chłopaka. Nie dałam mu przecież powodów, aby mógł być o mnie zazdrosny. Nie rozumiałam tego.
-Nie, kurwa, nie dam spokoju, póki ten gnojek nie wyjaśni mi, co go tak śmieszy. - mówiąc to, ani na chwilę nie spojrzał na mnie, tylko cały czas wpatrywał się w Matt'a, niemal morderczym spojrzeniem.
-Masz zamiar właśnie w ten sposób ją traktować? Nie dawać dojść do słowa? Tak? W takim razie naprawdę wam gratuluję i życzę szczęścia. - powtórzył, tym razem dodatkowo wzruszając ramionami.
Justin, najwidoczniej, nie wytrzymał jego kpiącego nastawienia, ponieważ popchnął blondyna na ścianę i zacisnął pięści na jego koszulce.
-Jaki ty masz, kurwa, problem, hm? - warknął, dociskając ciało chłopaka do ściany i przytrzymując go, kiedy chciał się wyrwać.
-Po prostu się o nią martwię i boję się tego, jak będziesz ją traktował. Wyobraź sobie, że Katy jest moją kuzynką. I opowiadała mi o wszystkim, kiedy byliście razem. - spodziewałam się, że Justin zaciśnie szczękę i odsunie się od Matt'a. Możecie sobie jedynie wyobrazić moje zdziwienie, kiedy Justin zamachnął się i uderzył blondyna w brzuch. Z zaskoczenia, przyłożyłam dłoń do ust i głęboko nabrałam powietrza. Już chciałam odciągnąć szatyna od Matt'a, kiedy nagle ten uderzył Justina w szczękę. I tak właśnie rozpętali bójkę między sobą. Nie wiem o co, nie wiem dlaczego, nic nie wiedziałam. Było to bezsensowne rywalizowanie siłą.
-Proszę, przestańcie! - krzyknęłam, zwracając przy tym uwagę wszystkich dookoła. - Przecież to bez sensu! - podbiegłam do nich i chciałam ich od siebie rozdzielić, jednak moja siła, w połączeniu ich dwóch, jest jedynie marną cząstką.
Wtedy na korytarzu pojawiła się jedna z nauczycielek, być może nawet moja wychowawczyni. Gdy zobaczyła, co się dzieje, przyspieszyła, już z daleka krzycząc, aby Justin i Matt przestali się bić. Gdy słowa nie pomogły, złapała ich za ramiona i odciągnęła od siebie. Prawdę mówiąc, nie wiem, jak to zrobiła. W końcu, i jeden i drugi dysponują o wiele większą siłą, niż ona. Najważniejsze jednak, że udało jej się ich rozdzielić.
-To jest szkoła, a nie plac zabaw! - krzyknęła, wymachując w powietrzu rękoma. - I na dodatek kto wdał się w bójkę? Pan Bieber. - spojrzała na niego srogo, układając dłonie na biodrach i opierając ciężar ciała na jednej nodze. - Ma pan coś na swoje wytłumaczenie? - uniosła jedną brew. Wyglądała w tym momencie jak policjant, prowadzący ważne śledztwo w sprawie zabójstwa. Jej wzroku był zimny, a twarz skupiona i niezdradzająca jakichkolwiek emocji.
Justin jeszcze przez chwilę wpatrywał się w Matt'a, a następnie odwrócił się przodem do mnie. Patrzył na mnie wyczekująco, kiedy ja przenosiłam wzrok w niego, na Matt'a, odchodzącego w kierunku łazienek. W końcu nie wytrzymałam i pobiegłam za blondynem, ignorując wszystkich innych, łacznie z moim chłopakiem. Czego on się spodziewał? Że podziękuję mu, pogłaszczę po głowie i się do niego przytulę, mówiąc mu, jak dzielny i odważny jest? Zdecydowanie się przeliczył. Byłam na niego wkurzona. To nienormalne, aby wdawać się w bójki z pierwszym lepszym chłopakiem, który źle na niego spojrzy.
Matt'a dogoniłam dopiero wtedy, kiedy zniknął za drzwiami męskiej toalety. Gdy weszłam do środka, zastałam go, opierającego się o umywalku i wpatrującego się w ogromne lustra, zajmujące niemal połowę ściany.
-Przepraszam cię za niego. Nie wiem, co w niego wstąpiło... - zaczęłam niepewnie, zamykając za sobą drzwi i wchodząc w głąb łazienki. - Przy mnie się tak nie zachowuje. - dodałam, kiedy podeszłam już wystarczająco blisko blondyna, aby móc ułożyć dłoń na jego ramieniu.
-Ty nie masz mnie za co przepraszać, Cindy. - mruknął, odkręcając wodę i ochlapując nią twarz. - To przecież nie ty zachowujesz się, jak kompletny psychol. - gdy zakręcił wodę, wyjął z automatu, wiszącego na ścianie, dwa ręczniki papierowe, i otarł nimi twarz. Zauważyłam, że jeszcze na dolnej wardze pozostała mu odrobina krwi, więc wzięłam od niego ręczniki i starłam delikatnie czerwoną ciecz.
-Wiem, ale mimo wszystko strasznie mi głupio. To przecież przeze mnie. - spuściłam głowę, przy okazji wyrzucając papier do śmietnika.
-Ej... - chłopak ułożył dłoń pod moją brodą. - To nie przez ciebie. To Bieber powinien się leczyć, bo najwyraźniej coś mu odjebało. Nie możesz się obwiniać, dobrze? Ja nie mam do ciebie żadnej, nawet najmniejszej urazy i nawet nie mógłbym mieć.
-W takim razie dziękuję. Postaram się porozmawiać z Justinem o tym, co się wydarzyło. Nie chcę, żeby taka sytuacja jeszcze kiedyś się powtórzyła.
Chłopak przez chwilę nic nie mówił, a kiedy wreszcie postanowił się odezwać, z jego ust wyszły trzy, krótkie słowa, które, mimo iż pochodziły od człowieka, którego ledwo znałam, zaniepokoiły mnie.
-Uważaj na niego... - rzekł, a następnie, układając mi przelotnie dłoń na ramieniu, wyszedł z łazienki.

***

Gdy po skończonych lekcjach wyszłam ze szkoły, ujrzałam w oddali czarne, sportowe BMW Justina. Założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne i udałam się w stronę samochodu. Wiedziałam, że czeka nas dość trudna rozmowa, jednak nie mogłam odwlekać jej w nieskończoność. Chciałam wyjaśnić z nim wszystkie niejasności. To męczące, kiedy twój chłopak wiecznie ma o coś pretensje. Najgorszy jednak jest fakt, że ani razu nie dałam mu do tego powodu.
-Hej. - mruknęłam niepewnie, wsiadając do samochodu i podnosząc okulary. Chłopak bez słowa wyrzucił przez uchyloną szybę papierosa, po czym nachylił się nade mną i przypiął moje ciało pasem bezpieczeństwa. Nie odezwał się nawet słowem, kiedy odpalał silnik, ani kiedy wyjeżdżał z parkingu. Również podczas drogi nie spojrzał na mnie ani razu.
-Jesteś na mnie obrażony? - spytałam, nie odrywając wzroku od przedniej szyby. Niestety, nie otrzymałam odpowiedzi.

Kiedy zaparkował pod domem, wyłączył silnik i tak po prostu wyszedł z samochodu, zostawiając mnie samą. Zirytowana, odpięłam pas i również wysiadłam, kierując się w stronę drzwi wejściowych, za którymi przed sekundą zniknął Justin. Nie wiedziałam, czego mam się po nim spodziewać. Czy kolejnego wybuchu i krzyków, czy może denerwującej ciszy do końca dnia. Owszem, nie lubię się z nim kłócić, jednak jeszcze gorsze jest, kiedy mnie olewa i nie odzywa się ani słowem. To boli najbardziej.
W pewnym momencie, w którym przekroczyłam próg domu i zamknęłam za sobą drzwi, poczułam szarpnięcie na nadgarstku, a sekundę później moje plecy zderzyły się ze ścianą. Jęknęłam cicho i powoli otworzyłam zamknięte powieki, spoglądając w górę, prosto na rozwścieczoną twarz Justina.
-O co ci chodzi? - szepnęłam, starając się wyrwać z jego uścisku, jednak bezskutecznie.
-O co mi, kurwa, chodzi? - splunął ze wściekłością, bardziej dociskając mnie do ściany. - Może mi wyjaśnisz, co ty odpierdalasz?
-Nie wiem, o czym mówisz. - mruknęłam cicho, prawdę mówiąc bojąc się mówić głośniej. Nie chciałam jeszcze bardziej wyprowadzać go z równowagi, ponieważ nie wiedziałam, do czego jest zdolny.
-O tym gnojku ze szkoły. Widzę, że nie miałaś żadnych oporów, żeby za nim polecieć. - warknął, patrząc prosto w moje oczy. Bałam się samego spojrzenia Justina. Kryło się w nim tyle lodu i nienawiści, że ciarki przeszły po moich plecach.
-Chciałam tylko sprawdzić, czy nic mu się nie stało. W końcu, to ty zaatakowałeś go, całkowicie bez powodu. - starałam się mówić łagodnie. Nie osiągniemy zupełnie nic, jeśli oboje będziemy krzyczeć.
-Miałem swoje powody. A, jak widać, on jest dla ciebie ważniejszy, niż ja. Cudownie zaczynamy związek, nie sądzisz? - teraz w jego głosie słychać było kpinę. A ja nienawidziłam, kiedy ludzie w ten sposób się do mnie zwracali. Nie zamierzałam jednak zareagować. Nie chciałam zaostrzać tego konfliktu, tylko jak najszybciej doprowadzić do końca.
-Daj spokój, Justin. Przecież wiesz, że to nie prawda. Pobiłeś go, a ja chciałam tylko sprawdzić, czy nie stało mu się nic poważniejszego. To wszystko. - wzruszyłam ramionami, co najwyraźniej nie spodobało się Justinowi, ponieważ wzmógł uścisk na moich nadgarstkach. - Justin, puść mnie, to boli. - wymamrotałam, spuszczając głowę.
-Ma boleć, póki nie nauczysz się, że masz mnie słuchać i nie latać za jakimiś skurwielami! - krzyknął. Tak, podniósł głos, a ja drgnęłam, nie spodziewając się jego nagłego wybuchu.
-Proszę cię, przestań! - pisnęłam i nawet nie wiem, kiedy, w moich oczach zebrały się łzy.
Wtedy szatyn puścił mnie gwałtownie i gdybym nie stykała się plecami ze ścianą, zapewne opadłabym na podłogę. Zobaczyłam nagle, jak chłopak unosi jedną rękę na wysokość mojej twarzy. Ale nie, nie chciał pogładzić mnie po policzku, czy po włosach. Zdecydowanie nie. On chciał mnie uderzyć, ponieważ wziął zamach. I gdybym nie odepchnęła go od siebie, wymierzyłby uderzenie w mój policzek. Wykorzystując moment, w którym znalazł się kawałek ode mnie, pobiegłam w stronę schodów. Nie odwracałam się, dlatego też nie wiedziałam, czy mężczyzna poszedł za mną, czy został w salonie. Myślę, że nie chciałam nawet tego wiedzieć.
Najszybciej, jak mogłam, zamknęłam się w swoim pokoju na klucz. Nie chciałam z nim rozmawiać, nie chciałam go widzieć, nie chciałam nawet czuć jego obecności przy sobie. Nie wiedziałam, że Justin może być aż tak wybuchowy. Do cholery, co ja takiego zrobiłam, że w ten sposób mnie potraktował?

***

Nie wiem, ile czau leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Co prawda, nie odpoczęłam ani trochę, ponieważ myślałam tylko o mojej kłótni z Justinem. Jesteśmy razem zaledwie kilka godzin. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, zgadzając się na związek z nim. Kocham go, jednak nie wiem, czy nie za szybko podjęłam tę decyzję. W końcu, to nie jest zabawa na parę dni, zwłaszcza, jeśli mieszkamy razem.
Postanowiłam jednak wstać i zejść do salonu. Miałam dosyć leżenia samej, w czterech ścianach i rozmyślania o tym wszystkim. To zbyt bolało.
Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół schodami. Spodziewałam się tam Justina, siedzącego na kanapie. Zamiast tego, zauważyłam dwóch chłopaków, myślę, że nieco starszych, niż Justin. On sam wychodził właśnie z kuchni, trzymając w dłoniach trzy puszki piwa.
-Idealnie. - mruknął, stawiając metalowe przedmioty na szklanym stoliku i podchodząc do mnie. - Pozwólcie, że przedstawię wam moją dziewczynę, Cindy. - jak gdyby nigdy nic, objął mnie od tyłu w pasie i oparł brodę o moje ramię. Jak gdyby wszystko było w porządku. Jak gdyby żadna kłótnia między nami nie miała dzisiaj miejsca.
-Czyli to jest siostrzyczka Austina... - zagwizdał jeden z nich, odwracając się przodem do mnie. Nie mogłam nic na to poradzić, ale na wspomnienie Austina poczułam ukłucie w sercu. W końcu, mój brat zginął tak niedawno. Cholernie za nim tęskniłam. - Zajebista... - na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Wiem. Innej bym nie wybrał. - nie wiem, co Justin miał przez to na myślu, jednak to... zabolało. Może to tylko moje wrażenie, lecz poczułam, jakby liczyło się dla niego tylko moje ciało, nic więcej.
Położyłam swoje dłonie na jego, które spoczywały na moim brzuchu, i zdjęłam je z siebie. Wyplątałam się z jego objęć, a następnie ruszyłam w stronę kuchni. Wyjęłam z jednej z szafek szklankę i nalałam do niej wody, wypijając wszystko. Byłam spragniona, zarówno przez upały, panujące na dworze, jak i przez wszystkie, zgromadzone we mnie, emocje.  Byłam na Justina jeszcze bardziej wkurzona, niż parę chwil temu, kiedy jeszcze leżałam na górze, w swoim łóżku.
Nie miałam zamiaru siedzieć w salonie z Justinem i jego kumplami. Chciałam uniknąć wszelkiego rodzaju chamskich komentarzy, dlatego, przechodząc przez pokój, nie spojrzałam nawet w ich stronę i od razu skierowałam się w stronę schodów.
-Kotek, mam nadzieję, że powtórzymy dzisiaj wczorajszą noc. - na dźwięk jego głosu, odwróciłam się przodem do Justina, a on oblizał powoli wargi i puścił do mnie oczko. Nie wierzyłam, że powiedział to na głos. Nie wierzyłam, że mógł stać się przy swoich kolegach tak wulgarny. - No nie wstydź się, myszko. - zaśmiał się głośno, a ja pospiesznie odwróciłam się na pięcie i pobiegłam schodami na górę.
Dlaczego on tak się zmienia? Kurwa, dlaczego? Nie znałam go od tej strony i nie sądziłam, że kiedykolwiek poznam.

***

Weszłam do łazienki, trzymając w ręce koronkową bieliznę oraz koszulkę na ramiączka. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i rozebrałam się do naga, odkładając wszystkie ubrania na szafkę. Weszłam pod prysznic, po czym puściłam strumień letniej wody, aby mogła rozluźnić moje spięte mięśnie.
Nie rozmawiałam z Justinem od tamtej pory. Właściwie, nie schodziłam na dół, do salonu. Nie miałam na to ochoty. Nie miałam ochoty na nic.
Kiedy umyłam się żelem pod prysznic i spłukałam wodą, wyszłam spod prysznica. Owinęłam swoje ciało ręcznikiem koloru błękitnego. Gdy moja skóra wyschła, ubrałam na siebie bieliznę i luźną koszulkę, a następnie rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki, zostawiając w niej ubrania.
Mimo wszystko, mimo tej całej kłótni i wszystkich nieporozumień, nie chciałam spać sama, dlatego wyszłam ze swojego pokoju i skierowałam się do sypialni Justina. Weszłam do środka, zauważając zapalone światło w łazience. Oznaczało to, że Justin właśnie brał prysznic. Podeszłam więc do łóżka i wsunęłam się pod kołdrę, układając głowę na poduszce.
Chwilę później, z łazienki wyszedł Justin, w samych bokserkach. Spojrzał na mnie przelotnie, jednak nie odezwał się ani słowem.
Czyli znowu wracamy do milczenia. Zajebiście.
Chłopak położył się obok mnie, przykrył kołdrą i zgasił małą lampkę nocną. Bolała mnie jego postawa i, chociaż nie powinnam, ostrożnie ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej, przymykając powieki.
-Kocham cię, Justin... - wyszeptałam, mając ogromną nadzieję, że jednak coś odpowie. Z początku słyszałam jedynie ciszę. Ciszę, która powoli rozrywała mnie od środka. W końcu jednak, kiedy straciłam już nadzieję, usłyszałam to jedno, krótkie zdanie.
-Ja ciebie też, aniołku...

~*~

Witam, witam, jak podoba się rozdział, bo dla mnie jest całkiem w porządku :)
Jak myślicie, co może wydarzyć się dalej, między Justinem, a Cindy?
ask.fm/Paulaaa962

15 komentarzy:

  1. Boski. Czekam na nn! <3 /@swagonyou9469

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty rozdział !! Czasami boje się Justina i jego zachowań heh Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe :) czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. nawet się nie pogodzili, ani nic... a potem jeszcze te dogryzki przy kolegach, ehh...
    mam nadzieję że w następnym rozdziale będzie moment fkjghdjds
    czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Są razem zaledwie jeden dzień, a Justin już się zmienił. I jeszcze te chamskie komentarze jego kolegów. Pff szkoda mi Cindy. Boję się, że już teraz nie będzie miała na nikim oparcia. Rozdział cudowny. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O nie On nie może jej tak traktować !
    To straszne , tak jakby Justin pomyślał że skoro już są razem to może przestać udawać i znowu zachowywać się tak jak przed Jej pojawieniem się.
    Masakra jak On może się tak zachowywać ;/
    Biedna Cindy ;'c Nie mogę się doczekać kolejnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochanie, pisałam, że nie skomentuję tego rozdziału, ponieważ mam za duże zaległości.. Jednak nie potrafię tak tego zostawić. Chodź to cholernie krótki komentarz, to uwierz mi, chciałam, abyś wiedziała, że dwa te rozdziały wywarły na mnie cholernie duże wrażenie. Justin zaczyna ukazywać swą drugą twarz, a ja boję się, co może dalej się za nią kryć. Jesteś najlepsza, myślę, że dobrze o tym wiesz, jednakże zawsze będę Ci o tym przypominać. <3
    Bardziej rozpiszę się w przyszłym rozdziale, kocham Cię. <3
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. JEDNYM ZDANIEM CUDOWNY ROZDZIAŁ!

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział jak zwykle super ! <3 Kurde czemu Justin jest dla niej taki okrutny ? ;c przecież ona nic złego nie zrobiła,

    OdpowiedzUsuń