***Oczami Cindy***
Spytacie, czy się bałam? Nie, nie bałam się. Ufałam Jaxonowi. W końcu to z nim straciłam dziewictwo, to jego kochałam najbardziej. Nie chciałam po prostu z nim teraz rozmawiać. Nie chciałam, a on powinien to uszanować.
-Cindy, skarbie, proszę cię, daj mi to wszystko jeszcze raz wytłumaczyć. Przecież wiesz, że ja... - przerwał, kiedy usłyszał głośne kroki, zaraz obok.
Odwróciłam głowę lekko w lewo, widząc postać Justina. Jego pięści oraz szczęka były ciasno zaciśnięte, a on sam oddychał ciężko i nierówno. Wyglądał na na prawdę zdenerwowanego. Powiem szczerze, że pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Nawet wtedy, kiedy pokłócił się z Austinem, u nas w domu, był mniej rozwścieczony.
-Spierdalaj od niej. - warknął, wpatrując swoje mordercze spojrzenie w Jaxona.
-Bo co mi, kurwa, zrobisz? - prychnął ironicznie, po czym ponownie przyparł mnie do muru i w jednej chwili wpił się w moje usta.
Byłam kompletnie zszokowana. Nie żartuję. To były te same usta, bez których kiedyś nie mogłam żyć. Te same, które kiedyś kochałam. Jednak teraz nie chciałam, aby Jaxon mnie całował. Zanim zdążyłam go od siebie odepchnąć, Justin rzucił się na Jaxona, odciągając go ode mnie. Kiedy tylko padło pierwsze uderzenie, zadane przez Justina, ludzie zaczęli zbierać się wokoło.
-Przestańcie! - krzyknęłam, jednak mój głos został stłumiony przez inne, dużo silniejsze, dopingujące Justina lub Jaxona.
Kątem oka spojrzałam na Austina, który stał ook, w jednej ręce trzymając puszkę piwa, a w drugiej skręta.
-Może byś mi pomógł ich rozdzielić? - warknęłam, podchodząc do niego. Jednak kiedy tylko uniósł głowę, a ja mogłam spojrzeć mu w oczy, zobaczyłam, że były one lekko przekrwione. - Co ty ćpałeś? - westchnęłam, kręcąc głową. - I rusz się. Musimy ich rozdzielić.
-To nie moja sprawa, co oni robią. - wzruszył ramionami, zaciągając się dymem.
W tym momencie byłam na niego wściekła. Justin to jego przyjaciel i powinien coś zrobić. Cokolwiek. Myślałam, że przyjaciele chociaż w pewnym stopniu, martwią się o siebie. Jak widać, myliłam się, a Austin zawiódł. Poza tym, nie wiedział, że Jaxon był moim chłopakiem i na widok jego, przypierającego mnie do muru i całującego, zainterweniował jedynie Justin, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Mój brat, jak widać, nie przejął się tym ani odrobinę.
-Stop, pzestańcie! - krzyknęłam po raz kolejny, podbiegając do nich. Chciałam stanąć między chłopakami i ich od siebie oddzielić, jednak w momencie, kiedy podeszłam na niebezpiecznie bliską odległość, przełknęłam głośno ślinę, widząc pięść Jaxona, kierującą się w stronę twarzy Justina, lecz na drodze stanęłam ja. Z powodu nagłego przerażenia, zamknęłam oczy i nie potrafiłam się poruszyć. I kiedy już wiedziałam, że za chwilę dostanę mocne uderzenie w twarz, poczułam silne ramiona, które owinęły się wokół mojej talii i odciągnęły mnie na bok. Powoli otworzyłam oczy i odwróciłam się przodem do osoby, która uratowała mnie przed złamaniem nosa. Uniosłam głowę, napotykając na swojej drodze parę czekoladowych tęczówek Justina.
-Dziękuję. - szepnęłam, kiedy on w dalszym ciągu trzymał dłonie ułżone na mojej talii.
-Uważaj na siebie, skarbie. - spojrzał na mnie znacząco i z troską.
-Chciałam was tylko rozdzielić, bo...
-Zabieraj łapy od mojej dziewczyny. - warknął Jaxon, stając obok nas.
-Nie jestem twoją dziewczyną. - syknęłam, decydując się przenieść na niego wzrok. - Nawet tak nie mów.
-Będę mówił to, co mi się podoba. - widziałam, że Jaxon również jest prawdziwie wściekły. Nigdy wcześniej nie zachowywał się tak przy mnie. Z tego, co widzę, chłopaki nie przepadają za sobą.
W tym momencie Justin starał się znowu ruszyć w stronę Jaxona, jednak ja skutecznie powstrzymałam go od tego.
-Odpuść, Justin. - szepnęłam cicho, aby tylko on mógł mnie usłyszeć.
Jaxon ostatni raz splunął na ziemię, po czym odszedł w przeciwnym kierunku, dzięki czemu wszyscy, którzy zebarli się dookoła, również rozeszli się w swoje strony i powrócili do swoich wcześniejszych zajęć.
-Nic ci się nie stało? - spytał, kiedy koło nas nie było już nikogo. Pogładził mnie delikatnie po ramieniu, więc uniosłam głowę, patrząc na niego.
-Nie, dziękuję. - odparłam, uśmiechając się do niego delikatnie.
-To jego nie chciałaś tu spotkać, prawda? - wsunął ręce do kieszeni, przejeżdżając jezykiem po wargach. - Nie dziwię ci się. Nienawidzę tego dupka. Jak tylko go widzę, mam ochotę rozerwać go na strzępy. - splunął z obrzydzeniem na ziemię.
Nagle usłyszeliśmy ciche kroki, a obok nas pojawił się Austin, z rękoma założonymi na piersi.
-Czy ja wam, przepraszam bardzo, nie przeszkadzam? - jego szczęka była zaciśnięta, a wyraz twary surowy.
-Tak, przeszkadzasz. - warknął Justin, odwracając się w jego stronę, Przez chwilę oboje wpatrywali się w siebie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc napiętej sytuacji między nimi. Przecież są przyjaciółmi, a nagle zaczęli się zachowywać, jak wrogowie.
-Spieprzaj od niej, Bieber. - syknął Austin, podchodząc bliżej nas.
-Nie udawaj teraz troskliwego braciszka, dobrze? - słyszałam po ich głosach, że mieli między sobą jakiś problem, tylko w dalszym ciągu nie wiedziałam, o co chodzi.
I nagle, w momencie, kiedy oboje spojrzeli na mnie ukradkiem, zorientowałam się, że to ja wywołałam konflikt między nimi. Przeze mnie się kłócili i przeze mnie ich relacje się pogorszyły.
-Przestańcie. - westchnęłam w końcu. - To bez sensu. Odkąd zamieszkałam razem z wami, cały czas się kłócicie. Przeze mnie. - wyrzuciłam ręce w powietrze, po czym wolnym krokiem odeszłam w przeciwnym kierunku.
-Cindy! - usłyszałam za sobą głosy chłopaków, które, dokładnie w tym samym momencie wypowiedziały moje imię.
-Nie chcę, żebyście przestali być przyjaciółmi przeze mnie. - stanęłam w miejscu, czując łzy, gromadzące się pod moimi powiekami. Obiecałam sobie jednak, że dzisiaj nie będę płakać. Obiecałam sobie i chcę zrobić wszystko, aby to spełnić.
-Kochanie, nie kłócimy się przez ciebie. - poczułam, jak Austin obejmuje mnie w pasie i przytula do siebie.
-I tak wiem, że kłamiesz. Znam cię. - mruknęłam, posyłając mu sceptyczne spojrzenie.
-Czasami tak mamy, że każdy powód jest dobry do kłótni. - Justin podrapał się z zakłopotaniem po karku. - Dziewczyny są wkurzone, jak mają okres, a my... dużo częściej.
Z moich ust uciekł cichy chichot. Pokręciłam głową z lekkim rozbawieniem.
-Muszę przyznać, że faceci zachowują się czasem gorzej, niż kobiety w ciąży. Jesteście marudni, wredni, denerwujący i...
-Tak... - westchnęli równocześnie, wybuchając śmiechem.
-Wolę, jak śmiejecie się, nie wiem z czego, niż jak ciągle skaczecie sobie do gardeł. - poklepałam ich po ramionach, odwracając się na pięcie i ruszając powoli przed siebie.
***Oczami Justina***
Kiedy Cindy odeszła parę metrów, odwróciłem się twarzą do Austina.
-Stary, zamień się ze mną. - przeszedłem od razu do konkretów. Brunet zmarszczył brwi, patrząc na mnie pytająco. - Zamień się ze mną na wyścigi. Ty będziesz się ścigał z Mike'iem, a ja z Jaxonem. - imię tego drugiego wypowiedziałem z lekkim obrzydzeniem.
-Dlaczego tak ci na tym zależy? - Austin założył ręce na piersi, przekrzywiając lekko głowę.
-Po prostu chcę skopać dupę temu frajerowi. Zawsze uważa się za najlepszego. Pokaże mu, kto tu rządzi.
Kumpel jeszcze przez chwilę wpatrywał się we mnie, po czym odetchnął głęboko i skinął głową.
-Dobrze. Ścigaj się z nim, a ja wezmę Mike'a. Tylko jeśli przegrasz, ja będę śmiał się najgłośniej. - wyszczerzył się do mnie, za co oberwał z pięści w ramię.
-Nie zamierzam robić z siebie kretyna. - rzuciłem, odchodząc w stronę tłumu ludzi, który zebrał się wokół drogi, na której odbywały się wyścicgi.
Po chwili oboje dogoniliśmy, idącą wolno, Cindy, której dłonie schowane były w tylnych kieszeniach jej spodenek, a wzrok spuszczony i wbity w ziemię. Dołączyliśmy do niej i razem skierowaliśmy się w stronę startu.
-O czym myślisz? - spojrzałem ukradkiem na szatynkę, której wyraz twarzy wyrażał skupienie.
-Staram się o niczym, ale jest to dużo trudniejsze, niż może się wydawać. Spróbuj zamknąć oczy i pozbyć się jakichkolwiek myśli, a zobaczysz, że to nie jest takie proste.
Przyznam, że byłem zaciekawiny jej słowami. Jeszcze nigdy nie starałem się 'nie myśleć o niczym', a czasami może być to bardzo przdatne.
-Spróbuję. - skinąłem lekko głową, uśmiechając się do szesnastolatki.
Po dwóch minutach dotarliśmy do drogi, na której rozgrywane były wyścigi. W oddali zobaczyliśmy, stojącego przy jednym z samochodów, naszego szefa. Skinąłem w stronę Austina i odszedłem na miejsce startu.
-Chris. - skinąłem głową, kedy znalazłem się wystarczająco blisko mężczyzny. Był on dobrze zbudowanym brunetem, około dwudziestu siedmiu lat, z poważnym, a wręcz groźnym wyrazem twarzy. Tatuaże pokrywały sporą część jego ciała. Kilka z nich nabył, podczas swojej dwuletniej odsiadki, którą zakończył rok temu. Nie zrezygnował jednak z czarnych interesów. Adrenalina i świadomość, że jednego dnia możemy zyskać wszystko, a drugiego wszystko stracić, uzależnia.
-Nie Austin miał się ścigać z Jaxonem? - uniósł brwi, zaciągając się papierosem.
-Nastąpiła zmina planów. Muszę dokopać temu skurwielowi. - mruknąłem, kopiąc butem mały kamień, który potoczył się po ziemi i odbił od koła samochodu.
-Już widziałem, jak załatwiłeś go przed chwilą. - posłał mi znaczące spojrzenie, a na jego ustach widniał lekki uśmiech. - Co to za ślicznotka, którą ze sobą zabraliście i o którą, jeśli dobrze rozumiem, całe to zamieszanie?
-Siostra Austina. - odparłem krótko, czując, jak krew w moich żyłach zaczyna płynąć szybciej. Nie mam pojęcia, dlaczego tak reagowałem. Za każdym razem, kiedy jakiś facet mówił, albo patrzył na Cindy w TEN sposób, miałem ochotę zrobić mu porządną krzywdę. Nie wiem, skąd brała się moja reakcja. Znałem Cindy bardzo krótko i nic mnie z nią nie łączyło, jednak jakaś część mnie nakazywała mi odsunąć od niej wszystkich. Wsystkich facetów...
-Przestań się tak na nią gapić. - warknąłem, widząc uśmieszek na twarzy szefa, kiedy z uwagą obserwował ciało szatynki.
-Bieber, co ty taki nerwowy? - uniósł ręce w obronnym geście, trzymając papierosa między wargami. - Czyżby coś było między tobą, a tą małolatą?
-Nie twoja sprawa. - syknąłem, po czym, ignorując jego rozbawione spojrzenie, wsiadłem na miejsce kierowcy.
-I tak mogę ją mieć... - oparł się o samochód, więc postanowiłem to wykorzystać, ruszając gwałtownie.
-Nie ją! - krzyknąłem przez otwarte okno, po czym pojechałem na linię startu.
Kiedy koła samochodu zatrzymały się przed białą linią, wyjąłem ze skrytki paczkę papierosów, po czym wyciągnąłem jednego szluga i podpaliłem jego koniec zapalniczką. Wsunąłem papierosa do ust, zaciągnąłem się mocno dymem i po chwili wypuściłem go z płuc, sprawiając, że uleciał przez uchyloną szybę.
-Co ty tu robisz, Bieber? - na miejscu obok samochodu, który prowadziłem, ustawił się Jaxon.
-Czekałem na ciebie. - zadrwiłem, strzepując z końcówki papierosa popiół.
-Miałem się ścigać z Austinem. - warknął przez zaciśnięte zęby, zaciskając nerwowo dłonie na kierownicy.
-A co, boisz się, że przegrasz? - parsknąłem śmiechem, oblizując powoli wargi.
-Chciałbyś... - mruknął pod nosem i widziałem, że chciał powiedzieć, coś jeszcze, jednak przerwał mu głos, dochodzący z głośników, informujący o pierwszym wyścigu.
W tym momencie przypomniało mi się skupienie Cindy.
"Nie myślenie o niczym wcale nie jest takie proste..."
Zamknąłem oczy i wziąłem parę głebokich oddechów, opierając się o kierownicę. Odciąłem się od wszelkich myśli i gwizdów, dochodzących z placu. Przestałem myśleć o czymkolwiek. Wyciszyłem się...
-Jeśli wygram, nigdy więcej jej nie dotkniesz! - krzyknął, aby zagłuszyć hałas. Nie musiał mówić, kogo ma na myśli. Doskonale wiedziałem, że chodziło o Cindy.
-Uwaga! Trzy, dwa, jeden...
-A jeśli ja wygram, nigdy więcej na nią nie spojrzysz! - wrzasnąłem w ostatniej chwili, po czym docisnąłem pedał gazu, kiedy tylko usłyszałem słowo start, a dziwka, stojąca przed nami, machnęła dwoma chorągiewkami.
Przez pierwsze metry szliśmy równo. Silniki wydawały charakterystyczne dźwięki, które były muzyką dla moich uszu. Od dziecka interesowałem się motoryzacją i zawsze chciałem brać udział w wyścigach. Nie sądziłem jednak, że stanie się to moim sposobem na zarabianie szybkich i łatwych pieniędzy.
Po chwili wyszedłem na prowadzenie. Znaczne prowadzenie. Moja maszyna sunęła po torze, niczym łyżwa po idealnie płaskim lodzie. Na moich ustach widniał uśmiech, ponieważ byłem już niemal pewien zwycięstwa.
I w tym właśnie momencie zobaczyłem w lusterku, jak Jaxon stracił panowanie nad samochodem, wjechał do rowu i uderzył w drzewo. Krzyki i gwizdy z placu nagle ucichły, ponieważ nikt nie wiedział, co stało się chłopakowi.
A ja? Ja miałem dwadzieścia metrów do mety i wygraną w kieszeni, jednak nagle zatrzymałem się na torze. Wzrok wszystkich wylądował na mnie. Wpatrywali się ze zdezorientowaniem w mój samochód, czekając na mój ruch. Ja jednak nie miałem zamiaru przekroczyć linii mety. Moją pierwszą zasadą było, aby nie wsiadać za kierownicę po pijaku, natomiast drugą, aby zawsze pomóc osobie, która tego potrzebuje. Nie ważne, że nie przepadam za tym dupkiem. Nie chciałem mieć go później na sumieniu.
Powli wycofałem i ruszyłem w stronę poobijanego samochodu. Zaparkowałem obok niego i zgasiłem silnik, po czym wysiadłem ze środka, kierując się w stronę srebrnego Lamborgini.
-Stary, wszystko w porządku? - krzyknąłem, podchodząc do drzwi od strony kierowcy.
-Tak, w porządku. - odkaszlnął głośno, łapiąc się za głowę. W jednym miejscu, miał przeciętą skroń, z której wypływała stróżka krwi, jednak oprócz tego nie zauważyłem na pierwszy rzut oka żdnych poważniejszych obrażeń. - Dlaczego tu wróciłeś? Przecież mogłeś wygrać.
-Źle bym się czuł, gdybym nie sprawdził, co ci się stało. Poza tym, nie jestem takim dupkiem, jak ty. - zaśmiałem się cicho, pomagając mu wysiąść z auta. - Na pewno wszystko w porządku? - upewniłem się, przyglądając się uważniej ranie na jego głowie.
-Tak, to tylko małe draśnięcie. Dzięki. - posłał mi lekki uśmiech. - Jestem twoim dłużnikiem, koleś.
-Wiem, dlatego powiedz mi... - zacząłem, wsuwając dłonie do kieszeni. - Skąd znasz Cindy?
Tak, musiałem o to zapytać. Po prostu ta sprawa nie dawała mi spokoju.
-Byłem z nią ponad rok. - odparł, wzruszając lekko ramionami. - Kochałem ją i... kocham nadal.
Moje dłonie lekko zacisnęły się w pięści. Czyli to Jaxon był tym, którego kochała Cindy. To on pozbawił ją dziewictwa i to, teoretycznie, również w pewnym stopniu przez niego Zayn zaczął tak traktować swoją siostrę. Oczywiści, nie usprawiedliwiam go, jednak miało to dość istotne znaczenie.
-A ty? Skąd ją znasz? I dlaczego się do niej przystawiasz? - moje rozmyślenia przerwał Jaxon.
-Jest siostrą Austna i mieszka razem z nami, bo... - zaciąłem się nagle, zdając sobie sprawę z tego, że omal nie powiedziałem za dużo.
-Ja wiem. - spuścił głowę, kopiąc butem kamień. - Wiem, co oni jej zrobili. - jego szczęka oraz pięści zacisnęły się nagle, kiedy chłopak spojrzał tępo w przestrzeń. - Wiem, że ją zgwałcili. Powiedziała mi o tym, jednak zaraz po tym zerwała ze mną. Chciałem jej pomóc, jednak ucięła ze mną kontakt.
-Jaxon, dlaczego nic nie zrobiłeś, skoro wiedziałeś? Ona była bita i gwałcona przez kilka miesięcy... - czułem, jak różne emocje wirują w moim organizmie.
-Co!? - krzyknął, patrząc na mnie z niedowierzaniem. - Powiedz mi, że żartujesz.
-Bardzo bym chciał. - mruknąłem pod nosem. - Ale to prawda. Przeżywała piekło przez pół roku. Codziennie ją gwałcili, rozumiesz? Codziennie... - przed moimi oczami po raz kolejny pojawił się film, którego początek obejrzałem pierwszego dnia, kiedy Cindy wprowadziła się do nas. Było mi jej tak cholernie szkoda. Nie potrafiłem powiedzieć, co ja zrobiłbym na jej miejscu. Po prostu nie potrafiłem wczuć się w jej sytuację...
***Oczami Cindy***
Po wypadku Jaxona i wygranej Austina wróciliśmy do domu. Było już grubo po północy, dlatego odczuwałam silne zmęczenie. Całkowicie zaspana, ponieważ spałam w drodze, wyszłam z samochodu i skierowałam się w stronę domu. Oparłam się jednym ramieniem o drzwi i przymknęłam powieki, czując, że znowu odpływam. Tak cholernie chciało mi się spać, że nie zwróciłam nawet uwagi na to, że w dalszym ciągu przebywałam na dworze i to na dodatek w pozycji stojącej. Kiedy moje powieki robiły się coraz cięższe, a nogi zaczęły się uginać, poczułam silne ramiona, które oplątały się dookoła mojej talii.
-Uważaj, kochanie, bo zaśniesz tutaj. - szepnął mi do ucha i zachichotał cicho.
-Nie ważne, gdzie. Ja chcę po prostu spać. - odwróciłam się przodem do niego, oplotłam go ramionami w pasie i przytuliłam twarz do jego klatki piersiowej, ponownie zamykając oczy.
Czując, że się nie przewrócę, ponieważ Justin cały czas przytrzymywał moje ciało, niemalże zasnęłam w jego ramionach. Na prawdę, na nic nie zwracałam teraz uwagi.
-Skoro nie ważne, gdzie będziesz spała, zapraszam do mojego łóżeczka. - mruknął mi do ucha, a ja, pomimo zmęczenia, uderzyłam go w klatkę piersiową, przewracając oczami.
-Przestaniecie się tak obściskiwać? - głos Austina był lekko zniecierpliwiony, więc oderwałam się od Justin i podeszłam do brata, również się do niego przytulając.
-Ja chcę spać. - jęknęłam, wchodząc do wnętrza budynku, który był moim domem.
-Zaraz pójdzesz do łóżeczka, skarbie. Spokojnie. - Austin pogłaskał mnie po włosach, całując w czoło.
Kiedy tylko znalazłam się w salonie i odwróciłam się przodem do chłopaków, moje kolana uderzyły o skraj kanapy, a ja opadłam na nią z głośnym westchnięciem.
-Cindy, mogę cię o coś spytać? - głos Justina był bardziej poważny, niż parę chwil temu.
-Jasne. - mruknęłam, ziewając głośno.
-Dlaczego zerwałaś z Jaxonem?
Moje mięśnie lekko się spięły, jednak nie chciałam dać tego po sobie poznać. Nie widziałam również sensu w tym, żeby ukrywać prawdę.
-Zdradził mnie. - wzruszyłam lekko ramionami, jednak, mimo że już go nie kochałam, świadomość tego, że przespał się z inną dziewczyną, bolała.
Chłopaki nie pytali o nic więcej, tylko skinęli głowami i odeszli w stronę kuchni. Nie miałam nawet siły, aby zwlec się z kanapy i pójść na góre, do swojego pokoju, dlatego, trzymając nogi na oparciu kanapy, zamknęłam oczy, chcąc zagłębić się w krainie snów. Byłam już blisko całkowitego odcięcia się od rzeczywistości, kiedy poczułam, jak ktoś unosi moje ciało z niesamowitą łatwością.
-Śpij, kochanie. - do moich uszu doszedł szept szatyna.
Niewiele myśląc,wtuliłam się w niego, cały czas mając przymknięte powieki. Po chwili doszedł do mojego pokoju i otworzył drzwi, wchodząc do środka. Ostrożnie i delikatnie położył moje ciało na łóżku, całując mnie w czoło. Poczułam jeszcze, jak zdejmuje z moich ramion kurtkę. Wiedział, jak to zrobić, aby mnie nie wystraszyć, a, mimo że byłam zaspana, natychmiast zareagowałabym, gdyby ułożył swoje dłonie w niewłaściwym miejscu.
-Dziękuję. - mruknęłam, odwracając się na drugi bok, plecami do Justina.
-Dobranoc, księżniczko. Słodkich snów... - szepnął, a następnie wyszedł po cichu z salonu, pozwalając mi przenieść się do całkowicie innej krainy...
~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani ;*
Cóż, początek rozdziału mi się nie podoba, końcówka ewentualnie może być. Bodajże w następnym rozdziale coś tam się zacznie i później doprowadzi do czegoś 'konkretniejszego. Tak, wiem. Ja i to moje tajemnicze gadanie ;)
Hm, w komentarzach, pod ostatnim rozdziałem wiele osób pisało, że Justin tak się o nię troszczy i w ogóle. Dobrze, troszczy się, ale to na pewno nie będzie słodka troska. Za jakiś czas się przekonacie...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was serdecznie na mojego aska:
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;*
wtorek, 1 kwietnia 2014
Rozdział 14...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jdhshsusj super :D :*
OdpowiedzUsuńJeju Paula , ja cie zaszczele ... Ale najpierw przywiąże cie do książki od biologi ...
OdpowiedzUsuńJeju ty i tetwoje "gadanie ", nie da mi spokoju ...
Jeju czemu ?? Czemu tak pobudzasz moją wyobraznie ?? Zła Paula ... Zobaczysz , przykuje cie do tej ksiażki Hehehehehhe !!!
Jejku Justin jest taki słodki jak broni Cindy <3 Kocham :*
OdpowiedzUsuńNo i co ja mg napisac ? No to co zwykle .. Talent masz niesamowity pzdr cie z calego serduszka ;** czekam na nexta z niecierpliwoscia i czekam na to cos konkretniejszego hahahahha ;*
OdpowiedzUsuńAwww. Jak suuper!!! Czekam nn <3 ;*
OdpowiedzUsuńno uwielbiam *.*
OdpowiedzUsuńkurde przez te Twoje cudowne rozdziały się nie uczę
ale wiedz że nie żałuję, bo 100 razy bardziej wolę czytać Twoje opowiadanie niż się uczyć xd
Kocham <3333
super <3
OdpowiedzUsuńJak to nie będzie słodka troska. Co ty tam kombinujesz. Boże już nie mogę się doczekać. Ja już chce następny. Czekam na nn z niecierpliwieniem ;*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział.Kocham to opowiadanie tak jak My-Heaven <3
OdpowiedzUsuńWww już nie mogę się doczekać na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńTo mój najukochanszy blog ze wszystkich, które czytałam i czytam <3
OdpowiedzUsuńPiszesz niesamowicie po prostu ukłony i oklaski dla Ciebie :-*
no genialne ;)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny xx
Z twoich trzech opowiadan to uwielbiam najbardziej ! zawsze szukam takich fanfiction " z problemami " (?) nie wiem jak to nazwac :D czekam az nasz kochany zrobi sie zly bo nie lubie go w wersji slodkiej ale oczywiscie rozdzial i tak cudowny ! :* piszesz najlepsze opowiadania na swiecie ! Zazdroszcze talentu, obys miala jak najwiecej pomyslow na rozdzialy i mozr nawet inne opowiadania :) buzka skarbie xo
OdpowiedzUsuńNasz kochany Justin * ach telefon mi zjada slowa :(
UsuńJezusie, ale Justin jest zazdrosny : oo
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że to właśnie będzie powodem tej " innej troski ", jak pisałaś pod rozdziałem. ;o
Jestem ciekawa, jak to rozwiniesz, bo póki co naprawdę wciąga ; o
Wow, Justin bardzo dobrze się zachował, pomagając Jaxonowi. W końcu człowiek człowiekowi musi pomagać, nawet jeśli nie przepadają za sobą.
A Austin mnie denerwował, jak nie chciał rozdzielić chłopaków! -.- Kurczę, czasami zachowuje się jak dupek. Dopiero Cindy musiała zainterweniować i to jeszcze tym swoim drobniutkim ciałkiem.
Mam wrażenie, że z rozdziału na rozdział Cindy coraz bardziej ufa Justinowi. To takie kochane, czytając jak oboje o siebie się martwią, troszczą i jejku :3 Są tacy słodcy.
Mimo, że to smutna historia, to potrafiłaś stworzyć też momenty uśmiechu i za to jestem Ci wdzięczna <3
Uwielbiam tego, jak i My Heaven bloga, bo każdy ma w sobie coś oryginalnego i taki element, przyciągania <3
Mają "to coś", co uwielbiam. : ) Mam nadzieję, że w następnym nie będzie dramy jeszcze? :( Są zbyt słodcy, noo :<<
Czekam na kolejny, kochanie :*
~ Drew.
http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/
Rozdział boski :) Czekam nn<3
OdpowiedzUsuńheartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
Każdy Twój rozdział kochanie jest świetny <3
OdpowiedzUsuńwow.
OdpowiedzUsuńjejku nie wiedziałam, że Austin potrafi TAKI być.. serio. zachowuje sie jak idiota..
jeszcze Cindy by dostała bo on nie chciał ich rozdzielić.
jeej. podobało mi się, że Justin mimo tego, że nie lubi Jaxona to pomógł mu. to było takie.. takie piękne ;')
on jest tak okropnie o nią zazdrosny, to jest zajebiste, ale boje sie że on będzie aż za bardzo zazdrosny...
jejku boje sie tego twojego BUM w rozdziale..jej. nie moge przestac o tym mysleć...
oni są tacy słodcy az szkoda to psuc haha xd
nie no jest idealnie i wgl zajebiscie i najlepiej !!
red-sky-jb.blogspot.com
true-big-love-jb.blogspot.com
Łał to jest niesamowite takie piękne... <3 Tylko boje się tego co stanie się dalej ;/ <3 czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńojjje w końcu mu ufa <333 jeeju prosze niech bedzie miedzy nimi taka milosc jak iedzy maja a justinem prosze bo nwm co ze soba zrobie jak na tutaj na w tym opowiadaniu bedzie zle :(( prooosze nie rob nam tego :((
OdpowiedzUsuńlubię to bardzo! :)
OdpowiedzUsuńfabregasek /@bieberauss
Kocham <3
OdpowiedzUsuńboski rozdział *______*
OdpowiedzUsuńkocham <33
czekam na nn :)
cudo <33
OdpowiedzUsuń/hope
świetny właściwie jak zawsze :) czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
marzwalczikochaj.blogspot.com
Świetny jak zawsze<3
OdpowiedzUsuńBaby :) Dawaj kolejny baby <3 Chcę czytać xD
OdpowiedzUsuńMy god! Kochammm to ! Nie mogę doczekać się następnego rodzialu! ;33 kocham wszystkie twoje opowiadania !! Lofki <3 do nn życzę weny ;3
OdpowiedzUsuńBoskie :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
http://bieberfever-opowiadaniex3.blogspot.com/
Obydwoje coś do siebie czują. Cindy naprawdę musi mu bardzo ufać. Widać że Justin bardziej w tym momencie troszczy się o Cindy niż Austin. Tylko boje się że przesadzi z ta troską...
OdpowiedzUsuńJustin zachował się jak Dżentelmen jest taki słodki dla Cindy troszczy się o nią bardziej niż Austin to takie kochane prawie obca dla niego osoba a jednak taka bliska <3 Jaxon zdradzając taką laske nie wiedział co traci kocham wszystkie twoje blogi i Ciebie też za to jak podbudowujesz moje wypociny twoimi miłymi słowami KCKC <3
OdpowiedzUsuńbrak mi słów ! <333
OdpowiedzUsuńJestes okropna! Wiem ze,nie moze byc za slodko, ale ta biedna dziewczyna zasluguje na takiego faceta! Ugh jesli Austin ma racje Justin faktycznie jest meska dziwka, to wyjde z siebie. Znalezienie twoich opowiadan w tym roku jest najgorszym bledem jaki popelnilam... Mam mature w tym roku....a to jest tak wciagajace, ze nie moge sie oderwac.
OdpowiedzUsuń