poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 37...

-Wiem, że się na mnie zawiodłeś, Austin. - zaczęłam nieśmiało, wpatrując się w, wygrawerowane na nagrobnej płycie, imię i nazwisko mojego brata. - Wiem i przepraszam cię za to. Ale co ja mogłam na to poradzić? Jestem przecież młoda i głupia. Zakochałam się w nim i powoli zaczynam tego żałować. Wiem, że sądziłeś, iż jestem inteligentną dziewczyną. Jak widzisz, myliłeś się. Ale to wszystko przez moje głupie serce. To ono wybrało Justina, nie ja. To ono kazało mi zbliżać się do niego każdego dnia, nie ja. I to ono zakochło się do szaleństwa. - po moim policzku spłynęła jedna, samotna łza. - Wiele razy ostrzegałeś mnie przed Justinem, ale nigdy nie powiedziałeś, dlaczego. Nie powiedziałeś mi wprost jaki jest... Ale czy to by cokolwiek zmieniło? - zawahałam się na moment. Naprawdę zaczęłam się nad tym zastanawiać. Słowa Jazzy i Katy są dla mnie drugorzędne, ponieważ nie znam ich za dobrze. Ale co bym zrobiła, gdyby to Austin powiedział mi wprost, że Justin będzie traktował mnie jak przedmiot, jak swoją własność, że będzie mnie bił, poniżał i wyzywał? Tego nie wiem. I już nigdy się nie dowiem. - Wiesz, Austin, chciałabym coś zmienić w swoim życiu. Chciałabym zmienić siebie. Chciałabym przestać być tak naiwna i łatwowierna. Chciałabym umieć postawić mu się. Chciałabym to potrafić. Zamiast tego jestem tylko głupią idiotką, która uważa, że każdy człowiek zasługuje na szansę i zrozumienie. Kurwa, chciałabym być bardziej, no nie wiem, wredna. Może wtedy tyle bym nie cierpiała, gdybym potrafiła odpychać od siebie niewłaściwych ludzi.
I wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Nagle poczułam, jakby ktoś mnie dotykał, chociaż dookoła nie było nikogo. Czułam, jakby ktoś mnie przytulał. I mogłabym przysiądz, że przez moment poczułam, unoszący się w powietrzu, zapach perfum Austina. Tak, Austina. Chore, prawda?
Pomimo myśli, że najprawdopodobniej postradałam już zmysły, poczułam się lepiej. Czułam jego obecność tuż obok siebie, chciaż wiedziałam, że to fizycznie niemożliwe. Po prostu moja dusza zaczęła go sobie wyobrażać, jakby siedział tutaj, zaraz obok mnie. Jakby mnie pocieszał i przytulał. Jakby był przy mnie. A robiła to wszystko dlatego, że już nigdy więcej go nie zobaczę. I to, biorąc pod uwagę nawet wszystkie dzisiejsze wydarzenia, bolało mnie najbardziej.

***

Jak pewnie przypuszczacie, nie spałam całą noc. Prawdę mówiąc, nikt, będąc na moim miejscu, nie potrafiłby przenieść się do krainy snów chociażby na chwilę. Przez wiele godzin siedziałam na łóżku i tępo wpatrywałam się w ścianę. Nie miałam siły na nic. Jedynie mój umysł pracował aż zbyt dobrze. Mianowicie, powróciły do niego wspomnienia. Nie, nie te cudowne, z czasów, w których mogłam uśmiechać się beztrosko. Powróciły te, z którymi nigdy nie potrafiłam sobie poradzić.
Gdy zegar wybił godzinę ósmą, zdecydowałam się wstać z łóżka. Nie było sensu dalej leżeć, skoro i tak nie dam rady zasnąć. Właściwie, nie było sensu również wstawać, skoro moim jedynym zajęciem będzie bezcelowe chodzenie po domu.
Wtedy właśnie usłyszałam dzwonek do drzwi. Zaklęłam głośno, jednak wstałam z łózka, co i tak miałam zrobić już chwilę temu. Nie miałam jednak ochoty na jakichkolwiek gości. W drodze do salonu zaczęłam zastanawiać się, kto może stać po drugiej stronie drzwi. Nikt jednak nie przyszedł mi na myśl, dlatego udałam się do wyjścia, pełna niepewności.
-Cześć... - kiedy otworzyłam, ujrzałam brązowe kosmyki włosów Jazzy. Otworzyłam więc szerzej, aby wpuścić ją do środka. Dziewczyna weszła do salonu, uprzednio ściągając ze stóp szpilki i zostawiając je w przedpokoju.
-Napijesz się czegoś? - spytałam, ziewając równocześnie.
-Nie dziękuję. Ja tylko... - siadając na kanapie, automatycznie odwróciła się twarzą do mnie. - O Boże, co ci się stało? - zerwała się nagle, podchodząc do mnie i biorąc moją twarz w swoje dłonie.
-Twój brat. - nie było sensu ukrywać prawdy, skoro Jazzy sama by się jej domyśliła, prawda? Poza tym, nie zamierzam go już bronić.
-Kurwa, mówiłam! Mówiłam ci, że Justin jest zwykłym chujem! Mówiłam, ale ty jak zwykle nie słuchałaś i...
-Blagam cię, skończ! Wczoraj nasłuchałam się już wystarczająco dużo krzyków! - odsunęłam się od niej i, zakładając ręce na piersi, zaczęłam "spacerować" po salonie.
-Gdzie on jest? - spytała po chwili, ponownie siadając na kanapie.
-Jeden z sąsiadów zadzwonił wczoraj na policję. Zabrali go, ale może wrocić w każdej chwili. - mruknęłam, nie bardzo chcąc kontynuować tę rozmowę.
I wtedy, jak na zawołanie, drzwi od domu ponownie się otworzyły, a do środka wszedł Justin. Moje mięśnie automatycznie się spięły. Po naszej wczorajszej kłótni przekonałam się, że jest zdolny do wszystkiego. Dosłownie do wszystkiego i nie miałby oporów przed niczym. Cieszyłam się więc, że w tym momencie nie jestem sama. Jazzy miała charakter swojego brata i, chociaż może to dziwne, przy niej czułam się odrobinę bardziej bezpiecznie.
-Co ona tu robi? - to były jego pierwsze słowa, kiedy wszedł do domu. Spojrzał ze zlością na Jazzy, a następnie na mnie, jakby łagodniej. - Wyjdź stąd, chcę z nią porozmawiać. - ponownie zwrócił się do Jazzy. Szatynka spojrzała na mnie ze współczuciem. Wzięłam głęboki oddech, po czym skinęłam głową. Justin nie wydawał się dzisiaj zdenerwowany, dlatego zdecydowałam się na rozmowę z nim. W końcu, czy miałam cokolwiek do stracenia?
Jazzy westchnęła głośno, jednak wstała i udała się do przedpokoju. Zanim jednak opuściła dom, odwróciła sie w moję stronę ze smutnym wyrazem twarzy.
-Uważaj na siebie, Cindy. Proszę cię, uważaj. - a następnie wyszła, zostawiając nas samych.
Nie minęło nawet kilka sekund, zanim Justin odwrócił się twarzą do mnie, owinął ramiona wokół mojego pasa i wtulił moje drobne ciało w swoje. Możecie sobie chociaż wyobrazić, jaki szok przeżyłam? Jeszcze wczoraj bije mnie i wyzywa, a teraz okazuje uczucia? Kurwa, ja już nie wiem, co mam o tym myśleć.
Nie odwzajemniałam uścisku, tylko stałam tam, z zamkniętymi oczami, czekając na to, co wydarzy się dalej. A on? On również stał, nie poruszał się, głaskał mnie po plecach i co jakiś czas całował w czoło. Czując ciepło jego ciała, owinęłam ramiona wokół jego pasa i również przytuliłam się do niego. Nie wiem, dlaczego i nie wiem, po co. To był odruch. I chociaż wiedziałam, że jeszcze będę tego żałować, teraz cieszyłam się chwilą. Tą chwilą, która na pewno nie będzie trwać wiecznie. Chwilą, która sprawiła, że na nowo odzyskałam chęci do życia.
Głupie, prawda?
Po paru chwilach uniosłam głowę i spojrzałam Justinowi w oczy. Cholera, tak trudno było określić jego emocje, a on sam nie powiedziałby, w jakim jest nastroju. Rozpoznawałam to tylko po jego gestach i słowach. Z twarzy nie dało się wyczytać zupełnie nic.
-Wiesz, że cię kocham, prawda? - nim zdążyłam przyswoić sobie tych kilku, pięknych słów, Justin ułożył dłoń pod moją brodą i uniósł ją. Wpił się w moje usta, ale nie gwałtownie i agresywnie. Zrobił to bardzo delikatnie. Poczułam się tak, jak podczas naszego pierwszego pocałunku, kiedy jeszcze bałam się każdego, nawet najmniejszego dotyku. Było cudownie, naprawdę.
-Wlaśnie nie widzę tego, Justin. To, co zrobiłeś wczoraj nie pokazało mi, że mnie kochasz. To bolało, wiesz? Cholernie bolało. Potraktowałeś mnie, jak szmatę. Jak nic nie wartą dziwkę i jak osobę, która całkowicie nic dla ciebie nie znaczy. - po każdym słowie ponownie rozpoczynaliśmy pocałunek. A wiecie, na co ja czekałam? Wiecie, za co w tym momencie oddałabym wszystko? Za jedno zwykłe słowo - przepraszam. Czekałam na nie, chociaż wiedziałam, że nigdy go nie usłyszę. Justin był zbyt dumny, żeby zdecydować się na przeprosiny.
-Wiesz, że tak nie jest. - szepnął, zsuwając pocałunki na moją szczękę, a następnie na szyję. - Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza.
-Nie wiem tego, Justin. Nic już nie wiem. - i znowu zaczęłam płakać. Chciałam, żeby chociaż raz poczuł sie winny i żeby zobaczył, że naprawdę mnie rani. I swoimi słowami i gestami.
-Teraz będzie już dobrze, tak? - odsunął się lekko ode mnie i objął moją twarz dłońmi, ścierając kciukami łzy z policzków. - Już nie płacz, młoda. Już spokojnie. - i ponownie przytulił mnie do swojej klatki piersiowej, wplątując palce jednej dłoni w moje włosy.
A ja? Ja poczułam się szczęśliwa. Tak po prostu...

***

Przez cały dzień siedziałam w domu. Nie miałam ochoty na spacery, ani na nic. Wolałam odpocząć od wszystkiego i unikać sytuacji, w których mogłoby dojść między mną, a Justinem do kłótni. Szatyn wyszedł jakiś czas temu, żeby spotkać się z kolegami. Proponował mi, żebym poszła z nim. Nie miałam ochoty. Źle bym się czuła w ich towarzystwie.
Wtedy drzwi od sypialni Justina, w której aktualnie przebywałam, otworzyły się, a do środka wszedł mój chłopak. Na pierwszy rzut oka poznałam, że nie był pijany. Ulżyło mi. Ludzie zmieniają się pod wpływem alkoholu, a ja nie chciałam mieć do czynienia z drugą, agresywną stroną Justina.
-Cześć, skarbie. - ściągnął przez głowę koszulkę i rzucił ją na podłogę, a ja odłożyłam książkę, którą akurat czytałam, na szafkę nocną.
-Hej. - mruknęłam, przykrywając się do pasa kołdrą.
-Nie zasłaniaj się, malutka. Mam ochotę się zabawić. - odpiął pasek od spodni i również rzucił na podłogę, po czym usiadł obok mnie na łóżku. Wplątał palce w moje włosy i jednym, sprawnym ruchem złączył nasze usta. Cóż, musiałam oddać pocałunek, nie chciałam się z nim kłócić, po raz kolejny. Kiedy jednak dłonie Justina zaczęły wsuwać się pod moją koszulkę, odepchnęłam go lekko od siebie.
-Nie, Justin, nie mam ochoty. - spuściłam głowę, zasłaniając twarz włosami.
-Nie zapominaj, że jesteś moją dziewczyną, a ja mam swoje potrzeby, które ty musisz zaspokajać. Więc już, maleńka, rozbieraj się. - zaśmiał się cicho, po czym zaczął całować moja szyję. Mimowolnie opadłam na poduszki, więc Justin oparł się na łokciach po obu stronach mojej głowy.
-Justin, przestań. Nie rozumiesz? Nie mam ochoty na seks. Nie dotykaj mnie. - odepchnęłam go od siebie. No, przynajmniej próbowałam, lecz był zbyt silny.
-Nie wyrywaj się, kochanie. Mam na ciebie straszną ochotę. - usiadł na mnie okrakiem i zaczął unosić moją koszulkę. Jak widać, moje słowa w ogóle do niego nie docierały.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, słonko. - wtedy zaczął mnie całować, uznając rozmowę za zakończoną. Co więcej mogłam zrobić? Przecież nie chciałam się z nim po raz kolejny kłócić. Wolałam, pomimo niechęci, oddać mu się dzisiaj w nocy, niż później tego żałować, kiedy znowu wpadnie w szał i zacznie mnie bić. Bałam się, byłam przez niego zastraszana. Każde spojrzenie z jego strony wywoływało u mnie dreszcze. To straszne uczucie.
Zsunęłam dłonie przez jego klatkę piersiową i odpięłam spodnie chłopaka, a następnie zsunęłam je, aby mogły swobodnie opaść na podłogę. Nie chciałam się już odzywać, chociaż naprawdę nie miałam ochoty się z nim dzisiaj kochać. Zbyt bardzo pamiętałam jego agresywne zachowanie z wczorajszego wieczoru. Lecz co ja, zwykła, przerażona szesnastolatka, mogłam zrobić?
-Widzę, skarbie, że zaczynasz się rozkręcać. - mruknął mi do ucha, schodząc pocałunkami na mój dekolt. - Podoba mi się to.  - jemu się podoba? Cóż, mi nadal nie. Ale on i tak tego nie zrozumie.
Chciałam jak najszybciej zacząć, aby jak najszybciej skończyć. Wiem, że zachowywałam się teraz, jakby było to dla mnie skazanie. W rzeczywistości wiedziałam, że seks z nim przyniesie mi przyjemność. Chodziło bardziej o fakt, że Justin po raz kolejny robi coś wbrew mnie i mojej woli.
Justin unosił moją koszulkę coraz wyżej, aż w końcu położył dłonie na moich piersiach i zaczął je delikatnie masować. Chociaż chciałam to powstrzymac, z moich ust wydostał się cichutki jęk.
Pieprzone hormony...
Uniosłam się, aby pozwolić mu zdjąć ze mnie bluzkę, po czym ponownie opadłam na łóżko. Justin został teraz jedynie w bokserkach, a ja w koronkowych stringach. I wcale nie czułam się z tym komfortowo, jednak nic nie mogłam poradzić. Pogodziłam się już z faktem, że Justin doprowadzi między nami do zbliżenia. Cóż, skoro to i tak ma się wydarzyć, muszę postarać się czerpać z twgo jak najwięcej przyjemności, prawda?
-Bierzesz tabletki, młoda? - sapnął ciężko, wsuwając dwa palce za koronkę od dolnej części mojej bielizny i szarpnął nią mocno, tym samym zrywając ze mnie cienki materiał. Byłam lekko przestraszona jego agresją, ale nic nie mówiłam. I znowu to samo pytanie. Po co?
-Tak. - odparłam, obserwując, jak unosi się lekko i ściąga z siebie bokserki, odrzucając je na podłogę. Myślałam, że jeszcze coś powie, zanim zaczniemy się kochać. On nie zrobił nic. To znaczy, nic, świadczącego o jego miłości. Szybkim ruchem rozsunął moje nogi i dłonią uniósł lekko biodra, a następnie wszedł we mnie gwałtownie, całą długością. Pisnęłam cicho, a żeby powstrzymać dalsze odgłosy, zarówno z lekkiego bólu, jak i przyjemności, schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi. Justin wymamrotał parę głośnych przekleństw, łapiąc się ramy łóżka. Zaczął poruszać biodrami, wchodząc i wychodząc ze mnie gwałtownie. Zacisnęłam ręce na kołdrze i pojękiwałam cicho, w przypływie nowych doznań, jakie powodował we mnie Justin. Wiedział dobrze, jak sprawić, żebym krzyczała jego imię. Teraz jeszcze powstrzymywałam się, lecz czułam, że za parę chwil nie będę w stanie się kontrolować. I miałam rację. Na początku cicho wymawiałam jego imię. Do czasu...
-Justin! - krzyknęłam, kiedy poczułam ogarniającą mnie rozkosz. Zapomniałam o tym, co było wczoraj. Zapomniałam, jak zachowywał się w stosunku do mnie, co mówił, co robił. To głupie, jak przez takie coś, na parę chwil, może się zmienić podejście do drugiego człowieka.
Jakbym miała ocenić nasz dzisiejszy seks... Cóż, nie kochaliśmy się. My się wręcz pieprzyliśmy, a tak dokładniej, Justin pieprzył mnie. Przepraszam, ale muszę nazywać rzeczy po imieniu. Nie wyczułam w jego ruchach uczuć, miłości do mnie. Było to jedynie zaspokajanie własnych potrzeb. Nic więcej. Jednakże, cieszyłam się, ponieważ dzięki temu uniknęłam jakiejkolwiek sprzeczki z Justinem. Kiedy skończymy, oboje pójdziemy spać, nie rozmawiając ze sobą. To dużo lepsze rozwiązanie, niż krzyki i wyzwiska, mimo wszystko.
-Zaraz dojdę, malutka... - Justin przyspieszył swoje ruchy, a na jego czole zalśniły kropelki potu. Przeniosłam swoje dłonie na jego plecy i wbiłam w nie paznokcie, nie mogąc opanować lekkich drgawek, które dopadły moje ciało. Justin pchnął biodrami jeszcze dwa razy, lecz były to najmocniejsze pchnięcia. Z głośnym przekleństwem spuścił się we mnie, dochodząc. Doszłam w tym samym momencie, lecz żeby moich krzyków nie usłyszeli sąsiedzi, objęłam twarz Justina dłońmi i złączyłam nasze usta, tłumiąc tym samym głośny pisk.
Po chwili było już po wszystkim, a Justin, dość ostrożnie, przez co zdziwiłam się nieco, wyszedł ze mnie i położył się obok na łóżku.
-Dobranoc, myszko, byłaś zajebista. - mruknął, po czym pocałował mnie w czoło i przykrył się kołdrą.
A ja? Ja położyłam się po drugiej stronie łóżka i odwróciłam się do niego plecami. Owszem, było przyjemnie, nawet bardzo. Lecz czy chciałam tego? Nie. I to mnie właśnie zabolało...

~*~

Polecam :)
http://i-love-my-dish.blogspot.com

10 komentarzy:

  1. Ojeju...
    Kiedy ten cholerny dupek powiedział ze ma zaspakac jej potrzeby ... Chciałam go walnac z całej sily w ryj, w sliczny , ale fałszywy ryj ... Kurwa to był gwałt ! Jeju chorelny dupek ... Na własnych doznaniach sexualnych mu tylko zalezy i nic wiecej, mam go dosyc, to jest najgorszy Justin na swiecie ...
    Coś czuje ze Cindy i Jazzy sie chyba zapszyjaznia i Jazzy bedzie dosc czesto składac niespodziewane wizyty ... Kurna zal mi tej Cindy ... I jeszcze te zwidy na cmentazu ... A co jesli Austin wcale nie umarł ? Kurde przeczytałam bym roz z persperktywy tego fałszywego dupka, znanego jako Justin Dupek Bieber. Wgl. Szukałam jakiegos rozdziału aby sobie przeczytac na dobranoc i nic nie mogłam znalesc :) Rozdział Cudowne , ale Cindy powinna postawic sie Justinowi, albo odniego uciec :) Weny Kochanie xoxo
    Dobranoc
    http://ask.fm/Mickeya2001

    OdpowiedzUsuń
  2. O Justinie nawet nie chce mi się pisać.. Ale za to napiszę coś o Cindy. Mianowicie moim skromnym zdaniem jest ona TĘPĄ, POJEBANĄ, PUSTĄ, NAIWNĄ IDIOTKĄ. " Wierzę że jutro wszystko będzie dobrze" " W końcu czuję się szczęśliwa"dzień później "znowu to zrobił" " znowu mnie uderzył" " to zabolało, wiesz?" Japierdole przestań się kurwa nad sobą użalać i kurwa coś z tym w końcu zrób tępa szmato! Tak mnie ona wkurwia że mam ochotę kurwa coś rozjebać! ~ Gabi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny. Dlaczego Justin nie mógł powstrzymać swoich hormonów? Nie dość, że ostatnio jest zaborczy o Cindy to teraz właściwie wymusił na niej sex. Cieszę się jednak z tego, że nie zrobił jej żadnej krzywdy.
    Co do Austina, jak przypominasz o nim robi mi się smutno i mam nadzieję, że jednak nie umarł.
    Ogólnie chciałabym, żeby udało się zmienić Justinowi, bo inaczej Cindy będzie musiała od niego odejść. Nie chcę, aby od niego odchodziła, ale jeśli będzie dalej robił to co ostatnio to nie będzie miała innego wyboru.
    Życzę ci weny.
    Czekam na kolejny.
    Kocham

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam już słów na Justina i na Cindy. Czytam to tylko z uczuciem smutku, złości,jakiejś takiej bezradności. Ilekroć on ją krzywdzi, ona odnajduje w sobie CHWILOWY bunt, a następnie jeden krótki pocałunek i zapomina o tym, jak o wczorajszym obiedzie. Nie wiem.. Powiedzieć, że Cindy jest głupia, naiwna? Czy zakochana po uszy i zaślepiona jego obietnicami? Chyba to i to. Nie potrafię teraz nie uronić łzy, bo chodź jest to opowiadanie to w rzeczywistości dużo takich par żyje ze sobą, właśnie współpracując na TAKIM schemacie. Ten rozdział wybudził we mnie jakąś kreatywniejszą stronę i naprawdę myślę o tym wszystkim w poważny sposób. Dotarłaś dzisiaj głęboko do mojego serducha, za co Ci dziękuję. Po raz kolejny udowodniłaś, że jesteś po prostu najlepsza.
    Czekam na kolejny z niecierpliwością i szczerze mówiąc - z niepokojem. Boję się tego, co dla nas przygotowałaś, bo wiem, że zakończenie nie będzie wesołe.. ;<
    Kocham! ♥
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Na poczatku rozdzial mi sie podobal tak jakby wybaczyla justinowi ale jemu chodziło o seks?!? Nawet jej nie przeprosil . Niech judtin niebedzie juz taki agresywny przecierz on ja kocha zmien go

    OdpowiedzUsuń
  6. A już myślałam, ze będzie dobrze. Jednak mylilam się. Na początku wydawało się, ze rozdział będzie mniej smutny. Już tracę nadzieję na to, że Justin się zmieni. Czekam na następny i już chcę żeby było dobrze. Kochana weny Ci życzę. Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Co za dupa :(

    OdpowiedzUsuń
  8. tak nie nawiedzę Justina w tym opowiadaniu !

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam cie czekam na nn:D

    OdpowiedzUsuń