piątek, 28 marca 2014

Rozdział 13...

Obudziłam się rano, czując, jak ktoś bawi się moimi włosami, zaplątując sobie ich kosmyki wokół palców. Powoli podniosłam powieki i zamrugałam kilka razy oczami, a mój wzrok wylądował na Justinie, który kucał obok mojego łóżka, opierając się o jego krawędź.
-Dzień dobry, księżniczko. - mruknął cicho, uśmiechając się do mnie ciepło.
-Hej. - ziewnęłam głośno, przecierając twarz dłońmi.
-Przyszedłem tylko zapytać, co by pani chciała na śniadanko. - pogładził mnie delikatnie po dłoni, patrząc prosto w oczy.
-Wiesz, że nie musisz mi robić śniadania? - westchnęłam cicho, przebiegając palcami po włosach.
-Ale chcę. - wyszczerzył się do mnie. - Więc jak? Naleśniki z nutellą?
-Znasz mnie. - zachichotałam, kiwając twierdząco głową.
Chłopak podniósł się, a następnie skierował w stronę, drzwi, jednak zanim zdążył wyjść, zatrzymał go mój głos.
-Dziękuję, Justin...
Kilka minut później zdecydowałam się wstać. Niemal natychmiast podeszłam do szuflady i wyjęłam z niej mały pamiętnik, po czym wróciłam z nim do łóżka. Usiadłam po turecku na różowej pościeli, przykładając koniec długopisa do kartki papieru.
"To dziwne, a wręcz niepokojące. Z mężczyzny, którego się bałam, stał się chłopakiem, któremu ufam. Ufam i psychicznie i fizycznie. Nie rozumiem tego. Nie rozumiem siebie i nie rozumiem jego. Jeszcze niedawno chciałam, aby trzymał się z dala ode mnie. Teraz już tego nie chcę. To dziwne..."
Zamknęłam notes, wzdychając cicho. Spojrzałam w okno, za którym świeciło słońce, budząc do życia wszystko wokoło. Budziło do życia również mnie. Chciałam spróbować przestać zadręczać się wspomnieniami i żyć tym, co jest dzisiaj, w tej chwili. Uśmiechnęłam się lekko do siebie i postanowiłam, że dzisiaj, chociaż ten jeden dzień, nie uronię żadnej łzy. Nie wiem, czy mi się to uda, jednak spróbuję. Postaram się zachować moje oczy suche.
Zsunęłam się z łóżka i wygładziłam dłońmi pościel. Następnie podeszłam do okna i otworzyłam je na całą szerokość, aby wpuścić do pokoju trochę świerzego powietrza, które oczyści mój umysł z natłoku myśli. Wyjęłam z szafki ubrania na dzisiejszy dzień, po czym założyłam je na siebie. Przeczesałam włosy palcami, schowałam pamiętnik do szuflady, pod moją bieliznę i wyszłam z pokoju, schodząc schodami na dół, prosto do salonu.
-Pomóc ci? - krzyknęłam do Justina, stojącego w kuchni.
-Dzięki, już prawie skończyłem. - posłał mi przyjacielski uśmiech.
Weszłam do kuchni, a następnie stanęłam na palcach i wyjęłam z szafki dwa talerze, po czym wróciłam do salonu, ustawiając je na stole.
-Rozmawiałem rano z Austinem. Niedługo powinni go wypuścić. - szatyn postawił przede mną talerz z, przygotowanymi już, naleśnikami.
-To dobrze. - odetchnęłam głęboko. - Nie chcę, żeby narobił sobie problemów. I to na dodatek przeze mnie.
-Nawet tak nie mów, Cindy. Nic nie jest twoją winą. - chłopak pogładził mnie po dłoni, po czym ukroił widelcem kawałek naleśnika i skierował go do moich ust.
-Dziękuję. - zaśmiałam się cicho, kiedy poczułam cudowny smak potrawy. - Nie sądziłam, że umiesz gotować.
-Wiesz, właściwie moje zdolności kulinarne kończą się na naleśnikach. - wzruszył lekko ramionami, chichocząc pod nosem.
-To zawsze coś. Mnie byś tym przekupił. - po tych słowach szatyn ukroił kolejny kawałek naleśnika i uniósł go na wysokość moich ust.
W tym momencie drzwi od domu otworzyły się, a do środka wszedł Austin, z telefonem w ręku.
-Bieber, właśnie się dowiedziałem, że porwałeś moją siostrzyczkę ze szpitala. - podszedł do chłopaka, opierając się jedną ręką o stół.
-Ja ją jedynie uratowałem od tych dziwnych ludzi i przerażających, białych ścian. - wzdrygnął się lekko, przez co z moich ust uciekł cichy chichot.
Austin odwrócił się twarzą do mnie, unosząc jedną brew, z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
-Faktycznie, mogliby przemalować te ściany. Na przykład na błękit, albo jasny róż. - powoli przejechałam dłonią w powietrzu, wyobrażając sobie kolorowe sale szpitalne.
-Wyobraźnia cię ponosi, młoda. - Austin roztrzepał moje włosy, za co posłałam mu mrożące spojrzenie. - Tak w ogóle, to siema. - uśmiechnął się do mnie, a następnie ułożył jedną dłoń na mojej talii i pocałował w policzek.
-Hej. - odparłam cicho.
-Cindy, mogę z tobą porozmawiać? - wskazał na kuchnię, więc lekko przytaknęłam głową i wstałam z krzesła, dosuwając je do stołu. Weszłam za bratem do kolejnego pomieszczenia, opierając się o blat.
-Więc, o czym chciałeś ze mną rozmawiać? - założyłam ręce na piersi, obserwując, jak brunet układa ręce na karku i bierze głęboki oddech.
-Cindy, wiesz, że nie musisz się niczego bać, prawda? - spytał łagodnie, podchodząc do mnie.
-Austin, do czego zmierzasz? Powiedz wprost, a będzie łatwiej. - pogładziłam go po ramieniu.
-Czy Justin zrobił ci coś tej nocy? Zmusił cię do czegoś? - spytał w końcu, oblizując powoli wargi.
-Nie. - odparłam krótko, patrząc mu prosto w oczy.
-Zauważyłem, że... zbliżyliście się do siebie, prawda? - również oparł się o blat, wsuwając dłonie do kieszeni.
-Można tak powiedzieć. - wzruszyłam lekko ramionami. - Austin, nadal nie wiem, do czego zmierzasz i po co zadajesz te wszystkie pytania. - uniosłam brwi, dając mu jasno do zrozumienia, żeby nie mówił o wszystkim na około, tylko wprost.
-Chodzi mi o to, że Justin jest typową męską dziwką. Na prawdę radzę ci trzymać się od niego najdalej, jak możesz. On będzie chciał owinąć cię wokół palca i sprawić, że będziesz wykonywała każdą jego zachciankę. A ja nie pozwolę mu cię skrzywdzić.
-Dziękuję, Austin, ale sama potrafię o siebie zadbać. I nie mam zamiaru 'dać owinąć się wokół palca'.
-Kocham cię, pamiętaj o tym. - pocałował mnie w czoło, kierując się do wyjścia z kuchni. - I uważaj na siebie.
***
Siedziałam na kanapie w salonie, oglądając jakiś głupi program telewizyjny. Na jednym z foteli siedział Justin. Przez cały czas czułam jego wzrok na sobie. Nie chciałam się odzywać. Po prostu nie miałam teraz ochoty z nikim rozmawiać. Jednak kiedy jego 'obserwacje' trwały zdecydowanie za długo, postanowiłam to przerwać.
-Justin, byłabym na prawdę wdzięczna, gdybyś przestał się tak na mnie patrzeć. - mruknęłam, nie odrywając wzroku od ekranu.
-Przepraszam, po prostu jesteś piękna. - przygryzł dolną wargę, cały czas wpatrując się we mnie. W tym momencie w mojej głowie rozbrzmiały słowa Austina, na temat Justina. Może miał racje? Może Justin faktycznie swoimi komplementami chce zawrócić mi w głowie i jedynie wykorzystać? Powinnam przestać być wrażliwa na jego czułe słówka i gesty, bo mogę się na nim zawieść, a nie chcę kolejny raz przeżywać czegoś podobnego.
-Stary... - w salonie pojawił się Austin, który zszedł schodami z pierwszego piętra. - Pamiętasz, że dzisiaj jest wyścig? - spojrzał znacząco na szatyna, który westchnął głośno, opadając na oparcie fotela.
-Nie dajesz mi o tym zapomnieć. - przyłożył sobie poduszkę do twarzy, na co ja zachichotałam cicho, tak, aby żaden z chłopaków nie mógł mnie usłyszeć.
-Ale będziecie ostrożni, prawda? - spojrzałam na nich, z troską, wymalowaną na twarzy. Nie chciałam, żeby któremuś z nich coś się stało. To nierozważne z ich strony, że biorą udział w nielegalnych wyścigach, jednak nie zamierzałam wtrącać się w życie mojego brata oraz jego przyjaciela. Niech robią to, co sami uważają za słuszne, ale uważają na siebie.
-Zawsze jesteśmy ostrożni. - brunet podszedł bliżej i usiadł na kanapie, obok mnie. Ułożył jedną rękę na oparciu kanapy, posyłając szatynowi znaczące spojrzenie. - Jedziesz z nami, Cindy.
-Ale... - zacięłam się, przenosząc wzrok, to na Austina, to na Justina. Chciałam usłyszeć słowa w stylu "Żartowałem, zostajesz w domu z miską żelków.", jednak zamiast tego, w salonie panowała niezręczna cisza. - Ale ja nie chcę. - dokończyłam wreszcie, wzdychając cicho.
-Skarbie, po tym, co chciałaś zrobić, nie zostawię cię już samej. - Austin spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Postanowiłam, że będę dzielna i się nie poddam, ale, proszę, nie bierzcie mnie ze sobą. - jęknęłam, szukając zrozumienia w ich oczach.
-Cindy, jeśli zostaniesz tutaj sama, cały czas będę myślał, czy nie wpadł ci do głowy jakiś idiotyczny pomysł i czy nic sobie nie zrobiłaś, rozumiesz? Nie będę mógł się skupić na prowadzeniu i wtedy nie będę ostrożny. - wiedział, jakich słów użyć, aby mnie przekonać. - A wydaje mi się, że nie chcesz zostać tu z którymś z naszych kumpli, bo...
-Nie chce. - odparłam szybko, kręcąc energicznie głową. Nie miałam zamiaru siedzieć sam na sam z jakimś facetem, któremu tylko jedno w głowie.
-Więc ustalone. - Austin uderzył dłońmi o swoje kolana, po czym podniósł się z kanapy, odchodząc w stronę kuchni.
A ja znowu zostałam sama z Justinem. Jego spojrzenie ani na chwilę mnie nie opuszczało. Wyglądało to tak, jakby mnie obserwował i starał się wykryć najmniejszą oznakę jakiś emocji, które wstrząsnęłyby moim ciałem.
***
Założyłam na siebie czarne, jeansowe spodenki, lekko poszarpane na dole, a do tego dopasowaną, białą bluzkę z krótkim rękawem. Przeczesałam palcami włosy, po czym wyszłam z łazienki, gasząc za sobą światło. Zeszłam schodami na dół, gdzie w salonie spotkałam chłopaków, którzy, w dość burzliwy sposób, o czymś dyskutowali. Kaszlnęłam cicho, aby zwrócić uwagę, że również tu jestem. Może były to ich prywatne sprawy, w które ja nie miałam najmniejszego zamiaru się wtrącać. Odwrócili się twarzą do mnie i posłali mi ciepłe uśmiechy.
-Gotowa? - spytał Austin, wsuwając stopy w swoje czarne buty, za kostkę.
-Powiedzmy, że tak. - westchnęłam cicho, podchodząc do nich. Założyłam krótkie, białe trampki oraz skórzaną kurtkę, po czym wyszłam z domu, zaraz za szatynem. Podeszłam do samochodu mojego brata i wsunęłam się na tylne siedzenia, układając się na nich wygodnie. Chłopaki zajęli przednie miejsca, a po chwili Austin odpalił silnik, zjeżdżając z podjazdu.
-Pojadę jutro z tobą do szkoły, żebyś zaniosła zwolnienie, dobrze? - brunet uchwycił moje spojrzenie w przednim lusterku. Skinęłam głową, a następnie z powrotem położyłam się na siedzeniach.
Reszta drogi minęła w ciszy. Gdy samochód zaczął zwalniać, uniosłam swoje ciało i spojrzałam przez okno. Moja mina zrzedła, kiedy zorientowałam się, gdzie jesteście.
-Dlaczego nie powiedzieliście mi, że jedziemy właśnie tutaj? - jęknęłam, przygryzając dolną wargę.
-Bo nie pytałaś. - Austin wzruszył lekko ramionami, kiedy ja usiadłam na środkowym siedzeniu, opierając się jedną ręką o fotel Justina, a drugą o fotel Austina.
-Słuchajcie, może ja jednak wrócę do domu, co? - czułam, jak moje serce zaczyna szybciej bić.
-Słonko, ty wiesz która jest godzina? - Justin spojrzał na mnie sceptycznie. - Nawet nie wiesz, jak niebezpieczne jest dla ciebie chodzenie o tej porze po ulicach?
-Ten jeden, jedyny raz się z nim zgodzę. Nie pozwolę ci się nigdzie ruszyć, skarbie. - Austin zaparkował na jednym z wolnych miejsc. - A czy teraz możesz nam łaskawie powiedzieć, dlaczego tak się boisz tego miejsca? Chyba nie spodziewałaś się zielonej łąki, pełnej kwiatów. - chłopaki zachichotali, na co ja przewróciłam oczami, uderzając Austina w tył głowy.
-Po prostu byłam tu już kiedyś... z pewną osobą, o której chciałabym zapomnieć, a boję się, że mogę go tu spotkać. - wyjaśniłam, nie zagłębiając się w szczegóły.
-Go? - spytali równocześnie, odwracając się w moją stronę. Spuściłam głowę, bawiąc się jedną z nitek moich spodenek.
-Tak. - zdecydowałam się spojrzeć im w oczy. - Mój były ścigał się tutaj. Nie chcę go więcej oglądać. To tyle.
Najpierw spojrzałam na Austina, aby zaraz przenieść wzrok na Justina. Jego reakcja bardzo mocno mnie zdziwiła. Jego dłonie, jak i szczęka, były zaciśnięte, a on sam starał się uspokoić oddech. Wyglądał tak, jakby ta informacja na prawdę go wkurzyła.
-No dobra, musimy iść. - mój brat postanowił przerwać tę, lekko niezręczną, ciszę. Otworzył drzwi od swojej strony, a następnie wysiadł i otworzył moje drzwi. Wyszłam z samochodu, stawiając stopy na brudnym betonie. Już z daleka słychać było wrzaski i przekleństwa, a naturalnie ciemną drogę, otaczały jaskrawe światła. Brunet objął mnie ramieniem i poprowadził w stronę tłumu ludzi przed nami. Kiedy dotarliśmy do małej grupy chłopaków, stojącej pod murem, ich wzrok wylądował na mnie.
-Kurwa, czyli to jest twoja siostrzyczka. - jeden z nich zagwizdał, na co ja przewróciłam teatralnie oczami.
Na zewnątrz musiałam pokazać, że jestem dzielna, ale w środku czułam się, jak mała dziewczynka, która właśnie zgubiła mamę. Nie chciałam tu być, bo bałam się każdego spojrzenia, które czułam na sobie. Wiedziałam, o czym myślą teraz kumple mojego brata, chociaż, przyznajmy sobie szczerze, nie chciałam mieć tej śiadomości.
-Widzę, że takie informacje rozchodzą się bardzo szybko. - warknął Austin, patrząc sceptycznie na Justina, który wyszczerzył się do niego, drapiąc się z lekkim zakłopotaniem po karku.
-Tak jakoś wyszło. - wymamrotał, wsuwając dłonie do kieszeni.
-No nic. - Austin machnął ręką. - Chłopaki, to jest Cindy. - przedstawił mnie, a ja posłałam im nieśmiały uśmiech. Wersja w ich wykonaniu była bardziej łobuzerska.
-Hej, ślicznotko. - zaczął jeden z nich, przypatrując mi się uważnie.
-Odpuść sobie. - mruknęłam, zakładając ręce na piersi. Chłopak zaśmiał się cicho, oblizując wargi. - Idę się rozejrzeć. W razie czego, mam przy sobie telefon. - powiedziałam cicho do Austina, po czym odeszłam, z rękoma schowanymi w tylnych kieszeniach spodenek.
-Tylko uważaj na siebie! To nie plac zabaw! - krzyknął brunet, powodując tym samym wybuch śmiechu jego kumpli.
-Bardzo śmieszne. - zironizowałam, odwracając się w ich stronę.
I znowu byłam zaskoczona. Na twarzy Austina, oraz jego kumpli, widniało rozbawienie, natomiast Justin był poważny. Jego szczęka w dalszym ciągu była zaciśnięta, a w jego spojrzeniu kryła się rządza mordu. Kiedy spojrzał na mnie, jego wzrok złagodniał i można było zobaczyć w nim troskę. Większą, niż u Austina. Posłałam mu uspokajający uśmiech, po czym odeszłam w przeciwnym kierunku.
Na prawdę nie chciałam tu teraz być. Wolałam leżeć w swoim cieplutkim łóżeczku i oglądać jakieś idiotyczne komedie. Kiedy zobaczyam w oddali wysoki mur, podeszłam do niego, oparłam się o cegły i założyłam ręce na piersi. Skanowałam wzrokiem wszystkich ludzi, znajdujących się dookoła. Większość osób, znajdujących się tutaj, była płci męskiej, w wieku do trzydziestu lat. Dziewczyny, cóż mogę powiedzieć, były w stanie oddać się pierwszemu lepszemu kolesiowi, na masce jego samochodu. Jestem na prawdę zniesmaczona towarzystwem, w jakim obraca się mój brat. Niestety, już od dawna jest dorosły, a ja nie mogę na niego wpłynąć w żaden sposób. Mam tylko nadzieję, że nie przedstawi mi którejś z tych panienek, jako swojej dziewczyny.
W tym momencie mój wzrok wylądował na postaci, zmierzającej w moim kierunku. Przeklnęłam się w duch, starając się zasłonić twarz włosami. On jednak zbyt dobrze mnie znał i już po chwili stanął przede mną, unosząc moją twarz swoimi dłońmi.
-Idź stąd, Jaxon. - powiedziałam cicho, nie patrząc mu w oczy.
-Kochanie, porozmawiaj ze mną. - mruknął cicho, wplątując palce w moje włosy.
-Nie. Zostaw mnie. - ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej, odpychając go od siebie.
-Proszę, skarbie. Daj mi to wszystko jeszcze raz wytłumaczyć. - jęknął, przypierając moje ciało do ściany. W moich oczach nagromadziły się łzy, jednak dzisiaj rano obiecałam sobie, że nie będę płakać, więc powstrzymałam płacz, przygryzając mocno dolną wargę.
-Nie dotykaj mnie. Między nami wszystko skończone.
Tak, Jaxon był kiedyś moim chłopakiem, lecz pewne wydarzenie zniszczyło wszystko, co było między nami. Od tamtej pory unikałam go, jak tylko mogłam, dlatego tak bardzo nie chciałam tu być.
***Oczami Justina***
Rozglądałem się po placu, w poszukiwaniu tej drobnej istotki. Na prawdę nie podobało mi się to, że odeszła, nie wiadomo gdzie, sama. Nie chciałem, aby coś jej się stało, chciałem jej pilnować, bo wiem, jak krucha i wrażliwa jest.
-Na prawdę się o nią nie martwisz? - spytałem w końcu Austina, lekko poddenerwowany jego postawą.
-Spokojnie, nie jest małym dzieckiem. - wzruszył lekko ramionami, biorąc łyk ze swojej puszki z piwem. Ja, jak już kiedyś mówiłem, nie miałem najmniejszego zamiaru wsiadać za kierownicę po alkoholu, a miałem jeszcze dzisiaj wyścig do wygrania, dlatego nie tknąłem piwa, pomimo wielu słów zachęty.
-Gdyby była małym dzieckiem przynajmniej nikt nie chciałby jej zgwałcić. - warknąłem przez zaciśnięte zęby. - A przez to, że ma szesnaście lat, każdy facet tutaj chciałby mieć ją pod sobą. - dodałem, zaciskając pięści. - Nie widziałeś, jak ci idioci się na nią gapili? Gdyby nas tam nie było, zapewne wzięliby ją od razu. - chciałem kontynuować, jednak przerwał mi głos Austina.
-Widzę, że macie ze sobą bliskie relacje, co? - spytał, wściekły. Teraz dopiero zrozumiałem, że Austin wścieka się o to, że dogaduję się z jego siostrą.
-Masz z tym jakiś problem? - spojrzałem na niego z mordem w oczach.
-Tak, mam. - splunął na trawę, stając na przeciwko mnie. - Myślisz, że nie widzę, jak na nią patrzysz? Myślisz, że nie widzę, jak się do niej kleisz? Poza tym, Cindy udaje biedną dziewczynkę, skrzywdzoną przez życie, a jak przychodzi co do czego, bez żadnego problemu siada ci na kolanach. - jego oddech był nierówny i przyspieszony.
-Czyli dla ciebie to, że przez pół roku była bita i gwałcona jest rozrywką, tak? - stanąłem jeszcze bliżej niego, sycząc przez zaciśnięte zęby.
-Kurwa, jeszcze niedawno to ty próbowałeś ją zgwałcić. - wyrzucił ręce w powietrze, zaciskając i rozluźniając szczękę.
-Po pierwsze, ja tego nie chciałem i mała dobrze o tym wie, a po drugie, z tego, co mi się zdaje, jeszcze przed chwilą nie obchodziło cię, co się dzieje z twoją siostrą. Wybacz, ale mi w przeciwieństwie do ciebie zależy na jej bezpieczeństwie. - warknąłem, po czym odepchnąłem go od siebie i ruszyłem w przeciwnym kierunku.
-A może zależy ci na Cindy, bo chcesz w ten sposób zapomnieć o Katy, co!? - krzyknął brunet, a moje nogi jakby automatycznie się zatrzymały. Odwróciłem się powoli w stronę chłopaka, zaciskając nerwowo szczękę.
-Nigdy. Nie wspominaj. O niej. W mojej. Obecności. - całe zdanie wypowiedziałem głośno i wyraźnie, po czym odwróciłem się na pięcie i odszedłem, jednak widok jaki zastałem, jeszcze bardziej podniósł mi ciśnienie. Jaxon, koleś, którego nienawidzę, przypierał do muru moją Cindy.
Kurwa, czy ja powiedziałem 'moją'?
-Spierdalaj od niej, chuju. - szepnąłem do siebie, po czym ruszyłem w ich kierunku.
~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani ;*
Jej, udało mi się napisać dwa rozdziały w jeden dzień. Hoho ;D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was na mojego aska. Odpowiem na wszystkie wasze pytania ;*
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;*
Ps. A teraz lecę oglądać, jak Kwiatek wymiata na parkiecie ;D

23 komentarze:

  1. Brak słów <3 kolejny najlepszy :))
    Życze weny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww *-* Genialny. Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny <3 Kocham twoje opowiadanie już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;***
    marzwalczikochaj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski *.* czekam jak najszybciej na nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohohohohooo... zazdrosny Justin *-*
    Czekam na nexta :) weny ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietny *.* czekam na nowy ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Austin powinien zrozumieć, że Justin jest dla niej idealny :) Cudowny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  8. a wiec uwielbiam twoje blogi i naprawde jestem ci wdzieczna ze dodajesz co dziennie rozdzialy<3 kocham cie<3 a co do rozdzialu to ten Austin troche przegina co on sobie wgl mysli? a Cindy i Justin sie do siebie zblizaja <3 ja chce Jindy<3

    OdpowiedzUsuń
  9. tych Twoich rozdziałów nigdy ie będę miała dość :*
    nie przestawaj pisać
    dajesz mi tyle radości, mimo że ostatnio u mnie się spieprzyło
    po przeczytaniu Twojego rozdziału pojawił się uśmiech
    dziękuje <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku, wkurza mnie Austin : //
    Taki wielce braciszek, a puszcza ją wśród niebezpiecznych ludzi, samą.. ://
    Tylko Justin pokazał, jak bardzo mu na niej zależy i jak się martwi://
    Kurdę, nie potrafię zrozumieć Austina i chyba nie chce.
    To chyba dobrze, że dogaduje się z dziewczyną, z którą musi mieszkać?
    Jejku, biedna Cindy. Wpadła na tego zasranego Jaxona -.- -.- -.-
    Nienawidzę gościa.. ://
    Mam nadzieję, że Justin obije mu mordę porządnie!!
    Czekam na kolejny.
    Ps. krótkie komentarze, bo niestety, ciągle przerywa mi internet ://
    ~ Drew.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejciu *.* Justin jest taki kochany troszczy się o nią bardziej niż Austin <3 A ty jesteś niesamowita <3 ślicznie piszesz i wgl <3 Kocham Cię sis :* :* <#

    OdpowiedzUsuń
  12. Justin już zaczyna się robić taki ojfnuosb *.*

    OdpowiedzUsuń
  13. Justin i ta jego opiekuńczość do Cindy jest taka słodka.. już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.. Kocham cię <3

    OdpowiedzUsuń
  14. ej ej ej. pierwsze co musze owiedzieć to to, że Austin zachwouje się w tym rozdziale jak cipa.. idiota głupi.
    po pierwsze powiedział Cindy że Justin jest męską dziwką.. przepraszam bardzo ale to mnie tak wkurwiło, że szał normalnie a potem te głupie teksty.. serio?
    omfg.. wgl cmu ona poszła od nich? sama? jejku. to bbyło nierozsądne z jej strony, ale i tak ją kocham ♥
    jejku Justin zachowuje się tak asdfghj, jest taki sdfghjkl.. jejku on tak o nią się troszczy. słodziak ♥
    kocham cię, jesteś genialna. wspaniały rozdział
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Oooo ale się dzieję :D Słodko że Justin się tak troszczy o Cindy ♥ Czekam nn ;**

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja pierdziele ale świetne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  17. nowy ulepszony spis fanfiction
    chcesz rozsławić swojego bloga? dobrze trafiłeś wyślij swoje zgłoszenie a dodamy twój blog do naszego spisu i ciesz się większą liczbą czytelników
    zapraszamy
    http://youmyeverything-spisfanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Jaki on jest słodki.*o*
    A Austin ...ugh/

    OdpowiedzUsuń