sobota, 24 maja 2014

Rozdział 24...

***Oczami Justina***
Kiedy obudziłem się rano, zegar, wiszący na przeciwległej ścianie, wskazywał godzinę dziesiątą. Odrzuciłem ze swojego ciała kołdrę, która cicho upadła na ziemię, a następnie podniosłem się do pozycji siedzącej. Byłem dzisiaj wyjątkowo wyspany. Prawdopodobnie dzięki temu, że wczorajszego wieczoru szybko zasnąłem. Kiedy wyszli moi kumple, udało mi się uspokoić Cindy. Niemalże bez słowa poszła spać. To było oczywiście zrozumiałe i nie miałem jej tego za złe.
Podniosłem się z łóżka i, poprawiając bokserki, wyszedłem z pokoju. Udałem się schodami na dół, do salonu, jednak nikogo tam nie zastałem. Dopiero dźwięk uderzających o siebie talerzy dał mi do zrozumienia, że Cindy znajduje się w kuchni. Ziewając głośno, wszedłem do kolejnego pomieszczenia.
-Hej, słonko. - mruknąłem, przytulając się do niej od tyłu.
-Cześć. - westchnęła, kiedy schowałem twarz w zagłębieniu jej szyi i głęboko zaciągnąłem się jej zapachem. - Co chcesz na śniadanie? - spytała, odwracając się twarzą do mnie, opierając się plecami o blat i zakładając ręce na piersi.
-Nie jestem głodny. - uśmiechnąłem się do niej szczerze, głaszcząc szatynkę po policzku.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie i wyjęła z lodówki jogurt owocowy, a a z jednej z szuflad, małą łyżeczkę. Skierowała się w stronę salonu. Kiedy szła, jej bioderka kołysały się delikatnie, pobudzając moją wyobraźnię. Potrząsnąłem lekko lekko głową, aby erotyczne obrazy zniknęły z mojej głowy, po czym również wyszedłem z kuchni. W momencie, w którym chciałem usiąść obok niej na kanapie, drzwi od domu otworzyły się szeroko, a do środka wszedł, uśmiechnięty od ucha do ucha, Austin. Niemal natychmiast przewróciłem oczami, widząc jego znakomity humor.
-Wypieprzyłeś moją siostrzyczkę? - zakpiłem, z jadem w głosie, lecz w środku byłem wręcz wściekły.
-Lepiej się nie odzywaj. Twój głos psuje mi nastrój. - rzucił swoją kurtkę na kanapę, a sam usiadł obok siostry.
-Kurwa, nie rozumiem, jakim trzeba być idiotą, żeby zakochać się w tej debilce. - mruknąłem, biorąc z blatu butelkę wody, odkręcając ją i wypijając kilka łyków.
-Przestań ją wreszcie obrażać, to po pierwsze, a po drugie, twoi rodzice prosili, żebyś pojechał do nich rano.
Zakląłem pod nosem. Nie miałem ochoty odwiedzać moich starych. Cóż, nie dogadywałem się z nimi, dlatego nasze relacje ograniczają się do paru zdaniowej rozmowy, od czasu do czasu. Wszedłem schodami na górę, do swojego pokoju. Wyjąłem z szafki jeansowe spodenki za kolana i wsunąłem je na siebie, po czym ubrałem czarną bokserkę, opinającą się na moich mięśniach. Chwyciłem jeszcze komórkę i klucze od samochodu, a następnie zszedłem na dół.
***
Bez pukania, wszedłem do domu rodziców i udałem się do salonu. Mój ojciec siedział na kanapie, z laptopem na kolanach, a mama robiła coś w kuchni, czyli tak, jak zawsze. Wyprowadziłem się od rodziców mniej więcej rok temu. To znaczy, rodzice kazali mi się wyprowadzić, kiedy dowiedzieli się, że biję Jazmyn.
-Siema, podobno chcieliście coś ode mnie. - zacząłem. Nie miałem ochoty siedzieć tu z nimi, dlatego od razu przeszedłem do konkretów.
-Tak. - mama odłożyła na blat ścierkę i weszła do salonu. - Wyjeżdżamy z tatą na kilka dni.
-I co w związku z tym? - uniosłem brwi, zakładając ręce na piersi.
-Nie zostawimy Jazzy samej. Musi się uczyć, a wiem, że kiedy będzie miała cały dom dla siebie, codziennie będzie urządzać tu imprezy.
-Do czego zmierzasz, bo nadal nie rozumiem. - zmarszczyłem brwi, spoglądając, to na matkę, to na ojca.
-Chcemy, żeby przez te parę dni, Jazzy zamieszkała z tobą. - wyrzuciła z siebie na jednym wdechu. Przez kilka chwil stałem, tępo wpatrując się w kobietę, jednak kiedy dotarł do mnie sens, wypowiedzianych przez nią, słów, parsknąłem śmiechem.
-Ja miałbym mieszkać z tą idiotką? Nie ma mowy, zapomnijcie o tym. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. - uniosłem w górę ręce i zrobiłem krok do tyłu.
-Justin, to twoja siostra, nie mów tak o niej. Zawsze byliście dobrze dogadującym się rodzeństwem, a teraz co? Skaczecie sobie do gardeł. Czy to ma jakiś sens?
-Wasza córeczka nie ma żadnego sensu. A poza tym, gdzie byliście w nocy, kiedy Austin ją tutaj pieprzył? Nie pozwalacie jej zostać w domu na parę dni, a bez problemu patrzycie jak codziennie innemu facetowi wskakuje do łóżka?
-Justin! Nie mów tak o swojej siostrze! Dobrze wiesz, że Austin był jej chłopakiem i, z tego, co widzę, wrócili do siebie. Poza tym, jemu ufamy, a Jazzy nie jest małym dzieckiem.
-No właśnie! Jest dorosłą kobietą, której nic się nie stanie, jeśli zostanie na kilka dni sama w domu! - ta rozmowa naprawdę mnie denerwowała. Nie byłem żadną niańką, żebym musiał ją pilnować.
W tym momencie usłyszałem na schodach kroki, a do salonu weszła moja siostra. Najpierw spojrzała na rodziców, żeby po chwili przenieść wzrok na mnie. Na jej ustach pojawił się grymas, tak samo, jak na moich. Nie ukrywaliśmy swojej niechęci do siebie i pokazywaliśmy ją na każdym kroku.
-Co on tu robi? - zaczęła wystukiwać paznokciami jakiś rytm na poręczy przy schodach.
-Nie on, tylko twój brat, Jazzy. Jak wiesz, wyjeżdżamy z tatą na parę dni, a Ty musisz się uczyć do egzaminów na studia, dlatego zamieszkasz razem z Justinem. - kiedy mama skończyła zdanie, szczęka Jazmyn dosłownie uderzyła o ziemię.
-Nie, nie mam zamiaru przeprowadzać się do tego kretyna! - pisnęła, tupiąc nogą o podłogę.
-Nie mamy innego wyboru. Musisz zamieszkać z bratem. To tylko parę dni. Wiem, że za sobą nie przepadacie, ale przetrwacie ten czas razem.
-Nie, nie przetrwamy. On jest zwykłym damskim bokserem! Boję się go i nie zamierzam spędzać z nim czasu.
-To cię, kurwa, Austinek obroni. Wystarczy, że dasz mu dupy i od razu zrobi dla ciebie wszystko. - wysyczałem, z jadem w głosie. W ogóle nie miałem do niej szacunku. Praktycznie była obcą mi osobą, a nie moją siostrą, która powinna być moją przyjaciółką.
-Widzicie, jak on się do mnie odzywa? Zrozumcie, boję się go. Boję się, że coś mi zrobi. Nie chcę z nim mieszkać. Dlaczego na te kilka dni nie mogę przeprowadzić się do Katy? Przy niej czułabym się bezpieczna.
-Ja pierdole, ile razy mam ci mówić, żebyś nie wspominała przy mnie o tej dziwce! - ryknąłem, zaciskając pięści i starając się unormować oddech.
-Justin, uspokój się! Nie masz prawa tak o niej mówić! - moja mama również podniosła głos. - Postanowione, Jazzy wporawdzi się na kilka dni do Ciebie. A ty, córeczko, będziesz miała Austina, gdyby twój brat chciał ci coś zrobić. I nie ma żadnego ale. - z tymi słowami odwróciła się na pięcie i razem z tatą zniknęli za rogiem pokoju.
Z mordem w oczach odwróciłem się w stronę Jazmyn. Jej również nie odpowiadała ta sytuacja, tylko to nie ona będzie miała na głowie upierdliwą sukę, jaką była. Już teraz miałem jej dość i nie wyobrażałem sobie zamienić z nią chociaż jedno słowo bez krzyków.
Wkurwiony, wyszedłem z domu, trzaskając za sobą drzwiami. Ta wizyta zdecydowanie popsuła mi humor. Nie mam najmniejszego zamiaru niańczyć tę idiotkę. Ona nie jest małym dzieckiem. Ma swój rozum, który czasami udaje jej się używać, więc niech sama zajmie się sobą. Nie jestem, kurwa, jej ojcem, a teraz, przez kilka dni, będę musiał ją pilnować.  Chyba łatwiej będzie, jeśli zamknę ją po prostu na klucz, w czterech ścianach pokoju. Przez dziewiętnaście lat nasłuchałem się jej humorów więc teraz należy mi się trochę spokoju. Dodatkowo, bałem się, że Jazmyn nastawi przeciwko mnie Cindy. Zależało mi na siostrze Austina i nie chciałem, aby uwierzyła w bajeczki Jazzy. Już raz sprawiła, że odeszła ode mnie osoba, którą kochałem. Oczywiście nie czuję nic do Cindy, ale dałem to wydarzenie za przykład, ponieważ wydawało mi się najbliższe.
***Oczami Cindy***
Oboje z Austinem wpatrywaliśmy się w postać Justina, znikającą za drzwiami. Drgnęłam lekko, kiedy zatrzasnął je za sobą z impetem. Następny dźwięk, jaki dotarł do naszych uszu, to głośny pisk opon, kiedy szatyn zjechał z podjazdu.
-On jest nienormalny. - mruknął mój brat, opierając się wygodnie o oparcie kanapy.
-Nie zawsze. - przeczesałam palcami włosy, przypominając sobie wczorajszy wieczór. Był całkiem inny, spokojny i delikatny. Wszelkimi sposobami starał się mnie uspokoić. Zachowywał się naprawdę troskliwie.
-Co masz na myśli? - Austin zmarszczył brwi, odwracając się w moją stronę.
-Mówię tylko, że Justin nie zawsze taki jest. Na wspomnienie jego siostry się zmienia, a ja nie wiem, dlaczego.
-Opowiem ci w skrócie. - westchnął, rozpinając guziki od koszuli i zdejmując ją z siebie. - Justin zakochany był kiedyś w pewnej Katy. Ona i siostra Justina przyjaźniły się i to dzięki niej, Katy zerwała z Justinem. -Dlaczego powiedziałeś "dzięki niej", a nie "przez nią"? - uniosłem brwi w zdziwieniu. Nie zrozumiałam tego. Zabrzmiało to tak, jakby ich rozstanie było czymś pozytywnym.
-Justin... nie jest ideałem. Źle traktował Katy, a ona nie miała wystarczająco dużo odwagi, żeby zakończyć ich związek.
-Wiecie co? - owszem, byłam lekko wkurzona. - Nie rozumiem, dlaczego wy wszyscy robicie z Justina potwora. Na każdym kroku coś wam w nim przeszkadza. Nie mam ochoty i zamiaru już tego słuchać. - podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę schodów, nie zwracając uwagi na bruneta, który starał się mnie zatrzymać.
-Cindy, zrozum, że tak właśnie jest! To ty go ciągle bronisz, a wiesz, dlaczego to robisz? Bo w ogóle go nie znasz! Gdybyś poznała, jaki jest naprawdę, przestałabyś robić z niego bohatera!
-Nie chce mi się ciebie słuchać, człowieku! - krzyknęłam w stronę Austina. Jego źrenice rozszerzyły się w szoku, ponieważ jeszcze nigdy nie podniosłam na niego głosu. Tak właściwie, jeszcze nigdy się nie kłóciliśmy.
Nie czekając na jego słowa, pobiegłam schodami na górę i zamknęłam się w swoim pokoju. Rzuciłam bezwładnie swoje ciało na łóżko i przyłożyłam do twarzy poduszkę, wykonując głuchy krzyk w materiał. Chciałam się na czymś wyżyć, ale nie wiedziałam, na czym i w jaki sposób. Miałam dość wysłuchiwania tych wszystkich bzdur o Justinie. Przecież przy mnie jest całkiem normalny i nie wierzę, że potrafi się tak zmienić z minuty na minutę. Chociaż z drugiej strony, już raz mnie uderzył i nie byłam przekonana, czy nie byłby w stanie zrobić tego ponownie.
W mojej głowie panował kompletny mętlik, lecz nie chciałam grać tej słabej i kruchej. Wszyscy wiedzą, że właśnie taka byłam, dlatego tym bardziej chciałam zaprzeczać.
Wstałam z łóżka i, biorąc kilka głębokich oddechów, wyszłam z pokoju. Stawiając każdy krok pewnie na schodach, doszłam do salonu, w którym, w tej samej pozycji, siedział na kanapie Austin. Kiedy spojrzał na mnie, zaśmiał sie cicho pod nosem. Nie był to jednak śmiech taki, jak zawsze. Był to ironiczny śmiech. Taki, który od zawsze mnie denerwował i podnosił mi ciśnienie.
-Czy księżniczka przestała się już obrażać? - uniósł brwi, przejeżdżając końcówką języka po dolnej wardze.
-Nie chce mi się z tobą rozmawiać. - rzuciłam, udając się w stronę kuchni, jednak kiedy przechodziłam obok kanapy, brunet wychylił się i złapał mój nadgarstek.
-Zaczekaj. Musimy chyba porozmawiać, siostrzyczko. - jego głos był inny, niż zazwyczaj. Wstał z miejsca i ustawił się na przeciwko mnie. Jego spojrzenie wręcz wypalało dziurę w moich tęczówkach. Jego w tym momencie również nie rozumiałam. - Wiesz, czasem zastanawiam się, co łączy ciebie i Biebera. - zmarszczył brwi, ponownie oblizując wargi. Ten gest był prawdziwie irytujący w jego wykonaniu.
-Co masz na myśli? - warknęłam, spoglądając na niego spod rzęs. Przez moment przez moją głowę przeleciała myśl, że Austin jakimś cudem dowiedział się, co zrobiłam z Justinem w nocy.
-Wiesz, za każdym razem, jak na was patrzę, zastanawiam się, czy ty się z nim po prostu nie puściłaś. Powiedz, dobrze ci było? Podobało ci się jak cię pieprzył? Może to dlatego wiecznie go bronisz i nie dopuszczasz do siebie myśli, że... - nie mogłam dłużej znieść jego notorycznego gadania i najnormalniej w świecie uderzyłam go w twarz.
W tym samym momencie, drzwi od domu otworzyły się dość gwałtownie, ukazując w progu postać Justina. Kiedy tylko zobaczył, co właśnie zrobiłam, jego twarz rozświetlił promienny uśmiech.
-No, to mi zdecydowanie poprawiło humor. - zachichotał, wpatrując się w Austina, który trzymał się za piekący policzek. - Dziękuję, Cindy. - szatyn skinął głową w moją stronę, a następnie ściągnął buty i wszedł głębiej do domu. Rzucił na kanapę swoją skórzaną kurtkę, a sam usiadł obok, cały czas przyglądając się nam.
-Czego chcieli od ciebie starzy? - warknął Austin, prawdopodobnie po to, aby przerwać tę niezręczną ciszę. Cały czas jednak spoglądał na mnie podejrzliwie.
-Chcieli spieprzyć mi kilka kolejnych dni. - chłopak odchylił się do tyłu i ułożył ramiona na oparciu kanapy. - Ta suka ma z nami mieszkać przez kilka dni. - westchnął głośno, dając do zrozumienia, że zdecydowanie mu się to nie podoba.
-Naprawdę? - twarz Austina rozświetlił uśmiech. Ja jednak nadal nie wiedziałam, o kim oni oboje mówią.
-Tak, moja kochana siostrzyczka ma się uczyć do egzaminów na studia i rodzice boją się zostawić ją na parę dni samą. Będziesz mógł ją pozsuwać do woli. - wysyczał, kładąc się na poduszkach.
-Człowieku, czy ty nie potrafisz zrozumieć, że ja ją kocham? Jestem zakochany w twojej siostrze i nie chodzi mi tylko o seks. - brunet wyrzucił ręce w powietrze, w wyraźnej frustracji.
-Nazywaj to, jak chcesz. - Justin machnął ręką, wykonując tym samym gest poddania się.
***
Siedziałam na kanapie w salonie, z książką od historii w ręku. Muszę w końcu zacząć chodzić do szkoły i przezwyciężyć strach przed ludźmi. Wiązało się to również z nadrabianiem wszystkich zaległości.
Wpatrywałam się w informacje, zapisane na kolejnych stronach. Czytałam je powoli i dokładnie, jednak nie potrafiłam się skoncentrować i nic z tego nie rozumiałam, więc odłożyłam książkę na szklany stolik i wstałam. Poczułam suchość w ustach, dlatego udałam się do kuchni. Nalałam sobie szklankę soku pomarańczowego i wypiłam ją całą, niemal duszkiem.
Wtedy właśnie usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Ruszyłam w stronę wyjścia, aby je otworzyć. Kiedy złapałam za klamkę, moim oczom ukazała się kobieta, koło czterdziestki, i mężczyzna, w podobnym wieku.
-Dzień dobry. - przywitałam się grzecznie. - Państwo są rodzicami Justina? - niemal natychmiast powiązałam ze sobą wszystkie fakty. Szatyn mówił, że jego rodzice mają przywieść wieczorem jego siostrę, dlatego spodziewałam się ich wizyty.
-Tak, witaj, kochanie. Jesteś... dziewczyną naszego syna? - jego mama była bardzo sympatyczną osobą, a uśmiech dosłownie nie schodził z jej ust.
-Nie. - zaśmiałam się cicho. - Jestem siostrą Austina. Zapraszam. - otworzyłam szerzej drzwi, aby małżeństwo mogło wejść do środka. Kiedy odgłosy rozmów rozniosły się w całym domu, w salonie pojawili się chłopaki.
-Dzień dobry. - Austin uśmiechnął się do rodziców swojego przyjaciela. -Jest na zewnątrz? - spytał, prawdopodobnie w odniesieniu do swojej ukochanej, którą już za parę chwil będę miała okazję poznać.
-Tak, walczy ze swoją torbą. - zaśmiała się kobieta.
Brunet niemal natychmiast wyszedł z domu, a Justin w tym czasie podszedł do mnie i objął od tyłu.
-Justin, twoi rodzice pomyślą, że jesteśmy parą. - szepnęłam do chłopaka, zwracając uwagę, w jakiej pozycji się znajdowaliśmy.
-Niech sobie myślą, co tylko chcą. - złożył pocałunek na odkrytej skórze na mojej szyi.
Małżeństwo cały czas przyglądało się nam z zaciekawieniem, ale również z lekką... obawą? Chyba to odczytałam z wyrazów ich twarzy.
-My będziemy się już zbierać. Uważaj na niego. - kobieta posłała mi ostrzegawcze, jak i zatroskane spojrzenie, którego w tamtym momencie nie potrafiłam zrozumieć. Czy ona chciała mi w ten sposób cos powiedzieć? Ostrzec mnie przed własnym synem? Nie wiem...
Kiedy wyszli rodzice Justina, chłopak odwrócił mnie przodem do siebie i bez ostrzeżenia wpił się w moje usta. Byłam zaskoczona, jednak nie odepchnęłam go od siebie. Nie spodziewałam się takiego ruchu, jednak podobało mi się to i nie chciałam przerywać. Zamiast tego, zacisnęłam dłonie na koszulce szatyna na klatce piersiowej i przyciągnęłam go bliżej siebie, aby bardziej poczuć jego wargi na swoich.
Tę chwilę przerwało dopiero głośne kaszlnięcie mojego brata. Niechętnie, jednak szybko oderwałam się od Justina, założyłam kosmyk włosów za ucho i odwróciłam się w stronę głosu bruneta.
-Poznajcie się. Cindy, to jest Jazzy. Jazzy, to moja siostra, Cindy. - kiedy podniosłam wzrok, a moje tęczówki spotkały tęczówki szatynki, doskonale je rozpoznałam.
- Nie sądziłam, że się jeszcze spotkamy, Cindy...

25 komentarzy:

  1. http://www.worldmusicawards.com/index.php/vote/ GŁOSUJEMY NA JUSTINA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. PODAWAJ TO DALEJ

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg to jest po prostu zajebiste. Kazda komórka mojego ciała chce więcej. Szkoda ze końcówka nastąpiła tak szybko. :( Ciekawe co Jazzy łączy z Cindy.
    Chce więcej. Czekam na kolejny rudział do następnego rozdziału. Kc.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co skad one sie znaja ?? Swietny orosze Kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawde chce wiedzieć co będzie dalej :) / sirbizxzle

    OdpowiedzUsuń
  6. omg swietny rozdzial, nie moge sie doczekac nastepnego

    OdpowiedzUsuń
  7. O CHO LE RA o.o Skąd one się znają? ;o
    Czemu kończysz w takim momencie xd Błagam cię, nie rób mi tego ;D
    W tym opowiadaniu raz kocham Justina a raz... sama nie wiem.
    I w ogóle to co to ten Austin narobił? Czemu potraktował tak Cindy? ;c Nie spodobało mi się to, na jej miejscu też był mu dała z liścia :D
    Mi się to wydaje przesadzone, że każdy tak ostrzega ją przed tym Justinem... ja w nim widzę wiele dobrego, choć wstawiasz opisy z jego perspektywy i czasem, fakt, odwala mu :) Facet to facet, a kobieta zmienną jest :D
    Boski rozdział, kocham twoje opowiadanie ♥ No... to chyba tyle :D
    Do następnego :>
    Zapraszam ^^
    among-the-people.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurdę skąd one się mogą znać?!
    Rozpalilas moja ciekawość w piekielnym stopniu. Ja pragnę więcej!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. wrr nie nawidze takich momentow

    OdpowiedzUsuń
  10. Suuper !!!! Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Skąd one się znają?! No wiesz co? Jak możesz przerywać w takim momencie? ugh
    Genialny jak zawsze :)
    Czekam na kolejny
    ineedangelinmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Dlaczego musiałaś w tym momencie przerwać? Ugh.. Rozdział super i już sama nie wiem co mam myśleć o Justinie. Ciekawe skąd Jazzy i Cindy się znają :) czekam nn <3 kc

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow! Rozdział naprawdę.. zaskakujący! Jeśli mam być szczera, szkoda mi Cindy. Uparcie nie wierzy w to wszystko o Justinie, ale on taki jest naprawdę. Moment, który mnie przekonał, była scena, gdzie Justin uderzył Lily. To było okropne i od tego czasu nie lubię go. :(
    Jak on ii Jazzy wytrzymają RAZEM w jednym domu?! Swoją drogą, Ci rodzice są dziwni. Wywalili Justina z domu, bo bił Jazmyn a teraz z powrotem pchają ich do wspólnego mieszkania. :/
    Mam nadzieje, ze Justin zacznie sie zmieniac ppd wplywem Cindy. To by bylo piekne.. :(
    Kochana ten rozdzial jest wspanialy. Czytalo mi sie go tak lekko! Jestes swietna, w tym co robisz!
    ~Drew
    Zapraszam do mnie:
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
    oraz
    http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. jezu. przepraszam, ze to powiem, ale Justin jest okropnym skurwielem. tak samo jak Drew nie lubie go od momentu w ktorym uderzyl malutką Lily i od kad dowiedzialam sie ze znecal sie tez na sw siostrze. pieprzony idiota...biedna Cindy nie wie co ja czeka.. boje sie ze jeszcze zobaczy ta jego strone.. o jejusku. boje sieee. ale kocham to opowiadanie kocham cie x czekam na nn x
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. aww , zajebisty ! :* <3

    OdpowiedzUsuń
  16. To one się znają? Ciekawe skąd. Nie mogę się już doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Super ;) czekam na nexta :-*

    OdpowiedzUsuń
  18. Kochanie, rozdział cudowny, jak zawsze *w*kocham Twoje opowiadania. Mam prośbę do Ciebie. Idź teraz do swoich rodziców i podziękuj im za to, że Cię stworzyli. Jesteś cudwona i masz ogromny talent. :) Jestem cholernie ciekawa skąd Cindy i Jazzy się znają... Zapewne nas czymś zaskoczysz ;)) no to czekam na następny + weny życzę <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział ten jak i kilka ostatnich są wspaniałe. Justin jest taki opiekuńczy i uroczy, oczywiście przy Cindy. Szkoda, że Cindy nie dowiedziała się teraz przed jakim zachowaniem przestrzegają ją wszyscy. Chociaż trochę poznała Jego złą stronę. Jak dla mnie dziwnie się zachowała po tym jak ją uderzył,ale nieważne. Zastanawia mnie skąd Jazzy i Cindy się znają,ale pierwsze o czym pomyslałam
    , to to, że obie poznały się przez ten cały horror, który zafundował Cindy Zayn. Ciekawie się zaczyna i kończy. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Miłego pisania. Pozdrawiam Karolina.

    OdpowiedzUsuń
  20. super ! super ! super ! Dobry rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Przeczytałam cale opowiadanie w 2 dni !! Te dni byly wspaniale:) , to opowiadanie jest cudowne, widzę że masz tu talent ;) mam tylko pytanie : to opowiadanie jest tłumaczeniem czy sama piszesz? Bo jeśli nie to nie zmienia to faktu że bardzo Ci dziękuję za wysilek włożony w to opowiadanie;))))czekam na następny kochana ;)

    OdpowiedzUsuń