środa, 26 lutego 2014

Rozdział 5...


<Rozdział nie jest sprawdzony, przepraszam, nie miałam jak.>
***Oczami Cindy***
Wybiegłam ze szkoły, cała zapłakana. Ocierałam łzy, lecz one nadal wypływały i nie zapowiadało się, żeby miały przestać. Cała się trzęsłam, rozglądając się dookoła. Całe szczęście, nigdzie nie było tych chłopaków.
Nagle poczułam silne ramiona, które owinęły moje ciało. Momentalnie znieruchomiałam, czując kolejną falę łez.
-Cindy, spokojnie. - do moich uszu doszedł łagodny głos Justina. - To tylko ja.
Jednak w tym momencie nie upokoiło mnie to. Justin był mężczyzną, a ja cholernie bałam się ich dotyku. Za każdym razem przywoływał mi na myśl najgorsze wspomnienia.
Justin puścił mnie po chwili, czując, że nadal jestem przerażona.
-Co się stało, skarbie? - spytał, głaszcząc mnie dlikatnie po włosach.
Nie chciałam o tym mówić i wspominać, dlatego z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk.
-Gdzie Austin? - wychlipałam. Potrzebowałam go. Teraz. W tym momencie. Chciałam, żeby mnie pocieszył, bo tylko jemu się to udawało.
-Chodź, maleńka. - mruknął cicho, czekając, aż pójdę razem z nim w stronę samochodu.
Po chwili otworzył przede mną drzwi od strony pasażera, a ja przygryzłam dolną wargę. Tak, bałam się wejść do samochodu z jakimś mężczyzną. W mojej głowie od razu powstawały najgorsze scenariusze. Zdecydowałam się jednak wejść do czarnego BMW. Nie znałam Justina, ale w pewien sposób mu ufałam. Wiedziałam, że jeśli chciałby zrobić mi krzywdę, już by to zrobił, albo czekał na moment, w którym zostanie ze mną sam. Tak, jak teraz...
Potrzebowałam na prawdę dużo silnej woli, aby chociaż w pewnym stopniu przezwyciężyć strach. Justin zajął miejsce od strony kierowcy, odpalając silnik. Widziałam, jak szatyn zerka na mnie kątem oka. Chciał wiedzieć, dlaczego płakałam i byłam tak roztrzęsiona, lecz ja nie miałam zamiaru mu powiedzieć.
Przynajmniej narazie...
Oparłam głowę o szybę, przymykając powieki. Chciałam chociaż przez chwilę oderwać się od rzeczywistości i otaczającego mnie świata. Chciałam poczuć się wolna i bezpieczna. Chciałam żyć ze świadomością, że już nikt nie dotknie mnie wbrew mojej woli i nie potraktuje jak szmatę.
-Jak tam w szkole? - chłopak postanowił przerwać ciszę.
-Najpierw pani od historii opieprzyła mnie za spanie na lekcji, później facet od biologii wspominał ciebie i Austina. Kazał was pozdrowić. - do moich uszu doszedł cichy chichot Justina. - A poźniej nauczycielka od wychowania seksualnego zaczęła mówić, że zgwałcone dziewczyny same prowokują mężczyzn i same są sobie winne. - wybuchnęłam płaczem, przypominając sobie słowa kobiety.
Justin momentalnie zjechał na pobocze, odwracając się w moją stronę. Ułożyłam się na swoich nogach, chowając twarz w ramionach. Z moich oczu wypływały łzy, mocząc moje spodnie na kolanach.
-Cindy, spokojnie. - poczułam, jak szatyn głaszcze mnie delikatnie po plecach. Teraz nie zadrżałam. Nie wystraszyłam się dłoni chłopaka, błądzącej po moich plecach. W pewnym sensie, rozluźniała mnie. - Nie słuchaj tej głupiej baby. - przeczesał moje włosy, odrzucając je do tyłu.
-Jak ona mogła tak powiedzieć? Nic nie wie i nie powinna się w ogóle odzywać. - wychlipałam. - Wykrzyczałam jej to w twarz i wybiegłam z klasy.
-I dobrze zrobiłaś. - mruknął, dalej gładząc mnie po plecach. - Te lekcje nie są obowiązkowe. Jestem pewien, że jeśli powiesz Austinowi, wypisze cię.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Justin z powrotem wjechał na drogę, kierując się do domu.
Po dwudziestu minutach zaparkował na podjeździe. Przełożyłam torbę przez ramię, wychodząc z samochodu. Od razu udałam się do drzwi, wchodząc do wnętrza domu. Miałam ogromną nadzieję, że będę mogła od razu porozmawiać z Austinem, że będzie mógł mnie wesprzeć.
Rozejrzałam się po salonie, szukając wzrokiem brata.
-Wiesz może, gdzie jest Austin? - spytałam Justina, który wszedł zaraz za mną, zamykając drzwi.
-No właśnie... - zaczął niepewnie, drapiąc się po karku. - Musiał wyjechać na dwa dni.
Moje oczy lekko się zaszkiły, jednak tym razem nie pozwoliłam łzą wypłynąć. Austin miał swoje życie, a ja byłam tylko problemem. Nie mogłam mieć do niego pretensji.
-Nie bój się. Jutro, najpóźniej pojutrze, wróci. - ostrożnie ułożył dłoń w dole moich pleców. Minimalnie zadrżałam, jednak chłopak nie zabrał ręki. Gładził mnie po plecach, chcąc, bym oswoiła się z jego dotykiem. Jednak teraz, kiedy dowiedziałam się, że Austina nie ma i nie będzie go w nocy, poczułam ucisk w żołądku. Chociaż w samochodzie nie bałam się szatyna, teraz miałam wrażenie, że będzie chciał wykorzystać nieobecność mojego brata. Z moich oczu ponownie zaczęły wypływać łzy. Jego dłoń, dotykająca mojego ciała wysyłała nieprzyjemne dreszcze i strach.
-Spokojnie, nic ci nie zrobię. Nie bój się, Cindy. - chłopak wyczuł moją niepewność. - Nie jestem taki, jak oni. Nie wykorzystam cię, kochanie. - ostrożnie ułożył dłoń na moim policzku. Przejechał po nim opuszkami palców, patrząc mi prosto w oczy. - Musisz mi mówić, co mogę zrobić, a czego się boisz, dobrze? Nie chcę cię przypadkowo wystraszyć.
-Dobrze. - powiedziałam cicho, ocierając wierzchem dłoni łzy.
-Powiesz mi, co się stało w szkole? Dlaczego płakałaś?
Odsunęłam się od niego, kierując się w stronę kanapy. Usiadłam na niej, podkurczając nogi do klatki piersiowej. Objęłam kolana ramionami, układając na nich głowę. Poczułam, jak kanapa obok mnie lekko się ugina. Justin objął mnie ramieniem, a ja ostatni raz pociągnęłam nosem, podnosząc głowę.
-Kiedy wybiegłam z klasy zatrzymało mnie trzech chłopaków. Uciekłam od nich i pobiegłam do łazienki, ale oni przyszli tam za mną. - zacięłam się na moment, biorąc głęboki oddech. - Wiedzieli, że jestem siostrą Zayna. Jeden z nich podszedł do mnie i zaczął obmacywać. - wychlipałam, trzęsącym się głosem. - Prosiłam go, żeby mnie zostawił, ale on tylko się zaśmiał. - kątem oka zauważyłam, jak Justin zaciska pięści. - Nie rób tak, bo wtedy się boję. - powiedziałam cicho, delikatnie głaszcząc go po dłoni.
-Przepraszam. Po prostu nie mogę zrozumieć, jak oni mogą cię tak traktować.
-Ja też... - szepnęłam. - Całe szczęście, do łazienki weszło dwóch innych chłopaków. Chyba się znacie, bo w klasie mówili o tym, że razem z Austinem wysadziliście kibel i podpaliliście włosy dyrektorce. - mimowolnie uśmiechnęłam się przez łzy.
-Pamiętam, jaka była wkurwiona. - szatyn pokiwał lekko głową.
Przez wiele miesięcy w ogóle nie zwracałam na to uwagi, ale Justin był na prawdę przystojnym mężczyzną. Jego włosy idealnie postawione były na żel, a spojrzenie wręcz hipnotyzujące.
-Pójdę do siebie. - mruknęłam cicho, a następnie wstałam z kanapy, udając się do swojego pokoju.
***
Wieczorem zeszłam do salonu, aby nalać sobie wody. Zastałam Justina, siedzącego przed telewizorem. Oglądał mecz koszykówki, jednocześnie pisząc coś w telefonie. Wzięłam z blatu butelkę wody, po czym wróciłam do salonu, siadając obok szatyna.
-Masz może ochotę na spacer? - spytał, kiedy tylko mnie zobaczył.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. - mruknęłam, krzywiąc się lekko.
-Musisz gdzieś wyjść, Cindy. Nie musisz się bać, będziesz ze mną. - potarł lekko moje ramię.
-No dobrze. - westchnęłam, przeczesując włosy.
Wstaliśmy z kanapy, udając się do przedpokoju. Wsunęłam stopy w buty, po czym wyszłam z domu, czekając na szatyna. Chłopak zamknął drzwi na klucz, kierując się w stronę bramki.
-To gdzie chciałabyś pójść? - uniósł brwi, spoglądając na mnie.
-Kiedyś lubiłam chodzić do parku, ale sama się boję. Możemy tam iść? - mruknęłam cicho.
-Jasne. - posłał mi przyjacielski uśmiech, który, z lekką niepewnością, odwzajemniłam.
Chłopak wsunął dłonie do kieszeni, nisko opuszczonych, spodni, zerkając na mnie kątem oka. Mimo tego, że byłam skrytą osobą, ta cisza była dość krępująca. Objęłam swoje ciało ramionami, czując na swojej skórze powiewy chłodnego, wieczornego powietrza. Justin zauważył to i ściągnął z siebie skórzaną kurtkę. Ostrożnie założył ją na mnie, pocierając moje ramię.
-Ale teraz tobie będzie zimno. - spojrzałam na niego niepewnie.
-O mnie się nie martw. - uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam, tym razem bez zawahania.
-Dziękuję. - mruknęłam cicho, wtulając się w kurtkę szatyna. Mogłam wyczuć jego cudowne perfumy. Nie takie, jakich używali ci wszyscy faceci. Te były wyjątkowe i nie przywoływały na myśl okropnych wspomnień.
-Jakie filmy lubisz? - szatyn spytał nagle, wyrywając mnie z zamyśleń.
-Najlepiej takie pozbawione uczuć i miłości. - odparłam, wzruszając lekko ramionami.
-Nie lubisz zakochanych par i romantycznych scen? - uniósł lekko brwi.
-Wolę oglądać prawdziwe życie, a nie bajki, wykreowane przez reżyserów. Te wszystkie komedie romantyczne są przesłodzone.
-Prawdę mówiąc, uważam tak samo. - zaśmiał się cicho, czego nie potrafiłam nie odwzajemnić.
-Justin, możesz mi powiedzieć, gdzie wyjechał Austin? - spytałam po chwili, marszcząc brwi. Mój brat przeważnie informował mnie, co robi, a teraz wyjechał bez żadnego pożegnania.
-Do Las Vegas. - odparł chłopak, przez co poczułam sie jeszcze bardziej zmieszana. - Miał robotę do wykonania. Spontaniczny wyjazd, jutro powienien wrócić. - kiedy nadal nie rozumiałam, o czym on mówi, westchnął cicho. - Razem z twoim bratem bierzemy udział, a czasami organizujemy nielegalne wyścigi samochodowe.
Spuściłam głowę, rozmyślając nad słowami szatyna.
-A jak któremuś z was coś się stanie? - spojrzałam niepewnie na Justina.
-Spokojnie, nie musisz się martwić. Wiemy, co robimy. - starał się mnie uspokoić, jednak ja nadal czułam niepokój. - No już, uśmiechnij się.
Posłałam mu delikatny uśmiech, kiedy potarł uspokajająco moje ramię. Spytacie pewnie, czy przestałam się go bać.
Otóż nie. Nadal jestem przestraszona, jednak staram się nad tym panować. Nie chciałam, żeby Justin był smutny z mojego powodu, a właśnie to mógłby odczuwać, gdybym w dalszym ciągu drżała na jego widok. Starałam się zapanować nad strachem.
-Wiesz, że jesteś śliczna? - chłopak uśmiechnął się do mnie, przygryzając dolną wargę.
Spuściłam głowę na dźwięk jego komplementu. Nie przywykłam do takich miłych słów. Przeważnie słyszałam chamskie komentarze na temat mojego ciała. Nigdy nie zapomnę tego, co mówili do mnie ci wszyscy kolesie. Brzydziłam się samych słów.
-Nie wstydź się, skarbie. - ułożył dłoń na moim policzku, a przez moje ciało przeszły dreszcze.
Przyjemne dreszcze...
Zauważyłam, że pomimo tego, że znam Justina bardzo krótko, zyskałam do niego spore zaufanie. Może to dzięki Austinowi. Wiedziałam, że nie zostawiłby mnie samej z człowiekiem, który może zrobić mi krzywdę.
-Powiedz coś o sobie. - zachęcił szatyn, kiedy ja założyłam ręce na piersi, wtulając się w jego kurtkę. - Co lubisz, czym się interesujesz?
Wpatrywałam się w ciemny chodnik, myśląc, co mam odpowiedzieć szatynowi.
-Tak najbardziej to ja lubię spać. - mruknęłam cicho, wzruszając lekko ramionami.
Chłopak zachichotał pod nosem, przekładając dłonie do tylnych kieszeni spodni.
-A ty? - spytałam, aby jakoś nawiązać rozmowę. Nie byłam za bardzo w nastroju na pogaduszki, jednak taka cisza również mi nie służyła.
-Najbardziej lubię rozmawiać z pięknymi dziewczynami. - spojrzał na mnie znacząco.
-A nie sypiać z nimi? - mruknęłam cicho, unikając jego wzroku. Właściwie nie chciałam tego powiedzieć, te słowa same wyszły z moich ust, zanim zdążyłam je przemyśleć.
Chłopak westchnął głośno, przeczesując palcami włosy.
-Przepraszam. - spuściłam głowę, wsuwając ręce do tylnych kieszeni krótkich spodenek.
-Nie, nie masz za co. - odparł od razu. - Są dziewczyny, z którymi lubię rozmawiać, ale są też takie, które nie potrafią gadać. Jedyne co słyszysz, to taki pusty chichot. - skrzywił się lekko.
Weszliśmy do parku, idąc jedną z alejek. Rozglądałam się na boki, przypominając sobie, jak często tu kiedyś przychodziłam. Nawet z Zaynem przychodziłam tu na spacery, zanim zaczął się ten cały horror.
Nagle do naszych uszu doszły głośne przekleństwa i śmiechy. Ze względu na to, że był późny wieczór, na dworze było zupełnie ciemno. Postacie rozpoznałam dopiero, kiedy podeszliśmy bliżej nich. Instynktownie złapałam Justina za rękaw, a z moich oczu wypłynęły łzy. Przed nami stał Zayn, razem ze swoimi kumplami.
-Kogo to ja widzę... - zaczął brunet, wkładając papierosa między wargi i zaciągając się nim porządnie. - Moja kochana siostrzyczka. Dawno cię nie widziałem, skarbie. Stęskniłem się. - wysłał mi buziaka w powietrzu, przez co zadrżałam, słysząc śmiechy kumpli Zayna.
-Widzę, Bieber, że teraz ty naszą kochaną  Cindy posuwasz. Zazdroszczę. - jeden z chłopaków zagwizdał.
Justin momentalnie rzucił się na niego, jednak w porę zdążyłam złapać go za rękę. Nie chciałam, aby zaczęli się teraz bić. Byłabym jeszcze bardziej przerażona.
-Z dziwką na spacerki chodzisz. Uroczo. - parsknął Zayn, a ja spuściłam głowę, nie chcąc, by widzieli moje łzy.
-Nie nazywaj jej tak, gnoju. - warknął szatyn, chwytając mnie za rękę.
-Mogę mówić grzeczniej. - zironizował. - W takim razie, zacząłeś spacerować z prostytutką? Taką to się za włosy do łóżka zaciąga. - wybuchnął śmiechem, a ja jeszcze bardziej zalałam się łzami.
-Nienawidzę cię. - wyszeptałam. Odważyłam się podnieść głowę i spojrzeć mu prosto w oczy.
-Wiesz, ile mnie to obchodzi, niunia? - prychnął pod nosem.
Nagle dostałam przypływu odwagi, przetarłam wierzchem dłoni załzawione oczy i pociągnęłam nosem.
-Wiem, Zayn. - odparłam, a jego szczęka się zacisnęła. - Wiem, ile cię to obchodzi. Wiem, że dużo...
-Zamknij się, szmato. - warknął, przez co Justin kolejny raz chciał się na niego rzucić. Powstrzymałam go, dwoma rękoma obejmując jego rękę.
Bez żadnego słowa odciągnęłam go od reszty chłopaków, po czym najnormalniej w świecie się rozpłakałam. Nie czekając na szatyna ruszyłam w stronę domu, dławiąc się własnymi łzami.
-Cindy! - usłyszałam za sobą krzyk Justina. Nie zareagowałam. - Cindy! - szłam dalej.
Chwilę później poczułam duże dłonie na swoich biodrach. Momentalnie wyrwałam się, patrząc na niego ze strachem w oczach.
-Nie dotykaj mnie. - wychlipałam, trzęsąc się lekko.
-Nie bój się mnie. - powiedział, kolejny raz zbliżając się do mnie i układając ręce na mojej talii.
-Nie dotykaj mnie, słyszysz!? - krzyknęłam, czując narastającą we mnie panikę.
Możecie sobie wyobrazić, co teraz czułam. Przed chwilą spotkałam chłopaków, którzy brutalnie mnie gwałcili. Justin, chłopak, którego praktycznie w ogóle nie znałam dotykał mnie wbrew mojej woli, a Austin, jedyny chłopak, któremu ufałam, był kilkaset kilometrów stąd.
-Cindy, spokojnie. Nie skrzywdzę cię. - powiedział cicho, po czym objął moje ciało ramionami, przyciągając do swojej klatki piersiowej. Na początku znieruchomiałam, jednak po chwili zaczęłam się rozluźniać. Ułożyłam głowę oraz obie dłonie na jego klatce piersiowej, szlochając cicho w jego koszulkę. Szatyn gładził mnie po plecach i włosach, całując w głowę.
-Kochanie, nie płacz. - mruknął w moje włosy, wtulając moje ciało w swoje.
Nie mogłam powiedzieć, że w jego ramionach czułam się bezpiecznie. Nadal się bałam, ale po prostu potrzebowałam w tej chwili kogoś, kto mnie przytuli. Nie zwracałam już nawet uwagi na to, że właśnie obejmował mnie mężczyzna.
Po chwili odsunęłam siod niego, ścierając z policzków ostatnie łzy. Spuściłam głowę, odwracając się w kierunku domu. Nie miałam ochoty dalej spacerować, a Justin zdawał się mnie rozumieć, ponieważ, nie pytając o nic więcej, szedł ze mną, ramię w ramię.
Po dziesięciu minutach doszliśmy do domu. Chłopak otworzył przede mną drzwi, wpuszczając mnie pierwszą. Zsunęłam swoje buty i powiesiłam kurtkę chłopaka na wieszaku. Udałam się do kuchni, aby nalać sobie szklankę soku pomarańczowego. Wypiłam całą jej zawartość za jednym razem, odkładając ją do zmywarki.
-Cindy, mogę cię o coś spytać. - usłyszałam za sobą niepewny głos szatyna. Odwróciłam się przodem do niego, opierając się plecami o blat kuchenny. Powoli i nieśmiało skinęłam głową, przygryzając dolną wargę. - O co chodziło Zaynowi?
Spuściłam wzrok, a pod moimi powiekami zebrały się kolejne łzy.
-Cindy, byłaś prostytutką? - podszedł bliżej mnie.
Po moich policzkach zaczęły spływać kolejne łzy. To zrobiło się już na prawdę nudne. Podczas każdej rozmowy muszę płakać. Jakbym nie mogła chociaż raz powstrzymać tych jebanych łez. One świadczą o mojej słabości...
-Nigdy w życiu nie oddałam się żadnemu mężczyźnie dobrowolnie. - wyszeptałam.
-Cindy, co chcesz przez to powiedzieć? - uniósł moją brodę, patrząc mi prosto w oczy.
-On mnie do tego zmuszał. Oddawał mnie różnym chłopakom, mężczyzną i brał od nich kasę. - z moich oczu wypływało coraz więcej łez. - Nie chciałam tego. Oni mnie zmuszali, gwałcili i bili. Chcieli ode mnie tylko jednego, a ja nie potrafiłam się bronić. Nie jestem dziwką... - wychlipałam, ocierając, mokrą od łez, twarz rękawem.
-Oczywiście, że nie jesteś, skarbie. - ponownie przytulił mnie do siebie.
-Ale tak się właśnie czuję. - załkałam. - Brudna dziwka, która nadaje się tylko do jednego...
-Cii, kochanie. Nawet tak nie mów. - pogłaskał mnie po głowie.
-Przepraszam, jestem zmęczona. - mruknęłam, ziewając cicho. - Pójdę się położyć.
-Dobranoc. - posłał mi delikatny uśmiech, kiedy zniknęłam za poręczą schodów.
Weszłam do swojego pokoju i wyjęłam z szuflady koronkową bieliznę, a z szafki obok, luźną bokserkę. Weszłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi na klucz. Zsunęłam z siebie ubrania, kolejny raz patrząc na swoje odbicie w lustrze. Odwróciłam wzrok, nie chcąc oglądać siniaków, które przywoływały na myśl okropne wspomnienia.
Weszłam pod prysznic i odkręciłam ciepłą wodę. Przymknęłam powieki, wymazując z głowy wszystkie myśli. Gorący prysznic rozluźnił w pewnym stopniu moje spięte mięśnie. Nalałam na dłonie żel pod prysznic i wtarłam go w swoje ciało. Następnie wzięłam szampon i umyłam nim włosy. Następnie spłukałam z siebie całą pianę i wyszłam spod prysznica, owijając się ręcznikiem. Założyłam koronkową bieliznę oraz koszulkę, po czym wyszłam z łazienki, gasząc światło. Dotarłam do łóżka i odkryłam kołdrę, wsuwając się pod nią. Przymknęłam powieki, chcąc chociaż na chwilę oderwać się od rzeczywistości...
***
Jeden z chłopaków pchnął drobne ciało dziewczyny na ścianę, przez co upadła przed nim na kolana. Drugi z nich złapał ją za włosy, a z jej ust uciekł krzyk, który został stłumiony przez dłoń wysokiego blondyna, która mocno uderzyła Cindy w twarz. Dziewczyna ledwo co widziała przez łzy. Nie miała już siły walczyć i bronić się. Po prostu nie dała rady.
-Rozbieraj się dziwko, chyba że chcesz, żebym ci pomógł! - ryknął jeden, z dwóch mężczyzn, przebywających w pokoju.
-Proszę... - wychlipała, wiedząc, że i tak jej łzy w żadnym stopniu ich nie poruszą. - Ja nie chcę. Błagam...
Dobrze zbudowany brunet kopnął ją w brzuch, przez co szesnasolatka zgięła się w pół. Bolała ją każda część ciała, a wiedziała, że to dopiero początek bólu, jak na dzisiaj. Miała traktować ich, jak klientów, ale ona nie chciała tego robić. Brzydziła się wszystkiego, co jest związane z seksem.
-Głucha jesteś!? Rozbieraj się, szmato! - wrzasnął jeden z nich.
Dziewczyn cała się trzęsła, jednak złapała za pierwszy guzik swojej koszuli, bojąc się, że jeśli nie wykona ich polecenia, jeszcze bardziej ją skrzywdzą.
Zaczęła powoli rozpinać ubranie, siedząc skulona na podłodze. Blondyn nie wytrzymał i podszedł do szatynki, brutalnie zrywając z niej bluzkę. Cindy starała się zakryć swoje ciało przed głodnym wzrokiem mężczyzn, jednak brunet złapał ją za włosy, podniósł i rzucił na łóżko. Jeden z nich przytrzymywał jej nadgarstki, kiedy drugi rozpiął spodnie szesnastolatki, zsuwając z niej dolną częsć garderoby. Cindy krzyczała, mając nadzieję, że chociaż ten jeden, pieprzony raz, ktoś ją w końcu usłyszy i uwolni z tego koszmaru.
Sąsiedzi wielokrotnie słyszeli krzyki i błagania nastolatki. Każdy bał się Zayna i jego kumpli. Wiedzieli, co dzieje się w domu obok. Doskonale wiedzieli, przez co ta dziewczyna przechodzi każdego dnia.
Jednak nikt jej nie pomógł...
***
Obudziłam się, gwałtownie siadając na łóżku. Po moich policzkach spływały łzy. Zorientowałam się, że moje pięści zaciśnięte były na kołdrze. To był mój odruch.
Wtedy mniej bolało...
Nie chciałam ponownie zamykać oczu, ponieważ bałam się własnych wspomnień. Wstałam z łóżka i, ignorując towarzyszący mi ból, udałam się w stronę drzwi. Wyszłam na korytarz, schodząc schodami na parter. Usiadłam na kanapie, podkurczając nogi do klati piersiowej. Objęłam je ramionami, starając się nie myśleć o przeszywającym bólu w podbrzuszu i w okolicach żeber.
Nagle usłyszałam na schodach kroki. Spojrzałam w tamtą stronę, widząc szatyna, schodzącego na dół. Kiedy jego wzrok padł na mnie, wyraz twarzy z zaspanej zmienił się na zmartwiony.
-Co się stało? - spytał, siadając obok mnie.
-Przepraszam, że cię obudziłam. - wydusiłam z siebie, patrząc prosto na ścianę przede mną.
-Nie obudziłaś. - posłał mi łagodny uśmiech, jednak ja nie potrafiłam go odwzajemnić. - Co się stało?
-Po prostu boli mnie brzuch i żebra. - mruknęłam cicho, pociągając nosem.
-Może masz złamane żebro... - zmarszczył lekko brwi, na co wzruszyłam lekko ramionami. - Pokaż, zobaczę. - dodał, układając dłoń na moim ramieniu.
-Nie. - odparłam od razu, odsuwając się lekko od niego.
-Spokojnie, nic ci nie zrobię. - chłopak starał się mnie uspokoić. - Chcę ci pomóc.
Lekko się trzęsłam, jednak nie powiedziałam nie. Justin uznał to za minimalny sygnał z mojej strony i ułożył ręce na krańcach mojej koszulki. Przygryzłam mocno dolną wargę, ponieważ najchętniej uciekłabym od niego. Podwinął lekko moją koszulkę, zatrzymując się dopiero pod biustem. Cała drżałam, a spod moich powiek niekontrolowanie wypłynęło kilka łez. Jego dłonie spotkały się z moją nagą skórą, co wysłało nieprzyjemne dreszcze, rozchodzące się po całym moim ciele. Dotykał mnie, a ja właśnie tego bałam się najbardziej.
Dłonie Jstina błądziły po moim brzuchu, żeby chwilę później zatrzymać się na moich żebrach. Zacisnęłam mocno powieki, czując się w ten sposób pewniej. Szatyn "badał" moje żebra, sunąc po nich palcami. Objął je lekko od tyłu, a moja koszulka w dalszym ciągu była podciągnięta.
-Masz złamane żebro. - powiedział w końcu, kiedy jego dłonie powoli zjechały po mojej nagiej talii, powracając na jego kolana. - Będziesz musiała iść do lekarza.
Przeczesałam lekko włosy, wzdychając cicho. Z jednej strony byłam mu wdzięczna, ponieważ dzięki niemu wiem, dlaczego to tak mnie boli, ale z drugiej, byłam szczęśliwa, ponieważ przestał mnie dotykać. To było zdecydowanie za dużo.
-Uśmiechnij się. - zachęcił, przysuwając się do mnie. Ułożył dłoń na moim nagim udzie, sunąc nią w kierunku mojego tyłka.
-Justin, przestać! - krzyknęłam momentalnie, czując rosnącą we mnie panikę.
-Spokojnie, przecież nic nie zrobiłem. - mruknął cicho, ponownie układając ręce na moim udzie, w okolicach tyłka. Drugą natomiast wsunął pod moją koszulkę, kładąc ją na plecy.
-Zostaw mnie! - krzyknęła, wybuchając płaczem.
Użyłam całej swojej siły, aby go od siebie odepchnąć. Pobiegłam w stronę schodów, a po chwili znalazłam się już w mojej sypialni, zamykając za sobą drzwi. Zsunęłam się po nich, siadając na podłodze.
Przecież wiedział. Wiedział, przez co przeszłam. Powiedziałam mu, żeby przestał, jednak on dalej mnie dotykał. Nie chciałam tego...
Dlaczego Bóg mnie tak nienawidzi...?
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka Kochani!!!
Eh, taki bonusik ode mnie ;-*
Jak Wam się podoba rozdział, bo moim zdaniem wyszedł całkiem w porządku.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was na mojego aska. Z chęcią odpowiem na wszystkie Wasze pytania ;)
http://ask.fm/Paulaaa962
Ps. Zapraszam Was na wspaniałego bloga ;-*
http://believe--and-never-say-never.blogspot.com/
Kocham Was i do następnego ;-*

15 komentarzy:

  1. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale nie byłam na komputerze. Teraz też nie jestem, ale czuję jakiś obowiązek, żeby to w końcu skomentować. xd To jest po prostu...wow! Uwierz mi, kurczę ja tak przeżywam te rozdziały, że to jest jakaś masakra. To jest najcudowniejszy, najlepszy, najwspanialszy blog jaki do tej pory czytałam <3 I nie pomyślałam, że oba w tym parku spotka Zayna, a poten Justin :o tego to wgl bym się nie spodziewała :oo chcę ci z całego serducha podziękować za wszystko, co dla nas robisz :* normalnie mam teraz dreszcze na całym ciele hahahahahahahahahahahaha widzisz co ty że mną robisz? hahahahahahahahahahahahahahahaha :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Co to było to na końcu? Czemu Justin tak się zachował ;o co on chciał zrobić ; oo
    Jebany Zayn. skurwysyn pieprzony !!!
    Jejku biedna Cindy ;<
    Tak bardzo mi jej szkoda.
    Świetny rozdział kochana <3
    Po raz kolejny udowodniłaś, że masz wieeeelki i niepowtarzalny talent <3
    Justin taki słodziak, no ale dziwny był na końcu, o co mu chodzi? ;o
    Twoje opowiadania mogę czytać dniami i nocami, bez przerwy. wciąż chciałabym więcej i więcej..
    Kocham Cię <3
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda mi dziewczyny i jej wspoczuje :(
    za duzo przeszla . zycie dalo jej ogromnego kopa u tylek, nie chcialabym byc na miejscu Cindy .

    tak po za tym rozdzial swiety jie moge doczekac sie nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski rozdział,czekam niecierpliwie na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. O Jezu <3 Rozdział bardzo mi się podoba, bo jest taki.. Lekko smutny, a zarazem trochę tajemniczy : (
    Dlaczego Justin, ją dotykał tam na tych schodach? :( Mam nadzieję, że istniał jakiś sensowny powód, który wytłumaczy Cindy, bo zachował się naprawdę, nie fair. -.-
    Tak szczerze, to nie lubię dziewczyn które cały czas płaczą, jaki to one mają los. Ale tutaj w tym opowiadaniu mi to nie przeszkadza, bo ma prawo płakać.. Tutaj faktycznie, życie ją skrzywdziło.. I wcale się jej nie dziwię.
    Podoba mi się scena w parku, jak Justin mówi Cindy, że jest śliczna :3 Taki słodki gest, że oojoejoeoe <3
    Nie mogę się doczekać nn <3 .
    ~ Drew.
    thepastalwayscomesbackx3.blogspot.com
    angelsdonotdieyet.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej ;3 Rozdział jest świetny. NIESAMOWITY! każde twoje opowiadanie jest świetne. Podziwiam cię za to że potrafisz prowadzić trzy blogi i tak szybko dodajesz rozdziały i w dodatku takie niesamowite rozdziały ;*OBY TAK DALEJ ♥ a jeśli chodzi o ten rozdział to naprawde podobał mi się, tylko nie wiem dlaczego Justin ją tak dotykał. Mam nadzieję że to się wytłumaczy w następnym rozdziale. Więc czekam ♥ ;* /Pati;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeeejku świeetny! Jak Cindy powie Austinowi to on go zabije... ;( Proosze cię pisz szybciutko kolejny ! Normalnie zakochałam się !
    najlepszaa ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny <3
    uwielbiam te Twoje opowiadania :*
    Jestem ciekawa czy opowie Austinowi o tym zdarzeniu
    a wtedy Justin może mieć przechlapane ;c

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ok Justin mnie zaskoczyl na koncu . Co to bylo ? Czekam na nastepny nie moge sie juz doczekac :) Boskii :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wtf Justin? Co to było to na końcu?

    OdpowiedzUsuń