wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 43...

Ze wstrzymanym oddechem wpatrywałam się w poważną i skupioną twarz mamy Justina. Właściwie, nie tylko ja. Jazzy i Katy były tak samo przejęte. Również nie miały pojęcia, co szatynka chce nam powiedzieć. Prawdę? To znaczy, że Justin jednak skrywał jakąś tajemnicę. Pytaniem pozostało jedynie, jaką? Musiało być to coś naprawdę ważnego, skoro stanowiło temat tabu. Coś, o czym miała nie mówić i zdecydowała się tylko ze względu na naszą, a przede wszystkim moją, sytuację.
-Kiedy Justin był dość mały, miał bowiem dziesięć lat, Jazzy poważnie zachorowała. Musieliśmy wyjechać z miasta na drugi koniec kraju, do specjalistycznej kliniki. Nie wiem, czy jeszcze to pamiętasz. - robiąc chwilową przerwę, spojrzała pytająco na swoją córkę. Jazzy jedynie skinęła lekko głową, więc kobieta wzięła głęboki oddech i kontynuowała. - Wyjechaliśmy na dwa miesiące, więc nie mogliśmy wziąć Justina ze sobą. Znalazłam w internecie ogłoszenie na opiekunkę. Zadzwoniłam do tej pani, umówilyśmy się, przyszła do nas do domu. Pasowała jej praca akurat na dwa miesiące. Zgodziła się mieszkać u nas, zajmować się Justinem, gotować mu obiady, odprowadzać do szkoły, odrabiać z nim lekcje. Miała być dla niego, jak matka zastępcza. Naprawdę nie chcieliśmy go zostawiać, ale nie było innego wyjścia. Tej kobiecie, Marie miała na imię, wysyłaliśmy jedynie pieniądze na utrzymanie Justina. Naprawdę myśleliśmy, że wszystko będzie dobrze...

***Wspomnienie***

Kiedy po domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, kobieta wstała z kanapy i, ostatni raz poprawiając swoją bluzkę, udała się w kierunku wyjścia. Z uśmiechem na ustach otworzyła, wpuszczając do środka wysoką szatynkę. Ubrana była w elegancką sukienkę i wyglądała na nie więcej niż trzydzieści pięć lat. Była zadbaną kobietą i sam jej widok pokazywał, że miała klasę. Budziła również zaufanie, dlatego zrobiła na pani Bieber dobre pierwsze wrażenie.
-Zapraszam. - z uśmiechem na ustach wskazała jej gestem dłoni salon. Marie weszła w głąb domu, rozglądając się przy tym po wnętrzu. Nastawiła się już, że spędzi tutaj kolejne dwa miesiące, dlatego chciała dobrze zapoznać się z tym miejscem. - Proszę usiąść. - kolejny raz zrobiła to, co nakazała gospodyni domu. - Czyli rozumiem, że jest pani zainteresowana pracą, tak? - Pattie chciała przejść od razu do konkretów. Prawdę mówiąc, zależało jej na czasie, ponieważ razem z mężem miała wyjechać do córki już następnego ranka.
-Tak, jak najbardziej. Odpowiadają mi wszystkie warunki, jakie przedstawiła pani przez telefon. Mogę zacząć pracę od zaraz. - właśnie na takie slowa liczyła pani Bieber. Marie przedstawiła wszystko prosto, jasno i przejrzyście. Nie zadawała wielu pytań, nie negocjowała miesięcznej stawki. Nic. - Jednakże, chciałabym przed podpisaniem umowy poznać jeszcze chłopca, którym będę miała się zajmować.
-Oczywiście, Justin powinien lada moment wrócić ze szkoły. Póki go nie ma, może powiem o synu kilka słów. Justin jest z reguły grzecznym dzieckiem. Owszem, od czasu do czasu zdaży mu się coś przeskrobać, jednak to normalne dla chłopców w jego wieku i mam nadzieję, że zaakceptuje to pani. Oprócz tego, Justin jest dość ruchliwy i, prawdę mówiąc, mało czasu spędza w domu, dzięki czemu będzie pani miała dużo wolnego czasu. On nie potrzebuje zbyt dużo opieki, nie jest wymagającym dzieckiem.
Wtedy drzwi od domu trzasnęły lekko, a do salonu wbiegł dziesięcioletni chlopiec. Grzywka szatyna opadała na jego czoło, kiedy rzucił plecak pod nogi i chciał wbiec na górę.
-Synku, chodź tutaj na chwilę. - na dźwięk głosu mamy zatrzymał się jednak i wrócił do salonu.
-Dobry. - mruknął, na widok nienzajomej. Nie był typem dziecka, które czuje jakikolwiek respekt w stosunku do obcych.
-Justin, to jest właśnie pani Marie, która będzie opiekowała się tobą, podczas naszego wyjazdu. - szatyn spojrzał na kobietę z uśmiechem. Jednak jego uśmiech zniknął, kiedy wzrok spotkał się z jej wzrokiem. I już wtedy zaczął się jej bać...

***Koniec wspomnienia***

-Naprawdę nic nie zauważyliśmy. Nie zwróciliśmy również uwagi, kiedy Justin powiedział nam, że nie chce zostać z tą opieknunką i żebyśmy znaleźli mu inną. Nam jednak bardzo się spieszyło i stwierdziliśmy, że jak zwykle coś wymyśla. Gdybyśmy tylko wtedy zauważyli, że coś z tą kobietą jest nie w porządku, nie wyjechalibyśmy. Może wtedy do niczego by nie doszło. Może wtedy udałoby nam się zapobiec tragedii.
-O jakiej tragedii pani mówi? Co ta opiekunka ma wspólnego z charakterem Justina. Co się wydarzyło, kiedy wyjechaliście?
-Przez pierwsze dni dzwoniliśmy do niego regularnie. Z czasem jednak coraz rzadziej i dlatego nie zauważyliśmy, że wszystko zaczęło się zmieniać.

***Wspomnienie***

Justin wrócił ze szkoły i ustawił plecak obok szafki w przedpokoju. Już nie rzucał go bezwładnie na podłogę. Bał się spojrzenia swojej opiekunki, jeśli można było tak ją nazwać. Wielokrotnie uderzyła go, a on najzwyczajniej w świecie bał się tej kobiety.
-Miałeś wrócić godzinę temu. - nie zdążył nawet podnieść głowy po wejściu do salonu, a już został zaatakowany uderzeniem w policzek. Nie chciał przed nią płakać. Wlaściwie, nie bolało go to tak bardzo.
-Musiałem zostać dłużej w szkole, dlatego...
-Przestań kłamać, mały gnojku. - drugi policzek i uderzenie w brzuch. Ta kobieta nie była normalna. Była zdecydowanie chora psychicznie i niezrównoważona. Zaczęła go bić, całkowicie bez powodu. Cóż, może dlatego, że spóźnił się parę minut?
I nie było to zwykłe przepychanie. Ona go katowała. Nie zważała na to, w jakie części ciała uderzała. Chciała sprawić mu jak najwięcej bólu. Nawet wtedy, kiedy leżał już na ziemi, na zimnych panelach w salonie, nie przestała. Kopała go i krzyczała. Jak chora psychicznie, obłąkana.
A chłopiec zaczął tracić świadomość, tracić przytomność. Zemdlał z bólu, nie wypuszczając spod swoich powiek ani jednej łzy. Przyrzekł sobie, że nie da jej tej chorej satysfakcji...

***Koniec wspomnienia***

Już teraz po moich poloczkach spływały łzy. Nigdy nie sądziłam, że Justina mogło spotkać coś takiego. Odkąd go znałam był zawsze albo uśmiechnięty, albo agresywny. Nigdy, powtarzam, nigdy nie widziałam, aby był smutny. Potrafił naprawdę dobrze ukrywać swoje emocje.
-My nadal o niczym nie wiedzieliśmy. Ta bezduszna kobieta znęcała się nad nim, a my nic nie mogliśmy z tym zrobić. Żyliśmy na drugim końcu Stanów ze świadomością, że nasz syn ma dobrą opiekę, że jest bezpieczny...

***Wspomnienie***

Szatyn całe dnie przesiadywał w swoim pokoju, zamknięty w czterech ścianach, odizolowany od świata. Nie chciał nigdzie wychodzić, nie chciał z nikim się spotykać. Jakby w ciągu tak krótkiego czasu uszła z niego jakakolwiek chęć do życia.
Wtedy właśnie do pokoju weszła ona. Kobieta, której szczerze nienawidził i której życzył wszystkiego, co kojarzy się z bólem i cierpieniem, czyli tym, co ona dawała jemu.
Usiadła na skraju łóżka, a kiedy Justin myślał, że po raz kolejny będzie chciała go uderzyć, ona pogłaskała go po ramieniu. Był zdziwiony, ale jeszcze bardziej przestraszony jej gestem. Na tym jednak nie przestała. Zaczęła go dotykać, głaskać po policzkach, przeczesywać palcami włosy. Byłoby to notmalne tylko wtedy, jeśli oboje byliby dorośli. Teraz jednak budziło to po prostu niedowierzanie. Chłopiec również nie wiedział, co się dzieje, ponieważ kobieta ta nigdy nie zachowywała się tak w stosunku do niego. Szok natomiast nastąpił w momencie, w którym kobieta ułożyła dłoń na jego kroczu. Szatyn nie wiedział, jak ma się zachować. Siedział, zszokowany na łóżku. Kiedy chciał się poruszyć i najzwyczajniej w świecie uciec od niej, powstrzymała go przed tym, kolejny raz zaczynając go obmacywać...

***Koniec wspomnienia***

Byłam tak wstrząśnięta, jak jeszcze nigdy, powtarzam, NIGDY w życiu. Moje oczy były nienaturalnie powiększone. Zresztą, tak samo wyglądała Jazzy i Katy. One również nie miały o niczym pojecia i był to dla nich taki sam szok.
-Justin był molestowany? Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałaś? Dlaczego nie dałaś mi chociaż spróbować go zrozumieć? - spytała Jazzy, z wyrzutem.
A wtedy właśnie mama Justina rozpłakała się, a wręcz wybuchnęła płaczem. Widziałam, ile kosztowało ją opowiadanie nam tego. I podziwiałam ją.
-Nigdy nie wybaczę sobie tego, co ten dzieciak musiał przejść, a najgorsze, że... Że to jeszcze nie koniec...

***Wspomnienie***

Kobieta trzymała chlopca za rękę, mocnym i silnym uściskiem, aby upewnić się, że dziecko nigdzie jej nie ucieknie. Był środek nocy, a oboje przemierzali teraz dworzec kolejowy, na obrzeżach miasta. Justin nie wiedział, dlaczego tutaj przyszli. Nie wiedział nic. Wolałby leżeć we własnym łóżku i chociaż w nocy cieszyć się spokojem.
-No kochanie, czas zemścić się na tobie. - nie zrozumiał jej słów, kiedy zatrzymała się gwałtownie w podziemiach. - Nienawidzę facetów, nienawidzę ich przez to, że kiedyś jeden skrzywdził mnie. - chłopiec nadal nie rozumiał, co się dzieje.
Wtedy zobaczył, że z oddali zaczęło zbliżać się do nich dwóch facetów. Oboje mieli po czterdzieścipare lat, a na ustach obrzydliwe uśmiechy.
-Teraz ładnie pójdziesz z tymi panami i będziesz robił to, co będą chcieli. - kobieta wyjęła z kieszeni jakieś proszki i kazała je zarzyć szatynowi. Nie spowodowały one utraty świadomości. Jedynie trochę go otępiły.
Dwóch mężczyzn złapało dziesięciolatka za ramiona i wprowadziło w głąb tunelu. Nie trzeba było długo czekać na płacz i krzyki chłopca. Nie trzeba też wyjaśniać, kim było tych dwóch mężczyzn. Zwykli pedofile, którzy czekali tylko, aż dorwą w swoje łapy taką "zdobycz", jaką był młody Bieber. Bili go, gwałcili, zmieniali. Zmieniali, oczywiście psychicznie. Ten mały chłopiec nie był do końca świadomy tego, co sie dzieje. Mimo wszystko jednak, czuł się zeszmacony i po prostu poniżony, kiedy ci faceci dotykali go, rozbierali, robili zdjęcia. Jego psychika uległa ogromnej zmianie, zwłaszcza, że "po wszystkim" został oddany w ręce opiekunki. Kobieta ta przyprowadzała go w to miejsce każdej nocy przez okrągły miesiąc i za katowanie tego dziecka brała od starych zboczeńców pieniądze. Na koniec jeszcze uśmiechała się do niego, szepcząc:
-Na dzisiaj koniec, kochanie.
I zabierała go do domu, gdzie, jak gdyby nigdy nic kładła spać i całowała na dobranoc w czoło. Nie przejmowała się, że Justin płakał całą noc, wtulony w poduszkę. Że bał się wszystkich dookoła. Że nie potrafił zasnąć i że najzwyczajniej w świecie nie chciał już żyć.
I od tamtej pory zaczął szczerze i prawdziwie nienawidzić tej kobiety. Tej, jak i wszystkich innych, ponieważ w jego głowie narodziła się myśl, że skoro ta jest taka, każda inna będzie dokładnie taka sama...

***Koniec wspomnienia***

Płakałam to mało powiedziane. Moje łzy wylewały się z oczu litrami. Całą twarz miałam mokrą, dokładnie tak samo, jak Jazzy, Katy oraz mama Justina. W najśmielszych przypuszczeniach nie przewidziałam, że Justin mógł przejść przez takie piekło. Przecież... Przecież on przeżył dokładnie to, co ja...
Dopiero teraz tak naprawdę to sobie uzmysłowiłam i zrozumiałam. Użalałam się nad sobą i swoim życiem, nie wiedząc nawet, że najbliższa mi osoba ma tak czarną i brutalną przeszłość.
-Dlaczego on mi nigdy o tym nie powiedział? Dlaczego? - mówiłam przez łzy, jednak dałam radę normalnie wypowiedzieć te kilka słów.
-Wstydził się tego, bał. Kiedy wróciliśmy, był calkiem innym dzieckiem. Przestał się uśmiechać. Przestał cokolwiek mówić. Zamknął się w sobie. Nie pomogły wizyty u psychologa. Nie pomogło mu nic. Przeszedł zbyt wielką traumę w dzieciństwie. Na dodatek, miał pretensje do nas, że zostawiliśmy go z kimś takim. Przestał mieć również szacunek do kobiet. To dlatego tak was traktował, bądź... Bądź traktuje... - spojrzała na mnie ze współczuciem. - Mimo że mógł prawdziwie was pokochać, on nie potrafi poradzić sobie z przeszłością. Nie jest taki zawsze, ponieważ potrafi również normalnie zwracać się do kobiet. Przychodzą jednak momenty, w których wszystkie wspomnienia do niego wracają i nie potrafi kontrolować sam siebie.
-Co się stało z tą kobietą? Trafiła do więzienia?
-Nie. Marie... Ona nie żyje. Została potrącona przez samochód, cztery lata temu.
Na dźwięk jej słów po prostu się wystraszyłam. Zaczęłam się bowiem domyślać, kto stał za spowodowaniem tego wypadku.
-Tak, masz rację, Cindy. - mama Justina prawidłowo odczytała moją minę. - To Justin ją zabił. I zrobił to umyślnie. Opowiedział mi wszystko, kiedy pewnego razy wyszedł na spacer, zobaczył ją. Założyła rodzinę, miała dom, męża, dziecko. I właśnie to dziecko zabolało go najbardziej. Tak bardzo skrzywdziła jego, że nie potrafił patrzeć, jak przytula do siebie inną, małą istotę. Opisywał mi dokładnie wszystkie swoje emocje. On bał się o to dziecko. Bał się, że może przejść przez to samo. Bał się, że może być tak samo wykorzystywane, zeszmacone, poniżone i obdarte z jakiejkolwiek godności. Czuł też ból. Potrafiła zająć się tamtym dzieckiem. Dlaczego więc do tego stopnia zniszczyła życie jemu? Od tamtej pory zaczął nienawidzić również dzieci. Nienawidzić i do tego stopnia troszczyć się o nie. Wolał, aby nie dostały szansy na życie, niż żeby miały później cierpieć. Cierpieć, tak samo, jak on. - w międzyczasie otarła rękawem łzy. - Justin nie pokazuje tego po sobie, ale te wspomnienia siedzą w nim każdego dnia. Każdego dnia powracają. Każdego dnia ze zdwojoną siłą. Nie tak dawno, może rok temu, przyszedł do mnie, kiedy nie było nikogo. Powiedział, że pomimo dziesięciu lat, on nadal pamięta każdy szczegół. Płakał w moje ramię. Wtedy po raz pierwszy widziałam u niego szczere łzy. Łzy bólu, smutku i rozpaczy. - nie potrafiłam dalej tego słuchać, dlatego wstałam z łóżka i wybiegłam z domu rodziców Justina.
Wszystkie te informacje, cała tajemnica o przeszłości mojego chłopaka... Nie potrafiłam tego słuchać, nie potrafiłam sobie wyobrazić. Justin miał zaledwie dziesięć lat. Dlaczego musiał przejść przez takie piekło? Kurwa, dlaczego oboje musieliśmy tak cierpieć!?
W jednej chwili uszła ze mnie cała złość na niego. Zapomniałam o każdym wyzwisku, o każdym uderzeniu. Zapomniałam również o tym, że Justin zabił nasze dziecko. Kurwa, zapomniałam o wszystkim! Chciałam go tylko przytulić, pocałować i obiecać, że wszystko będzie dobrze, że razem sobie poradzimy. W jednej chwili zaczęłam żałować, że kiedykolwiek źle o nim pomyślałam. Wybaczyłam mu wszystko, co mi zrobił i byłam wściekła na siebie, że wiele razy podniosłam na niego głos. W mojej głowie panował totalny bałagan, a ja nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.
Dopiero kiedy nogi podświadomie poprowadziły mnie na cmentarz, zrozumiałam, że muszę porozmawiać z Austinem. Zaczęłam zastanawiać się, czy mój brat wiedział o wszystkim, czy znał całą historię. Nie miało to jednak teraz żadnego znaczenia. Chciałam jak najszybciej dojść do nagrobka. Następnie, również jak nakszybciej, znaleźć się w domu, przy Justinie, w jego ramionach. Chciałam powiedzieć mu, jak cholernie go kocham. Chciałam mu to powiedzieć, jak i również pokazać, oddając mu się całkowicie dobrowolnie. Chciałam, aby czuł, że nie jest sam i że zawsze może znaleźć oparcie we mnie. Tylko tego chciałam.
Kiedy byłam już dość blisko nagrobka mojego brata, uniosłam głowę. Byłam lekko zaskoczona, zobaczywszy Justin, stojącego przodem do miejsca pochowania Austina. Szatyn miał spuszczoną głowę, a ręce schowane w kieszeniach. Mogłam usłyszeć jedynie szmer jego głosu, a ciekawość nie pozwoliła mi stać z tyłu. Chciałam usłyszeć, co Justin mówi. Chciałam to po prostu wiedzieć, jednak zanim zdążyłam podejść wystarczająco blisko i zchować się za drzewem, Justin zrobił dwa kroki w tył, prugotowując się do opuszczenia tego miejsca, a do moich uszu doleciało jedynie ostatnie zdanie. Zdanie, które... Nie, nie mam pojęcia, jak opisać swoje emocje.
-I pamiętaj, stary. Naprawdę nie chciałem cię zabić. Po prostu musiałem to zrobić...

~*~

To tak jakby jedyny rozdział w całym opowiadaniu, w którym przez maluteńki ułamek sekundy zakręciła mi się w oku łza.
A tak w ogóle to witam Was po długaśnej przerwie! Tęskniliście? Bo ja bardzo ;D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Do następnego ;*
ask.fm/Paulaaa962

24 komentarze:

  1. super <3 kocham :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurwa co on odpierdala ?!!! Zabil Austina ?!?! Jaki sukinsyn !!! Zaczynam go powoli nienawidziec ! Wspolczjje teraz Cindy ;`( biedna dziewczyna co na musi teraz przezywac ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurwa. Nie potrafię opisać uczuć po przeczytaniu tego rozdziału. Smutny, to prawda, ale także zaskakujący. Czemu Justin zabił Austina? Masakra. Po prostu nie potrafię ocenić tego wszystkiego w kilku zdaniach. Czekam na next no i weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. W tym momencie moje serduszko pękło na miliny kawałków. Nie jestem w stanie nic z siebie wydusić. Biedny Justin :c Jak to on zabiła Austina?
    Czekam na nn xx
    ineedangelinmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Tęskniłam i to bardzo ! :D mam nadzieję że wakacje się udały i odpoczęłaś :) Ten rozdział jest cudowny ! To okropne przez co musiał przejść Justin ;c ale bardziej okropne jest to co zrobił swojemu przyjacielowi .. ;c Jak on mógł ! Ech .. alei tak nie mogę sie doczekać następnego ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Domyślałam sie ze to Justin go zabił i jednak się sprawdziło. Szkoda że w takom momencie się o tym dowiedziała.. Kurcxe zostały dwa rozdziały, a to jest takie cudowne. Dziękuję za to opowiadanie..

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam łzy w oczach ;( Ja bardzo tęskniłam :) x

    OdpowiedzUsuń
  8. WOW.. Ten rozdział, był jednym z najbardziej emocjonujących rozdziałów w tym opowiadaniu! Jestem w szoku! Czułam się dokładnie, jak Cindy! Zapomniałam o tym, jak bardzo go nie lubię w tym opowiadaniu i po prostu zaczęłam płakać. Nagle to wszystko uszło.. Odeszło. Po prostu, jakby nic takiego się nie wydarzyło. Cholera, oboje mieli za sobą mroczną przeszłość, ale nie wiedziałam, że Justin aż tak.. BOŻE! I jeszcze Ci mężczyźni, pedofile.. Nie mogę powstrzymać łez, gdy to piszę, tym bardziej dlatego, iż takie rzeczy dzieją się NAPRAWDĘ.. To wszystko jest tak smutne..
    A kolejną rzeczą, jest fakt, że Justin zabił Austina.. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, ale mam nadzieję, że jakoś się to wszystko wyjaśni..
    Zaskoczyłaś mnie w tym rozdziale niesamowicie! Uwielbiam Twoje pomysły, naprawdę.
    Dziękuję Ci za to, że dla nas piszesz. <3
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. ughd, tyle emocji w jednym rozdziale? no nie wierzę, skad Ty bierzesz takie pomysły ? Spodziewałam się wszystkiego , ale nie aż tak strasznej tajemnicy ;c Kurde teraz to ja sie nie dziwie dlaczego tak wszystkich traktował ;c I jeszcze to ostanie zdanie: że zabił Austina mam nadzieje że Cindy się nie załamie

    OdpowiedzUsuń
  10. No cóż, gdzieś wspominałaś, że będzie nam żal Justina. Jest mi szkoda dzieciaka jakim był, bo żadne dziecko, cholera, żaden człowiek nie zasługuje na coś takiego. Ale jest druga strona, skoro Justin przeżył coś takiego, to jakim prawem robi tak okropne rzeczy?! To co zrobił temu dziecku, swojej dziewczynie czy...Austinowi... Nic go nie usprawiedliwia. Nawet jego przeszłość.

    OdpowiedzUsuń
  11. Omg.. rozdzial jak zwykle niesamowity

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezu dziewczyno płaczę przez Ciebie, nie wierzę, że on tyle przeszedł, że zabił Austina, nie wierzę ;(

    OdpowiedzUsuń
  13. Jasne, ze tęskniliśmy, co to wg za pytanie? 😃
    Co do rozdziału, najpierw strasznie współczułam Justinowi i wydawało mi się, że jestem w stanie go zrozumieć i z każdym kolejnym zdaniem chciało mi się coraz bardziej płakać. Ostatnie zdania przeczytałam kilkanaście razy i odświeżyłam stronę, bo nie mogłam w to uwierzyć. W końcu stwierdziłam, że jestem w szoku i nie wiem co powiedzieć
    Potrafisz wzbudzić w człowieku tyle sprzecznych emocji podczas jednego rozdziału.
    I chyba za to najbardziej Cię uwielbiam ❤

    OdpowiedzUsuń
  14. O kurwa. Japierdole...
    Błagam Cię z całego serca: dodaj rozdział wcześniej, błagam! Jak najszybciej możesz! :( Ja jutro wieczorem wyjeżdżam i cholernie chcę się dowiedzieć co dalej! A tam nie będę mogła! BŁAGAM! Ja się tam popłaczę chyba, że nie mogę tego przeczytać!! :'(

    OdpowiedzUsuń
  15. Cholera..
    Rozdział mną wstrząsnął. Nie spodziewałam się tego w najśmielszych oczekiwaniach. Zaskoczyłaś mnie dziewczyno.
    Kiedy mama Justina opowiadała co się mu stało, płakałam. Miałaś rację co do tego, że będzie nam go szkoda. Mi było.
    A później ta końcówka. Dalej ciężko jest mi w to uwierzyć, że zabił swojego przyjaciela. Osobę, którą znał przez kilka lat, jak i mieszkał. Ale w sumie po nim już wszystkiego można się spodziewać.
    Ogólnie ten rozdział jest jednym z najbardziej emocjonujących rozdziałów z których dodałaś do tej pory.
    Życzę weny i czekam na następny.
    kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  16. cudowny rozdział.czekam nn x

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudowny:( oby nie było powrotu Katy bo tego nie zniose, szkoda mi strasznie Justina. Jestem ciekawa co bedzie dalej i wcale nie jestem zła na Justina. Zabił Austina...ale Justin i jego dzieciństwo to było okropne! Jestem z Justinem:(

    OdpowiedzUsuń
  18. Dobra Justin przeżył piekło jak był mały ale Cindy zrobił to samo. Jednak mi go naprawdę szkoda tak jak mówiłaś. Ale gdydy przeczytałam koniec rozdziału wkurwiłam się na niego. Jak on mógł zabić Austina?!?!? Ja już nie mam do niego słów. Rozdział cudowny jak zawsze i dodawaj jak najszybciej następny rozdział bo ja nie wytrzymam noo. Kocham i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Mój komentarz. Bój się. Musiałam pisać drugi raz bo za pierwszym razem mi się usuneło. Nie lubię Telefonu.

    Huh... Mam ochotę udusić tą Marię. Jak można się tak zachować. Zrobić To dziecku i wogóle to zrobić. Tak jej nie lubię. Dziwne że nauczyciele się nie zrioentowali. Powinni coś zauważyć. Był bity i molestowany i jeszcze ona. On przecież był dzieckiem no. Pewnie to robiła bo sama nie miała lepszego dzieciństwa. I dlatego nie lubiał dzieci, chciał aby również cierpiały. I dlatego dogadywał się troche dobrze z Cindy. Bo trochę byli w podobnej sytuacji. A jego siostra. Pewnie trochę ja o to obwinia, bo wtedy wyjechali. Ale ta Maria opiekowała się nim też jak jego rodzice przyjechali? Ale nie rozumiem jeśli chodzi o Austina. Albo to był przypadek. Albo jak Jus widział ją z tym chłopcem to on albo ten chłopiec to brat Austina. I jeszcze ci faceci. Huh Nienawidzę ich. Tak mi go szkoda. Mam ochotę coś pozżucać. Przez cały czas o Tym myślę. I nie wychodzi mi to z głowy. Pewnie dziwnie brzmie że to tak wszystko napisałam. Wiem, że to tylko opowiadanie, ale nie umiem inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  20. Przez maluteńki ułamek sekundy zakręciła Ci się łezka w oku?? Jej dziewczyno twarda jesteś. Ja ryczałam przez cały rozdział, naprawdę.Im więcek zdań przeczytałam, tym więcej łez spływało po mojek twarzy. Jestem pod wielkim wrażeniem. GENIALNY rozdział. Są jeszcze dwa kolejne, ale po prostu musiałam to skomentować <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Wow dziewczyno! Nie wiem co powiedzieć! To jakaś mieszanka wybuchowa! Niesamowicie szokujący zwrot akcji! Najpierw szok, niedowierzanie, potok łez i współczucie Justinowi, a na końcu...Wracamy do punktu wyjścia i znów, nienawiść do Justina! Rozdział jest nieprawdopodobny! Nic innego nie przychodzi mi do głowy!

    OdpowiedzUsuń
  22. Za każdym razem gdy czytam ten rozdział płacze jak dziecko

    OdpowiedzUsuń