Przeczesałem palcami włosy, ciągnąc z frustracją za ich końcówki, kiedy policjanci wyprowadzali Austina oraz Zayna ze szpitala. Zakląłem pod nosem, licząc w myślach do dziesięciu. Nie pomogło mi to jednak i nadal byłem tak zdenerwowany, jak parę chwil temu, kiedy zobaczyłem starszego brata Cindy na szpitalnym korytarzu.
Szybkim krokiem ruszyłem w stronę lekarza, który stał przy recepcji i rozmawiał z pielęgniarką. Gdy mnie zobaczył, przerwał rozmowę i odwrócił się w moją stronę.
-Mogę ją stąd zabrać? - westchnąłem, zaciskając lekko pięści.
-Jesteś kimś z jej rodziny, czy jedynie przyjacielem jej brata? - uniósł brwi, trzymając w dłoniach teczkę, prawdopodobnie z wypisem szatynki.
-Jestem jej przyjacielem. - mruknąłem niecierpliwie, przewracając oczami.
-Przykro mi, ale wypis może otrzymać jedynie prawny opiekun dziewczyny, którym, z tego, co wiem, jest jej brat, a jego przed chwilą zatrzymała policja. Nie możesz więc zabrać stąd Cindy. Prawdopodobnie, do wypuszczenia jej brata z aresztu, zamieszka ona w domu dziecka.
Po jego ostatnich słowach parsknąłem śmiechem. Oblizałem powoli wargi i zmarszczyłem brwi, podchodząc bliżej lekarza.
-Czy pana zdaniem ona jest dzieckiem? Ma szesnaście lat i nie potrzebuje niańki, opiekującej się nią przez całą dobę.
-Ona próbowała popełnić samobójstwo i w tym momencie potrzebuje opieki. - powiedział ostro, kładąc teczkę na blat przy recepcji.
-Chyba widział pan jasno, przy kim się uspokoiła. - warknąłem przez zaciśnięte zęby. - Ona nie może trafić do domu dziecka, bo tam po raz kolejny będzie chciała to zrobić.
-Byłbym w stanie ten jeden, jedyny raz, zrobić wyjątek, jednak widzę, jak się zachowujesz. Jesteś agresywny i możliwe, że tak samo zachowujesz się w stosunku do Cindy. Ona jest zastraszona, a ja wcale nie mam takiej pewności, czy to nie ty ją zgwałciłeś i doprowadziłeś do próby samobójczej. - spojrzał na mnie, jak surowy ojciec na syna.
Musiałem się na prawdę kontrolować, aby moja zaciśnięta pięść nie odnalazła drogi do jego szczęki. Byłem wściekły i chyba nikt nie ma prawa mnie za to oceniać.
-Czyli sugeruje pan, że najpierw ją gwałcę, a później pocieszam i przytulam, tak? - warknąłem, przybliżamąc swoją twarz do jego. - Gratuluję posady lekarza. - dodałem, po czym odwróciłem się w stronę korytarza.
Po chwili byłem już pod drzwiami sali szpitalnej, w której leżała Cindy. Przed wejściem wziąłem kilka głębokich wdechów, aby chociaż w pewnym stopniu się uspokoić i nie wystraszyć szatynki. Otworzyłem po cichu drzwi i wszedłem do środka, podchodząc do łóżka. Przysunąłem do siebie jedno z krzeseł i odwróciłem je przedem do siebie, siadając na nim 'okrakiem'. Oparłem się przedramionami o oparcie krzesła, a wzrok wbiłem w ślicznotkę, śpiącą przede mną.
-Co by tu z tobą zrobić... - mruknąłem do siebie, lecz dopiero po chwili zrozumiałem, że zabrzmiałem, jak pedofil, siedzący na ławce przed przedszkolem. - Nie o to mi chodziło. - przewróciłem na siebie oczami. Ująłem jej dłoń w obie ręce i przejechałem opuszkami palców po zabandażowanych nadgarstkach. - Już ja dopilnuję, żeby nie zrobiła tego kolejna dziewczyna. Już ja tego dopilnuję. - westchnąłem cicho, kiedy do głowy napłynęły mi wspomnienia, o których za wszelką cenę chciałem zapomnieć.
Powieki Cindy drgnęły, a po chwili otworzyły się. Szatynka zamrugała kilka razy oczami, zanim spojrzała na mnie.
-Co ci się stało, Justin? - spytała cichym, słabym głosem, siadając na łóżku. Przejechała opuszkami palców po moim rozciętym łuku brwiowym, a w tym samym momencie przez moje ciało przeszły dreszcze.
-Nic takiego. - odparłem wymijająco.
-Sam sobie przecież tego nie zrobiłeś. - spojrzała na mnie sceptycznie. - Poza tym, gdzie jest Austin? - zmarszczyła brwi, wbijając we mnie wzrok.
Nadszedł ten moment, kiedy musiałem jej o wszystkim powiedzieć. Wiedziałem, że tego nie uniknę, jednak miałem nadzieję, że nie zapyta o Austina od razu.
-Wiesz... - zacząłem, przygryzając dolną wargę. - Zaszło drobne nieporozumienie... - podrapałem się z zakłopotaniem po karku, spuszczając głowę.
-Justin, co się dzieje? - delikatnie ułożyła dłoń pod moją brodą i uniosła ją, abym spojrzał jej prosto w oczy.
-Austina zgarnęły psy. - mruknąłem niepewnie, obserwując minę szatynki. Pobladła nagle, a jej oczy zrobiły się lekko zamglone. - Cindy, spokojnie. - objąłem jej twarz dłońmi, gładząc kciukami jej policzki.
-Dlaczego? - spytała szybko, a w jej oczach widoczny był lekki strach oraz ból.
-Pobił się z Zaynem. - powiedziałem niepewnie, cały czas obejmując jej twarz.
Cindy gwałtownie zerwała się z łóżka, wsuwając stopy w buty, starałem się ją zatrzymać, jednak ona wyrwała się z mojego uścisku. Podbiegła do drzwi i już miała wyjść na korytarz, kiedy nagle złapała się za głowę, a jej nogi zaczęły się uginać. Idealnie wymierzając czas, złapałem ją, układając obie dłonie w dole jej pleców. Po chwili dziewczyna stanęła prosto. W tym momencie nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Szatynka uniosła lekko głowę, patrząc mi prosto w oczy. Nie miałem pojęcia, co mam teraz zrobić. Najchętniej po prostu wpiłbym się w jej słodkie usta, położył na tym łóżku i wziął tu i teraz. Nie żartuję.
Cindy ostrożnie ułożyła dłonie na mojej klatce piersiowej i odepchnęła mnie lekko od siebie.
-Dziękuję. - mruknęła cicho, nawiązując do momentu, w którym złapałem jej drobniutkie ciałko, ratując je przed upadkiem.
-Nie masz za co. - pogłaskałem ją po włosach, jednak szatynka szybko odsunęła się ode mnie. - Połóż się, kochanie. Muszę z tobą porozmawiać. - dodałem, prowadząc ją w stronę łóżka. Dziewczyna usiadła na łóżku po turecku, układając ręce na kolanach. - Rozmawiałem z lekarzem. Pytałem się, kiedy będziesz mogła stąd wyjść. Ten idiota powiedział, że wypis ze szpitala, bez którego nie mogą cię wypuścić, może otrzymać jedynie Austin. Policja może go trzymać 48 godzin, co oznacza, że przez dwa dni musiałabyś mieszkać w domu dziecka. - kiedy wypowiedziałem dwa ostatnie słowa, na twarzy Cindy pojawiło się lekkie przerażenie. - Chyba że pomogę ci stąd uciec i wrócisz razem ze mną do domu. - dokończyłem, opierając się o swoje kolana.
-Czyli Austina nie będzie w domu. - spojrzała na mnie ze strachem w oczach, a ja niemal natychmiast zorientowałem się, dlaczego się boi.
-Przepraszam, Cindy. Byłem pijany. Nie mam zamiaru teraz pić. Nie chciałem ci nic zrobić. - objąłem jej dłoń swoimi, głaszcząc ją delikatnie. - Więc jak? Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała. Poza tym, nie wiem, jak się czujesz. Nie chcę, żebyś zrobiła sobie krzywdę.
-Nie chcę tu być. - mruknęła cicho. - A i tak powinnam dzisiaj wyjść. - wzruszyła lekko ramionami, odkrywając kołdrę.
-Dobrze. - na moich ustach mimowolnie pojawił się uśmiech. - Zrobimy tak. Ty się spakuj, a ja przyjdę po ciebie za pięć minut. - pogłaskałem ją po policzku i pocałowałem w czółko, po czym wyszedłem z pokoju.
Udałem się w stronę schodów, którymi przedostałem się na pierwsze piętro. Sprawdzając, czy na korytarzu nikogo nie ma, podbiegłem do drzwi, za którymi mieściło się pomieszczenie techniczne. Na moje szczęście, nie było zamknięte na klucz, dzięki czemu bez trudu mogłem wejść do środka. Rozejrzałem się po niewielkim pokoju, szukając głównego wyłącznika prądu. Po chwili zauważyłem, wiszącą na ścianie, małą, metalową skrzynkę. Otworzyłem ją i wyłączyłem wszystkie korki. W pomieszczeniu, jak i w całym szpitalu, zapanowały egipskie ciemności. Zachichotałem cicho, po czym wyszedłem na, równie ciemny, korytarz. Pobiegłem w stronę schodów, udając się na drugie piętro. Szybkim krokiem doszedłem do sali, w której leżała Cindy. Najciszej, jak potrafiłem, otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Jedyne co zobaczyłem, to zarys drobnego ciałka szatynki, stojącego przy szafce. Podszedłem do niej po cichu i objąłem ją ramionami w pasie. Dziewczyna wydała z siebie głośny pisk, jednak zanim ktoś mógł ją usłyszeć, zasłoniłem jej usta dłonią.
-Spokojnie, to tylko ja. - szepnąłem jej do ucha, czując, jak ciało szesnastolatki lekko drży.
-Nie rób tak nigdy więcej. - wychlipała, odwracając się twarzą do mnie. Po jej policzkach spływały łzy, które mieniły się lekko w słabym świetle księżyca, wpadającym przez okno.
-Przepraszam, skarbie. Nie chciałem cię wystraszyć. - mruknąłem z lekkim poczuciem winy w głosie. Podszedłem do niej i przytuliłem do siebie, głaszcząc delikatnie jej plecki. - Przepraszam...
Chwilę później podniosłem z łóżka jej torbę i przewiesiłem ją sobie przez ramię. Złapałem szatynkę za rękę, prowadząc w stronę wyjścia z sali.
-To twoja sprawka z tym światłem? - uśmiechnęła się delikatnie, zakładając kosmyk włosów za ucho.
-Ma się ten talent. - wyszczerzyłem się do dziewczyny, kiedy wyszliśmy na korytarz.
Cindy pokręciła z rozbawieniem głową, kiedy ja założyłem jej kaptur na głowę. W szpitalu panowało ogólne zamieszanie, wywołane nagłym brakiem prądu, dzięki czemu nikt nie zwracał na nas uwagi. Kiedy przechodziliśmy obok recepcji, która w tym momencie była pusta, wychyliłem się za ladę i chwyciłem teczkę, w której znajdował się wypis Cindy oraz jej zwolnienie ze szkoły. Parę sekund później znaleźliśmy się już poza szpitalem, udając się w stronę parkingu. Otworzyłem szatynce drzwi od strony pasażera, a sam usiadłem na fotelu kierowcy. Odpaliłem silnik, po czym wjechałem na główną drogę, prowadzącą do naszego domu.
-Zayn przyszedł do szpitala? - spytała nieśmiało, spuszczając wzrok.
-Tak. - westchnąłem cicho.
-Czy policja może coś zrobić Austinowi? - w jej oczach widniała troska. Martwiła się o brata, było to widać.
-Przetrzymają go góra dwie doby, a później wypuszczą. Wątpię, że sprawa trafi do sądu. Oni się jedynie poszarpali, ale te suki pielęgniarki zadzwoniły po psy.
-To Zayn ci to zrobił, prawda? - odwróciła się bokiem na fotelu i delikatnie przejechała opuszkami palców po mojej rozciętej wardze, a przez moje ciało ponownie przeszły dreszcze.
-Uwielbiam, jak mnie dotykasz. - mruknąłem cicho, przymykając na moment powieki. Wiedziałem, że muszę być skupiony na prowadzeniu, jednak nie było to wcale takie proste.
Dziewczyna zabrała rękę, spuszczając głowę i wlepiając wzrok w swoje buty. Zaśmiałem się cicho pod nosem, układając rękę na oparciu fotela pasażera.
Do końca drogi nie rozmawialiśmy już ze sobą. Po paru minutach zaparkowałem na podjeździe przed domem. Zgasiłem silnik i wyszedłem z samochodu, aby otworzyć drzwi od strony szatynki. Po paru chwilach znaleźliśmy się już w środku budynku. Zdejmując buty, udałem się do kuchni i nalałem soku pomarańczowego do dwóch szklanek. Kiedy wziąłem pierwszy łyk napoju, syknąłem cicho, ponieważ poczułem lekkie pieczenie na mojej dolnej wardze.
-Powinieneś to przemyć. - do moich uszu doszedł cichy głos Cindy, która stała, oparta o framugę, z rękoma założonymi na piersi.
-Eh, nigdy nie miałem do tego głowy. - machnąłem ręką, wypijając do końca sok.
-To chodź. - mruknęła, wyciągając przed siebie otwartą dłoń. Złapałem ją delikatnie, i razem skierowaliśmy się w stronę schodów. Zakręciłem sobie kosmyk jej włosów na palcu, puszczając go po chwili. Szatynka wprowadziła mnie do swojej sypialni, a następnie skierowała się do łazienki. Kiedy zamknęła za nami drzwi, niewiele brakowało, a rzuciłbym w jej stronę jakiś żart na tle erotycznym, ale w porę ugryzłem się w język. Z każdym dniem uczyłem się, że z Cindy muszę się obchodzić inaczej, niż z resztą dziewczyn. Ona była wrażliwa i delikatna, a ja nie chciałem dokładać jej cierpienia.
-Usiądź tu. - popchnęła mnie delikatnie w stronę okafelkowanego murku. Wykonałem jej polecenie, układając dłonie na kolanach. Szatynka podeszła do jednej z szafek i stanęła na palcach, aby dosięgnąć apteczkę. Była jednak za niska i, pomimo jej starań, nie mogła dosięgnąć przedmiotu.
-Może ci pomogę. - szepnąłem jej do ucha, stając zaraz za nią. Dziewczyna lekko spuściła głowę, stając na całych stopach, kiedy moje dłonie przejechały po jej talii. Nasze ciała stykały się ze sobą, kiedy w dalszym ciągu staliśmy w tej samej pozycji. Cindy nie zareagowała w żaden sposób. Gdyby dała mi do zrozumienia, że mam się od niej odsunąć, zrobiłbym to, jednak w tym momencie, możnaby powiedzieć, że korzystałem z okazji.
-Justin, muszę przemyć ci te rany. - szepnęła, odwracając się przodem do mnie. Mogłem wręcz zobaczyć, jak jej małe serduszko bije ze zdwojonym tempem. Widziałem, że była zestresowana, ale w jej oczach nie było strachu, tylko niepewność.
-Spokojnie, maleńka. - mruknąłem cicho, ponownie zaplątując sobie kosmyk jej włosów wokół palca. Jej uroda po prostu mnie urzekła. Mógłbym godzinami wpatrywać się w jej delikatne rysy twarzy i, przyznajmy sobie szczerze, robiłem to.
-Usiądź Justin. - po raz kolejny odwróciła się tyłem do mnie, stanęła na palcach i z trudem dosięgnęła apteczkę. Popchnęła mnie delikatnie na moje wcześniejsze miejsce, po czym podeszła bliżej, stając między moimi nogami.
-Usiądź sobie. Będzie ci wygodniej. - spojrzałem jej w oczy. Nie wiedziałem, czy mogę objąć dłońmi jej biodra, a nie chciałem ryzykować, żeby kolejny raz się mnie bała.
Szatynka spojrzała na mnie niepewnie, przygryzając wnętrze policzka, jednak w końcu zdecydowała się usiąść na moich kolanach. Moje dłonie idealnie wpasowały się we wcięcie na jej talii, przytrzymując dziewczynę blisko mnie. Szatynka wyjęła z apteczki wacik i polała go wodą utlenioną.
-To może odrobinkę zaboleć. - mruknęła, skupiając całą swoją uwagę na moim rozciętym łuku brwiowym.
-Nie zaboli. - odparłem z lekkim uśmieszkiem, patrząc w hipnotyzujące tęczówki szatynki.
Ostrożnie przyłożyła nasączony wacik do mojej skroni, przejeżdżając po nim delikatnie i ścierając krew. Wyrzuciła lekko czerwoną watę do śmietnika, po czym wzięła kolejną, polewając ją wodą utlenioną. Tym razem przyłożyła wilgotny wacik do mojej wargi i na niej skupiła całą swoją uwagę. Kiedy skończyła i wyrzuciła przedmiot do kosza, przełknęła ślinę, podnosząc wzrok, prosto na moje tęczówki. Nasze twarze ponownie dzieliło tylko kilka centymetrów. Spojrzałem na jej malinowe usta, kiedy powoli i niemal niezauważalnie, przejechała po nich językiem. Pochyliłem się nad nią, sprawiając, że nasze wargi się zetknęły. W momencie, kiedy miałem ją pocałować, ona ułożyła dłoń pod moją brodę. Spojrzałem w jej tęczówki. Nie zobaczyłem tam strachu, a nawet niepewności. Widziałem w nich lekkie zakłopotanie.
-Masz dziewczynę? - szepnęła w moje, lekko rozchylone, wargi.
-Nie. -odparłem krótko, po czym złączyłem nasze usta na dłużej.
Nie potrafiłem tego powstrzymać. Po prostu nagle poczułem, że właśnie to powinienem zrobić. Nie kontrolowałem siebie w tym momencie. Muskałem delikatnie jej wargi, czując, jak szesnastolatka odwzajemnia ten łagodny pocałunek. Jej usta były tak cudownie miękkie i jedwabiste, że na prawdę nie chciałem ich rozdzielać od moich. Szatynka ostrożnie ułożyła dłonie na moich barkach, sunąc po nich delikatnie. Pocałunek nie był szybki, a wręcz przeciwnie. Był wolny, lecz dzięki temu najbardziej romantyczny i piękny, jaki kiedykolwiek przeżyłem. Przejechałem językiem po jej dolnej wardze, na co dziewczyna uchyliła usta, wpuszczając go do środka. Nasze języki zaczęły się o siebie ocierać, powodując falę dreszczy, przechodzących przez moje ciało. Zacząłem sunąć dłońmi przez jej talię, biodra, aż dotarły w okolice jej tyłeczka. Kiedy dziewczyna poczuła moje ruchy, odsunęła się ode mnie gwałtownie i wstała z moich kolan.
-Przepraszam, Cindy... - wymamrotałem, widząc, jak dziewczyna przeczesuje włosy, zakładając ręce na piersi. - Przepraszam, wiem, zapędziłem się. Nie chciałem cię wystraszyć. - z głośnym westchnieniem przeczesałem włosy i wstałem, widząc, że dziewczyna wychodzi z łazienki.
Udałem się zaraz za nią, aby po chwili stanąć przed szatynką. Przyparłem jej ciało do ściany, opierając się na łokciach po obu stronach jej główki. Zauważyłem, jak jej oddech, oraz bicie serca ponownie przyspiesza.
-Przepraszam. Wiem, że posunąłem się za daleko. - szepnąłem w jej usta.
-Jest w porządku. A teraz przepraszam cię, ale jestem zmęczona. - ziewnęła cicho, po czym wyswobodziła się z mojej 'pułapki'.
***Oczami Cindy***
Wyjęłam z szuflady koronkową bieliznę oraz luźną bokserkę, następnie kierując się z powrotem do łazienki, gdzie stał Justin.
-Przepraszam, ale chcę wziąć prysznic. Na prawdę, nie jest mi do tego potrzebna opieka. - zaśmiałam się cicho, na co szatyn przewrócił teatralnie oczami.
-Ale mogę zostać z tobą. Wiesz, w razie, gdybyś zasłabła, czy straciła przytomność. - wzruszył lekko ramionami, robiąc minę niewiniątka.
-Dam radę, Justin. - ułożyłam obie dłonie na jego klatce piersiowej i, z lekkim uśmiechem na ustach, wypchnęłam go z łazienki.
Podeszłam do lustra, patrząc na swoje odbicie. Delikatnie przejechałam opuszkami palców po wargach, a w mojej głowie pojawiły się obrazy pocałunku z szatynem. Nie wystraszyłam się samego pocałunku i mogę nawet powiedzieć, że tego chciałam. Był delikatny, czyli taki, jakiego potrzebowałam. Justin nie był tym samym facetem, który jeszcze tak niedawno chciał mnie skrzywdzić. Ewidentnie zrobił to jedynie pod pływem alkoholu i na prawdę nie miał złych zamiarów.
Drugą sprawą było, że ufałam mu w pewien dziwny sposób. Czułam, że mogę się mu zwierzyć i że to on będzie potrafił mnie pocieszyć. Nie rozumiałam tego do końca. Nawet się nie zastanawiałam. Po prostu cieszyłam się, że jest przy mnie taka osoba, jak on.
Rozebrałam się do naga, po czym weszłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę i opłukałam nią ciało, następnie nalewając na dłonie żelu pod prysznic. Umyłam nim moje ciało i spłukałam je, aby nie zostawić widocznej piany. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się ręcznikiem, po czym założyłam bieliznę oraz koszulkę. Wykonałam jeszcze parę czynności toaletowych, a następnie wyszłam z łazienki, zastając Justina, leżącego na moim łóżku.
-Wiesz, przed wejściem do łazienki zaznaczyłam, że JESTEM ZMĘCZONA I CHCE MI SIĘ SPAĆ. - spojrzałam na niego znacząco.
Chłopak niechętnie zsunął się z materaca, kucając na podłodze. Dzięki temu mogłam wsunąć się pod kołdrę i rozłożyć wygodnie.
-Twoja podusia ślicznie pachnie. - szatyn oparł się przedramionami o skraj łóżka.
-Teraz czuję na niej tylko i wyłącznie twoje perfumy. - uśmiechnęłam się do niego, kiedy Justin zawinął sobie kosmyk moich włosów wokół palców i zaczął się nim bawić.
-Nie będziesz już próbowała się zabić? - pogłaskał mnie po policzku, spoglądając nieśmiało w moje tęczówki.
-Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że nie. Ale nie wiem, jak wszystko potoczy się dalej. - wzruszyłam lekko ramionami, widząc zatroskaną minę chłopaka. - Przepraszam cię, Justin, ale ja na prawdę chcę już spać. - dodałam, po czym musnęłam policzek szatyna i, odwracając się na drugi bok, zasnęłam.
~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani ;*
Tak, wiem. To za wcześnie i w ogóle, mówię o pocałunku, ale tak jakoś napisałam, nawet się nad tym nie zastanawiając. Eh, spokojnie, to nie oznacza, że Justin i cindy za dwa rozdziały zostaną parą...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was serdecznie na mojego aska:
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;*
środa, 26 marca 2014
Rozdział 12...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
wow boskie <3
OdpowiedzUsuńncvmvbcxzbzxcfbzxcfbdzfb *-*
OdpowiedzUsuńCholera.. to jest.. Aww, niesamowite!!
OdpowiedzUsuńCzytalam caly rozdzial z ustami rozwartymi szeroko i z usmiechem oczywiscie :D
Taaak! Pocalowali sie! Ja nie moge :3 Kurcze, jakie to zajebiste hahaha
Czulam sie troche, jak Cindy.. :D O moj Boze i Cindy tego chciala! Juz nic wiecej do szczescia mi nie potrzeba, teraz moge umrzec w spokoju, hahah <3
Kurcze, jestes jedna z moich ulubionych autorek, wiesz?
Dbasz o czytelnikow,
Bardzo czesto dodajesz rozdzialy,
Masz mega wyobraznie i zaskakujesz!
Uwielbiam Cie! Nie moge sie doczekac kolejnego, no ii ciekawe kiedy wyjdzie Austin : o
~Drew.
Jejku. Wcale nie za wcześnie. Wsz6tko jest idealne! Po za tym jak mogloby byc inaczej?
OdpowiedzUsuńJejku Justin i te jego pomysly hahahahha. Nie no kurde.
Ten ich pocalunek był piekny. Cholera. Tak slodko. Dobrze, ze zostali sami hahah. Wgl ciekawe co z Austinem ;oo
jejku jejku to jest tak idealne, ze brakuje mi slow na opisanie tego.
Kocham cie !! Jestes genialna.
true-big-love-jb.blogspot.com
red-sky-jb.blogspot.com
OMG *-* Kocham , kocham , kocham twoje blogi. Rozdział świetny. Życzę weny! Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńheartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
Justin jest hcidhfidjdibdixsbao*.*
OdpowiedzUsuńŚwietne ;)
OdpowiedzUsuńJejku *-* wcale nie za wczesnie ta akcja jest :)
OdpowiedzUsuńJak slodko :) awwww
Haha najlepsza ucieczka ze szpitala :) niema to jak prad wylaczyc :)
Ogólnie to taki slodki ten rozdzial caly :)
Pozdrawiam weny zycze i do zobaczenia przy nastepnym rozdziale :* ♥♡♥
Jeeejkuu *.* świeetny ! Nie sądziłam że się w końcu pocałują ale mi się to podoba ^^ ciekawe czy Austin się o tym dowie ;o
OdpowiedzUsuńŻyczę weeeny na następny równie świetny rozdział! Kochanaaa <333
Megaa ♥ kocham to opowiadanie *.* czekam na nowy :*
OdpowiedzUsuńIdealnie! Oni do siebie pasują a Cindy już się przynajmniej tak nie boi :)
OdpowiedzUsuńAle ja chce żeby zostali parą xd Boski rozdział. Kocham cię :** Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńnic za wcześnie tylko wszystko w odpowiednim momencie *.*
OdpowiedzUsuńniby tutaj taka zestresowana a ciągnie ją do Justina :)
piękna miłość to będzie <3
To jest chyba najlepszy rozdział hahah.. Pocałowali się i każdy z nich chciał tego.. Jeeeny.. kocham ten rozdział.. Jest taki hfgfycbuyfhvurdsj haha.. Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńcudowny!
OdpowiedzUsuńcudowny!!!!! i ich pocałunek rany nie wytrzymam:DD w końcu się doczekałam :D
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny nie ma co i wcale nie za wcześnie jest po prostu idealnie. Cindy przy Justinie naprawdę musi się czuć dobrze skoro po tym co zrobił czuje się przy nim tak dobrze...to znaczy ufa mu na tyle żeby pozwolić się pocałować a nawet odwzajemniła ten pocałunek. Ciekawe tylko co będzie kiedy Austin się o tym dowie na pewno będzie myślał że Justin znowu ja do tego zmusił na pewno będzie ciekawie...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie jest za wczesnie wrecz to byl idealny moment na ich pierwszy pocalunek :)
OdpowiedzUsuńJejciu cudowny *.*
OdpowiedzUsuńpocałowali się <33
KC i czekam na nn ^.^
Jfixfhihevjjtgnkddbjdahktfvjdvjh
OdpowiedzUsuńTyle i aż tyle mam do powiedzenia <3
Nznhxjzbzbdvhdjebfgyfjrs Aww cudny rozdział <3 Kc i czekam nn ;** weny życzę
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńweź długopis i kartkę ;p 1. Napisz imię osoby płci przeciwnej.
OdpowiedzUsuń2. Który kolor najbardziej lubisz: czerwony, czarny, niebieski, zielony czy żółty?
3. Pierwsza litera twojego imienia?
4. Miesiąc urodzenia?
5. Który kolor bardziej lubisz czarny czy biały?
6. Imię osoby tej samej płci.
7. Ulubiony numer?
8. Wolisz jezioro czy morze?
9. Napisz życzenie (możliwe do spełnienia!).
Skończone – zobacz poniżej:
Odpowiedzi
1. Kochasz tę osobę.
2. Jeżeli wybrałaś /eś:
Czerwony – twoje życie jest pełne miłości. Czarny – jesteś konserwatywna /y i agresywna /y. Zielony – twoja dusza jest zrelaksowana i jesteś osobą na luzie. Niebieski – jesteś spontaniczna /y i kochasz całusy i pieszczoty tych, których kochasz. Żółty- jesteś bardzo szczęśliwą osobą i udzielasz dobrych rad tym, którzy są w dołku.
3. Jeżeli pierwsza litera twojego imienia jest:
A-K - masz w sobie dużo miłości, którą ofiarujesz bliskim i przyjaciołom.
L-R - Próbujesz cieszyć się życiem na maxa a twoje życie uczuciowe wkrótce rozkwitnie.
S-Z - lubisz pomagać innym a twoje przyszłe życie uczuciowe wygląda bardzo dobrze.
4. Jeśli urodziłaś /eś się w:
Styczeń – Marzec Rok minie ci bardzo dobrze i odkryjesz, że zakochasz się w kimś zupełnie nie oczekiwanym.
Kwiecień - czerwiec Twój związek (uczuciowy) jest bardzo silny, będzie trwał długo i pozostawi wspaniałe wspomnienia na zawsze.
Lipiec- wrzesień Będziesz mieć wspaniały rok i doświadczysz dużą zmianę w życiu na lepsze.
Październik – grudzień Twoje życie uczuciowe nie będzie zbyt wspaniałe, ale w końcu odnajdziesz swoją bratnią duszę.
5. Jeśli wybrałaś /eś
Czarny: twoje życie obierze inny kierunek, co będzie dla ciebie bardzo korzystne i bardzo cię to ucieszy.
Biały : Będziesz mieć przyjaciela, któremu można będzie całkowicie zaufać i zrobiłby dla ciebie wszystko, ale ty możesz sobie z tego nie zdawać sprawy.
6. Ta osoba jest twoim najlepszym przyjacielem.
7. To jest ilość twoich bliskich przyjaciół w twoim życiu.
8. Jeśli wybrałaś /eś:
Jezioro: Jesteś lojalnym przyjacielem i kochanką /iem.
Morze: Jesteś bardzo spontaniczna /y i lubisz zadowalać ludzi.
9. To życzenie spełni się tylko wtedy, gdy wstawisz ten test do 5 innych odp w ciągu jednej godziny. Wklej je do 10 innych komentarzy spełni się przed twoimi następnymi urodzinam
aww jacy oni są słodcy ♥ w sumie to też się zdziwiłam, dlaczego Zayn przyszedł do szpitala. na cholerę tam on. ale pewnie przekonamy się o tym w kolejnych rozdziałach hahhaahahha wspaniały, cudowny, jdselfujhsiof brak słów <3
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie ;/ ^^
OdpowiedzUsuń