środa, 26 lutego 2014

Rozdział 5...


<Rozdział nie jest sprawdzony, przepraszam, nie miałam jak.>
***Oczami Cindy***
Wybiegłam ze szkoły, cała zapłakana. Ocierałam łzy, lecz one nadal wypływały i nie zapowiadało się, żeby miały przestać. Cała się trzęsłam, rozglądając się dookoła. Całe szczęście, nigdzie nie było tych chłopaków.
Nagle poczułam silne ramiona, które owinęły moje ciało. Momentalnie znieruchomiałam, czując kolejną falę łez.
-Cindy, spokojnie. - do moich uszu doszedł łagodny głos Justina. - To tylko ja.
Jednak w tym momencie nie upokoiło mnie to. Justin był mężczyzną, a ja cholernie bałam się ich dotyku. Za każdym razem przywoływał mi na myśl najgorsze wspomnienia.
Justin puścił mnie po chwili, czując, że nadal jestem przerażona.
-Co się stało, skarbie? - spytał, głaszcząc mnie dlikatnie po włosach.
Nie chciałam o tym mówić i wspominać, dlatego z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk.
-Gdzie Austin? - wychlipałam. Potrzebowałam go. Teraz. W tym momencie. Chciałam, żeby mnie pocieszył, bo tylko jemu się to udawało.
-Chodź, maleńka. - mruknął cicho, czekając, aż pójdę razem z nim w stronę samochodu.
Po chwili otworzył przede mną drzwi od strony pasażera, a ja przygryzłam dolną wargę. Tak, bałam się wejść do samochodu z jakimś mężczyzną. W mojej głowie od razu powstawały najgorsze scenariusze. Zdecydowałam się jednak wejść do czarnego BMW. Nie znałam Justina, ale w pewien sposób mu ufałam. Wiedziałam, że jeśli chciałby zrobić mi krzywdę, już by to zrobił, albo czekał na moment, w którym zostanie ze mną sam. Tak, jak teraz...
Potrzebowałam na prawdę dużo silnej woli, aby chociaż w pewnym stopniu przezwyciężyć strach. Justin zajął miejsce od strony kierowcy, odpalając silnik. Widziałam, jak szatyn zerka na mnie kątem oka. Chciał wiedzieć, dlaczego płakałam i byłam tak roztrzęsiona, lecz ja nie miałam zamiaru mu powiedzieć.
Przynajmniej narazie...
Oparłam głowę o szybę, przymykając powieki. Chciałam chociaż przez chwilę oderwać się od rzeczywistości i otaczającego mnie świata. Chciałam poczuć się wolna i bezpieczna. Chciałam żyć ze świadomością, że już nikt nie dotknie mnie wbrew mojej woli i nie potraktuje jak szmatę.
-Jak tam w szkole? - chłopak postanowił przerwać ciszę.
-Najpierw pani od historii opieprzyła mnie za spanie na lekcji, później facet od biologii wspominał ciebie i Austina. Kazał was pozdrowić. - do moich uszu doszedł cichy chichot Justina. - A poźniej nauczycielka od wychowania seksualnego zaczęła mówić, że zgwałcone dziewczyny same prowokują mężczyzn i same są sobie winne. - wybuchnęłam płaczem, przypominając sobie słowa kobiety.
Justin momentalnie zjechał na pobocze, odwracając się w moją stronę. Ułożyłam się na swoich nogach, chowając twarz w ramionach. Z moich oczu wypływały łzy, mocząc moje spodnie na kolanach.
-Cindy, spokojnie. - poczułam, jak szatyn głaszcze mnie delikatnie po plecach. Teraz nie zadrżałam. Nie wystraszyłam się dłoni chłopaka, błądzącej po moich plecach. W pewnym sensie, rozluźniała mnie. - Nie słuchaj tej głupiej baby. - przeczesał moje włosy, odrzucając je do tyłu.
-Jak ona mogła tak powiedzieć? Nic nie wie i nie powinna się w ogóle odzywać. - wychlipałam. - Wykrzyczałam jej to w twarz i wybiegłam z klasy.
-I dobrze zrobiłaś. - mruknął, dalej gładząc mnie po plecach. - Te lekcje nie są obowiązkowe. Jestem pewien, że jeśli powiesz Austinowi, wypisze cię.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Justin z powrotem wjechał na drogę, kierując się do domu.
Po dwudziestu minutach zaparkował na podjeździe. Przełożyłam torbę przez ramię, wychodząc z samochodu. Od razu udałam się do drzwi, wchodząc do wnętrza domu. Miałam ogromną nadzieję, że będę mogła od razu porozmawiać z Austinem, że będzie mógł mnie wesprzeć.
Rozejrzałam się po salonie, szukając wzrokiem brata.
-Wiesz może, gdzie jest Austin? - spytałam Justina, który wszedł zaraz za mną, zamykając drzwi.
-No właśnie... - zaczął niepewnie, drapiąc się po karku. - Musiał wyjechać na dwa dni.
Moje oczy lekko się zaszkiły, jednak tym razem nie pozwoliłam łzą wypłynąć. Austin miał swoje życie, a ja byłam tylko problemem. Nie mogłam mieć do niego pretensji.
-Nie bój się. Jutro, najpóźniej pojutrze, wróci. - ostrożnie ułożył dłoń w dole moich pleców. Minimalnie zadrżałam, jednak chłopak nie zabrał ręki. Gładził mnie po plecach, chcąc, bym oswoiła się z jego dotykiem. Jednak teraz, kiedy dowiedziałam się, że Austina nie ma i nie będzie go w nocy, poczułam ucisk w żołądku. Chociaż w samochodzie nie bałam się szatyna, teraz miałam wrażenie, że będzie chciał wykorzystać nieobecność mojego brata. Z moich oczu ponownie zaczęły wypływać łzy. Jego dłoń, dotykająca mojego ciała wysyłała nieprzyjemne dreszcze i strach.
-Spokojnie, nic ci nie zrobię. Nie bój się, Cindy. - chłopak wyczuł moją niepewność. - Nie jestem taki, jak oni. Nie wykorzystam cię, kochanie. - ostrożnie ułożył dłoń na moim policzku. Przejechał po nim opuszkami palców, patrząc mi prosto w oczy. - Musisz mi mówić, co mogę zrobić, a czego się boisz, dobrze? Nie chcę cię przypadkowo wystraszyć.
-Dobrze. - powiedziałam cicho, ocierając wierzchem dłoni łzy.
-Powiesz mi, co się stało w szkole? Dlaczego płakałaś?
Odsunęłam się od niego, kierując się w stronę kanapy. Usiadłam na niej, podkurczając nogi do klatki piersiowej. Objęłam kolana ramionami, układając na nich głowę. Poczułam, jak kanapa obok mnie lekko się ugina. Justin objął mnie ramieniem, a ja ostatni raz pociągnęłam nosem, podnosząc głowę.
-Kiedy wybiegłam z klasy zatrzymało mnie trzech chłopaków. Uciekłam od nich i pobiegłam do łazienki, ale oni przyszli tam za mną. - zacięłam się na moment, biorąc głęboki oddech. - Wiedzieli, że jestem siostrą Zayna. Jeden z nich podszedł do mnie i zaczął obmacywać. - wychlipałam, trzęsącym się głosem. - Prosiłam go, żeby mnie zostawił, ale on tylko się zaśmiał. - kątem oka zauważyłam, jak Justin zaciska pięści. - Nie rób tak, bo wtedy się boję. - powiedziałam cicho, delikatnie głaszcząc go po dłoni.
-Przepraszam. Po prostu nie mogę zrozumieć, jak oni mogą cię tak traktować.
-Ja też... - szepnęłam. - Całe szczęście, do łazienki weszło dwóch innych chłopaków. Chyba się znacie, bo w klasie mówili o tym, że razem z Austinem wysadziliście kibel i podpaliliście włosy dyrektorce. - mimowolnie uśmiechnęłam się przez łzy.
-Pamiętam, jaka była wkurwiona. - szatyn pokiwał lekko głową.
Przez wiele miesięcy w ogóle nie zwracałam na to uwagi, ale Justin był na prawdę przystojnym mężczyzną. Jego włosy idealnie postawione były na żel, a spojrzenie wręcz hipnotyzujące.
-Pójdę do siebie. - mruknęłam cicho, a następnie wstałam z kanapy, udając się do swojego pokoju.
***
Wieczorem zeszłam do salonu, aby nalać sobie wody. Zastałam Justina, siedzącego przed telewizorem. Oglądał mecz koszykówki, jednocześnie pisząc coś w telefonie. Wzięłam z blatu butelkę wody, po czym wróciłam do salonu, siadając obok szatyna.
-Masz może ochotę na spacer? - spytał, kiedy tylko mnie zobaczył.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. - mruknęłam, krzywiąc się lekko.
-Musisz gdzieś wyjść, Cindy. Nie musisz się bać, będziesz ze mną. - potarł lekko moje ramię.
-No dobrze. - westchnęłam, przeczesując włosy.
Wstaliśmy z kanapy, udając się do przedpokoju. Wsunęłam stopy w buty, po czym wyszłam z domu, czekając na szatyna. Chłopak zamknął drzwi na klucz, kierując się w stronę bramki.
-To gdzie chciałabyś pójść? - uniósł brwi, spoglądając na mnie.
-Kiedyś lubiłam chodzić do parku, ale sama się boję. Możemy tam iść? - mruknęłam cicho.
-Jasne. - posłał mi przyjacielski uśmiech, który, z lekką niepewnością, odwzajemniłam.
Chłopak wsunął dłonie do kieszeni, nisko opuszczonych, spodni, zerkając na mnie kątem oka. Mimo tego, że byłam skrytą osobą, ta cisza była dość krępująca. Objęłam swoje ciało ramionami, czując na swojej skórze powiewy chłodnego, wieczornego powietrza. Justin zauważył to i ściągnął z siebie skórzaną kurtkę. Ostrożnie założył ją na mnie, pocierając moje ramię.
-Ale teraz tobie będzie zimno. - spojrzałam na niego niepewnie.
-O mnie się nie martw. - uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam, tym razem bez zawahania.
-Dziękuję. - mruknęłam cicho, wtulając się w kurtkę szatyna. Mogłam wyczuć jego cudowne perfumy. Nie takie, jakich używali ci wszyscy faceci. Te były wyjątkowe i nie przywoływały na myśl okropnych wspomnień.
-Jakie filmy lubisz? - szatyn spytał nagle, wyrywając mnie z zamyśleń.
-Najlepiej takie pozbawione uczuć i miłości. - odparłam, wzruszając lekko ramionami.
-Nie lubisz zakochanych par i romantycznych scen? - uniósł lekko brwi.
-Wolę oglądać prawdziwe życie, a nie bajki, wykreowane przez reżyserów. Te wszystkie komedie romantyczne są przesłodzone.
-Prawdę mówiąc, uważam tak samo. - zaśmiał się cicho, czego nie potrafiłam nie odwzajemnić.
-Justin, możesz mi powiedzieć, gdzie wyjechał Austin? - spytałam po chwili, marszcząc brwi. Mój brat przeważnie informował mnie, co robi, a teraz wyjechał bez żadnego pożegnania.
-Do Las Vegas. - odparł chłopak, przez co poczułam sie jeszcze bardziej zmieszana. - Miał robotę do wykonania. Spontaniczny wyjazd, jutro powienien wrócić. - kiedy nadal nie rozumiałam, o czym on mówi, westchnął cicho. - Razem z twoim bratem bierzemy udział, a czasami organizujemy nielegalne wyścigi samochodowe.
Spuściłam głowę, rozmyślając nad słowami szatyna.
-A jak któremuś z was coś się stanie? - spojrzałam niepewnie na Justina.
-Spokojnie, nie musisz się martwić. Wiemy, co robimy. - starał się mnie uspokoić, jednak ja nadal czułam niepokój. - No już, uśmiechnij się.
Posłałam mu delikatny uśmiech, kiedy potarł uspokajająco moje ramię. Spytacie pewnie, czy przestałam się go bać.
Otóż nie. Nadal jestem przestraszona, jednak staram się nad tym panować. Nie chciałam, żeby Justin był smutny z mojego powodu, a właśnie to mógłby odczuwać, gdybym w dalszym ciągu drżała na jego widok. Starałam się zapanować nad strachem.
-Wiesz, że jesteś śliczna? - chłopak uśmiechnął się do mnie, przygryzając dolną wargę.
Spuściłam głowę na dźwięk jego komplementu. Nie przywykłam do takich miłych słów. Przeważnie słyszałam chamskie komentarze na temat mojego ciała. Nigdy nie zapomnę tego, co mówili do mnie ci wszyscy kolesie. Brzydziłam się samych słów.
-Nie wstydź się, skarbie. - ułożył dłoń na moim policzku, a przez moje ciało przeszły dreszcze.
Przyjemne dreszcze...
Zauważyłam, że pomimo tego, że znam Justina bardzo krótko, zyskałam do niego spore zaufanie. Może to dzięki Austinowi. Wiedziałam, że nie zostawiłby mnie samej z człowiekiem, który może zrobić mi krzywdę.
-Powiedz coś o sobie. - zachęcił szatyn, kiedy ja założyłam ręce na piersi, wtulając się w jego kurtkę. - Co lubisz, czym się interesujesz?
Wpatrywałam się w ciemny chodnik, myśląc, co mam odpowiedzieć szatynowi.
-Tak najbardziej to ja lubię spać. - mruknęłam cicho, wzruszając lekko ramionami.
Chłopak zachichotał pod nosem, przekładając dłonie do tylnych kieszeni spodni.
-A ty? - spytałam, aby jakoś nawiązać rozmowę. Nie byłam za bardzo w nastroju na pogaduszki, jednak taka cisza również mi nie służyła.
-Najbardziej lubię rozmawiać z pięknymi dziewczynami. - spojrzał na mnie znacząco.
-A nie sypiać z nimi? - mruknęłam cicho, unikając jego wzroku. Właściwie nie chciałam tego powiedzieć, te słowa same wyszły z moich ust, zanim zdążyłam je przemyśleć.
Chłopak westchnął głośno, przeczesując palcami włosy.
-Przepraszam. - spuściłam głowę, wsuwając ręce do tylnych kieszeni krótkich spodenek.
-Nie, nie masz za co. - odparł od razu. - Są dziewczyny, z którymi lubię rozmawiać, ale są też takie, które nie potrafią gadać. Jedyne co słyszysz, to taki pusty chichot. - skrzywił się lekko.
Weszliśmy do parku, idąc jedną z alejek. Rozglądałam się na boki, przypominając sobie, jak często tu kiedyś przychodziłam. Nawet z Zaynem przychodziłam tu na spacery, zanim zaczął się ten cały horror.
Nagle do naszych uszu doszły głośne przekleństwa i śmiechy. Ze względu na to, że był późny wieczór, na dworze było zupełnie ciemno. Postacie rozpoznałam dopiero, kiedy podeszliśmy bliżej nich. Instynktownie złapałam Justina za rękaw, a z moich oczu wypłynęły łzy. Przed nami stał Zayn, razem ze swoimi kumplami.
-Kogo to ja widzę... - zaczął brunet, wkładając papierosa między wargi i zaciągając się nim porządnie. - Moja kochana siostrzyczka. Dawno cię nie widziałem, skarbie. Stęskniłem się. - wysłał mi buziaka w powietrzu, przez co zadrżałam, słysząc śmiechy kumpli Zayna.
-Widzę, Bieber, że teraz ty naszą kochaną  Cindy posuwasz. Zazdroszczę. - jeden z chłopaków zagwizdał.
Justin momentalnie rzucił się na niego, jednak w porę zdążyłam złapać go za rękę. Nie chciałam, aby zaczęli się teraz bić. Byłabym jeszcze bardziej przerażona.
-Z dziwką na spacerki chodzisz. Uroczo. - parsknął Zayn, a ja spuściłam głowę, nie chcąc, by widzieli moje łzy.
-Nie nazywaj jej tak, gnoju. - warknął szatyn, chwytając mnie za rękę.
-Mogę mówić grzeczniej. - zironizował. - W takim razie, zacząłeś spacerować z prostytutką? Taką to się za włosy do łóżka zaciąga. - wybuchnął śmiechem, a ja jeszcze bardziej zalałam się łzami.
-Nienawidzę cię. - wyszeptałam. Odważyłam się podnieść głowę i spojrzeć mu prosto w oczy.
-Wiesz, ile mnie to obchodzi, niunia? - prychnął pod nosem.
Nagle dostałam przypływu odwagi, przetarłam wierzchem dłoni załzawione oczy i pociągnęłam nosem.
-Wiem, Zayn. - odparłam, a jego szczęka się zacisnęła. - Wiem, ile cię to obchodzi. Wiem, że dużo...
-Zamknij się, szmato. - warknął, przez co Justin kolejny raz chciał się na niego rzucić. Powstrzymałam go, dwoma rękoma obejmując jego rękę.
Bez żadnego słowa odciągnęłam go od reszty chłopaków, po czym najnormalniej w świecie się rozpłakałam. Nie czekając na szatyna ruszyłam w stronę domu, dławiąc się własnymi łzami.
-Cindy! - usłyszałam za sobą krzyk Justina. Nie zareagowałam. - Cindy! - szłam dalej.
Chwilę później poczułam duże dłonie na swoich biodrach. Momentalnie wyrwałam się, patrząc na niego ze strachem w oczach.
-Nie dotykaj mnie. - wychlipałam, trzęsąc się lekko.
-Nie bój się mnie. - powiedział, kolejny raz zbliżając się do mnie i układając ręce na mojej talii.
-Nie dotykaj mnie, słyszysz!? - krzyknęłam, czując narastającą we mnie panikę.
Możecie sobie wyobrazić, co teraz czułam. Przed chwilą spotkałam chłopaków, którzy brutalnie mnie gwałcili. Justin, chłopak, którego praktycznie w ogóle nie znałam dotykał mnie wbrew mojej woli, a Austin, jedyny chłopak, któremu ufałam, był kilkaset kilometrów stąd.
-Cindy, spokojnie. Nie skrzywdzę cię. - powiedział cicho, po czym objął moje ciało ramionami, przyciągając do swojej klatki piersiowej. Na początku znieruchomiałam, jednak po chwili zaczęłam się rozluźniać. Ułożyłam głowę oraz obie dłonie na jego klatce piersiowej, szlochając cicho w jego koszulkę. Szatyn gładził mnie po plecach i włosach, całując w głowę.
-Kochanie, nie płacz. - mruknął w moje włosy, wtulając moje ciało w swoje.
Nie mogłam powiedzieć, że w jego ramionach czułam się bezpiecznie. Nadal się bałam, ale po prostu potrzebowałam w tej chwili kogoś, kto mnie przytuli. Nie zwracałam już nawet uwagi na to, że właśnie obejmował mnie mężczyzna.
Po chwili odsunęłam siod niego, ścierając z policzków ostatnie łzy. Spuściłam głowę, odwracając się w kierunku domu. Nie miałam ochoty dalej spacerować, a Justin zdawał się mnie rozumieć, ponieważ, nie pytając o nic więcej, szedł ze mną, ramię w ramię.
Po dziesięciu minutach doszliśmy do domu. Chłopak otworzył przede mną drzwi, wpuszczając mnie pierwszą. Zsunęłam swoje buty i powiesiłam kurtkę chłopaka na wieszaku. Udałam się do kuchni, aby nalać sobie szklankę soku pomarańczowego. Wypiłam całą jej zawartość za jednym razem, odkładając ją do zmywarki.
-Cindy, mogę cię o coś spytać. - usłyszałam za sobą niepewny głos szatyna. Odwróciłam się przodem do niego, opierając się plecami o blat kuchenny. Powoli i nieśmiało skinęłam głową, przygryzając dolną wargę. - O co chodziło Zaynowi?
Spuściłam wzrok, a pod moimi powiekami zebrały się kolejne łzy.
-Cindy, byłaś prostytutką? - podszedł bliżej mnie.
Po moich policzkach zaczęły spływać kolejne łzy. To zrobiło się już na prawdę nudne. Podczas każdej rozmowy muszę płakać. Jakbym nie mogła chociaż raz powstrzymać tych jebanych łez. One świadczą o mojej słabości...
-Nigdy w życiu nie oddałam się żadnemu mężczyźnie dobrowolnie. - wyszeptałam.
-Cindy, co chcesz przez to powiedzieć? - uniósł moją brodę, patrząc mi prosto w oczy.
-On mnie do tego zmuszał. Oddawał mnie różnym chłopakom, mężczyzną i brał od nich kasę. - z moich oczu wypływało coraz więcej łez. - Nie chciałam tego. Oni mnie zmuszali, gwałcili i bili. Chcieli ode mnie tylko jednego, a ja nie potrafiłam się bronić. Nie jestem dziwką... - wychlipałam, ocierając, mokrą od łez, twarz rękawem.
-Oczywiście, że nie jesteś, skarbie. - ponownie przytulił mnie do siebie.
-Ale tak się właśnie czuję. - załkałam. - Brudna dziwka, która nadaje się tylko do jednego...
-Cii, kochanie. Nawet tak nie mów. - pogłaskał mnie po głowie.
-Przepraszam, jestem zmęczona. - mruknęłam, ziewając cicho. - Pójdę się położyć.
-Dobranoc. - posłał mi delikatny uśmiech, kiedy zniknęłam za poręczą schodów.
Weszłam do swojego pokoju i wyjęłam z szuflady koronkową bieliznę, a z szafki obok, luźną bokserkę. Weszłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi na klucz. Zsunęłam z siebie ubrania, kolejny raz patrząc na swoje odbicie w lustrze. Odwróciłam wzrok, nie chcąc oglądać siniaków, które przywoływały na myśl okropne wspomnienia.
Weszłam pod prysznic i odkręciłam ciepłą wodę. Przymknęłam powieki, wymazując z głowy wszystkie myśli. Gorący prysznic rozluźnił w pewnym stopniu moje spięte mięśnie. Nalałam na dłonie żel pod prysznic i wtarłam go w swoje ciało. Następnie wzięłam szampon i umyłam nim włosy. Następnie spłukałam z siebie całą pianę i wyszłam spod prysznica, owijając się ręcznikiem. Założyłam koronkową bieliznę oraz koszulkę, po czym wyszłam z łazienki, gasząc światło. Dotarłam do łóżka i odkryłam kołdrę, wsuwając się pod nią. Przymknęłam powieki, chcąc chociaż na chwilę oderwać się od rzeczywistości...
***
Jeden z chłopaków pchnął drobne ciało dziewczyny na ścianę, przez co upadła przed nim na kolana. Drugi z nich złapał ją za włosy, a z jej ust uciekł krzyk, który został stłumiony przez dłoń wysokiego blondyna, która mocno uderzyła Cindy w twarz. Dziewczyna ledwo co widziała przez łzy. Nie miała już siły walczyć i bronić się. Po prostu nie dała rady.
-Rozbieraj się dziwko, chyba że chcesz, żebym ci pomógł! - ryknął jeden, z dwóch mężczyzn, przebywających w pokoju.
-Proszę... - wychlipała, wiedząc, że i tak jej łzy w żadnym stopniu ich nie poruszą. - Ja nie chcę. Błagam...
Dobrze zbudowany brunet kopnął ją w brzuch, przez co szesnasolatka zgięła się w pół. Bolała ją każda część ciała, a wiedziała, że to dopiero początek bólu, jak na dzisiaj. Miała traktować ich, jak klientów, ale ona nie chciała tego robić. Brzydziła się wszystkiego, co jest związane z seksem.
-Głucha jesteś!? Rozbieraj się, szmato! - wrzasnął jeden z nich.
Dziewczyn cała się trzęsła, jednak złapała za pierwszy guzik swojej koszuli, bojąc się, że jeśli nie wykona ich polecenia, jeszcze bardziej ją skrzywdzą.
Zaczęła powoli rozpinać ubranie, siedząc skulona na podłodze. Blondyn nie wytrzymał i podszedł do szatynki, brutalnie zrywając z niej bluzkę. Cindy starała się zakryć swoje ciało przed głodnym wzrokiem mężczyzn, jednak brunet złapał ją za włosy, podniósł i rzucił na łóżko. Jeden z nich przytrzymywał jej nadgarstki, kiedy drugi rozpiął spodnie szesnastolatki, zsuwając z niej dolną częsć garderoby. Cindy krzyczała, mając nadzieję, że chociaż ten jeden, pieprzony raz, ktoś ją w końcu usłyszy i uwolni z tego koszmaru.
Sąsiedzi wielokrotnie słyszeli krzyki i błagania nastolatki. Każdy bał się Zayna i jego kumpli. Wiedzieli, co dzieje się w domu obok. Doskonale wiedzieli, przez co ta dziewczyna przechodzi każdego dnia.
Jednak nikt jej nie pomógł...
***
Obudziłam się, gwałtownie siadając na łóżku. Po moich policzkach spływały łzy. Zorientowałam się, że moje pięści zaciśnięte były na kołdrze. To był mój odruch.
Wtedy mniej bolało...
Nie chciałam ponownie zamykać oczu, ponieważ bałam się własnych wspomnień. Wstałam z łóżka i, ignorując towarzyszący mi ból, udałam się w stronę drzwi. Wyszłam na korytarz, schodząc schodami na parter. Usiadłam na kanapie, podkurczając nogi do klati piersiowej. Objęłam je ramionami, starając się nie myśleć o przeszywającym bólu w podbrzuszu i w okolicach żeber.
Nagle usłyszałam na schodach kroki. Spojrzałam w tamtą stronę, widząc szatyna, schodzącego na dół. Kiedy jego wzrok padł na mnie, wyraz twarzy z zaspanej zmienił się na zmartwiony.
-Co się stało? - spytał, siadając obok mnie.
-Przepraszam, że cię obudziłam. - wydusiłam z siebie, patrząc prosto na ścianę przede mną.
-Nie obudziłaś. - posłał mi łagodny uśmiech, jednak ja nie potrafiłam go odwzajemnić. - Co się stało?
-Po prostu boli mnie brzuch i żebra. - mruknęłam cicho, pociągając nosem.
-Może masz złamane żebro... - zmarszczył lekko brwi, na co wzruszyłam lekko ramionami. - Pokaż, zobaczę. - dodał, układając dłoń na moim ramieniu.
-Nie. - odparłam od razu, odsuwając się lekko od niego.
-Spokojnie, nic ci nie zrobię. - chłopak starał się mnie uspokoić. - Chcę ci pomóc.
Lekko się trzęsłam, jednak nie powiedziałam nie. Justin uznał to za minimalny sygnał z mojej strony i ułożył ręce na krańcach mojej koszulki. Przygryzłam mocno dolną wargę, ponieważ najchętniej uciekłabym od niego. Podwinął lekko moją koszulkę, zatrzymując się dopiero pod biustem. Cała drżałam, a spod moich powiek niekontrolowanie wypłynęło kilka łez. Jego dłonie spotkały się z moją nagą skórą, co wysłało nieprzyjemne dreszcze, rozchodzące się po całym moim ciele. Dotykał mnie, a ja właśnie tego bałam się najbardziej.
Dłonie Jstina błądziły po moim brzuchu, żeby chwilę później zatrzymać się na moich żebrach. Zacisnęłam mocno powieki, czując się w ten sposób pewniej. Szatyn "badał" moje żebra, sunąc po nich palcami. Objął je lekko od tyłu, a moja koszulka w dalszym ciągu była podciągnięta.
-Masz złamane żebro. - powiedział w końcu, kiedy jego dłonie powoli zjechały po mojej nagiej talii, powracając na jego kolana. - Będziesz musiała iść do lekarza.
Przeczesałam lekko włosy, wzdychając cicho. Z jednej strony byłam mu wdzięczna, ponieważ dzięki niemu wiem, dlaczego to tak mnie boli, ale z drugiej, byłam szczęśliwa, ponieważ przestał mnie dotykać. To było zdecydowanie za dużo.
-Uśmiechnij się. - zachęcił, przysuwając się do mnie. Ułożył dłoń na moim nagim udzie, sunąc nią w kierunku mojego tyłka.
-Justin, przestać! - krzyknęłam momentalnie, czując rosnącą we mnie panikę.
-Spokojnie, przecież nic nie zrobiłem. - mruknął cicho, ponownie układając ręce na moim udzie, w okolicach tyłka. Drugą natomiast wsunął pod moją koszulkę, kładąc ją na plecy.
-Zostaw mnie! - krzyknęła, wybuchając płaczem.
Użyłam całej swojej siły, aby go od siebie odepchnąć. Pobiegłam w stronę schodów, a po chwili znalazłam się już w mojej sypialni, zamykając za sobą drzwi. Zsunęłam się po nich, siadając na podłodze.
Przecież wiedział. Wiedział, przez co przeszłam. Powiedziałam mu, żeby przestał, jednak on dalej mnie dotykał. Nie chciałam tego...
Dlaczego Bóg mnie tak nienawidzi...?
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
Eh, taki bonusik ode mnie ;-*
Jak Wam się podoba rozdział, bo moim zdaniem wyszedł całkiem w porządku.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was na mojego aska. Z chęcią odpowiem na wszystkie Wasze pytania ;)
http://ask.fm/Paulaaa962
Ps. Zapraszam Was na wspaniałego bloga ;-*
http://believe--and-never-say-never.blogspot.com/
Kocham Was i do następnego ;-*

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 4...

***Oczami Cindy***
Ukryłam twarz w kolanach, słysząc, jak moje łzy skapują na kafelkową podłogę w łazience. Po raz kolejny nie potrafiłam ich powstrzymać. Prawdę mówiąc, dziwiłam się, że ich zapas w dalszym ciągu się nie wyczerpał. W końcu nie było dnia oraz nocy, w której bym nie płakała. Stało się to rutyną w moim życiu, codziennym zajęciem, bez którego nie potrafiłam żyć. Moje oczy rzadko kiedy były suche.
Przyzwyczaiłam się do tego...
-Cindy, otwórz... - powiedział cicho Austin, pukając w drzwi łazienki.
Zignorowałam jego prośby, podchodząc powoli do szafki. Wyjęłam z niej kosmetyczkę, którą ustawiłam na krańcu umywalki. Odpięłam małą, boczną kieszonkę, wyciągając z niej opakowanie żyletek.
-Cindy, proszę cię. Otwórz, zanim zrobisz coś, co nie ma żadnego sensu... - jęknął cicho.
-Całe moje życie nie ma najmniejszego sensu... - szepnęłam, ocierając oczy, aby poprawić sobie widoczność.
Rozerwałam opakowanie, biorąc do ręki malutki, metalowy przedmiot. Przyłożyłam go do nadgarstka, wykonując proste cięcie. Przez te wszystkie miesiące nabrałam w tym wprawy. Już nie czułam żadnego bólu. Teraz były to tylko nowe, czerwone kreski, które przywoływały wspomnienia. Kolejny raz przyłożyłam żyletkę do skóry, kiedy drzwi od łazienki otworzyły się, a do środka wszedł Austin razem z Justinem.
-Kurwa, Cindy! Co ty robisz!? - momentalnie wyrwał mi przedmiot z ręki. Zadrżałam lekko, ponieważ poczułam, że po raz pierwszy przestraszyłam się swojego brata. Podniósł na mnie głos, przez co moje oczy ponownie się zaszkliły.
-Oddaj mi to. - powiedziałam, uspokajając się powoli.
-Nie. - odparł stanowczo, lecz łagodniej, niż przed chwilą. Wziął do ręki moją kosmetyczkę i zaczął wyjmować z niej żyletki.
-Zostaw to! - krzyknęłam, czując, że oddala się ode mnie obiekt mojego uzależnienia. Jedni ćpają, kiedy mają jakiś problem, a ja się tnę. To moje uzależnienie. Chciałam wyrwać Austinowi kosmetyczkę, jednak uniemożliwiły mi to dłonie, które złapały mnie za biodra.
Momentalnie znieruchomiałam. Zaczęłam się lekko trząść. Nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie dotykał, a już na pewno nie mężczyzna.
-Puść mnie... - wyszeptałam przez łzy.
Justin wykonał moje polecenie, w czasie, kiedy Austin schował do kieszeni wszystkie żyletki, zamykając kosmetyczkę.
-Nie możesz tego robić, skarbie. - mruknął Austin, a następnie chwycił mnie ostrożnie za nadgarstek, odkręcając wodę. Opłukał moje rany, po czym przejechał po nich opuszkami palców.
Widziałam po ich minach, że chcieli coś powiedzieć, jednak powstrzymywali się. I dobrze. Czasem milczenie jest lepszym wyjściem.
Wysunęłam rękę z uścisku brata, po czym udałam się w stronę drzwi od łazienki. Opuściłam pomieszczenie, podchodząc do jednej z szafek, z której wyjęłam luźną bokserkę, a z dolnej szuflady, komplet koronkowej bielizny.
-Cindy... - zaczął brunet, drapiąc się po karku. - Wiesz, że musisz chodzić do szkoły, prawda? - dokończył, a ja westchnęłam głośno.
-Tak. - usiadłam na skraju łóżka, kładąc rzeczy na kolanach. - Niestety...
-Przepisałem cię do szkoły bliżej domu. - chłopak usiadł koło mnie. - I musisz iść tam już jutro. - spojrzał na mnie niepewnie, oczekując mojej reakcji.
-Co jest jutro? - zmarszczyłam brwi, wpatrując się tępo w podłogę.
-Poniedziałek. - mruknął cicho, obejmując mnie ramieniem. Wtulił moje ciało w swoje, głaszcząc mnie po włosach. - Masz jutro na dziesiątą. - dodał, całując mnie w czoło.
-Dobrze. - odparłam. Co mogłam innego powiedzieć? Wiedziałam, że muszę chodzić do szkoły, bo inaczej Austin miałby problemy. - A teraz przepraszam was, ale jestem zmęczona i chcę już iść spać. - wstałam z łóżka, podchodząc do drzwi od łazienki. Zanim jednak zdążyłam wejść do pomieszczenia, przerwał mi głos brata.
-Cindy, co to jest? - odwróciłam się w jego stronę, zauważając opakowanie z lekarstwem. Oczy ponownie zaszły mi łzami. Pociągnęłam nosem, spuszczając głowę.
-Tabletki antykoncepcyjne. - mruknęłam, a następnie zatrzasnęłam za sobą drzwi.
***Oczami Justina***
Patrzyłem na Austina, który natomiast wpatrywał się w tabletki. Widziałem, jak zaciska szczękę, walcząc z samym sobą.
-Przecież ona ma szesnaście lat... - powiedział cicho, odkładając opakowanie na szafkę. - Dlaczego to wszystko musiało spotkać ją? Czym sobie na to zasłużyła? - pociągnął z frustracją za końcówki włosów, wychodząc z pokoju siostry. Udałem się za nim, schodząc schodami do salonu. Usiadłem na kanapie, obok bruneta i milczałem. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, czy mam coś powiedzieć, czy po prostu z nim posiedzieć. Zacząłem się zastanawiać, jak ja bym się zachowywał, gdybym dowiedział się, że moja nastoletnia siostra była regularnie gwałcona i wykorzystywana. Chyba zabiłbym skurwiela na miejscu...
-Muszę ją wysłać do psychologa. - moje przemyślenia przerwał głos Austina. - Nie mogę patrzeć, jak ona się krzywdzi. Ja nie potrafię jej pomóc, to morze lekarz coś poradzi. Nie wiem, przepisze jakieś leki na depresję. Cokolwiek. - potarł skronie, ponownie opierając ręce o kolana.
-Tylko wiesz, że jeśli będzie to facet, nic z niej nie wyciągnie. - spojrzałem na kumpla znacząco.
-To znajdę panią psycholog. Zrobię wszystko, żeby ona przestała tak cierpieć. Jak tylko widzę jej łzy, mam ochotę sam się rozpłakać. - wyrzucił z siebie, w czasie, kiedy ja przysłuchiwałem mu się uważnie. - Kiedy zobaczyłem jej pocięte nadgarstki zacząłem się zastanawiać, co by się stało, gdyby ona wbiła tę żyletkę trochę głębiej, gdyby podcięła sobie żyły... - przetarł dłońmi twarz, oddychając głęboko.
-Nie myśl tak, Austin. - przerwałem mu, ponieważ sam poczułem nieprzyjemny uścisk w żołądku.
-Jak jutro pójdzie do szkoły, będę musiał przeszukać jej pokój. Zabiorę wszystkie te małe gówna, jakie tylko wpadną mi w ręce. - mruknął, wykładając z kieszeni żyletki. - Dobra, idę spać. - powiedział po krótkiej chwili, a następnie podniósł się z kanapy. Przybił ze mną piąstkę, po czym skierował się na górę, do swojej sypialni.
Oparłem się o oparcie kanapy, zagłębiając się w swoje myśli. Zastanawiałem się, dlaczego Zayn zaczął traktować tak własną siostrę. Chyba musiał być tego jakiś powód. On sprawił, że jej życie zamieniło się w horror...
Zerkając na zegarek, zobaczyłem godzinę 23:45. Z głośnym westchnieniem podniosłem się z sofy, po czym udałem w stronę kuchni. Nalałem sobie szklankę soku pomarańczowego, wypijając całą jej zawartość. Oparłem się rękoma o blat, wpatrując w szklane drzwi tarasowe. Na dworze było ciepło, a noc była gwieździsta. Wyszedłem więc do ogrodu, patrząc w niebo. Usiadłem na drewnianym krześle, chowając ręce do kieszeni dresów.
Myślami wróciłem do wczorajszej nocy. Cindy nadal się mnie bała, lecz alkohol zakrył jej lęk na te kilka godzin. Zachowywała się wtedy bardziej swobodnie. Mogłem ją normalnie dotknąć, a nawet przytulić. Kiedy przypominam sobie jej cudowny zapach, na moich ustach automatycznie pojawia się szczery uśmiech.
Po paru minutach wróciłem do domu, wchodząc na górę. Udałem się do swojej sypialni, a następnie zrzuciłem z siebie dresy, wsuwając się pod kołdrę. Brakowało mi obok jedynie kruchutkiego ciała dziewczyny, do którego mógłbym się przytulić w nocy. Wiedziałem, że dała mi się dotknąć tylko dlatego, że była pijana, jednak lepsze to, niż nic...
***Oczami Cindy***
-Młoda, wstawaj, bo się spóźnisz. - usłyszałam przy uchu głos Austina.
Byłam cholernie niewyspana, jednak... szczęśliwa. Tak, chyba mogę nazwać to szczęściem. W nocy nie obudził się ani razu. Nie miałam też żadnych koszmarów, w postaci wspomnień, przez co na moich ustach widniał delikatny uśmiech.
-Austin, boli mnie brzuch, nie mogę iść dzisiaj do szkoły. - jęknęłam, nakładając poduszkę do głowę.
-Idziesz, idziesz, skarbie. I nie ma żadnego ale. - ściągnął z mojego ciała kołdrę, po czym wyszedł z pokoju.
-Ej! - pisnęłam cicho, czując poranny chłód, owiewający moje, częściowo odsłonięte, ciało.
Nie otwierając oczu wstałam i udałam się na korytarz, stawiając kroczek po kroczku w kierunku pokoju Austina. Weszłam do sypialni brata i od razu rozłożyłam się na jego łóżku. Ułożyłam głowę na poduszce, przykrywając się kołdrą pod samą szyję.
-No chyba sobie ze mnie żartujesz! - do moich uszu doszedł dźwięk krzyku bruneta. - Ty masz wstawać, siostrzyczko, a nie kraść mi łóżko.
-Nie chce mi się. - mruknęłam. - Ja chcę spać. - wydęłam dolną wargę, czując, jak chłopak ściąga ze mnie kolejną kołdrę.
-Za pięć minut chcę cię widzieć na dole. - wyszedł razem ze swoją kołdrą, kolejny raz zostawiając mnie w mało przyjemnym chłodzie.
Ja jednak nie miałam najmniejszego zamiaru wstawać. Wyczłapałam się z pokoju Austina, udając się do kolejnego pomieszczenia. Byłam tak nieprzytomna, że nie widziałam nic dookoła. Ważne było tylko to, że po środku stało łóżko z zachęcającą kołderką.
Ułożyłam się wygodnie na materacu, przykrywając pod samą szyję. Przymknęłam powieki, ciesząc się chwilową nieobecnością mojego brata.
Nagle usłyszałam otwieranie drzwi od łazienki.
-Wow. - to jedyne słowo, które uciekło z czyiś ust. Otworzyłam jedno oko, spoglądając na, stojącego w drzwiach łazienki, szatyna. Chłopak był w samych bokserkach, a z jego włosów, kapały pojedyncze kropelki wody.
-Justin, powiedz Cindy, że ma w tej chwili schodzić na dół! - z dołu doszedł ryk Austina.
Szatyn popatrzył na mnie, uśmiechając się delikatnie.
-Powiedz, że biorę prysznic, albo cokolwiek. - jęknęłam cicho, zatapiając się w poduszce.
-Jest w łazience, zaraz przyjdzie! - odkrzyknął chłopak.
Zostawił swoje rzeczy na fotelu, a następnie podszedł do łóżka i ukucnął przy nim, od mojej strony.
-Nie da ci pospać, co? - zaśmiał się cicho, przykrywając mnie kołdrą.
-Nie wiem, po co komu szkoła. Mi się chce spać i jestem pewna, że zasnę na którejś lekcji. - wydęłam dolną wargę, bardziej wtulając się w poduszkę. - Najpierw zabrał moją kołdrę, a później swoją. Ja muszę się wyspać. - jęknęłam, naciągając kołdrę na głowę.
Do moich uszu doszedł dźwięk cichego śmiechu szatyna. Chłopak odkrył lekko swoją kołdrę, opierając się o skraj materaca.
-Wiesz, że jak Austin się zorientuje, że cię tutaj przetrzymuję, dostanie białej gorączki? - chłopak delikatnie przeczesał moje włosy. Ze względu na to, że byłam zaspana, nie zareagowałam. Poza tym, byłam dzisiaj w na prawdę dobrym nastroju.
Czułam, jak Justin bawi się moimi włosami. O dziwo, nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie - było całkiem przyjemnie.
-Cindy! - do moich uszu doszedł dźwięk krzyku Austina. - Od dziesięciu minut powinnaś być na dole!
-Ale mi się chce spać... - ziewnęłam głośno, przewracając się na wznak.
-To dzisiaj idziesz do łóżka o dwudziestej. Oglądasz dobranockę i do spania. - zaćwierkał, ściągając ze mnie kołdrę.
-Boli mnie brzuch i głowa i... - przerwałam z głośnym piskiem, kiedy brunet przerzucił sobie moje ciało przez ramię. - Austin, głupku, puszczaj mnie! - zachichotałam, lecz chłopak nie przejął się moimi słowami i wyszedł z pokoju, następnie schodząc do salonu. Posadził mnie na wysokim krześle brzy blacie, po czym postawił przede mną talerz z naleśnikami.
-Austin, muszę się ubrać. - przewróciłam oczami, wskazując na swoje półnagie ciało.
-Na to miałaś czas kilka minut temu, kochanie. - mruknął, polewając moje naleśniki czekoladą. Ukroił kawałek, a następnie nałożył na widelec i skierował do moich ust.
-Dziękuję. - mruknęłam, kiedy zjadłam naleśnika.
Właśnie w ten sposób dokończyłam swoje śniadanie, po czym wstałam z krzesła i włożyłam talerz do zlewu.
-A teraz migiem na górę. Za pięć minut wychodzimy. - Austin klepnął mnie lekko w tyłek, przez co posłałam mu oburzone spojrzenie. Chłopak wyszczerzył się do mnie, a ja pobiegłam w stronę schodów. Przebiegłam kilka stopni, kiedy nagle zderzyłam się z ciałem Justina. Chłopak szybko złapał mnie w talii, dzięki czemu nie poleciałam do tyłu. W przeciwnym wypadku zleciałabym ze schodów. Ręce Justina w dalszym ciągu spoczywały na mojej talii, a ja stałam tak blisko szatyna, że nasze ciała się stykały. Chłopak patrzył mi prosto w oczy, jednak ja spuściłam wzrok, nie mogąc wytrzymać jego intensywnego spojrzenia.
-Trzy minuty. - na schodach pojawił się Austin, patrząc na szatyna morderczym spojrzeniem.
Justin zaśmiał się cicho, odsuwając ode mnie. Lekko zawstydzona popędziłam na górę, wpadając do swojego pokoju. Przeczesałam włosy, opierając się o drzwi. Wykonałam kilka głębokich wdechów, a następnie podeszłam do szafki z ubraniami i wyjęłam z niej krótkie spodenki oraz luźną bokserkę. Założyłam na siebie przygotowane rzeczy, a następnie włożyłam do torby piórnik oraz jakiś notes, służący mi jako zeszyt do wszystkich lekcji. Przewiesiłam torbę przez ramię, po czym weszłam do łazienki. Przeczesałam włosy, umyłam twarz oraz zęby, a na koniec zgasiłam światło, wychodząc z pomieszczenia.
Zeszłam schodami na dół, zastając Justina razem z moim bratem, siedzących na kanapie.
-Austin, na prawdę muszę tam iść? - jęknęłam cicho, przerywając ich rozmowę.
-Koniecznie. - odparł od razu, a następnie, podpierając się na kolanach, podniósł się z kanapy.
Z głośnym westchnieniem udałam się do przedpokoju, wsuwając nogi w swoje buty. Oparłam się o drzwi, zakładając ręce na piersi, kiedy mój brat zgarnął z szafki kluczyki od samochodu i założył na głowę czapkę, daszkiem do przodu. Wyszłam przed dom, kierując się do samochodu bruneta. Chłopak otworzył przede mną drzwi od strony pasażera, za co podziękowałam mu uśmiechem. Zajęłam swoje miejsce, układając torbę na kolanach. Austin usiadł na miejscu kierowcy, po czym odpalił silnik i zjechał z podjazdu.
Oparłam głowę o boczną szybę, wpatrując się w ludzi, przemierzających ulice. Każdy gdzieś się spieszył. Nie zwracali uwagi na otaczający ich świat, pogrążeni we własnych problemach.
-To tutaj. - usłyszałam głos Austina, kiedy zaparkował przed dużym budynkiem. Przełknęłam głośno ślinę, czując narastającą we mnie niepewność.
-To idę... - westchnęłam dramatycznie.
-Powodzenia, siostrzyczko. - zaśmiał się cicho, całując mnie w policzek.
Wysiadłam z samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi, po czym skierowałam się w stronę wielkich drzwi. Ogólnie byłam nieśmiałą osobą, a zwłaszcza, kiedy chodzi o pójście do nowej szkoły w środku roku szkolnego.
Po chwili znalazłam się już na korytarzu. Wzrok wszystkich uczniów wylądował na mnie, przez co spuściłam głowę. Stawiałam kroczek za kroczkiem, kierując się w nieznanym mi kierunku.
Uduszę tego Austina. Co ja mam teraz zrobić? Nie wiem, gdzie jestem. Nie wiem, gdzie mam pierwszą lekcję. W ogóle nic nie wiem...
-Ty jesteś Cindy Blake? - usłyszałam z tyłu łagodny, damski głos.
Odwróciłam się w stronę kobiety w średnim wieku, uśmiechającej się do mnie przyjaźnie.
-Tak. - odparłam nieśmiało.
-Nazywam się Mary Picket i jestem dyrektorem tej szkoły. - wyjaśniła, zachęcając mnie gestem dłoni, abym udała się za nią. - Jaką masz pierwszą lekcję? - spytała, zerkając na mój plan.
-Historię. - odparłam, ziewając cicho.
-Nie wyspałaś się? - dyrektorka uniosła lekko brwi, spoglądając na mnie kątem oka.
-Troszkę. - mruknęłam, idąc za nią.
Po chwili kobieta stanęła przed jedną z klas, otwierając przede mną drzwi.
-Dzień dobry. - powiedziała do uczniów i nauczycielki, siedzącej za biurkiem. - Chciałam wam przedstawić Cindy, która będzie razem z wami chodziła do klasy.
Uniosłam niepewnie głowę, widząc przed sobą dwadzieścia kilka par oczu, wpatrzonych we mnie.
-Zajmij miejsce, Cindy. - nauczycielka uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
Wykonałam jej polecenie i skierowałam się wgłąb klasy, zajmując jedno z ostatnich miejsc w wolnej ławce. Dyrektorka wyszła, a w klasie rozniosły się szepty, oczywiście na mój temat. Parę ciekawskich osób odwróciło się w moją stronę, jednak ja starałam się ich ignorować. Wyciągnęłam z torby zeszyt i długopis, a następnie podparłam się na jednym łokciu, wpatrując się w tablicę.
Z tego co zrozumiałam, nauczycielka opowiadała o wojnach napoleońskich. Ja jednak myślami byłam daleko od dziewiętnastowiecznej Francji. Kreśliłam kratki w zeszycie, aby zająć jakoś te czterdzieści pięć minut, które mogłabym spędzić, leżąc w łóżku i odsypiając te wszystkie noce, podczas których łzy zabrały mi sen. Nim się spostrzegłam, moje powieki same opadły, przenosząc mnie na łąkę pełną kwiatów. Leżałam na trawie, wpatrując się w rażące promienie słoneczne. Przymrużyłam oczy, wdychając świeży zapach, roznoszący się po łące.
-Cindy... - spałam nadal. - Cindy... - poczułam, jak ktoś dotyka mojego ramienia, przez co obudziłam się nagle, wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem w nauczycielkę przede mną. Wzrok wszystkich uczniów zwrócony był w moją stronę. Widziałam, że niektórzy tłumili w sobie śmiech. - Byłabym wdzięczna, gdybyś nie spała na moich lekcjach. Rozumiem, że zamiast słuchać o Napoleonie wolisz rozmyślać o swoim księciu z bajki, jednak masz spróbować skupić się na lekcji.
Spuściłam wzrok, zawstydzona, ignorując szepty rówieśników. Nigdy nie byłam osobą towarzyską, a w takiej grupie ludzi czułam się po prostu nieswojo.
Z opresji uratował mnie dźwięk dzwonka, informujący o przerwie. Wszyscy zerwali się ze swoich miejsc, wychodząc z klasy. Spakowałam zeszyt i długopis do torby, po czym mruknęłam ciche przepraszam, udając się do wyjścia. Kiedy znalazłam się na zatłoczonym korytarzu, objęłam swoje ciało ramionami, czując się w ten sposób bezpieczniej. Przeskanowałam wzrokiem korytarz, a kiedy zorientowałam się, że ze względu na to, że doszłam w trakcie roku szkolnego byłam w centrum uwagi, spuściłam głowę. Dookoła wielu było chłopaków starszych ode mnie, przez co zacisnęłam lekko szczękę, starając się opanować strach. Udałam się prosto korytarzem, czytając tabliczki na każdych drzwiach. W końcu dotarłam do klasy biologicznej. Biologia od zawsze była znienawidzonym przeze mnie przedmiotem. Po pierwsze, nie interesowała mnie, a po drugie, nic nie potrafiłam zrozumieć.
Po dzwonku na lekcje weszłam do klasy. Zajęłam ostatnie miejsce, modląc się, aby nikt nie usiadł obok mnie. Uczniowie zaczęli zapełniać pomieszczenie, a wzrok każdego chociaż przez chwilę zatrzymywał się na mnie. Oparłam ręce na ławce, bawiąc się chustkami, które miałam zawiązane dookoła nadgarstków.
-Dzień dobry, klaso. - usłyszałam głos nauczyciela. Podniosłam głowę, obserwując mężczyznę koło pięćdziesiątki, ustawiającego na biurku podręczniki oraz kubek z kawą. - Słyszałem, że ktoś nowy dołączył do naszej klasy. - przeskanował wzrokiem pomieszczenie, aż w końcu zatrzymał je na mnie. - Witaj młoda damo. - uśmiechnął się, co odwzajemniłam z ogromną niepewnością. - Nazywasz się... - zawiesił głos, dając mi do zrozumienia, że mam odpowiedzieć.
-Cindy Blake. - mruknęłam, czując na sobie wzrok wszystkich.
-Jesteś siostrą Austina? - nauczyciel zmarszczył lekko brwi.
-Tak. - odparłam krótko.
-Z twoim bratem i z Justinem były same problemy. - westchnął, a z moich ust mimowolnie uciekł bardzo cichy chichot.
-Pamiętam jeszcze, jak wysadzili kibel i podpalili włosy dyrektorce. - rzucił jeden z chłopaków, siedzących w połowie klasy. Mogłam powiedzieć, że on i paru innych, siedzących obok niego chłopaków było od mnie starszych.
Przez uczniów przeszły śmiechy, których nawet nie starali się ukryć.
-Ich nie da się nie pamiętać. Nie było dnia, w którym czegoś by nie wymyślili. Byłem ich wychowawcą przez całe cztery lata i to ja musiałem wysłuchiwać wszystkich skarg. Pozdrów ich ode mnie i powiedz, że nadal o nich nie zapomniałem.
-Dobrze. - uśmiechnęłam się lekko.
Nauczyciel zapisał na tablicy krzyżówkę genetyczną i kazał nam ją uzupełnić. Nigdy tego nie rozumiałam. Szczerze mówiąc, nigdy nawet nie starałam się zrozumieć. Po piętnastu minutach, kiedy moja kartka nadal świeciła pustkami, mężczyzna podszedł do mojej ławki.
-Widzę, że coś ci to nie idzie. - powiedział, układając rękę na moich plecach. Momentalnie odsunęłam się od niego, a pod moimi powiekami zebrały się łzy, które jednak udało mi się powstrzymać. Nauczyciel zdawał się tego w ogóle nie zauważać, ponieważ pisał coś na mojej kartce.
***
Ostatnią lekcją było wychowanie seksualne. Na tych lekcjach oczywiście najbardziej aktywne były wszystkie osoby płci męskiej.
-Proszę o spokój. - w klasie rozniósł się głos nauczycielki.
Rozmowy stopniowo zaczęły zanikać, a wzrok nastolatków utkwiony był w kobiecie, stojącej obok tablicy. - Dzisiaj zajmiemy się poważniejszymi tematami, a mianowicie przemocą i wykorzystywaniem seksualnym.
Poczułam, jak wszystkie moje mięśnie się spinają. Zacisnęłam mocno powieki, starając się wyrzucić z głowy wspomnienia. Przez całkiem sporą część lekcji zatykałam uszy, aby nie słuchać tego, o czym mówi.
-Ale prawda jest taka, że przeważnie to dziewczyny w waszym wieku swoim strojem i zachowaniem prowokują mężczyzn i same są sobie winne.
-Słucham? - nie kontrolowałam słów, które opuszczały moje usta. Cała klasa momentalnie odwróciła się w moją stronę.
-Nie słyszałaś, co powiedziałam? - uniosła brwi.
-Bardzo dobrze słyszałam i nie mogę uwierzyć, że pani coś takiego powiedziała. - moje oczy momentalnie się zaszkliły.
-Coś ci nie pasuje? - założyła ręce na piersi. - Taka jest brutalna prawda. Najpierw nastolatki ubierają się wyzywająco i prowokują tym mężczyzn, a potem chodzą zapłakane i zastraszone.
-Jak pani może uczyć takiego przedmiotu, skoro nic pani nie wie! - krzyknęłam, czując, jak po moich policzkach spływają łzy. Przewiesiłam torbę przez ramię, udając się w stronę wyjścia z klasy. Ignorując zdziwione spojrzenia uczniów, jak i nauczycielki, wyszłam na korytarz, wybuchając płaczem. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w łazience, jednak ani trochę nie znałam tej szkoły. Nie miałam pojęcia, w jakim kierunku mam się udać.
-Ej, ślicznotko! - odwróciłam się na dźwięk męskiego głosu. - Nie powinnaś być na lekcjach?
Przełknęłam ślinę, widząc przed sobą trzech chłopaków, wyglądających na jakieś dziewiętnaście, dwadzieścia lat. Chciałam zignorować ich i pójść dalej, jednak jeden z nich złapał mnie za nadgarstek. Niemal natychmiast zaczęłam się trząść. Do głowy powróciły mi obrazy, kiedy ci wszyscy kolesie mnie dotykali, obmacywali...
Wyszarpałam się z jego uścisku, biegnąc w przeciwną stronę. Po chwili znalazłam drzwi, prowadzące do łazienki. Weszłam do pomieszczenia, opierając się o umywalkę. Dla kogoś, kto nie przeszedł tego, co ja, to wydarzenie nie zrobiłoby żadnego wrażenia. Ja jednak odczuwałam to zupełnie inaczej.
Nagle drzwi do łazienki ponownie się otworzyły, ukazując trzech chłopaków z korytarza.
-Nie zdążyłaś się przedstawić, laleczko. - mruknął jeden z nich, podchodząc do mnie. Pogłaskał mnie po policzku, na co całe moje ciało zesztywniało. Nie potrafiłam się ruszyć, ponieważ strach zawładnął każdą cząstką mnie.
-Czyli to jest siostrzyczka Zayna... - mruknął drugi, opierając się o futrynę. Na dźwięk tego imienia z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Chłopak naparł na moje ciało, układając dłonie po moich obu stronach, na umywalce. Zaczęłam się trząść. Wierzyłam w to, że po przeprowadzce do Austina ten cały koszmar się skończy. A teraz na nowo zaczęłam się bać, tylko że dwa razy mocniej. Serce biło mi cholernie szybko, a w oczach widoczne było przerażenie.
-Proszę, zostaw mnie... - wychlipałam, czując jego krocze dociśnięte do swojego ciała. Chłopak jedynie zaśmiał mi się w twarz, układając dłonie na moich piersiach. - Błagam nie! - pisnęłam, jednak on zatkał mi usta dłonią.
Nagle do łazienki weszło dwóch innych chłopaków, tych samych, którzy opowiadali w klasie o "wyczynach" mojego brata i Justina.
-Mike, spierdalaj od niej. - warknął blondyn, odciągając ode mnie dziewiętnastolatka.
-Jeszcze się spotkamy, skarbie. - puścił do mnie oczko, po czym razem ze swoimi kumplami wyszedł z łazienki.
Ukucnęłam, chowając twarz w ramionach. Nie przejmowałam się w tym momencie obecnością dwóch innych chłopaków. Kiedy mój smutek chciał ujrzeć światło dzienne, żadna siła nie mogła go powstrzymać.
-Nie płacz. - chłopak, którego imienia w dalszym ciąg nie znałam, ukucnął obok mnie. Pogładził mnie po plecach, a moje ciało ponownie zesztywniało.
-Nie... nie dotykaj mnie. - wychlipałam, odsuwając się od niego i obejmując kolana ramionami. Nie wytrzymałam jednak długo. Zerwałam się z podłogi, po czym mruknęłam ciche "dziękuję", wybiegając z pomieszczenia...
***Oczami Austina***
Wszedłem do domu, odkładając klucze na szafkę. Zdjąłem buty oraz kurtkę, wieszając ją na wieszaku. Udałem się do salonu, zastając Justina, siedzącego na kanapie przed telewizorem.
-Siema, stary. - rzuciłem do niego, witając się z szatynem po męsku.
-No witam. - odparł, po czym przyciszył telewizor. - I jak mała? - uniósł brwi, wpatrując się we mnie.
-Księżniczka obraziła się na mnie, że musiała iść do szkoły. - westchnąłem, opadając na łóżko obok niego.
Nagle usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągnąłem z kieszeni telefon, odblokowując go.
"Robota do wykonania. Jedziesz do Las Vegas. Dzisiaj."
-Ja pierdole. Ten człowiek cholernie mnie denerwuje. - warknąłem, pokazując kumplowi sms'a.
-Zajmę się małą. Nie musisz się martwić. - poklepał mnie lekko po plecach, przez co zmroziłem go wzrokiem.
-Właśnie widzę, jak się nią zajmiesz. Upijesz i zaciągniesz do łóżka.
-Kurwa, stary. Za kogo ty mnie masz? Przecież wiesz, że bym jej tego nie zrobił. - wyrzucił ręce w powietrze. - Dobrze wiedzieć, że najlepszy przyjaciel ma o mnie takie zdanie.
-Sory, facet. Jestem po prostu wkurzony, że znowu muszę ją zostawić.
-Nie bój się. Nie zrobię jej krzywdy. - posłał mi przekonujące spojrzenie.
Westchnąłem głośno, podnosząc tyłek z kanapy. Udałem się na górę, do swojej sypialni. Wyjąłem z szafy torbę, wrzucając do niej parę potrzebnych rzeczy oraz jakieś ubrania. Zszedłem schodami na dół, podchodząc do Justina.
-Będę jutro, najpóźniej pojutrze. Cindy kończy o czternastej. Siema. - pożegnałem się, a następnie skierowałem się w stronę wyjścia z domu...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
Wydaje mi się, że rozdział jest trochę ciekawszy, niż poprzedni...
Jak myślicie, czy podczas nieobecności Austina coś się wydarzy...?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam was również na mojego aska. Z chęcią odpowiem na Wasze pytania.
Kocham Was i do następnego ;-*
Ps. Zapraszam Was również na wspaniałe opowiadanie:
http://brotherly-love-jelena.blogspot.com/

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 3...

***Oczami Austina***
Obudziłem się rano przez promienie słoneczne, wpadające do mojego pokoju. Nie spałem dobrze. Cały czas budziłem się, myśląc o Cindy. O tym, czy jest bezpieczna i czy nikt jej nie dotyka. Jej słowa i film, który dał mi ten skurwiel, zwany moim bratem, dogłębnie mną wstrząsnęły. Kiedy wyobrażam sobie, przez co ona musiała przejść, serce pęka mi na pół...
Wstałem powoli, poprawiając bokserki. Ziewnąłem głośno, po czym podszedłem do drzwi, wychodząc na korytarz. Było już koło południa, dlatego zdziwiłem się, że w całym domu jest tak cicho. Zszedłem na dół, udając się do kuchni. Mój wzrok przykuła pusta butelka po wódce i dwa kieliszki, stojące obok. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, kto je tam zostawił. Nalałem sobie szklankę wody, a następnie wypiłem jej zawartość, odstawiając przedmiot na blat. Udałem się z powrotem na górę, kierując się do pokoju Cindy. Złapałem za klamkę i otworzyłem po cichu drzwi, wchodząc do środka. Moje źrenice rozszerzyły się dwukrotnie, kiedy zobaczyłem moją siostrę w łóżku z moim najlepszym przyjacielem. Zacisnąłem szczękę, starając się nad sobą zapanować. W tej chwili miałem ochotę rozszarpać go na strzępy. Po pierwsze, ona ma dopiero szesnaście lat, a po drugie, przez kilka miesięcy była wykorzystywana. Czy on na prawdę nie potrafi kontrolować swoich hormonów!?
Podszedłem do łóżka, w którym Bieber obejmował moją siostrzyczkę. Uderzyłem go w ramię tak, żeby nie obudzić przy tym Cindy. Chłopak otworzył powoli oczy, przecierając dłonią twarz. Spojrzał na mnie, a następnie na dziewczynę, leżącą obok niego.
-Mogę wiedzieć co robisz w łóżku z moją siostrą? - wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
-Spokojnie, stary. To nie to, na co wygląda. - uniósł w górę ręce, podnosząc się powoli.
-W takim razie dlaczego nie jesteś u siebie? - wyrzuciłem w górę ręce, czując narastającą we mnie złość.
-Wyluzuj, przecież nic jej nie zrobiłem. - wysunął się spod kołdry, przeczesując palcami włosy.
-Kurwa, człowieku! - krzyknąłem szeptem tak, żeby nie obudzić dziewczyny. - Ona ma szesnaście lat!
-Wiem, ile ma lat! Dasz mi cokolwiek wytłumaczyć? - uniósł brwi ze zniecierpliwionym wyrazem twarzy. - Wstałem w nocy i zszedłem na dół, a tam zastałem Cindy z butelką wódki w ręku. - zaczął, a ja zmarszczyłem brwi, przysłuchując mu się. - Usiadłem koło niej i wziąłem drugi kieliszek. Zaczęliśmy pić, a ona zaczęła płakać i mówić o tym, co ci skurwiele jej robili. Przyśniło jej się to i później bała się zasnąć, więc powiedziałem, że zostanę z nią. Miałem iść od razu, jak zaśnie, ale sam zasnąłem. - wzruszył lekko ramionami.
-Dała ci się dotknąć? - uniosłem brwi, zakładając ręce na piersi.
-Była kompletnie pijana. Na trzeźwo uciekłaby... - mruknął cicho, spoglądając na śpiącą dziewczynę. Usiadł na łóżku, czekając na reakcję z mojej strony.
-Na pewno nic jej nie zrobiłeś, tak? - upewniłem się. - Nie zrobiłeś nic wbrew jej woli?
-Stary, oczywiście, że nie. Ona i tak nie będzie nic pamiętać. Ledwo trzymała się na nogach... - powiedział cicho, a następnie przeczesał delikatnie włosy Cindy.
-Nie dotykaj jej. - rzuciłem od razu, widząc, jak Justin wpatruje się w moją siostrę.
-Uspokój się. - mruknął szatyn.
-A ty zabieraj od niej łapy... - warknąłem.
-To, że jest prześliczna i seksowna, nie... - przerwał w tym samym momencie, w którym brunetka otworzyła oczy. Zamrugała nimi kilka razy, przyzwyczajając się do światła, panującego w pomieszczeniu.
Kiedy tylko jej wzrok padł na Justinie, odsunęła się trochę, bardziej nakrywając kołdrą. Chłopak posłał mi znaczące spojrzenie, nawiązujące do jego wcześniejszych słów. Powoli podniósł się z łóżka, stając obok mnie.
-Hej... - mruknęła ledwo słyszalnie, spuszczając wzrok.
-Cześć. - uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie. - Jak się czujesz? - spytałem z troską.
-Dobrze. - odparła od razu. Wiedziałem, że nie chciała, abym się o nią martwił, dlatego starała się ukryć swój smutek. Nie miałem zamiaru na nią naciskać. Jeśli będzie chciała coś powiedzieć, zrobi to.
-Lubisz naleśniki? - spytałem po chwili, zmieniając temat.
-I to bardzo. - odparła z lekkim uśmiechem na ustach.
-Czy wy na pewno nie jesteście z Justinem spokrewnieni? - zaśmiałem się cicho. - On najchętniej nie jadłby nic innego.
Brunetka zachichotała cicho, zakładając kosmyk włosów za ucho. Kiedy tylko zobaczyłem jej piękny uśmiech, od razu poczułem się szczęśliwszym. Świadomość tego, że może chociaż na chwilę zapomnieć o całym tym horrorze sprawiała, że moje serce się uspokajało.
-W takim razie przyjdź za chwilę do kuchni. - dodałem, a następnie pocałowałem ją w czółko i wstałem z łóżka, wychodząc razem z Justinem z pokoju.
***Oczami Cindy***
Kiedy chłopaki wyszli z pokoju, momentalnie sięgnęłam po swoją torbę, leżącą na podłodze, a następnie wyciągnęłam z niej tabletki przeciwbólowe. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, przez wczorajszy alkohol. Jednak bez niego bym nie zasnęła. Nie jedną noc spędziłam na siedzeniu na parapecie i wpatrywaniu się w gwiazdy, ponieważ bałam się zasnąć.
Połknęłam tabletkę, popijając ją wodą. Odkryłam kołdrę, a następnie powoli podniosłam się z łóżka. Wyjęłam z szafki krótkie spodenki oraz koszulkę na ramiączka, a z szuflady obok, komplet koronkowej bielizny. Udałam się z przygotowanymi rzeczami do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Powoli ściągnęłam z siebie ubrania, stając przed lustrem. Obserwowałam uważnie każdą część swojego ciała. Skanowałem wzrokiem wszystkie siniaki, a do moich oczu ponownie napłynęły łzy.
-To oni ci to zrobili? - do moich uszu doszedł głos Austina, stojącego w drzwiach łazienki.
Spuściłam głowę, zasłaniając twarz włosami. Możecie zapytać, dlaczego nie wygoniłam go z łazienki. Ja jednak nie czułam skrępowania w towarzystwie brata. Był mi zbyt bliski, żebym mogła się go wstydzić. Nie pierwszy raz widział mnie w samej bieliźnie, więc nie miałam czego przed nim ukrywać.
-Tak. - szepnęłam, czując pojedynczą łzę, spływającą po moim policzku.
-Nie płacz, skarbie... - chłopak pogładził mnie delikatnie po plecach. - Już po wszystkim.
-Dziękuję, Austin... - mruknęłam, posyłając mu blady uśmiech.
Brunet odwzajemnił gest, a następnie wyszedł z łazienki, zamykając za sobą drzwi. Ściągnęłam z siebie bieliznę, wchodząc pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę, relaksując się pod jej wpływem. Nalałam na dłonie żelu pod prysznic, po czym wtarłam go w swoje ciało. Umyłam szamponem włosy, a następnie spłukałam z siebie całą pianę. Wyszłam spod prysznica, owijając swoje ciało puchowym ręcznikiem. Rozczesałam włosy i założyłam na siebie, wcześniej przygotowane, ubrania. Wyszłam z łazienki, gasząc światło, a następnie zaczęłam układać kołdrę na swoim łóżku. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu mojego pamiętnika, jednak nigdzie go nie znalazłam, więc postanowiłam zapytać o to Austina. Wyszłam na korytarz i oparłam się o barierkę schodów.
-Wiesz, gdzie jest mój pamiętnik!? - krzyknęłam słabym głosem.
-Zapytaj Justina! On będzie wiedział! - odparł, również krzykiem.
W tym momencie ze swojej sypialni wyszedł szatyn. Widząc mnie, posłał w moją stronę przyjazny uśmiech, który niepewnie odwzajemniłam.
-Wiesz może, gdzie jest mój pamiętnik? - ponowiłam swoje pytanie.
-Włożyłem ci go do plecaka. - odparł Justin, wkładając ręce do kieszeni.
-Dziękuję. - mruknęłam, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę swojej sypialni. Weszłam do środka, od razu kierując się do plecaka z książkami. Rzeczywiście, na samym wierzchu leżał mój pamiętnik. Otworzyłam go, a następnie, biorąc długopis, usiadłam na łóżku.
"Czuję, że tutaj mogę poczuć się bezpieczna. I choć nadal się boję, wierzę, że z każdym dniem będzie lepiej. Mogę spokojnie spać, nie czując tego bólu. Mogę zacząć żyć od nowa. Dostałam szansę. Dziękuję..."
***Oczami Justina***
Kiedy wyszedłem z pokoju Cindy, udałem się do swojej sypialni, aby założyć czyste ubrania. Wyjąłem z szafki szare dresy oraz granatową koszulkę na krótki rękaw, a z pierwszej szuflady, czerwone bokserki, po czym skierowałem się do łazienki. Zamknąłem za sobą drzwi i, rozbierając się do naga, wszedłem pod prysznic. W momencie, kiedy odkręciłem gorącą wodę, moje mięśnie zaczęły się rozluźniać. Poczułem ukojenie, którego w tej chwili potrzebowałem najbardziej.
Myślami wróciłem do dzisiejszej nocy. Tak cholernie szkoda mi było tej kruchej dziewczyny. Słowa, które wydostały się z jej ust przyprawiały mnie o zawroty głowy. Jedynie po pijaku otworzyła się przede mną w minimalnym stopniu. Dała się dotknąć, nie bojąc się przy tym. Niestety, kiedy tylko rano otworzyła oczy, na nowo była osobą, która czuła strach i niepewność przed całym światem. Wystraszyła się mnie, a ja nie mogłem mieć jej tego za złe.
Nie po tym, co przeszła...
Po paru minutach wyszedłem spod prysznica, wycierając swoje ciało czarnym ręcznikiem. Założyłem przygotowane wcześniej ubrania, po czym opuściłem łazienkę, gasząc za sobą światło. Wyszedłem na korytarz, gdzie natknąłem się na Cindy.
-Wiesz może, gdzie jest mój pamiętnik? - spytała nieśmiało, zakładając kosmyk włosów za ucho.
-Włożyłem ci go do plecaka. - odparłem, starając się spojrzeć w jej tęczówki, jednak dziewczyna cały czas spuszczała wzrok.
-Dziękuję. - mruknęła, a następnie wróciła do swojego pokoju.
Udałem się na dół, gdzie Austin właśnie robił naleśniki. Zauważając pustą butelkę po wódce, wziąłem ją do ręki i wyrzuciłem do śmietnika. Wstawiłem kieliszki do zmywarki, po czym wyjąłem z szafki trzy talerze, ustawiając je na stole.
-Justin... - zaczął brunet, opierając się plecami o kuchenny blat i zakładając ręce na piersi. - Byłbym wdzięczny, gdybyś już więcej nie upijał się z moją siostrą. Jakbyś nie zauważył, ona jest nieletnia. - posłał mi sceptyczne spojrzenie, wracając do robienia naleśników.
-Ale chyba lepiej, jak wypiła kilka kieliszków i potem spała spokojnie, niż gdyby miała siedzieć przez całą noc i płakać, prawda? - stanąłem obok niego, wyjmując z szafki nutellę.
-Niby racja... - mruknął Austin, przekładając naleśniki na talerz.
Chwilę później usłyszeliśmy na schodach ciche kroki. W tym samym momencie odwróciliśmy się w tamtą stronę. Cindy zeszła na dół, udając się w naszą. Na jej ustach widniał delikatny uśmiech, którym rozświetliła również nasze nastroje. Miała na prawdę przepiękny uśmiech, który zobaczyłem po raz pierwszy i miałem nadzieję oglądać go częściej.
Dziewczyna usiadła na jednym z krzeseł, czekając na nas. Po chwili zajęliśmy dwa pozostałe miejsca przy stole.
-Proszę bardzo, księżniczko. - Austin postawił przed dziewczyną talerz z naleśnikami, za co podziękowała mu delikatnym uśmiechem.
Chwilę później zabraliśmy się do jedzenia. Chwyciłem nutellę w tym samym momencie, co Austin. Popatrzyliśmy na siebie z udawanym mordem w oczach. Takie sytuacje zdarzały się niemalże codziennie. Zawsze w tym samym czasie rzucaliśmy się na czekoladę.
-Byłem pierwszy. - powiedział od razu brunet, przez co prychnąłem ironicznym śmiechem.
-Chyba cię główka boli. - uderzyłem go lekko w tył głowy.
-Spierdalaj debilu i oddaj mi tę nutellę. - parsknął Austin, starając się wyrwać mi słoik z ręki.
Do naszych uszu doszedł dźwięk cichego śmiechu brunetki, która przyglądała nam się z rozbawieniem.
-Poczekasz grzecznie to zaraz dostaniesz. - rzuciłem, jak do psa, czekającego na śniadanie, wybuchając śmiechem.
Nagle poczułem, jak ktoś zabiera mi czekoladę. Spojrzałem na bruneta, jednak ten wpatrywał się w swoją siostrę. Przeniosłem wzrok na dziewczynę, która z lekkim uśmiechem na ustach smarowała swojego naleśnika MOJĄ nutellą.
-Ej! - pisnąłem, niczym rozkapryszona nastolatka.
Cindy ponownie zaśmiała się cicho, podając czekoladę bratu. Austin wypiął mi język, a ja, niestety, musiałem czekać, aż ten dupek łaskawie zechce się pospieszyć.
-Cindy... - zaczął brunet, wpatrując się w swoją siostrę. - Masz chłopaka? - spytał, przez co i ja stałem się zainteresowany, przenosząc wzrok na dziewczynę.
-Nie. - odparła szesnastolatka z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Wymieniliśmy z Austinem znaczące spojrzenia.
-A ty masz dziewczynę? - spojrzała na Austina, unosząc brwi. - Na dłużej niż jedną noc... - dodała, spoglądając na nas sceptycznie.
-Jeszcze nie znalazłem tej jedynej. - zaśmiał się Austin, a następnie posłał mi znaczące spojrzenie.
Raczej nie byliśmy z brunetem typami chłopaków, którzy myślą poważnie o związkach i uczuciach.
Po skończonym śniadaniu wstawiliśmy do zmywarki brudne naczynia. Cindy podziękowała nam cicho, a następnie udała się na górę, do swojego pokoju. Austin obserwował ją, jak znika za schodami, po czym podszedł do mnie, opierając się o blat.
-Stary, co ona ci wczoraj mówiła? - spytał niepewnie, a ja wiedziałam, że walczy ze sobą. Czułem, że z jednej strony chce wiedzieć przez co przeszła jego siostra, a z drugiej, boi się tego, co może usłyszeć.
-Mówiła, że... - wziąłem głęboki oddech, spuszczając wzrok. - Że to pierwsza noc od wielu miesięcy, kiedy nie jest gwałcona...
-Ja pierdole... - warknął brunet, szarpiąc z frustracją za swoje włosy.
-I że jej pierwszy raz był najgorszy... - dodałem, zerkając kątem oka na kumpla.
-Kurwa! Jak sobie pomyślę, przez co ona przeszła, aż mi się słabo robi. Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić... - oparł się rękoma o blat, oddychając głęboko.
-Ale dzisiaj się uśmiechnęła. Sam to widziałeś. - poklepałem go lekko po plecach. - Zobaczysz, teraz będzie już dobrze...
***Oczami Cindy***
Wieczorem siedziałam na kanapie w salonie, z kolanami przyciągniętymi do klatki piersiowej. Przyłożyłam koniec ołówka do kartki papieru, wykonując na niej kilka pojedynczych kresek. Chwilę później poczułam, jak kanapa lekko się ugina, co oznaczało, że chłopaki usiedli po moich dwóch stronach. Oderwałam wzrok od mojego bloku, spoglądając na Austina, który właśnie sięgnął po pilota i włączył telewizor. Na ekranie pojawiły się najnowsze wiadomości z kraju.
-Dziewiętnastoletnia prostytutka została pobita i zgwałcona. - zaczęła reporterka, a ja zmarszczyłam brwi, przysłuchując się jej. - Wczoraj wieczorem doszło do gwałtu na prostytutce. Policja nie znalazła jeszcze gwałciciela. Śledztwo w tej sprawie jest nadal prowadzone...
Reporterka mówiła dalej, jednak mi przerwał ironiczny śmiech Austina i Justina.
-To na prawdę was śmieszy? - spytałam, zaciskając zęby, a do moich oczu napłynęły łzy.
-To żałosne. Najpierw się puszczają z każdym facetem... - zaczął Justin.
-Dokładnie. - wtrącił mój brat. - A potem robią aferę z tego, że ktoś je przeleciał. Tak w ogóle to jak można zgwałcić prostytutkę?
W tym momencie zerwałam się z kanapy i pobiegłam schodami na górę, wpadając do swojego pokoju. Wybuchnęłam głośnym płaczem, siadając na łóżku i podciągając kolana do klatki piersiowej.
Po chwili do moich uszu doszedł odgłos otwieranych drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę, widząc chłopaków ze zmartwionymi wyrazami twarzy.
-Cindy, co się stało? Dlaczego płaczesz? - spytał brunet, dotykając mojego odkrytego ramienia.
Nie wytrzymałam, dałam upust swoim emocjom.
-Wiecie co? Nie każda dziwka puszcza się z własnej woli! - krzyknęłam, chowając twarz w ramionach.
-Cindy, my... - zaczął szatyn, jednak przerwał, ponieważ nie wiedział, co ma dalej powiedzieć.
-To były tylko głupie komentarze. - dokończył za niego Austin.
-To może zanim zacznie mówić coś takiego, zastanowicie się najpierw. - wychlipałam, wstając z łóżka. - I powiem wam jeszcze jedno. Da się zgwałcić prostytutkę. - dodałam, a następnie zamknęłam się w łazience, zsuwając się po drzwiach na podłogę...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
Powracam po długiej przerwie. 
Rozdział... hm... Nie należy do ciekawych, no ale cóż...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was na mojego aska. Z chęcią odpowiem na Wasze pytania:
Kocham Was i do następnego ;-*
Ps. Nie bójcie się. To nie będzie słodkie opowiadanie...

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 2...

***Oczami Justina***
Usiedliśmy z Austinem na kanapie, nic nie mówiąc. Chyba każdym, kto ma jakiekolwiek uczucia, wstrząsnąłby ten film. Nie codziennie widzi się kilku facetów, brutalnie gwałcących bezbronną szesnastolatkę.
My i tak przerwaliśmy go w trakcie. Mam przeczucie, że nawet ja rozpłakałbym się, gdybym oglądał to do końca. W końcu nie jest to jakaś przypadkowa, zupełnie nieznana laska, tylko dziewczyna, która jest siostrą mojego najlepszego przyjaciela i dodatkowo mieszka ze mną pod jednym dachem.
Spojrzałem na Austina, który tępo wpatrywał się w ścianę. W jego oczach mogłem zobaczyć łzy, ból, smutek jak i pewnego rodzaju strach. Nie o siebie, tylko o nią. Cindy ma jedynie szesnaście lat, a to co przeżyła odbiłoby się na psychice każdego człowieka.
-Dlaczego ona...? - wychrypiał cicho, pocierając twarz dłońmi. - Ja nie wiedziałem. Byłem pewien, że Zayn ją bije, ale to... - przerwał przez kolejne łzy napływające do jego oczu. - Pierdolony skurwiel. - warknął po chwili, zaciskając pięści. - Zabiję go...
-Austin, uspokój się. Takim sposobem nic nie zdziałasz. - poklepałem go lekko po plecach.
-Jak mam się, kurwa, uspokoić, skoro dowiaduję się, że moja siostra, najważniejsza dla mnie osoba na tym świecie była bita i brutalnie gwałcona!? - krzyknął, wyrzucając ręce w powietrze.
Nic nie odpowiedziałem, ponieważ nie wiedziałem co. Siedzieliśmy przez chwilę w takiej ciszy, wpatrując się tępo w stolik.
-Muszę z nią porozmawiać. - mruknął w końcu brunet, przez co przeniosłem na niego swój wzrok.
-I co masz zamiar jej powiedzieć? - uniosłem pytająco brwi. - Hej, Cindy. Właśnie się dowiedziałem, że byłaś bita i brutalnie gwałcona? - spytałem z niedowierzaniem, ponieważ pomysł rozmowy z Cindy nie wydawał mi się dobry.
Nagle usłyszeliśmy ciche kroki na schodach, przez co nasz wzrok automatycznie powędrował w tamtym kierunku. Brunetka stała na ostatnim stopniu schodów, wpatrując się w nas załzawionymi oczami. Miała na sobie za dużą koszulkę swojego brata, ale i tak wyglądała prześlicznie...
***Oczami Cindy***
Obudził mnie krzyk, dochodzący z salonu. Usiadłam na łóżku, przecierając zaspane oczy. Postawiłam oby dwie stopy na podłodze, wstając powoli. Zignorowałam zawroty głowy oraz ból brzucha i udałam się do drzwi, wychodząc przez nie. Zeszłam po cichu schodami, zauważając siedzących w salonie chłopaków.
-Muszę z nią porozmawiać. - do moich uszu doszedł zrozpaczony głos Austina.
-I co masz zamiar jej powiedzieć? - szatyn odparł pytaniem na pytanie, a ja przysłuchiwałam im się dokładnie. - Hej Cindy. Właśnie się dowiedziałem, że byłaś bita i brutalnie gwałcona. - i w tym momencie z moich oczu zaczęły wypływać gorzkie łzy, których nie potrafiłam zahamować.
Nagle wzrok chłopaków wylądował na mnie, przez co moje oczy stały się jeszcze bardziej mokre.
-Cindy... - wyszeptał Austin, a jego twarz wykazywała smutek, zmartwienie i ból.
Zauważyłam leżącego na stole laptopa i niemal natychmiast dotarły do mnie wszystkie fakty. Podeszłam do laptopa i otworzyłam wejście na płyty, wyjmując z niego jedną. Ze łzami w oczach złamałam przedmiot na pół, podchodząc do śmietnika, znajdującego się w kuchni. Wyrzuciłam płytę, ścierając z policzków łzy. Już chciałam wyjść, kiedy Austin zagrodził mi drogę.
-Zostaw mnie. - szepnęłam, starając się przepchnąć obok bruneta.
-Cindy, musimy porozmawiać. - powiedział łagodnie.
-O czym chcesz rozmawiać!? Przecież i tak już wszystko wiesz! - krzyknęłam, czując nowe łzy napływające do moich oczu.
Oparłam się o ścianę i zsunęłam po niej, siadając na podłodze. Poczułam, jak chłopaki kucają obok mnie. Objęłam ramionami kolana i zatopiłam w nich twarz. Cały czas płakałam i nie potrafiłam tego zahamować. Poczułam, jak Austin głaszcze mnie po włosach. Żaden z chłopaków się nie odzywał. Po prostu byli, a mimo wszystko nie chciałam być w tym momencie sama. Do głowy znowu napłynęłyby mi wspomnienia, które za wszelką cenę chciałam wymazać z pamięci.
-Cindy, nie płacz... - usłyszałam troskliwy głos Justina, który starał się mnie uspokoić, lecz nic w tym momencie nie pomagało.
Mój brat objął mnie ramionami, wtulając w siebie. Zaplątałam ręce wokół jego pasa, układając głowę na klatce piersiowej chłopaka. Moje łzy zaczęły moczyć jego koszulkę, lecz ja płakałam dalej.
-Oglądaliście to...? - wychlipałam cicho.
-Tylko początek. - odparł brunet, całując mnie w głowę. - Ciii... - gładził mnie uspokajająco po plecach, chcąc dodać mi otuchy.
-Macie jakieś tabletki na ból głowy? - spytałam cicho.
-Jasne. - odparł Justin, wstając i podchodząc do szafki. Wyjął z niej jakieś opakowanie, a następnie nalał do szklanki wody. Ukucnął przy mnie i podał tabletki oraz wodę. Popiłam leki, kolejny raz ścierając z policzków łzy.
-Dziękuję. - szepnęłam, przeczesując włosy.
-Cindy... - zaczął powoli Austin, przez co przeniosłam na niego swoje czarne tęczówki. - To nie było ani pierwszy, ani ostatni raz, prawda? - spytał cicho, głaszcząc mnie po ramieniu.
Kolejny raz wybuchnęłam głośnym płaczem i chociaż starałam się go zatrzymać, nie potrafiłam.
-Nie chcę o tym rozmawiać. - mruknęłam przez łzy.
-Cindy, muszę wiedzieć... - westchnął cicho.
-Nie bój się. Oni nic ci już nie zrobią. - Justin pogładził mnie po plecach, przez co wzdrygnęłam się lekko.
-Sory... - uniósł ręce, patrząc na mnie przepraszająco.
-Nie, to ja przepraszam. - mruknęłam, wycierając krańcem koszulki zapłakaną twarz.
Nie wytrzymałam i zerwałam się z podłogi, udając się w stronę schodów, aby jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, kładąc się na łóżku. Ukryłam twarz w poduszce, wybuchając głośnym płaczem.
Myślałam, że Zayn nie posunie się do tego, aby dać to nagranie Austinowi. Teraz żyłam ze świadomością, że mój brat oraz Justin widzieli film, na którym zostałam brutalnie zgwałcona. Najgorsze, że to, co powiedział Austin był prawdą. To nie był ani pierwszy, ani ostatni raz, przez co z moich oczu wypłynął nowy strumień łez.
W pewnym momencie usłyszałam ciche otwieranie drzwi, a do pokoju weszli Austin z Justinem, ze zmartwionymi wyrazami twarzy. Usiadłam na łóżku, podciągając kolana do ciała, po czym objęłam je ramionami.
-Cindy... - zaczął łagodnie brunet. - Ja muszę wiedzieć, co...
-Przecież wiesz... - wychlipałam cicho. - Ja nie chcę o tym rozmawiać, rozumiesz? Chcę zapomnieć, wymazać z pamięci, ale to ciągle wraca. - tłumaczyłam cicho, czując na sobie spojrzenia chłopaków. - Ja siebie za to nienawidzę. Czuję obrzydzenie do siebie, do swojego ciała, rozumiecie? A wracając do tego wszystkiego czuję się jeszcze gorzej. - po moich policzkach mimowolnie spływały gorzkie łzy. - Za każdym razem kiedy miał zły humor, wyżywał się na mnie. Kiedy był w dobrym nastroju robił to samo, bo sprawiało mu to przyjemność. Znęcał się nade mną, psychicznie i fizycznie. Ja nie potrafię normalnie żyć. Za każdym razem kiedy ktoś na mnie patrzy, mam wrażenie, że chce mnie skrzywdzić. Oni zawsze byli tacy brutalni. Nie obchodziło ich to, że sprawiają mi ból. Chcieli ode mnie tylko jednego, a ja musiałam im to dawać. Nic nie mogłam zrobić...- poczułam, jak Justin nakłada na moje ramiona kołdrę, okrywając nią moje roztrzęsione ciało. Ciaśniej objęłam ramionami kolana, chowając w nich głowę. - W dalszym ciągu czuję się jak szmata, jak dziwka... - wyszeptałam, zalewając się łzami.
-Cindy, nawet tak nie mówi. - mruknął Austin, wtulając mnie w swoje ciało.
-Ale taka jest prawda. - załkałam. - Tak się właśnie czuję. Żyję tylko po to, żeby oni mogli... - zacięłam się, nie mogąc wypowiedzieć dalszych słów.
-Spokojnie, kochanie... - szepnął, gładząc mnie po włosach. - Dla mnie jesteś najważniejsza na świecie. - pocałował mnie w głowę, ścierając z policzków łzy. - A teraz spróbuj zasnąć, jesteś zmęczona. Chcesz jakieś tabletki nasenne? - spytał, kiedy ja ułożyłam się na poduszkach.
-Nie, dziękuję. - odparłam, nakrywając swoje ciało kołdrą.
-Dobranoc. - usłyszałam jeszcze, a następnie chłopaki wyszli z pokoju.
***Oczami Justina***
Zamknąłem po cichu drzwi od pokoju Cindy, schodząc za Austinem na parter. W dalszym ciągu byłem roztrzęsiony i filmem i jej słowami. Nie mogłem zrozumieć, jak można traktować tak bezbronną, szesnastoletnią dziewczynę.
Usiadłem koło kumpla na kanapie, opierając łokcie o kolana. Przeczesałem palcami włosy, ciągnąc lekko za ich końcówki.
-Przecież ona nigdy się nie pozbiera... - mruknął cicho Austin, spoglądając na mnie z bólem w oczach. - Jest tak cholernie wrażliwa i delikatna.
-Pomożemy jej. - poklepałem go lekko po plecach. - Najważniejsze, żeby teraz czuła się bezpiecznie.
-Wiem... - westchnął głęboko, przełykając głośno ślinę. - Ale to, co przeżyła zostanie w niej na zawsze.
Wziąłem ze stolika puszkę z piwem i podałem ją brunetowi. Chłopak przyłożył alkohol do ust, wypijając kilka dużych łyków.
-Boże, przecież ona miała piętnaście lat, kiedy zaczęli... - zaciął się, zaciskając pięści. - Kiedy zaczęli ją gwałcić... - rozpłakał się.
Pierwszy raz widziałem swojego kumpla w takim stanie. Miał całe napuchnięte i czerwone od płaczu oczy. Był całkowicie rozbity psychicznie przez to, co usłyszał od swojej siostry. Nie chcę nawet myśleć o tym, co czuje Cindy. W końcu ona przez to przeszła, doświadczyła tego na własnej skórze. Aż słabo mi się robiło, kiedy wyobrażałem sobie kilku facetów, dobierających się do niej w brutalny sposób.
Odgoniłem od siebie przerażające myśli, upijając kilka łyków z puszki z piwem.
-Dobra, stary. Ja idę spać. - mruknąłem, podnosząc się z kanapy.
Wszedłem schodami na górę, kierując się do swojej sypialni. Wyciągnąłem z szuflady czystą parę bokserek, a następnie udałem się do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica. Zamknąłem za sobą drzwi, a następnie ściągnąłem przez głowę koszulkę, odrzucając ją w kąt pomieszczenia. Odpiąłem pasek i zdjąłem spodnie, zostawiając je na podłodze. Zsunąłem z siebie bokserki, po czym wszedłem pod prysznic, odkręcając gorącą wodę.
Do głowy ponownie napłynęły mi wspomnienia zapłakanej twarzyczki Cindy. Chociaż właściwie w ogóle jej nie znałem, ta historia wstrząsnęła mną bardziej, niż mógłbym to sobie wyobrazić. Kiedy zobaczyłem, jak oni ją traktowali, miałem wrażenie, że pęknie mi serce. Wystarczy spojrzeć w jej oczy, w których widać jedynie ból, strach i pustkę. Odgrodziła się od świata, tworząc wokół siebie barierę, przez którą przejść mógł jedynie Austin.
Po paru minutach gorącego prysznica wyszedłem z kabiny, wycierając się ręcznikiem. Założyłem na siebie czystą parę bokserek, a następnie wyszedłem z łazienki, gasząc światło. Wsunąłem się pod ciepłą kołdrę, przymykając powieki. Myślałem, że sen przyjdzie od razu, jednak nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok, cały czas myśląc o siostrze mojego najlepszego kumpla. Przecież to jeszcze dziecko. Jak oni mogli ją tak traktować...
Nie wiem, ile czasu tak leżałem. W końcu, zmęczony ciągłym przewracaniem się na łóżku, podniosłem się, przeczesując palcami włosy.
***Oczami Cindy***
Rzucił mnie na łóżko, zatrzaskując za nami drzwi. Odsunęłam się jak najdalej, obejmując ramionami kolana. Cała się trzęsłam, a moja twarz zalana była łzami.
-Proszę, nie rób tego. - wyszeptałam przez płacz. Nie byłam w stanie wydobyć z siebie normalnego dźwięku. Byłam zbyt przerażona.
  Chociaż nie działo się to pierwszy raz, zawsze bolało tak samo. I fizycznie i psychicznie. Miałam dość swojego życia i wszystkich ludzi, którzy mnie otaczają. Za każdym razem, kiedy pomyślałam o tym, co oni mi robią, dostawałam mdłości, a oczy zachodziły mi mgłą. Chciałam krzyczeć, lecz już nie potrafiłam. Byłam zbyt słaba, straciłam wszystkie siły.
-Zayn mówił, że zajebiście się pieprzysz. - chłopak, który przebywał razem ze mną w jednym pokoju, posłał mi cwaniacki uśmieszek. - Czas wypróbować twoje umiejętności. - odpiął pasek od spodni, rzucając go na podłogę. Usiadł na łóżku, przyciągając mnie za koszulkę.
-Zostaw mnie... - wychlipałam. - Zostawcie mnie wszyscy. - powiedziałam nieco głośniej, jednak nadal trzęsącym się głosem.
Chłopak jednak zignorował moje błagania i popchnął moje ciało tak, że upadłam na poduszki.
-Nie! - pisnęłam, czując jego dłonie w okolicach swoich piersi, pod koszulką. Starałam się odepchnąć go od siebie, lecz chłopak jedynie zaśmiał mi się w twarz, siadając na mnie okrakiem...
***
Gwałtownie podniosłam się z pozycji leżącej. Zamrugałam kilka razy oczami, kładąc rekę na serce. Czułam, że po moich policzkach spływając łzy. Nie pierwszy raz płakałam przez sen. Nie pierwszy raz odczuwałam ten sam ból...
Powoli postawiłam nogi na podłodze i wstałam z łóżka. Podeszłam do spodni, przewieszonych na oparciu fotela, wyjmując z kieszeni malutką paczuszkę z żyletkami. Udałam się do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o zlew i popatrzyłam w swoje odbicie w lustrze. Wyglądało tak, jak zawsze. Litry łez i ból w oczach. Rozerwałam opakowanie od żyletek, biorąc jedną do ręki. Przyłożyłam ją sobie do nadgarstka, a na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech. Wbiłam ostrą końcówkę w skórę, tworząc kilku centymetrowe rozcięcie wzdłuż ręki. Powtórzyłam czynność kilka razy, całkowicie nie czując bólu. Z cięć kapały krople krwi, prosto na białą umywalkę. Krew zaczęła spływać, tworząc bordowe smugi. Wpatrywałam się w nie przez parę minut, czując, jak zaczyna mi się kręcić w głowie. Opłukałam nadgarstek oraz umywalkę wodą. Chustkę na szyję zawiązałam na nowo powstałych ranach, po czym wyrzuciłam zakrwawioną żyletkę i wyszłam z łazienki. Po cichu podeszłam do drzwi i otworzyłam je, wychodząc na ciemny korytarz. Zeszłam schodami na parter, rozglądając się w poszukiwaniu chłopaków. W salonie jednak nikogo nie zastałam, co oznaczało, że mój brat oraz jego przyjaciel poszli już spać. Na palcach udałam się w stronę kuchni. Podeszłam do jednej z szafek i wyciągnęłam z niej butelkę wódki oraz kieliszek. Usiadłam na wysokim krześle, stawiając przed sobą dwa przedmioty. Butelkę obróciłam parę razy w dłoniach, po czym otworzyłam ją, nalewając sobie pierwszy kieliszek. Przyłożyłam go do ust, wypijając całą zawartość za jednym razem. Oparłam głowę na łokciach, wplątując palce w swoje czarne włosy. Załkałam cicho, pociągając nosem, kiedy spojrzałam na siniaka na swoim ramieniu.
Nagle do moich uszu doszedł odgłos kroków, a ze schodów zszedł Justin, w samych bokserkach. Kiedy jego wzrok spotkał się z moim, udał się w moim kierunku. Zajął miejsce po drugiej stronie blatu, na przeciwko mnie.
-Przepraszam, że cię obudziłam. - powiedziałam cicho, czując się w jego towarzystwie niepewnie.
-Nie obudziłaś. - uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. - Musiałem się odlać. - dodał, ziewając cicho.
Ignorując jego wzrok na sobie, nalałam kolejny kieliszek alkoholu, wypijając o duszkiem. Szatyn wstał z miejsca i wyciągnął z szafki drugi kieliszek, stawiając go obok butelki. Wzięłam ją do ręki i nalałam przeźroczystego płynu do oby dwóch kieliszków. Chłopak wypił wódkę, pocierając dłońmi twarz.
-A ty dlaczego nie śpisz? - spytał po chwili, przerywając ciszę, panującą dookoła.
-Nie mogłam. - szepnęłam, walcząc z nową porcją łez, napływającą do moich oczu.
-Sen? - uniósł pytająco brwi, kiedy ja wypiłam kolejny kieliszek wódki.
-Raczej wspomnienie. - mruknęłam, a spod moich powiek wypłynęło kilka pojedynczych łez.
-Mała, nie płacz... - chłopak położył swoją dłoń na mojej, jednak ja momentalnie ją zabrałam. - Spokojnie, nie skrzywdzę cię. - dodał łagodnie.
Nalałam sobie kolejny kieliszek wódki, czując, że byłam już wstawiona. Wypiłam go za jednym zamachem, dolewając alkoholu do szkła. Justin nie reagował. Jedynie przyglądał się, jak pochłaniałam sporą ilość procentowego napoju.
-Pierwsza noc od kilku miesięcy, kiedy nie jestem gwałcona.  - załkałam, czując, jak alkohol zaczyna działać.
***Oczami Justina***
Wpatrywałem się w jej zaszklone oczy, z których cały czas kapały ogromne łzy. Chciałem ją pocieszyć, ale nie wiedziałem jak. Była cholernie delikatna, nie dawała się nawet dotknąć.
Dziewczyna nalała sobie kolejny kieliszek wódki, po czym przyłożyła go do ust, wypijając zawartość. Przeczesała swoje włosy, odrzucając je do tyłu. Zrobiłem to samo, czując przyjemne uczucie, kiedy alkohol przepłynął przez moje gardło.
Austinowi na pewno nie spodobałoby się to, że właśnie upijam się z jego szesnastoletnią siostrą...
-Chcesz o tym porozmawiać? Wiem, że przy Austinie ciężko jest ci mówić, bo nie chcesz go ranić, ale mi możesz powiedzieć. - powiedziałem cicho, ponownie kładąc swoją dłoń na jej. Dziewczyna nie zabrała ręki, co oznaczało, że była już pijana. Pogładziłem delikatnie zewnętrzną stronę jej dłoni, czując pod swoimi palcami gładką skórę brunetki. Nagle zorientowałem się, że Cindy ma zawiązaną chustkę dookoła nadgarstka. Zaalarmowany zmarszczyłem brwi i delikatnie, tak, żeby nie wystraszyć dziewczyny, odwiązałem materiał. Moim oczom ukazały się pocięcia na jej nadgarstku. Cindy, wpatrywała się w martwy punkt za mną, a jej oczy były nieobecne. Wiedziałem, że musiałem być ostrożny. Gdyby była trzeźwa, w dalszym ciągu nie dałaby się dotknąć.
-To było okropne... - wyszeptała, po dłuższej chwili milczenia. - To wszystko, co oni robili... - otarła wierzchem dłoni załzawione oczka, pociągając nosem. Poczułem, jak ściska mi się serce, jednak nie przerywałem jej. - To było obrzydliwe. Nigdy w życiu nie zapomnę tego, jak ci wszyscy kolesie jęczeli mi do ucha. - ukryła swoją twarz w ramionach, wybuchając płaczem. Pomimo tego, że była pijana, odczuwała wszystkie emocje, a ja razem z nią. Nie mogłem się pogodzić z tym, że ktoś mógł krzywdzić tak cudowną istotkę, jaką jest Cindy.
-Jak często ci to robili? - spytałem cicho, szukając prawdy w jej oczach.
-Codziennie, czasem nawet kilka razy dziennie. - wychlipała, trzęsącym się głosem.
Poczułem, jak moje serce się zatrzymuje. Przełknąłem głośno ślinę, wpatrując się w zapłakaną twarz szesnastolatki.
-O Boże... - wyrwało mi się, zanim zdążyłem to powstrzymać. Delikatnie przeczesałem jej długie, czarne włosy, obserwując reakcję dziewczyny. Nawet nie drgnęła, co oznaczało, że była porządnie wstawiona.
-To za każdym razem tak cholernie bolało. - wyszeptała, spuszczając wzrok. - Pierwszy raz był najgorszy. Zrobił to tak brutalnie... - ponownie zalała się łzami.
Niepewnie wstałem z krzesła i obszedłem dookoła blat, podchodząc powoli do Cindy. Ułożyłem ręce na jej ramionach, pocierając je delikatnie. Pogładziłem ją delikatnie po pleckach, wykorzystując chwilę, w której mogłem ją pocieszyć. Chwilę, w której się mnie nie bała.
-Justin, przytul mnie... - szepnęła, nie przestając płakać.
Delikatnie objąłem jej drobne ciałko ramionami, wtulając w siebie dziewczynę. Ułożyła dłonie oraz główkę na mojej nagiej klatce piersiowej. Czułem jej łzy i cichy szloch. Pogładziłem ją po włosach, całując delikatnie w czubek głowy.
-Powinnaś się przespać, maleńka... - szepnąłem jej do ucha.
-Nie. - zaprzeczyła od razu. - Znowu mi się to przyśni. Jak oni mnie dotykają... - zacięła się, a ja mocniej wtuliłem ją w siebie.
-Już nikt cię nie skrzywdzi, skarbie. - powiedziałem z przekonaniem.
-Boję się, Justin. - wyszeptała w moją klatkę piersiową.
-To zostanę z tobą. - odparłem cicho.
Wiedziałem, że dziewczyna jest pijana i w tym momencie z tego korzystałem. Nie dałaby się przytulić, a na propozycję zostania z nią w nocy, uciekłaby.
Sięgnąłem po kieliszek z alkoholem, wypijając go do samego dna. Ułożyłem dłonie na talii szesnastolatki, przytrzymując delikatnie jej drobniutkie ciałko. Mój wzrok automatycznie wylądował na jej seksownym tyłku, kiedy tylko odwróciła się do mnie plecami. Oblizałem powoli wargi, mierząc wzrokiem jej długie, smukłe nogi. Odchrząknąłem cicho, starając się skoncentrować na czymś innym, niż na tyłku siostry mojego najlepszego przyjaciela.
Objąłem ją delikatnie ramionami, kiedy zauważyłem, że ciężko jest jej utrzymać równowagę.
Weszliśmy po cichu na górę, kierując się do pokoju Cindy. Otworzyłem przed nią drzwi, a następnie sam wszedłem do środka. Położyłem dziewczynę na łóżku, a następnie przykryłem kołdrą. Położyłem się koło niej, przeczesując delikatnie włosy szesnastolatki.
-Boję się zasnąć. - mruknęła cichutko, trzęsąc się lekko.
-Spokojnie, będę tu i nic ci się nie stanie. - odparłem, obejmując ją ramieniem.
Dziewczyna po chwili zawahania przymknęła powieki, odpływając w krainę snów. Miałem zamiar poleżeć przy niej jeszcze do czasu, kiedy będę w stu procentach pewien, że spokojnie śpi, a potem pójść do siebie. Wiedziałem, że Cindy przestraszyłaby się, kiedy rano obudziłaby się koło mnie, w jednym łóżku. Nie mówiąc już nawet o reakcji Austina, od którego prawdopodobnie oberwałbym po mordzie.
Nie czułem nawet, że zaczynam robić się senny. Alkohol, którego nie brakowało w mojej krwi, robił swoje. Ogarnęło mnie niesamowite zmęczenie i nawet nie wiem kiedy, zasnąłem...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
No i mamy kolejny rozdział. Jak się podoba?
Boże! Ja myślałam, że zemdleję, kiedy pod pierwszym rozdziałem zobaczyłam 28 komentarzy!!! Jejku, jestem Wam tak niesamowicie wdzięczna. Nawet nie macie pojęcia, jak...
Co do następnego rozdziału, pojawi się dopiero za dwa tygodnie, w następny weekend, ponieważ wyjeżdżam, a do wyjazdu nie zdążę dodać ;(
Zapraszam Was na mojego aska. Odpowiem za na wszystkie Wasz pytania ;-*
Kocham Was i do następnego ;-*
Ps. Dodaję właśnie już trzeci rozdział dzisiaj i jestem pewna, że spóźnię się do szkoły, ale kto by się tam przejmował ;D

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 1...

***Oczami Austina***
-Stary, ja sobie tego nie wybaczę... - mruknąłem cicho, chowając twarz w dłoniach.
-Najważniejsze, że teraz będzie już wszystko dobrze. Nie myśl o tym, co było. Przeszłości nie zmienisz. - kumpel poklepał mnie lekko po plecach.
-Na pewno nie masz nic przeciwko, tak? - spytałem po raz kolejny. W końcu nie mieszkałem sam i musiałem się liczyć również ze zdaniem kumpla.
-Jasne, że nie. Zabieraj ją od tego skurwiela jak najszybciej. - powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Między nami nastała chwilowa cisza. Nie odzywaliśmy się, pogrążeni we własnych myślach.
-Austin... - do moich uszu doszedł niepewny głos. - Wiesz dokładnie, przez co ona przeszła?
-Dokładnie nie. - odparłem, pocierając twarz dłońmi. - I nie jestem pewien czy chcę się dowiedzieć... - dodałem, kiedy przed oczami pojawiły mi się obrazy mojej siostry, całej zapłakanej...
-No dobra, to teraz opowiedz mi coś o niej. - chłopak oparł łokcie na kolanach, wpatrując się we mnie.
-No więc tak... - zacząłem, nabierając głęboko powietrza. - Ma na imię Cindy i ma szesnaście lat. Jest najdelikatniejszą i najbardziej wrażliwą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem. - kontynuowałem, czując na sobie wzrok kumpla. - Jest prześliczna, wygląda jak żywa lalka, tylko że całkowicie naturalna. Nigdy się nie maluje. Jest zamknięta w sobie i prawie do nikogo nie ma zaufania. Bardzo dużo przeszła i cholernie łatwo ją zranić... - zakończyłem swoją przemowę z głośnym westchnieniem. - I jeszcze jedno. Jestem niemal pewien, że będzie się ciebie bała. - spojrzałem znacząco na kumpla, który skinął lekko głową, na znak, że rozumie.
-Zrobię wszystko, żeby tak nie było. - odparł, uśmiechając się łagodnie. - Musisz ją cholernie mocno kochać... - podsumował chłopak, w dalszym ciągu przyglądając mi się uważnie.
-Tak właśnie jest. - mruknąłem. - Dlatego tak ciężko jest mi się z tym wszystkim pogodzić...
***
Wszedłem do budynku sądu, rozglądając się dookoła. Wszedłem na pierwsze piętro, a moim oczom niemal natychmiast ukazał się mój brat. Nazywa się Zayn, ma dwadzieścia cztery lata i jest największym skurwielem na świecie.
-Myślisz, że uda ci sie ją zabrać? - wysyczał do mnie na korytarzu sądu.
-Jestem tego pewien, gnoju. - warknąłem, starając się nie rzucić na niego.
-Nie byłbym tego taki pewien. - zaśmiał mi się w twarz, czym jeszcze bardziej wyprowadził mnie z równowagi.
-To jest twoja siostra, skurwielu. Czy ty na prawdę nie masz żadnych wyrzutów sumienia? - warknąłem do niego.
-Gówno mnie obchodzi, kim ona jest. Ma dla mnie pracować, nic innego mnie nie interesuje. - wysyczał, przybliżając się do mnie.
-Ona jest jeszcze dzieckiem, idioto. Ma szesnaście lat, zrozum to.
-Dla mnie jest zwykłą dziwką. - prychnął, czym wyprowadził mnie z równowagi.
Rzuciłem się na niego, łapiąc chłopaka za koszulę.
-Nie waż się tak o niej mówić. - warknąłem, dociskając jego ciało do ściany.
-Proszę o spokój! Jesteście w sądzie! - z końca korytarza dobiegł do mnie dźwięk głosu pani adwokat.
Puściłem go, odsuwając się parę kroków.
-Zapraszam na salę. - dodała, po czym zniknęła za drzwiami pomieszczenia...
***
Wyszedłem na korytarz z ogromnym uśmiechem na twarzy. Oficjalnie stałem się prawnym opiekunem mojej siostry. Do ukończenia osiemnastu lat zostaje ona pod moją opieką i nikt mi już jej nie zabierze.
-Dziękuję. - zwróciłem się do pani adwokat, która posłała mi przyjazny uśmiech.
-Nie ma za co. Zaopiekuj się siostrą. - skinęła głową na drzwi za mną, z których wyłoniła się drobna postać Cindy.
Skierowałem się w stronę dziewczyny i mocno ją do siebie przytuliłem.
-Już dobrze, skarbie. - szepnąłem, gładząc ją po włosach.
-Dziękuję, Austin. - odezwała się cichym, łamiącym się głosem.
-Cóż za piękny widok... - do moich uszu doszedł kpiący głos Zayna.
-Spierdalaj stąd. - warknąłem, cały czas trzymając w objęciach moją siostrzyczkę.
-To jeszcze nie koniec. - syknął przez zaciśnięte zęby. - Klienci czekają, skarbie... - zaśmiał się, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę wyjścia z budynku.
Poczułem, jak dziewczyna mocniej wtula się w moje ciało.
-Spokojnie. Już nic ci nie zrobi... - pocałowałem ją w głowę, po czym złapałem za rękę i razem udaliśmy się do wyjścia.
Po chwili siedzieliśmy już w moim sportowym audi.
-Zrobimy tak... - zacząłem, zaraz po odpaleniu silnika. - Nie wracasz już tam. Ja pojadę po twoje rzeczy, dobrze? - Cindy delikatnie skinęła głową.
-Austin, nie chcę ci robić problemu... - powiedziała cicho, przez co mój wzrok od razu wylądował na niej.
-Kochanie, o czym ty w ogóle mówisz... - posłałem jej sceptyczne spojrzenie. - Kocham cię najbardziej na świecie i nie pozwolę cię, żeby kolejny raz ktoś cię skrzywdził...
***Oczami Cindy***
Nie wierzę, że to już koniec. Chociaż nadal się boję, wiem, że przy Austinie mogę czuć się bezpieczna. Kiedy tylko do mojej głowy wracają wspomnienia ostatnich miesięcy, w oczach zbierają się łzy. Chcę o tym zapomnieć i zrobię wszystko, żeby mi się udało.
-Mieszkasz sam czy z kimś? - spytałam po chwili, nie odrywając wzroku od przedniej szyby.
-Z przyjacielem. - odparł od razu, a ja poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku.
Boję się mężczyzn i nie mam do nich zaufania. Jedynym wyjątkiem jest Austin.
-Nie musisz się bać. Justin jest na prawdę w porządku. Nic ci nie zrobi. - Austin musiał wyczuć mój niepokój, ponieważ od razu zareagował.
-Jak będziesz zabierał moje rzeczy, mógłbyś też wziąć mój pamiętnik? - spytałam, spoglądając na niego niepewnie. - Jest pod materacem na łóżku.
-Jasne. - posłał mi serdeczny uśmiech, który niepewnie odwzajemniłam.
Po paru minutach zatrzymaliśmy się pod jednym z domów.
-To tutaj. - poinformował mój brat, gasząc silnik.
Austin dopiero niedawno wrócił z Kanady. Ja przez ten czas byłam pod opieką Zayna.
Jeśli można to nazwać opieką...
Wysiadłam powoli z samochodu, stawiając obie stopy na chodniku. Przełożyłam torbę przez ramię, po czym zamknęłam za sobą drzwi. Austin objął mnie ramieniem, kierując w stronę wejścia. Otworzył przede mną drzwi, za co podziękowałam mu nikłym uśmiechem. Weszliśmy do wnętrza budynku. Urządzony był w nowoczesnym stylu. Przeważał czarny, biały i czerwony. Zdjęłam buty, ustawiając je pod szafką.
Nagle usłyszałam kroki, a już po chwili z salonu wyłoniła się postać jakiegoś chłopaka. Był dobrze zbudowany i przystojny. Miał brązowe włosy,idealnie postawione na żel. Szatyn był w samych szarych dresach, bez koszulki. Mój wzrok spotkał jego. Chłopak uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam z niepewnością.
-Siema, jestem Justin. - przedstawił się. - A ty musisz być Cindy.
-Tak. - odparłam, przygryzając lekko dolną wargę. - Hej.
-Chodź, pokażę ci twój pokój. - mój brat objął mnie delikatnie ramieniem.
Skierowaliśmy się w stronę schodów,wchodząc na górę. Brunet poprowadził mnie do pomieszczenia na końcu korytarza, otwierając przede mną drzwi. Weszłam do środka, kładąc torbę na jednym z foteli. Usiadłam na łóżku po turecku i poklepałam lekko miejsce koło siebie, dając Austinowi znak, aby usiadł. Chłopak spełnił moje polecenie, spoglądając na mnie.
-Dziękuję ci, Austin. - przytuliłam się do niego. - Za wszystko.
-Nie masz za co, mała. Już dawno powinienem był wrócić i zabrać cię od niego. Przepraszam. - mruknął, wtulając moje ciało w swoje.
-Nie mów tak. - odparłam, układając głowę na jego klatce piersiowej.
Odsunęłam się od niego po chwili, posyłając delikatny uśmiech.
-Rozgość się. Tu masz łazienkę... - wskazał na drugie drzwi w moim pokoju. - Na dole jest salon i kuchnia, a tu obok jest sypialnia moja, Justina i pokoje gościnne. - wyjaśnił, podnosząc się powoli.
-Dziękuję. - mruknęłam, kładąc się na łóżku.
-My jedziemy do Zayna. - dodał, a uśmiech na mojej twarzy momentalnie zniknął, zastąpił go natomiast strach. - Będziemy za jakiś czas.
***Oczami Justina***
Siedziałem na kanapie w salonie, kiedy usłyszałem dźwięk otwierania drzwi wejściowych. Podniosłem się powoli, kierując się do przedpokoju. Byłem cholernie ciekawy siostry Austina. Nigdy jej nie poznałem, a z tego co mówił Austin, niezła z niej laska.
To znaczy, nie opowiadał mi o jej cyckach czy tyłku, ale moje przemyślenia mimowolnie zeszły na ten temat. W końcu mam dwadzieścia jeden lat i będę mieszkać z szesnastolatką pod jednym dachem. Nic nie poradzę na to, że mój wzrok automatycznie będzie obserwował jej ciało...
Wszedłem do przedpokoju, zauważając od razu Austina i drobną postać, zdejmującą buty. Dziewczyna podniosła głowę na dźwięk moich kroków, spoglądając na mnie.
Zdecydowanie Austin miał rację. Dziewczyna była prześliczna, a jej ciało, zajebiście seksowne.
Duże oczy brunetki wpatrzone były we mnie. Zauważyłem w nich lekki strach, więc uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie.
-Siema, jestem Justin. - przywitałem się. - A ty musisz być Cindy. - dodałem, wpatrując się w ślicznotkę.
-Tak. - odparła cicho. - Hej.
-Chodź, pokażę ci twój pokój. - Austin objął ją ramieniem, kierując w stronę schodów.
Mój wzrok mimowolnie wylądował na jej tyłku, idealnie opiętym w krótkich, dopasowanych spodenkach. Oblizałem powoli wargi i, nie spuszczając wzroku z dziewczyny, udałem się z powrotem do salonu.
Po jakiś pięciu minutach z góry zszedł Austin.
-Stary, pojedziesz ze mną do tego skurwiela? - spytał, unosząc brwi.
-Jasne. - odparłem od razu. - Pójdę się tylko przebrać. - dodałem, podnosząc się z kanapy. - A właściwie to ubrać. - zaśmiałem się cicho, wskazując na swoją nagą klatkę piersiową.
Wszedłem schodami na górę i skierowałem się do swojej sypialni. Wyjąłem z szafki niskie w kroku jeansy oraz białą bokserkę i założyłem na siebie. Z powrotem udałem się do salonu, gdzie zastałem czekającego już na mnie Austina.
-Możemy jechać. - rzuciłem krótko, udając się do przedpokoju. Założyłem moje białe Supry, ściągając z wieszaka skórzaną kurtkę. Po chwili znaleźliśmy się przed domem, kierując się do samochodu mojego kumpla. Zająłem miejsce od strony pasażera, czekając na Austina, który wsiadł chwilę później. Odpalił silnik i zjechał z podjazdu, wjeżdżając na drogę.
-Jak ja go nienawidzę. - mruknął pod nosem.
-Kogo? - uniosłem pytająco brwi.
-No tego skurwiela, mojego brata. - mruknął, zaciskając ręce na kierownicy.
Nic nie powiedziałem, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie wiedziałem co.
-Muszę przyznać, że masz cholernie seksowną siostrę. - mruknąłem, wpatrując się w przednią szybę.
-Nawet o tym nie myśl. - Austin posłał mi ostrzegawcze spojrzenie, na co uniosłem ręce w geście obronnym.
-Takie są fakty, stary. - odparłem, wzruszając lekko ramionami. - Laska jest gorąca...
-Kurwa, gościu. To moja siostra! - brunet wyrzucił ręce w powietrze z głośnym westchnięciem.
-Ale oprócz tego jest szesnastolatką z buźką anioła i ciałem modelki. Nic nie poradzisz na to, że działa tak na facetów, w tym na mnie.
-Tylko ją dotknij... - syknął. - To,że jesteś moim przyjacielem nie oznacza, że pozwolę ci się do niej zbliżyć.
-Ale patrzeć mi nie zabronisz. - wyszczerzyłem się do niego, za co oberwałem w ramię.
-Już i tak za późno. - westchnął głośno. - Widziałem, jak pożerałeś ją wzrokiem.
-Nic na to nie poradzę, stary. Jestem tylko facetem. - mruknąłem, zagłębiając się w oparciu fotela.
Po dziesięciu minutach Austin zaczął zwalniać, zatrzymując się pod jednym z domów. Wyjrzałem przez okno, zaciskając lekko pięści.
-Zayn to twój brat? - warknąłem, zaciskając również szczękę.
-Widzę, że nie tylko ja go nienawidzę. - mruknął, wysiadając z samochodu.
Uczyniłem to, co on, trzaskając drzwiami. Razem podeszliśmy do wejścia. Austin zapukał głośno, opierając się o ścianę domu. Chwilę później drzwi otworzyły się, a w nich ujrzałem tego skurwysyna.
Nie pytajcie, skąd się znamy...
-Kogo moje oczy widzą. - zaśmiał się ironicznie. - Mój brat i to na dodatek jeszcze z Bieberem. Ciekawe połączenie. - zakpił, na co przewróciłem oczami. - A gdzie zgubiliście moją najukochańszą siostrzyczkę? - uniósł brwi, zakładając ręce na piersi, a z jego twarzy nie znikał łobuzerski uśmieszek.
-Odpierdol się od niej. - warknął Austin, popychając Zayna. Wszedłem za nim do wnętrza domu.
-Nie myśl, że to koniec, Austin. - Zayn posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
-Przyjechałem tylko zabrać rzeczy Cindy. - rzucił Austin, kierując się schodami na górę. Udałem się za nim, po chwili znajdując się w byłym pokoju dziewczyny. Brunet wyjął jakąś torbę, po czym otworzył szafę i zaczął wykładać z niej ubrania. Przeskanowałem wzrokiem pokój, aż natrafiłem na zdjęcie w ramce, stojące na szafce nocnej. Podszedłem do niego, przyglądając się osobom na zdjęciu. Austin, Zayn, a po środku Cindy, tyle że wszyscy byli dużo młodsi i, jak widać, ich relacje były jeszcze wtedy dobre.
-Pod materacem na łóżku jest jej pamiętnik. - rzucił Austin, a ja wyjąłem wskazaną rzecz. Był to mały, różowy notes z czarnym, złamanym na pół, sercem na okładce. Mój wzrok przykuło małe pudełeczko, znajdujące się obok pamiętnika. Wziąłem je do ręki i otworzyłem powoli, nie wiedząc, co mogę zastać w środku. Moje oczy rozszerzyły się lekko, kiedy ujrzałem zapakowane żyletki.
-Ymm... Austin... - zacząłem niepewnie.
Chłopak przerwał pakowanie ubrań siostry, spoglądając na mnie. Podałem mu otwarte pudełko, drapiąc się lekko po szyi.
-Kurwa. - zaklął, odstawiając opakowanie na biurko. - Tego nie bierzemy. - popatrzył ostatni raz na żyletki, następnie wyrzucając wszystkie do śmietnika.
Podszedłem do biurka i kilka leżących na nim książek wrzuciłem do plecaka dziewczyny.
-To chyba wszystko. - poinformował brunet, podchodząc do drzwi. - Jak na razie. - dodał, wychodząc na korytarz.
Udałem się za nim, schodząc schodami do salonu, gdzie na kanapie siedział Zayn z jakimiś dwoma kolesiami.
-Ona jeszcze do mnie wróci, zobaczysz. - zwrócił się do Austina. - Koledzy się stęsknili. - dodał, po czym on oraz jego kumple parsknęli śmiechem.
-Już nigdy więcej jej nie dotkniesz. - warknął mój przyjaciel, zaciskając ręce na koszulce swojego brata.
-To się jeszcze okaże. - odparł ze swoim cwaniackim uśmieszkiem na twarzy. - A na razie mam dla ciebie prezent. - chłopak wręczył Austinowi płytę. - Obejrzyjcie to sobie. Dobrej zabawy. - zaśmiał się, spoglądając to na mnie, to na swojego brata.
Brunet skierował się w stronę wyjścia z domu, a ja udałem się za nim. Chwilę później zapakowaliśmy rzeczy do bagażnika, wsiadając na swoje miejsca. Ruszyliśmy spod domu Zayna, udając się prosto do nas.
Dwadzieścia minut później Austin zaparkował na podjeździe domu, gasząc silnik. Wysiedliśmy, biorąc z bagażnika rzeczy Cindy. Udaliśmy się do drzwi, wchodząc do środka. Po ściągnięciu butów i kurtek skierowaliśmy się do pokoju brunetki. Mój przyjaciel otworzył drzwi, po czym wszedł, stawiając torbę na podłodze. Uczyniłem to samo, co on, nie zauważając w środku dziewczyny, za którą mój wzrok stęsknił się przez te kilkadziesiąt minut.
Udaliśmy się do salonu, połączonego z kuchnią. Cindy siedziała na wysokim krześle przy blacie, z kubkiem gorącej herbaty w rękach.
-Hej. - mruknęła cicho, posyłając nam delikatny uśmiech.
-Siema. - odparliśmy jednocześnie.
Podszedłem do lodówki i wyjąłem z niej dwie puszki piwa, z czego jedną rzuciłem brunetowi. Otworzyłem swoją i pociągnąłem sporego łyka, oblizując wargi.
Austin podszedł do swojej siostry, siadając na krześle na przeciwko.
-Daj rękę. - zaczął, a ja od razu zorientowałem się, o co chodzi, więc oparłem się o blat obok dziewczyny.
-Po co? - spytała niepewnie, przenosząc wzrok to na mnie, to na Austina.
-Po prostu daj. - naciskał Austin.
Dziewczyna wykonała polecenie brata, który od razu zaczął zdejmować z jej nadgarstka bransoletki.
-Nie, Austin. Zostaw. - powiedziała nieco głośniej, starając się zabrać swoją rękę, jednak uścisk Austina był zbyt mocny.
Już po chwili brak bransoletek odsłonił pocięte nadgarstki brunetki. Austin już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, jednak Cindy była szybsza.
-To jak uzależnienie. Zaczniesz, to potem nie możesz skończyć. - mruknęła cicho, wpatrując się tępo w przestrzeń.
-To dlaczego zaczęłaś? - brunet odwrócił jej głowę tak, że patrzyła prosto w oczy brata.
-Bo to pomagało. - odparła, a następnie wyrwała rękę z uścisku bruneta i wstała z krzesła. - Jeszcze raz dziękuję, a teraz przepraszam, ale chce mi się spać. - dodała, po czym udała się schodami na górę.
-Takim sposobem nic z niej nie wyciągniesz, stary. - mruknąłem, zajmując wcześniejsze miejsce dziewczyny.
-Wiem. - westchnął. - Ale muszę się wszystkiego dowiedzieć...
***
Późnym wieczorem siedzieliśmy z Austinem na kanapie w salonie, pijąc piwo. Nagle brunet wstał i udał się do przedpokoju, po chwili wracając z płytą, otrzymaną od brata. Wyciągnął laptopa i ponownie usiadł koło mnie.
-Czas to obejrzeć. - mruknął wkładając płytę. Postawił laptopa na szklanym stoliku i wcisnął play...

-Gdzie byłaś? - warknął Zayn, uderzając dziewczynę w twarz.
-Nie twoja sprawa. - wysyczała przez zaciśnięte zęby, starając się zignorować piekący ból na policzku. Chciała się odwrócić i odejść, lecz chłopak złapał ją za nadgarstek i popchnął na ścianę.
-Mi się odpowiada, dziwko! - krzyknął, uderzając ją pięścią w brzuch, przez co dziewczyna zgięła się w pół, łapiąc za obolałe miejsce. Brunet kolejny raz uderzył swoją siostrę w twarz, przez co w oczach Cindy pojawiły się pierwsze łzy.
-Proszę, przestań... - jęknęła cicho, jednak w odpowiedzi otrzymała jedynie ironiczny śmiech swojego brata oraz jego kumpli.
-Nate... - zwrócił się do kumpla. - Dzisiaj jest twoja...
Na ustach dobrze zbudowanego blondyna zakwitł łobuzerski uśmiech. Chłopak odpiął pasek od spodni, rzucając go na podłogę.
-Nie... - szepnęła brunetka, ponieważ łzy, wylewające się z jej oczu uniemożliwiały jej mówienie.
-Tak, kochanie... - zaśmiał się Nate. - Ostro cię dzisiaj wypieprzę. - jego słowa spowodowały kolejną falę śmiechu, przechodzącą przez pomieszczenie oraz kolejną falę łez, które wylały się spod powiek szesnastolatki.
-Proszę, nie... - wychlipała cicho.
Nate złapał dziewczynę za włosy i zaciągnął do pierwszego pokoju, brutalnie rzucając jej drobne ciało na łóżko. Zaraz za nim wszedł chłopak z kamerą, Zayn oraz jakiś dwóch chłopaków, którzy byli kumplami bruneta.
Nate ściągnął przez głowę koszulkę, podchodząc do przerażonej i zapłakanej dziewczyny.
-Zabawimy się, maleńka... - mruknął, po czym pchnął jej ciało tak, że opadła na poduszki.
-Zostaw mnie! - krzyknęła rozpaczliwie, lecz chłopaków, przebywających w pokoju jedynie rozśmieszyła jej próba zatrzymania tego, co za chwilę miało się zdarzyć.
Blondyn usiadł na niej okrakiem, wkładając szesnastolatce ręce pod bluzkę. Cindy szarpała się, próbowała wyrwać, lecz nie miała żadnych szans z dwudziestodwuletnim mężczyzną.
-Spokojnie, skarbie. Przecież wiem, że tego chcesz. - mruknął jej do ucha, umieszczając nadgarstki dziewczyny nad jej głową.
W pokoju rozległy się gwizdy i śmiechy, które jeszcze bardziej motywowały blondyna i zarazem jeszcze bardziej obrzydzały i bolały przerażoną szesnastolatkę.
Nate zdarł z niej koszulkę, pozostawiając ciało dziewczyny,okryte jedynie krótkimi spodenkami i koronkowym stanikiem, wystawione dla głodnych oczu chłopaków, będących w pokoju.
-Nie! Proszę! - dziewczyna podejmowała kolejne nieudane próby wyrwania się z uścisku chłopaka.
Blondyn, przytrzymując jej nadgarstki jedną ręką, zaczął odpinać swoje spodnie, narzucając kołdrę na ich ciała. Ściągnął z siebie kolejną część garderoby, przez co kolejna fala łez zalała śliczną twarz brunetki.
Zaczął składać pocałunki na jej szyi, dekolcie, zjeżdżając do pełnych piersi dziewczyny. Drobna brunetka piszczała, starając się zrzucić z siebie chłopaka, lecz nic nie skutkowało. Wiedziała również, że gdyby udało jej się uwolnić od okropnego dotyku blondyna, w pokoju było jeszcze kilku chłopaków, którzy tylko czekali, żeby położyć na szesnastolatce swoje brudne łapy.
-Stary, podaj mi gumki. - rzucił Nate, z cwaniackim uśmiechem na twarzy. Jeden z chłopaków otworzył znajdującą się koło niego szufladę i wyjął z niej prezerwatywy, podając blondynowi.
-Będę cię dzisiaj ostro rżnąć... - wychrypiał Nate, przez co dziewczynie zrobiło się słabo.
Nie omijając piersi brunetki, sunął rękoma niżej, przez brzuch, podbrzusze, aż dotarł do zapięcia jej spodenek. Odpiął guzik i rozpiął rozporek, zsuwając z bezbronnej szesnastolatki kolejną część garderoby...

-Ja pierdole! - krzyknął Austin, momentalnie, wstając z kanapy. Wyłączyłem film, zamykając laptopa. Nie miałem najmniejszego zamiaru oglądać tego dalej. Najnormalniej w świecie bałem się tego, co mógłbym tam zobaczyć...
Podszedłem do siedzącego na podłodze Austina i ukucnąłem koło niego. Chłopak miał twarz schowaną w kolanach, przez co wiedziałem, że płakał.
-To wszystko przeze mnie! - krzyknął, lecz jego głos stłumiony był przez łzy.
-Nie możesz się obwiniać. - starałem się go pocieszyć.
-Kurwa! Oni zrobili z niej prywatną dziwkę! Gwałcili ją, bili... - urwał, ponownie ukrywając twarz.
-Najważniejsze, że teraz jest tutaj... - wyszeptałem, klepiąc go przyjacielsko po plecach...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
I oto mamy rozdział 1...
Jakie wrażenia...?
Wow! Nie spodziewałam się tego! Już po pierwszym dniu istnienia tego bloga mam 500 wejść!
Dziękuję Wam za każde wejście i każdy komentarz. Jak je czytam, mam wrażenie, że w moim serduszku rosną takie małe kwiatki haha ;-*
Prosiłabym, aby pod tym rozdziałem każda osoba, która przeczyta rozdział, zostawiła po sobie komentarz. Chciałabym wiedzieć, ilu mam czytelników ;-*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was również na mojego aska ;-*
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;-*