piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 36...

Kiedy powoli zaczynałam się rozbudzać, do mojej głowy powracały wydarzenia sprzed... No właśnie, sprzed ilu? Pamiętam jedynie tyle, że straciłam przytomność. Dalej spałam, a teraz dopiero obudziłam się w tym miejscu.
Czy ja zostałam porwana?
Och, już nic w moim pieprzonym życiu by mnie nie zdziwiło. Doprawdy, czy tylko mnie przytrafiają się wszystkie, najgorsze gówna?
Otworzyłam niepewnie oczy, bojąc się tego, co mogę zobaczyć. Możecie sobie jedynie wyobrazić moje zdziwienie, kiedy poczułam pod swoim ciałem coś miękkiego, a tak dokładniej pościel, ułożoną na łóżku. Znajdowałam się w sporym pokoju, przypominającym sypialnię. Damską sypialnię, o czym stwierdzały liliowe ściany oraz kilka kosmetyków, leżących na szafce nocnej. Nie poznałam jednak tego pomieszczenia. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Okolica również nie wydawała mi się znajoma. Dziwne...
-Dobrze, że się obudziłaś. - podskoczyłam nagle, kiedy do moich uszu doszedł delikatny głos. Dobrze znany mi głos, należący do Jazzy, siostry Justina. Odwróciłam się gwałtownie, twarzą w jej stronę. Nie była sama. Obok szatynki stała również była dziewczyna Justina, Katy. Obie miały zatroskane miny i wyglądały jak matki, martwiące się o swoje dzieci.
-Możecie mi, do jasnej cholery, powiedzieć, dlaczego mnie tu ściągnęłyście? - starałam się brzmieć na opanowaną, ale gdy tylko pierwsze słowa opuściły moje usta, już o to nie dbałam.
-Cindy, nie denerwuj się. - Jazzy podeszła do mnie i objęła dłońmi moje ramię. Ona podchodziła do mnie ze stoickim spokojem, więc postarałam się również opanować emocje. - Usiądź, proszę. - wykonałam jej polecenie, sama nie wiem, dlaczego. Przecież nie chciałam znów ich słuchać. Dlaczego po prostu stąd nie wyszłam? Nie wiem. Coś wewnątrz mnie nakazało mi jednak zostać. W końcu, co miałam do stracenia?
-Mówcie, co macie do powiedzenia. Nie mam czasu, żeby tu siedzieć. - westchnęłam, jedną ręką zaczesując do tyłu włosy, natomiast drugą układając na kolanach.
-Cindy, wiesz dobrze, o czym chcemy z tobą porozmawiać. I wiemy również, że nie chcesz o tym słuchać. Ale pomyśl, nic ci się nie stanie, jeśli chociaż spróbujesz dopuścić do siebie to, co chcemy ci powiedzieć. - mówiła tak zawile i dwuznacznie, że już nic nie rozumiałam.
-Jazzy, przestań i powiedz wprost, czego ode mnie chcesz. - mimowolnie przewróciłam oczami.
-Justin, Justin i jeszcze raz Justin. - już chciałam się odezwać, kiedy Katy usiadła po mojej drugiej stronie i przyłożyła dłoń do moich ust.
-Proszę cię, chociaż przez chwilę się nie odzywaj. Chociaż przez chwilę. - jęknęła, a ja po raz kolejny przewróciłam oczami. Nie umiałam postąpić inaczej.
-Zerwij z nim, póki jeszcze możesz. Zerwij z nim, póki nie zaczął cię jeszcze kontrolować, wyzywać, bić... - spuściłam głowę i zaczęłam bawić się swoimi palcami. Ona wiedziała o wszystkim. Wiedziała, że Justin zacznie się tak zachowywać. A ja nigdy jej nie słuchałam. - Cindy, uderzył cię? - co miałam zrobić? Przecież bez sensu byłoby kłamać, prawda? Jazzy nie jest moją matką, ani ojcem, żebym musiała bać się ich zdania. Czas więc wyznać prawdę.
-Tak, uderzył mnie. Ale to nasza sprawa.
-Przestań go w końcu bronić! - drgnęłam, nie spodziewając się takiego wybuchu z jej strony. - Widzę, że zdążyłaś się przekonać, jaki jest Justin. Zazdrosny o każde spojrzenie, prawda? Wybuchowy, kiedy tylko podniesiesz na niego głos, mam rację? I nie zawaha się podnieść na ciebie ręki. Tak, Cindy. Wiemy o tym doskonale. On bił zarówno mnie, jak i Katy.
-Zaczęło się normalnie. - wtedy odezwała się Katy. - Był kochany, troskliwy, czułam się przy nim bezpiecznie. - gdy spojrzałam na wyraz jej twarzy, zobaczyłam, że przywołanie wspomnień dużo ją kosztowało. - Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo go kochałam, a później, jak bardzo zaczęłam nienawidzić. Brzydziłam się nim, za każdym razem, kiedy podnosił na mnie rękę i kochałam go całym sercem, kiedy mnie całował, przytulał... - po jej policzku spłynęła jedna, samotna łza. Nie spodziewałam się tego. W ogóle nie spodziewałam się takich słów. - Niedługo po tym, jak zaczęliśmy być razem, rozpoczął się horror. Był zazdrosny o wszystko i o wszystkich. Kłóciliśmy się o każdą drobnostkę. Pobił mnie bardzo wiele razy. Naprawdę wiele. Raz wylądowałam nawet w szpitalu. A najgorsze jest to, że nie miał ku temu żadnych, nawet najmniejszych powodów. - zrobiło mi się jej żal, ponieważ wiedziałam, że cierpiała. Jednak dopiero po chwili dotarło do mnie, że ona mówiła o człowieku, którego kochałam. Mówiła o moim Justinie. O tym, który niejednokrotnie okazywał mi swoją miłość, jak i również o tym, który nie raz sprawił, że się go bałam.
-Proszę cię, Cindy, uwierz nam. Nie mamy żadnego powodu, żeby kłamać. Chcemy cię po prostu ostrzedz przed piekłem, jakie możesz przy nim przeżyć. - po dłuższej ciszy, Jazzy ponownie usiadła obok mnie.
-Ale ja go kocham. - spojrzałam na nie, a moje oczy były zaszklone. Nie mogłam nic poradzić na to, że byłam wrażliwa. A po tym, co przeszłam z Zaynem dobrze wiedziałam, jak musiała się czuć.
-Tak, Cindy. Wiem. Katy również kochała Justina, a ja kochałam Zayna, twojego brata. Ale w porę zdążyłam się zorientować, jaki jest. Katy nie miała tyle szczęścia. Ona poznała tę złą stronę mojego brata. A ciebie chcemy właśnie ostrzedz. Nie popełniaj tego samego błędu.
-Nie, wy nadal mnie nie rozumiecie. Ja go kocham i wierzę, że przy mnie się zmieni. Wierzę, że nam się uda. Poza tym, jakbyście nie zauważyły, jestem zmuszona mieszkać z nim. Nie mam dokąd iść. Ja chcę z nim zostać. Owszem, kłóciliśmy się, ale dzisiaj się pogodziliśmy. Długo rozmawialiśmy i naprawdę chcemy zacząć wszystko od nowa, chociaż to dopiero początek. Spróbujcie to zrozumieć. - spojrzałam na nie z żalem w oczach. Chciałam uświadomić im, co czuję do Justina. To nie było zwykłe zauroczenie. To była miłość, o wiele silniejsza, niż ta, którą czułam do Jaxona. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć.
-Cindy, wiesz, że zrobisz, jak zechcesz. Pamiętaj tylko, że ostrzegałyśmy cię przed nim. I uwierz, będziesz jeszcze przez niego płakać. - powiedziała smutno, wyraźnie niezadowolona z tego, jak zakończyła się nasza rozmowa. Tak, ja uważam ją za zakończoną. Jeśli Justin faktycznie jest aż tak agresywny, jak mówi Jazzy i Katy, musi być tego przyczyna. A ja mam zamiar poznać prawdę.

***

Zanim się zorientowałam, nastał wieczór. Dopiero teraz wróciłam. Z domu Justina, a może raczej jego rodziców, w którym przebywałam dzisiaj przez pewien czas, do mojego teraźniejszego miejsca zamieszkania, idzie się naprawdę długo.
Otworzyłam po cichu drzwi. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Nie wiedziałam, czy Justin już śpi, czy wyszedł, czy może siedzi na kanapie ze swoimi kumplami, którzy swoją drogą wcale mi się nie podobali, i pije piwo litrami. Zdjęłam ze stóp buty, a kurtkę zawiesiłam na wieszaku. Następnie weszłam do salonu i zapaliłam w nim światło, abym mogła normalnie dojść do kuchni i nalać sobie szklankę wody. Niestety, kiedy tylko żarówki rozświtliły się srebrzystymi promieniami, ujrzałam Justina, opartego o kanapę, z rękoma założonymi na piersi.
-Hej. Nie śpisz jeszcze? - mruknęłam, pocierając dłonią swoje nagie ramię.
-Wiesz, nie chciało mi się jeszcze spać. Czekałem na swoją dziewczynę, żeby dowiedzieć się GDZIE i z KIM spotyka się o tej porze. - podczas drugiej części zdania, każdy wyraz powiedział głośno i wyraźnie, po każdym słowie robiąc sporą przerwę, przez co brzmiał naprawdę... groźnie.
-Nie denerwuj się, Justin. Ja tylko... - nie dane mi było skończyć. W jednej chwili moja głowa obróciła się niemal o sto osiemdziesiąt stopni, pod wpływem silnego uderzenia w policzek. Nie wiem, ile stałam w takiej pozycji, nie mogąc uwierzyć, że znowu do tego doszło, że znowu mnie uderzył, że znowu podniósł na mnie rękę i wszystkie słowa, jakie dzisiaj od niego usłyszałam były jebanym kłamstwem czlowieka, który chyba nie potrafił zachowywać się normalnie. I w tym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy on nie jest przypadkiem chory psychicznie. Czy normalny człowiek zachowuje sie w ten sposób, nie dając mi nawet dojść do słowa?
-Gdzie byłaś, szmato!? - wrzasnął, w jednej chwili łapiąc mnie za włosy. Pisnęłam z bólu i z całkowitej bezsilności. Nie wiedziałam już, co mam robić. Ten psychol nie dał mi nawet nic powiedzieć.
Chwila, czy ja własnie nazwałam swojego chlopaka... psycholem?
-Justin, puść mnie, to boli! - załkalam żałośnie, lecz co innego mogłam zrobić? Moje serce zostało w tym momencie rozdarte, na razie na pół, jednak jeśli na tym nie zaprzestanie, rozpadnie się ono na jeszcze drobniejsze części, których, pomimo starań, nie uda mi się już poskładać.
-Ma boleć, póki nie nauczysz się, że to ja mam nad tobą kontrolę! Masz wracać o tej, o której ja mówię i za każdym razem informować mnie, gdzie, kurwa, idziesz, zrozumiałaś!? - jeszcze nigdy w życiu nie widziałam człowieka, który byłby tak wściekły, jak Justin. Jego oczy nie wyrażały nic, poza pustką. Były jak oczy lalki. Przesiąknięte chłodem i brakiem uczuć. Koszmarnie straszne.
-Przestań! - wrzasnęłam, wyrywając się z jego silnego uścisku. - Przestań, kurwa, mną pomiatać i traktować mnie jak przedmiot! Przestań mi rozkazywać i przestań wpieprzać się w moje życie! Nie jesteś moim ojcem, żebyś mogł mnie kontrolować! - tym razem to ja wpadłam w szał i nie potrafiłam powstrzymać słów.
-Co ty powiedziałaś, ty mała kurwo!? - zbliżył się do mnie i popchnął mocno na ścianę. Zaklęłam pod nosem, kiedy poczułam ból w plecach. Znowu.
-Wlaśnie to! - skoro i tak był wścikły, nie mogłam rozzłościć go jeszcze bardziej, prawda? - Jesteś zwykłym, pieprzonym, damskim bokserem! Skurwielem, dla którego pobicie dziewczyny jest normalną rzeczą! Nienawidzę cię, rozumiesz!? I nie dam sobą manipulować! Nie pozwolę ci zniszczyć mi życia!
-Zamknij mordę! - krzyknął, ponownie uderzając mnie w policzek. A ja nie czułam już bólu. Czulam się jedynie poniżona.
-Proszę bardzo! Bij mnie! Przecież dla ciebie nie jest to problemem! - oczywiście zrobił to. Tym razem wymierzył uderzenie z pięści w brzuch, przez co zgiełam się w pół, a łzy naleciały pod moje powieki.
Oboje krzyczeliśmy tak głośno, że byłam niemal pewna, iż sąsiedzi słyszeli całą naszą kłótnię. Zastanawiałam się tylko, czy któryś zareaguje na to, w jakikolwiek sposób. Łatwiej przecież siedzieć przed telewizorem, niż pomóc dziewczynie, którą katuje chlopak, prawda?
-Sama się o to prosisz, dziwko! Gdybyś była mi posłuszna, nie musiał bym wychowywać cię po swojemu! - kiedy znowu zaczął się do mnie zbliżać, uciekłam w stronę schodów. Zdążyłam jednak wejść na dwa schody, kiedy poczułam silny, wręcz miażdżący, uścisk w pasie. Zaczęłam wrzeszczeć i kopać go, kiedy przerzucił sobie moje ciało przez ramię, lecz był zbyt silny, a ja jedynie straciłam siły. Rzucił mnie na kanapę i złapał moje nadgarstki jedną ręką, dociskając je do oparcia kanapy. Drugą natomiast, po raz kolejny uderzył mnie w twarz, a z mojej rozciętej wargi zaczęła wypływać strużka krwi.
-Puść mnie! - zaczęłam przeraźliwie głośno piszczeć, a mój głos dało się słyszeć chyba wszędzie. Tak, jak na początku byłam odważna, tak teraz, z każdym uderzeniem, zaczynałam się bać. - Twoja siostra i twoja była miały rację! Jesteś zwykłym gnojem! - chciałam się wyrwać, ale nie potrafiłam. - Zostaw mnie, słyszysz!? Nienawidzę cię! - wtedy po prostu splunęłam mu prosto w twarz. Szatyn warknął i koszulką otarł buzię, po czym wzmocnił uścisk na moich nadgarstkach.
-Już nie żyjesz... - wysyczał, a następnie naparł swoją siłą na moje ciało. I, prawdę mówiąc, nie wiem, jak by się to skończyło, gdyby nie nagłe i głośne pukanie do drzwi.
-Policja, proszę otworzyć! - zza drugiej strony dobiegł do nas głośny głos jednego z policjantów. A dla mnie było to, niczym zbawienie.
W jednej chwili, kilku mężczyzn otworzyło drzwi i wpadło do środka. Podbiegli do kanapy, na której ja, wszelkimi siłami, starałam się bronić przed Justinem. Złapali go za ramiona i zakuli w kajdanki, nim zdążyłam chociażby złapać oddech.
Najwyraźniej któryś z sąsiadów postanowił mi pomóc. Dziękuję...
Justin spojrzał na mnie, z szaleństwem w oczach. Nie potrafiłam wytrzymać jego spojrzenia, dlatego spuściłam głowę i zamknęłam oczy.
-Zabieramy go na komendę. - dwóch policjantów wyprowadziło z domu Justina, który awanturował się nawet teraz. Naprawdę nie zachowywał się normalnie.
-Wszystko w porządku? Zadzwonić na pogotowie? - młody policjant, który został razem ze mną, usiadł obok na kanapie.
-Nie, jest w porządku, dziękuję. - sięgnęłam po paczkę chusteczek i, wyjmując jedną, przyłożyłam ją do dolnej wargi, z której sączyła się krew.
-To twój chłopak? - mężczyzna założył kosmyk moich włosów za ucho, ponieważ uporczywie opadał mi na twarz.
-Tak. Tak, to mój chłopak, ale nie mam ochoty na odpowiadanie na dalsze pytania. Nie mam ochoty, ani siły.
-Dobrze. Powiedz mi tylko, jesteś pełnoletnia?
-Tak, jestem. Przecież gdybym nie była, nie mieszkałabym z nim, prawda? - co, jak co, ale kłamanie miałam opanowane do perfekcji.
-Dobrze, w takim razie dobranoc. - policjant wstał z kanapy i zaczął kierować się w stronę drzwi. - I jeszcze jedno. - przystanął, po czym odwrócił się twarzą do mnie. - Nie daj się w ten sposób traktować. - a następnie wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
-Nie daj się tak traktować. Łatwo, kurwa, powiedzieć. - załkałam żałośnie, przyciągając kolana do klatki piersiowej i obejmując je ramionami. - Wszyscy mnie ostrzegali. Wszyscy, kurwa, ale ja jak zwykle musiałam być mądrzejsza. Po co słuchać starszego brata. Po co słuchać kogokolwiek, skoro można żyć z takim skurwielem pod jednym dachem, skoro można go kochać, skoro można z nim sypiać. Po co, kurwa, kogokolwiek słuchać!? - w jednej chwili chwyciłam pierwszą z rzeczy, jaka znalazła się pod moją ręką, tym razem był to wazon, i rzuciłam nim o ścianę. Szkło rozbiło się na małe kawałki. Tak bardzo przypominały moje popękane serce. Tak bardzo, że aż musiałam odwrócić od niego wzrok. To bolało. Cholernie.
Ocierając rękawem łzy z oczu, wspięłam się na kolana i podeszłam na nich do spodni Justina. Wiedziałam, że znajde w nich papierosy, a, mimo że nie paliłam, potrzebowałam ich teraz. Wyjęłam z kieszeni paczkę szlugów i podpaliłam koniec zapalniczką, która również znajdowała się w kieszeni. Wsunęłam papierosa do ust i, z lekkim trudem, wstałam z kanapy. Cóż, byłam obolała i nie potrafiłam tego ukryć przed samą sobą. Jednak nie chciałam również robić z siebie tej najbardziej poszkodowanej, którą w rzeczywistości byłam.
Wyszłam na taras przed domem i powoli podeszłam do jednego z drewnianych krzeseł. Noc była czysta i przejrzysta, a każdą z gwiazd można było wyraźnie odróżnić i obejrzeć. Najpierw mocno zaciągnęłam się świerzym powietrzem, a następnie ponownie wzięłam między wargi papierosa. Dym był duszący i drażnił moje nieprzyzwyczajone gardło, lecz nie miałam zamiaru przestać. Skoro Justina często papierosy uspokajają, może mi też odrobinę pomogą.
-Dlaczego? Dlaczego ty taki jesteś? Dlaczego nie możesz być, jak każdy chłopak. Zabawny, kochany, troskliwy? Dlaczego musisz się na mnie wyrzywać? Dlaczego musisz mnie kontrolować? No dlaczego...? - pod koniec po prostu wybuchnęłam płaczem, czego udało mi się nie pokazywać przy Justinie. Teraz jednak nie potrafiłam wytrzymać. Kiedy byłam sama, mogłam pokazać swoje słabości i w spokoju płakać.
-Mam dosyć tego jebanego życia. - warknęłam, po czym wyrzuciłam niedopałek papierosa na trawę w ogrodzie.
Nie chciałam zostać w tym domu, przynajmniej nie teraz. Weszłam więc z powrotem do domu i od razu udałam się do przedpokoju. Założyłam buty i kurtkę, a następnie podniosłam z komody klucze i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Wiedziałam dobrze, gdzie idę. Właściwie, wiedziałam, gdzie powinnam teraz pójść. Mimo że nie mogłam znaleźć się w jego silnych i bezpiecznych ramionach, będąc na cmentarzu czułam jego obecność. Tak, mówiłam o Austinie. On odszedł, ale ja kochałam go nadal. I to niewyobrażalnie mocno go kochałam. Przecież gdyby nie on, nadal tkwiłabym w domu Zayna, gwałcona przez każdego faceta, jaki się tam pojawił. Zamiast tego, Austin dał mi normalny dom i opiekę. Co natomiast zrobiłam ja? Spieprzyłam to wszystko, zakochując się w takim skurwielu, jakim jest Justin. A przecież mój brat ostrzegał mnie przed nim. Owszem, nie mówił wprost, ale ostrzegał. Dlaczego chociaż raz nie mogłam go posłuchać?
Na dworze było przeraźliwie ciemno, lecz nie zwracałam na to uwagi. Chciałam jak najszybciej dojść na cmentarz i porozmawiać z nim. Wiedziałam, że tylko w ten sposób mogłam poczuć się lepiej. Tylko tak, wracając wspomnieniami do czasów, kiedy moje życie przez chwilę stało się kolorowe.
Gdy przeszłam przez dużą, żelazną bramę, wsunęłam ręce do kieszeni kurtki i dalej szłam przed siebie. Po chwili doszłam do nowego nagrobka, pod którym spoczywała trumna. Trumna, z ciałem mojego brata w środku. Niepewnie usiadłam na ławeczce i ułożyłam dłonie na kolanach. On nie żył, a ja czułam, że się na mnie zawiódł. Po prostu czułam, jak poczucie winy niszczy mnie od środka.
-Cześć, Austin... - dopiero po kilku minutach zdecydowałam się unieść głowę i "spojrzeć w oczy" temu, który od samego początku chciał obronić mnie przed cierpieniem.

~*~

Ugh, rozdział jest do dupy! No kurde, i na dodatek tyle błędów, ile w nim popełniłam, nie zdarzyło mi się popełnić jeszcze nigdy. Ehh...

A teraz taka informacja organizacyjna, a propo kolejnych rozdziałów:

28.07 - rozdział 37
31.07 - rozdział 38
04.08 - rozdział 39
07.08 - rozdział 40
11.08 - rozdział 41
14.08 - rozdział 42
I tutaj mój wyjazd oraz pozostawienie Was ze wstrzymanymi oddechami.
28.08 - rozdział 43
29.08 - rozdział 44 oraz ZAKŁADAM DWA NOWE BLOGI !
31.08 - rozdział 45
2/3.08 - Epilog

Kocham ;*

17 komentarzy:

  1. Do dupy?!
    Ten rozdzial byl jednym z najbardziej emocjonujacych rozdzialow!!
    Myslalam, ze to mogla byc Jazzy i faktycznie.. Jest mi jakos smutno, ze Cindy ich nie posluchala. Ze nie posluchala Austina.. I te pobicie [!] Cindy! Nie moglam w to uwierzyc, gdy to czytalam.. Justin to potwor! Nie mam innych slow na to, co sie tam dzialo.. Co teraz bedzie?! Co zrobi Cindy? Co Justin?! W moim umysle pomalu ksztaltuje sie zakonczenie tego opowiadania.. :(
    Zaczynam sie tego bac. :((
    Jestes wspaniala, potrafisz tak swietnie obrac w slowa Twoje pomysly.. Po prostu pogratulowac talentu!
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuu!
    Dlaczego on taki jest. ?
    On mial byc dobry, mial ja kochac... nie bic i ponizac..
    Chce mi sie ryczec na sama mysl co czuje Cindy.
    Nie moge uwierzyc, ze on jej to robi.
    On jest popieprzonym psycholem.
    Rozdzial jak zwykle wspanialy kochana, nie mozna oderwac sie od niwgo.
    Kazde slowo jest tak przemyslane i doskonale.
    Ie mozesz mowic ze rozdzial jest do dupy, bo wcale nie jest i wychodzi na to ze klamiesz skarbie <3
    Jestes genialna, a twoje blogi sa jak uzaleznkenie.
    Kocham cie i przepraszam ze tyle nie komentowalam rozdzialow. <33
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Do dupy?!?! Ty na poważnie??!! To był jeden z najlepszych rozdziałów jakie wgl kiedykolwiek czytałam !!!!!! Jezu tak mi szkoda tej Cindy.. Najpierw Zayn i ci wszyscy faceci a potem jeszcze Justin... Biedna. Już nie mogę się doczekać co będzie dalej! Co się stanie z Justinem? Co będzie z Cindy? Tylko błagam oby się nie zabiła!! I wgl jak to wszystko się dalej potoczy!? Boże jakie to emocjonujące!!! Kocham to i strasznie strasznie strasznie strasznie bardzo się cieszę że będziesz pisała nowe blogi!! Czytam wszystkie twoje i na pewno będę czytała aż nie będzie już nowych wcale co mam nadzieję nigdy nie nastąpi, jesteś genialna! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Sądzisz, że ten rozdział jest do dupy? Czy ty sobie ze mnie jaja robisz? Rozdział jest świetny. Jak zwykle. Boże Justin jest takim dupkiem w tym ff. Jak on może coś takiego robić Cindy. Szkoda mi jej. Justin powinien iść się leczyć. Czekam na następny. Kocham

    OdpowiedzUsuń
  5. ale kawał skurwysyna z tego Justina ;/ powinien w pierdlu zgnić ;/ ciekawe co będzie dalej z nimi? co zrobi Cindy? pzdr ruda :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Serio do dupy? Zajebisty w cholerę. tyle w nim akcji. Ale jestem przerażona zachowaniem Justina. No kurwa jak można tak traktować dziewczynę. Ciekawe jak Cindy się pozbiera po tym wszystkim. Mam nadzieje, ze nie skończysz jakąś dramą. Jak czytałam epilog twojego 1 opowiadania to ryczałam ja małe dziecko. Serio! Ty to tak wszystko opisujesz, ze nie mam problemu z wyobrażeniem sobie scenek z każdego rozdziału. Bardzo się cieszę, ze będzie nowy blog z twoim opowiadaniem, bo ja bym chyba nie przeżyła. Czekam na next. :) Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy, przeczytałam twój rozdział prawie bym się po płakała. Szkoda że Justin nie jest taki jak na my heaven. Czuły, romantyczny. Proszę zrób, aby się pogodzili. I aby Justin się zmienił.

    OdpowiedzUsuń
  8. Opieprze Cię za to, iż napisałas, że rozdzial jest do dupy!
    Boże to jeden z lepszych, jakie czytałam nie tylko w tym ff ale kiedykolwiek!
    Dziękuję że to piszesz <3
    No i już ciesze się na dwa nowe blogi! :-D
    Podziwiam Cię za ilość pomysłów!
    Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze smutno czytalo sie jak justin poniża cindi ona go kocha i wie ze justin tez ja kocha wiec dlaczego robisz z niego jakiegos potworat czy psychopate mam nadzieje ze jakos ich pogidzisz bo lubię twoje opowiadania i mam nadzieje ze zakoncza sie szcxesliwie czyli ze sie pogodza♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć. Zapraszam Cię na mojego nowego bloga. Co prawda, blog związany jest z One Direction, ale jeśli ich lubisz, to myślę, że Ci się spodoba. Jeśli jednak nie lubisz 1D, zignoruj moją propozycję ;)
    http://znaleziona-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś jedyna co tak dba o bloga dodaje czesto i sie spisuje :) a blog jest zajebisty ale fajnie jak by sie dobrze skonczył ;d kc <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak Ty w ogóle możesz coś takiego napisać, że rozdział jest do dupy !? weź to lepiej zmień , bo rozdział jest cudowny kurde tyle emocji że uuuu. Musiałam przerwę zrobić bo tak bardzo mi było żal Cindy, czułam jej ból na swoim ciele, dobrze że chociaż w Twoim opowiadaniu policja coś zdziałała :) Bo w prawdziwym życiu nie zawsze reagują ;c

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo fajna ta notka pod rozdziałem:D Dobrze wiedzieć kiedy będą nowe rozdziały:) I teraz...NAWET NIE MASZ POJĘCIA JAKA JESTEM NIEWYOBRAŻALNIE WNIEBOWZIĘTA, ŻE ZAKŁADASZ 2 NOWE BLOGI!!! 2!!! Kocham Twoje opowiadania! Przeczytałam wszystkie i już zawsze pozostaną w mojej pamięci! Jezu ale się jaram! Już nie mogę się doczekać kolejnego opowiadania!! No i rozdziału też:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniały *-* Masz nową czytelniczkę xx

    OdpowiedzUsuń
  15. Zaaajeeeeebiste!!!!!!!!!!!!! KOCHAM TO! <3
    Ps. Tam jak pisałaś kiedy będą nowe rozdziały to w epilogu chyba powinno być 2/3.09 a nie 2/3.08 ;D ale i tak wszyscy wiedzą o co chodzi więc mniejsza XDD

    OdpowiedzUsuń