czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 20...

Z szeroko otwartymi oczami przykucnęłam przy małym, białym zawiniątku. Ostrożnie odsłoniłam kocyk, przyglądając się... maleńkiej twarzyczce niemowlaka, leżącego na wycieraczce.
-O Boże... - szepnęłam, przykładając dłoń do ust. Bardziej odkryłam kocyk tego maleństwa, patrząc dziewczynce, tak, była to dziewczynka, w jej maleńkie oczka. Wtedy zauważyłam, że przy jej rączkach znajduje się mała karteczka.
"To jest Lily. Niech teraz tatuś się nią zajmie."
Byłam całkowicie zszokowana tymi słowami. Mówiły wprost, że jest to dziecko, albo Austina, albo Justina. Podejrzewam, że oni sami nie wiedzą, że jeden z nich został tatusiem. Cóż, czeka ich dzisiaj spore zaskoczenie.
-Chodź do cioci, aniołku. - uśmiechnęłam się lekko, biorąc dziewczynkę na ręce. Powoli weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Z dzieciątkiem na rękach udałam się do salonu. Położyłam zawiniątko na kanapie, a sama usiadłam obok. Zaczęłam odkrywać biały kocyk, aż w końcu Lily leżała przede mną w swoich ubrankach, na które składały się różowo-białe śpioszki. Wtedy mogłam zobaczyć, że miała blond włoski i na prawdę słodką, delikatną twarzyczkę. Mogła mieć najwyżej pół roku, więc była bardzo niewielkich rozmiarów. Ponownie wzięłam dziewczynkę na ręce i posadziłam na swoich kolanach. Cały czas podtrzymywałam jej drobne ciałko, ponieważ była za malutka, aby samodzielnie utrzymać postawę siedzącą.
-Powiedz mi, skarbie, który z chłopaków jest twoim tatusiem? Jestem prawdziwą ciocią, czy tylko przyszywaną? - połaskotałam Lily po brzuszku, na co ona wydała z siebie cichutki chichot. - Mam nadzieję, że jesteś córeczką Austina. - westchnęłam, przytulając ją do siebie. Kruszynka zacisnęła piąstki na mojej koszulce, tym samym "odwzajemniając" uścisk. - Mogłabyś być moją córeczką. Miałabym wtedy kogoś, kto by mnie nie zranił...
***
Kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, wstałam z kanapy, razem z Lily na rękach. Pocałowałam ją delikatnie w główkę, po czym oparłam się o bok kanapy, czekając, aż chłopaki wejdą do salonu. Słyszałam, jak, rozmawiając, zdejmują buty i kurtki. Gdy zobaczyłam ich cienie na panelach, pogłaskałam dolną partię plecków dziewczynki.
-Sie... - zaczęli równocześnie, jak i również w tym samym momencie przerwali, wpatrując się w dziecinkę.
-Cindy, jak wychodziliśmy, nie byłaś nawet w ciąży, a teraz widzimy cię z dzieckiem. Chcesz... nam coś powiedzieć? - wymamrotał Austin, a jego źrenice w dalszym ciągu były rozszerzone.
-To nie moja córeczka. - zaśmiałam się cicho, podchodząc do nich. Wystawiłam przed siebie ręce, z maleńką Lily, trzymaną w dłoniach, i umieściłam ją w powietrzu, pomiędzy chłopakami. -Cóż, jak na moje oko, bardziej podobna jest do ciebie, Justin. Ale może ma urodę po matce i jest jeszcze szansa, że to twoja córeczka, Austin. - posłałam im szczere uśmiechy.
Ich miny w tym momencie były komiczne. Oboje mieli lekko rozchylone wargi i nienaturalnie powiększone oczy.
-Co chcesz przez to powiedzieć? - wydukał szatyn, potrząsając lekko, lecz szybko, głową.
-Jeden z was został tatusiem. - zaćwierkałam, ponownie przykładając główkę dziewczynki do swojej klatki piersiowej.
-Chyba sobie ze mnie żartujesz. - równocześnie zrobili krok do tyłu. Przewróciłam teatralnie oczami, po czy odwróciłam się w stronę kanapy. Ułożyłam na niej dziewczynkę i wzięłam białą kartkę, a następnie pokazałam ją chłopakom.
-To nie mój bachor. - Justin niemal natychmiast uniósł ręce w geście obronnym i odszedł w stronę schodów.
-Co mu się stało? - spytałam brata, marszcząc przy tym brwi. Nie rozumiałam jego reakcji. Zachował się tak, jakby skończył się dla niego cały świat.
-Justin nienawidzi dzieci i gdyby okazało się, że to jego córka, oddałby ją do domu dziecka. Po prostu nie cierpi dzieci.
-Dziwny jest. - skrzywiłam się lekko, siadając na kanapie, obok Lily. - Mam nadzieję, że ty okażesz się tatusiem. Chciałabym zobaczyć, jak zmieniasz pieluchy. - parsknęłam śmiechem, klepiąc Austina, który zajął miejsce obok mnie, po kolanie.
-Cholera, nie planowałem... dziecka. W ogóle, skąd ten maluch się tu wziął?
-Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam zobaczyć, kto to. Wtedy zauważyłam na wycieraczce małe zawiniątko. Bum. To właśnie ona. - wzruszyłam lekko ramionami, uśmiechając się promiennie do brata. Austin wziął głęboki oddech, a następnie przeniósł wzrok na Lily.
-Chodź tu do mnie, mała. - westchnął głośno, wyciągając przed siebie obie ręce. Chwycił dziewczynkę z głośnym sapnięciem, udając, że jest dla niego zbyt ciężka. Uderzyłam go lekko w ramię, kręcąc z rozbawieniem głową. -Wiesz, że ja się w ogóle nie znam na dzieciach, prawda? Nie wiem, co jedzą, kiedy śpią...
-Od tego właśnie masz mnie. - wypięłam się dumnie. - Widzę, że dopuszczasz do siebie myśl, że możliwe, że to twoje dziecko? - uniosłam brwi, a brunet skinął głową. - A teraz przyznaj się siostrzyczce. Używałeś gumek? - po moich słowach Austin parsknął śmiechem, sadzając Lily na swoich kolanach.
-Czuję się, jak na spowiedzi. - zachichotał. - Starałem się pamiętać, ale nie mam pewności, więc... możliwe, że to moja córeczka.
-Byłoby wspaniale. - klasnęłam radośnie w dłonie. - Oznacza to, że zostałabym ciocią. Pomogłabym ci wychować to maleństwo. - pogładziłam go po ramieniu, za co posłał mi spojrzenie, pełne wdzięczności. - A powiedz mi, Justin na prawdę tak bardzo nienawidzi dzieci? Dlaczego?
-Można powiedzieć, że wręcz brzydzi się takimi maluchami. Nie wiem dokładnie, dlaczego. Może jeszcze tego nie zauważyłaś, ale Justin ma bardzo trudny charakter i często ciężko jest mi go zrozumieć. - pogłaskał dziewczynkę po główce. - Faktycznie, bardziej podobna jest do niego. Współczuję tej kruszynce takiego ojca.
-Nigdy nie mów nigdy, Austin. To jeszcze nic nie oznacza.
Przez parę chwil siedzieliśmy w ciszy, pogrążeni we własnych myślach. Moje, skupione były na słowach Austina. Cały czas ktoś mówił mi, że Justin nie jest taki, na jakiego wygląda, a ja nie wiedziałam, co mają na myśli. W stosunku do mnie, zachowywał się bez żadnych zarzutów.
-Wykorzystując chwilę nieobecności Justina... - Austin oddał mi dziewczynkę. - Czy on w nocy do czegoś cię zmuszał?
-Nie. - odparłam z nieśmiałością. - Ja tego chciałam. - spuściłam głowę i zasłoniłam twarz włosami, nie wiedząc, jak na moje słowa zareaguje brat.
-Niech ci będzie. - mruknął, obdarzając mnie ostrzegawczym spojrzeniem.
***Oczami Justina***
Kiedy wszedłem do swojej sypialni i zatrzasnąłem za sobą drzwi, ściągnąłem z siebie koszulkę. Tak, mam taki zwyczaj, że kiedy tylko wchodzę do domu, od razu zdejmuję z siebie górną część garderoby. Normalne spodnie zmieniłem na szare dresy, lekko opuszczone w kroku. Rzuciłem się na łóżko i wziąłem z szafki nocnej komórkę oraz słuchawki, podłączając je. Wsadziłem słuchawki do uszu i włączyłem jedną ze swoich ulubionych piosenek. Puszczając muzykę na maksymalną głośność, przymknąłem powieki, układając ręce za głową. Przed moimi oczami pojawił się obraz tego małego bachora, którego Cindy trzymała na rękach. Skrzywiłem się lekko na myśl, że ten szczeniak mógłby być moim dzieckiem. Nienawidzę dzieci, brzydzę się nimi i nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Nie dopuszczam do siebie myśli, że mógłbym zostać ojcem. Musiałbym zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Koniec z całonocnymi imprezami. Koniec z upijaniem się do nieprzytomności. Za to witajcie pieluchy i nocne wstawanie. Nie, to zdecydowanie nie dla mnie. Nie chcę mieć dzieci i dokładnie pilnuję, żeby nie zapominać o gumkach. wyśmiałbym każdą laskę, która przyszłaby do mnie z brzuchem, jednak nie spodziewałem się, że samo dziecko może znaleźć się w moim domu.
Wtedy właśnie poczułem, jak łóżko obok mnie ugina się delikatnie. Otworzyłem po kolei jedną, a potem drugą powiekę, zauważając uśmiechniętą Cindy, siedzącą obok mnie. Wyjąłem z uszu słuchawki i odłożyłem telefon na szafkę, po czym przeniosłem ręce za głowę, wpatrując się w szatynkę.
-Co cię do mnie sprowadza, księżniczko? - przed nią musiałem zachowywać pozory, jakby pojawienie się tego dziecka nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia.
-Chciałam z tobą porozmawiać, Justin. - westchnęła, układając dłoń na moim brzuchu. Pogładziła go delikatnie, decydując się zacząć. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że to może być twoja córeczka?
-Tak. - warknąłem, jednak po chwili odkaszlnąłem, przybierając łagodniejszy ton głosu. - Tak, zdaję sobie sprawę.
-I nie chcesz nawet jej zobaczyć? Przecież to może być twoje dziecko. Ktoś, kto będzie z tobą do końca życia. Wiem, że nie lubisz dzieci, ale może najwyższy czas chociaż troszkę się przełamać, co?
-Cindy, nie rozumiesz. Ja nienawidzę dzieci i wszystkiego, co z nimi związane. Nie chcę ich dotykać, no po prostu nie chcę mieć nic wspólnego z dziećmi.
-Justin, a nie chciałbyś pokochać tego malucha, jeśli okazałaby się twoją córeczką? Nie chcesz jej wychowywać, uczyć i pokazywać, czym jest miłość?
-Nie, Cindy. Nie pokocham żadnego dziecka. Czuję do nich wstręt, rozumiesz?
-A może po prostu boisz się, że sobie nie poradzisz? Przecież wiesz,że nie jesteś sam. Ja bardzo chętnie bym ci pomogła, gdybyś tylko tego chciał, bo, w przeciwieństwie do ciebie, kocham dzieci.
-W takim razie, miejmy nadzieję, że to Austin jest ojcem, a nie ja. Wtedy i ty byłabyś szczęśliwa, i ja. Nie miałbym problemu i bachora do wychowania.
-Problemem nazywasz dziecko, Justin? Dziecko nie jest problemem czy kłopotem, tylko nadzieją. Na prawdę liczę na to, że kiedy spojrzysz Lily w jej małe oczka, zmienisz zdanie. - wstała z łóżka, kierując się w stronę drzwi.
Mój wzrok wylądował na jej, delikatnie kołyszących się biodrach i tyłeczku. Postanowiłem wykorzystać ten moment. Również podniosłem się z materaca i szybko podszedłem do dziewczyny. Odwróciłem ją jednym ruchem i przyparłem jej ciało do drzwi. Nie dałem jej nic powiedzieć, ponieważ od razu złączyłem nasze wargi. Cóż, nie pytajcie mnie, dlaczego to zrobiłem, ponieważ nie mam pojęcia. Ja tego chciałem, a ona nie protestowała, więc nie było również sensu tego przerywać. To taki rodzaj magii, która budzi się w nas, kiedy widzimy tę osobę. Nie czułem nic do Cindy, jednak przy niej zachowywałem się inaczej. Ukrywałem przed nią swoją złą stronę. Nie chciałem, żeby ją poznała.
Przynajmniej na razie...
Cindy niepewnie odwzajemniała pocałunek. Splątałem razem nasze palce i uniosłem nasze dłonie na wysokość jej głowy. Zrobiłem kroku do przodu, aby znaleźć się bliżej szatynki. Nasze ciała zaczęły się stykać, a przez to chciałem jeszcze więcej. Nie myśląc o niczym, zsunąłem dłonie przez jej talię,biodra, aż w końcu zatrzymałem je pod udami dziewczyny. Uniosłem jej ciało na wysokość swoich bioder, a ona oplątała mnie nogami w pasie. Chciała tego. A ja chciałem jeszcze bardziej. Bez ostrzeżenia wsunąłm język do jej ust, czując, jak szatynka bawi się końcówkami moich włosów. Kiedy docisnąłem jej ciało jeszcze bardziej do swojego, poczułem, że moje krocze wbija się w jej kobiecą strefę. Jęknąłem w usta Cindy. Można nawet powiedzieć, że było to jęknięcie, połączone z cichym warknięciem.
Chwilę później, Cindy rozłączyła nasze wargi, gładząc mnie delikatnie po policzku i unormowując nierówny oddech.
-Masz najsłodsze usta na świecie. - wymruczałem, ponownie muskając krótko jej wargi.
-Postaw mnie, Justin. - zachichotała cicho. Spełniłem jej prośbę, osuwając drobne ciałko dziewczyny na podłogę.
-Nie mów Austinowi, kicia, bo mnie wykastruje. - szepnąłem jej do ucha. Ponownie usłyszałem jej słodki śmiech.
-Niech ci będzie. - odwróciła się powoli, odrzucając włosy, a następnie wyszła z mojej sypialni.
-Cholera. - mruknąłem pod nosem, kiedy mój wzrok zjechał w kierunku lekkiego wybrzuszenia w moich dresach. Westchnąłem głośno i przeczesałem palcami włosy, po czym udałem się za Cindy na dół, do salonu. Pierwsze, co mogłem zobaczyć, to Austin, trzymający na rękach tego dzieciaka. Nie, rozmowa z szatynką ani trochę mnie nie przekonała. Nie zmieniłem swojego stosunku do dzieci.
-Bieber, twoja córeczka się na ciebie patrzy. - zakpił brunet, składając pocałunek na czole bachora. Znowu poczułem wstręt, kiedy zobaczyłem, że Austin przekazuje jej w ten sposób, pewnego rodzaju, uczucia.
-To twoja córka, idioto. Nie będę mówił, kto tu się pieprzy bez gumek. - poruszyłem znacząco brwiami.
-Stary, nie przy dziecku. - brunet zmierzył mnie wzrokiem, jednak na jego twarzy widniał uśmiech. Jakby cieszył się, że trzyma tego dzieciaka w ramionach.
-Dziecko, nie dziecko, będę z nią wieczorem oglądał pornosy. - wypiąłem do niego język, rozsiadając się na kanapie. Austin, jak na złość, położył dziewczynkę obok mnie i wyszedł do kuchni. Zostawił mnie z nią sam na sam. -Módl się, żebym nie był twoim ojcem, gówniaro. - mruknąłem, wbijając wzrok w ścianę. Cały czas jednak zerkałem na to dziecko, ponieważ czułem na sobie jej spojrzenie. - Przestaniesz się wreszcie gapić? - westchnąłem, siadając na przeciwko małej. - Gdybyś chociaż cycki miała, mógłbym cię polubić. - prychnąłem pod nosem, z pogardą. - Nawet, gdybyś okazała się moją córką, nie pokochałbym cię, rozumiesz? Nigdy cię nie pokocham. - wymówiłem każde z tych słów bardzo wyraźnie.
-Justin, jak możesz? - obok mnie pojawiła się Cindy i wzięła dziewczynkę na ręce, przytulając ją do swojej klatki piersiowej.
Cholera, gdyby mnie tak przytuliła do swoich cycków...
-Powiedziam jej prawdę, nic więcej. - uniosłem ręce w geście obronnym. - Takie są fakty, skarbie.
-Ona ma pół roku. Na prawdę musisz to mówić tak brutalnie? - spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Właśnie, ma pół roku. Jest głupia i nic nie rozumie. - przewróciłem oczami.
W tym właśnie momencie, dziewczynka zaczęła płakać. Prychnąłem pod nosem, na zaistniały zbieg okoliczności. Wstałem z kanapy i podszedłem do dziecka, w ramionach szatynki. Ułożyłem dwa palce pod jej malutką brodą i uniosłem ją.
-Nie. Kocham. Cię. I. Nigdy. Nie. Pokocham. - wyostrzyłem każde słowo, czerpiąc z tego satysfakcję.
-Jesteś okropny, Justin, wiesz? Nie znałam cię od tej strony. Myślałam, że jesteś trochę bardziej ludzki, lecz, jak widać, pomyliłam się.
-Ale i tak mnie lubisz. - wyszczerzy się do niej, za co oberwałem w ramię.
-To może się szybko zmienić. Jesteś na najlepszej drodze do tego, żebym uznawała cię za totalnego idiotę, który martwi się jedynie o swój tyłek, a cały świat dookoła go nie obchodzi. - w międzyczasie głaskała dziewczynkę po główce, aby ją uspokoić. - Jestem ciekawa, czy w ogóle w najmniejszym stopniu wzruszyłyby cię dzieci z Afryki, które mieszkają na ulicach, wśród brudu, nędzy, braku żywności i chorób.
-A co mnie obchodzą jakieś murzyńskie dzieci? - wzruszyłem ramionami, przybierając znudzony wyraz twarzy.
-A historie dziewczynek z krajów arabskich, które w wieku zaledwie kilku lat zostają wydane za mąż za dorosłych, a często już starych facetów, którzy mają prawo robić z nimi, co tylko chcą? Wyobrażasz sobie gwałcić ośmioletnie dziecko?
-Nie, bo nie ma cycków. - ponownie wzruszyłem ramionami. Nie dochodził do mnie przekaz, który chciała zawrzeć w swoich zdaniach. Mnie nie interesowało, co robią małym dziewczynkom w Afryce czy w Azji. Nie interesuje mnie ich życie, tak samo, jak ich nie interesuje moje życie.
-Nic? Na prawdę nic do ciebie nie dociera? Musisz się nauczyć wrażliwości, Justin, bo jesteś pieprzonym egoistą. - wyrzuciła jedną rękę w powietrze.
Krew zaczęła szybciej płynąć w moich żyłach. Starałem się uspokoić, jednak nic nie pomagało. W końcu zrobiłem krok w stronę Cindy, lecz ona cofnęła się w tym samym momencie.
-Co tu się dzieje? - nie wiedząc kiedy, w salonie pojawił się Austin, z rękoma założonymi na piersi.
-Rozmawialiśmy sobie właśnie. - Cindy posłała mi groźne spojrzenie. Na prawdę dotknął ją mój brak wrażliwości, empatii i współczucia wobec świata, ale ja nie miałem zamiaru, a nawet nie potrafiłem się zmienić.
-Dobrze... - odparł niepewnie, marszcząc brwi i spoglądając, to na mnie, to na siostrę. - Młoda, mieliśmy jechać do sklepu po jakieś ciuszki dla tego szkraba. - połaskotał dziewczynkę po brzuchu, na co ona zaśmiała się cichutko.
-Możemy jechać, tylko... co z Lily? - szatynka przygryzła dolną wargę. - Nie możemy jej przecież wziąć ze sobą.
-Zostaje tylko jedno wyjście. - oboje spojrzeli na mnie. Na początku nie zrozumiałem, o co chodzi, jednak już po chwili dotarł do mnir sens tych słów.
-O nie, kurwa. Nigdy w życiu. Nie ma w ogóle o czym gadać. - uniosłem ręce, a na mojej twarzy widniał grymas. - Nie zostanę z tym bachorem. - już chciałem odejść w kierunku schodów, kiedy Cindy oplątała dłonie wokół mojego ramienia, zatrzymując mnie w salonie.
-Proszę, Justin. To nie potrwa długo, nie będzie nas najwyżej godzinkę. - spojrzała na mnie z błaganiem w oczach. Cóż, przez tę urodę nie potrafiłem jej odmówić.
-Dobrze. - westchnąłem, niechętnie wracając do kanapy. Usiadłem na niej, opierając się o oparcie. Wtedy szatynka podeszła, razem z dziewczynką na rękach, do mnie. Podała mi dziecko, więc wystawiłem przed siebie ręce i złapałem ją dłońmi. Posadziłem ją na swoich kolanach, a ona zaczęła machać w powietrzu rączkami.
-Co ona robi? Zachowuje się jak idiotka. - uniosłem wysoko brwi, oglądając pczynania dziecka.
-Justin, to normalne u dzieci. Myślisz, że ty tak nie robiłeś? Zachowywałeś się dokładnie w ten sam sposób. - westchnęła Cindy, po czym obdarzyła mnie ostatnim spojrzeniem i wyszła.
***
Siedziałem na kanapie, wpatrując się w ekran telewizora. Z każdą chwilą traciłem cierpliwość, ponieważ krzyki i płacz Lily były coraz głośniejsze. Trwało to już od dobrych dwudziestu minut i na prawdę miałem tego dość. Miałem dość tego bachora i wszystkiego, co z nim związane. W końcu nie wytrzymałem. Wstałem i podszedłem do barku, z którego wyciągnąłem butelkę wódki. Następnie ruszyłem schodami na górę, cały czas przeklinając pod nosem. Kiedy wreszcie wszedłem do swojej sypialni, ujrzałem bachora, leżącego na łóżku.
-Przestaniesz się, kurwa, drzeć!? - wrzasnąłem, podchodząc do materacani siadając na nim. Zamiast tego, dziecko zaczęło płakać jeszcze bardziej. - Nie rozumiem, po jaką cholerę ludzie robią sobie dzieci. - w tym momencie wziąłem do ręki butelkę wódki i odkręciłem ją, a następnie przyłożyłem ją do ust dziewczynki. - Przez ciebie, idiotko, Cindy jest na mnie wkurzona. - warknąłem, uchylając jej usta. Wlałem do nich trochę wódki, widząc, jak maluch krztusi się nią i próbuje wypluć, jednak nie pozwoliłem jej na to, sprawiając, że alkohol dostał się do organizmu niemowlaka. Dziewczynka zaczęła drzeć się jeszcze głośniej, doprowadzając mnie tym do szału. Wyjąłem więc z kieszeni papierosa oraz zapalniczkę. Podpaliłem jego koniec i wsunąłem szluga do ust, zaciągając się porządnie. Następnie nachyliłem się nad bachorem i wypuściłem dym prosto w twarz dzieciaka. Lily zaczęła kasłać i machać rączkami przed twarzą, ale mnie to jedynie rozśmieszyło. Dobrze wiedziałem, że dusiła się przez dym, dlatego powtórzym czynność, wypuszczając w jej twarz jeszcze większą ilość dymu.
-A może chciałabyś inaczej się zabawić, co? - na moich ustach pojawił się uśmieszek, kiedy zacząłem rozpinać jej ubranko. Nie, nie jestem pedofilem i nie miałem zamiaru obmacywać tego dziecka. Zamiast tego, odsłoniłem jej jedno ramię. Wyjąłem papierosa z ust i złapałem go dwoma palcami.
-To może troszkę zaboleć, ale to jedynie twoja wina. Trzeba było się nie drzeć. - zacząłem zblizać rozpaloną końcówkę do jej gładkiej skóry. - Trzeba się było w ogóle nie rodzić. - warknąłem, a następnie przycisnąłem papierosa do jej ramienia. Z ust dziewczynki wydostał się przeraźliwy pisk. Szarpała się i chciała zabrać rękę, jednak ja jedną dłonią objąłem jej brzuch, nie pozwalając się poruszyć. Mocniej docisnąłem czerwoną końcówkę do jej skóry. Czerpałem z tego satysfakcję. Jej ból sprawiał mi przyjemność.
-Cii, kochanie. Czyżby cię to bolało? - zironizowałem, po czym wziąłem do ręki butelkę z wódką, odsunąłem papierosa od jej ramienia i wylałem niewielką ilość alkoholu na, nowo powstałą, ranę, wiedząc, że sprawi jej to jeszcze większy ból. Nastnie upiłem kilka łyków z butelki i ponownie przyłożyłem ją do ust dziewczynki. - Wypijmy za twoje zdrowie, skarbie. - zaśmiałem się bez humoru, wlewając w nią alkohol. Dziewczynka krzyczała, płakała i robiła wszystko, aby zmniejszyć sobie ból, jednak jej próby działały mi na nerwy.
-Przestań się drzeć, szmato! - ryknąłem, zaciskając dłoń na jej ramieniu z taką siłą, że zaskomlała z bólu. Kiedy to nic nie dało, uniosłem rękę i uderzyłem ją w twarz. Jej główka odwróciła się razem z kierunkiem uderzenia, a powieki opadły.
Zemdlała.
Przestała płakać.
A ja w końcu mogłem w spokoju iść obejrzeć mecz...
~*~
Ugh, on jest po prostu okropny, no ale cóż. Właśnie taki jest w moim opowiadaniu...
Jestem ciekawa Waszych opinii na temat tego rozdziału ;)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na mojego aska: ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ♥

50 komentarzy:

  1. O KURWA!! (przepraszam za wyrażenie)
    Justin, ty idioto, ty.. ty sadysto czy jak to się nazywa.. Jeju.. Nie spodziewałam się czegoś aż tak strasznego. Dobra, nie lubi dzieci, ale kurde bez przesady! Jestem zbulwersowana, chociaż wiem, że to tylko opowiadanie, to to było straszne.. I nadal jestem pełna emocji..
    A tak zmieniając troche temat, to widać że Cindy już bardzo polubiła to maleństwo. Mam nadzieje, że okaże się to córka Austina, ale mam przeczucie, że jednak to dziecko Justina ;/ Nie chce żeby oddawali małą Lily, ale jeśli Justin ma robić takie rzeczy... to jednak lepiej będzie jak ją oddadzą. I właśnie, ciekawe czemu Justin czuje aż taki wstręt do dzieci.
    O kurczę ale się rozpisałam. ;) Ogólnie świetny rozdział (jak zawsze)!
    Życzę jak najwięcej weny i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. ;**

    roommate-jb.blogspot.com

    PS. Wiem, że rzadko komentuje rozdziały, ale wiedz że tu jestem ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. On jest pojebany. Nienawidzę go w tym opowiadaniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu brak mi słów na to co zrobił....Niech go wywalą z domu i po kłopocie xD Jestem ciekawa kto sobie zmajstrował dzidziusia :) W ogóle strasznie mnie tym zaskoczyłaś,myślałam,że będzie to zupełnie coś innego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwsza :)))) Justin to dupek '-' A kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  5. Wchodzę na twoje opowiadanie i czeka mnie niespodzianka ! :)
    A co do rozdziału O MÓJ BOŻE... Czytałam to z otwartą buzią jak on się odzywał do tego dziecka i co z nim robił. Aż miałam szklanki w oczach błagam niech Cindy i Austin przyjadą i postawią go do pionu i co najważniejsze niech nic się nie stanie tej kruszynce :c Czekam z niecierpliwością na następny
    change-me-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Justin to psychiczny człowiek. Nie wiem dlaczego, ale mam ochote go w tym momencie wykastrować.

    OdpowiedzUsuń
  7. JPDL!!! CO ZA SZMATA Z JUSTINA!!! JAK ON TAK MOŻE???

    OdpowiedzUsuń
  8. O ja pierdole, jaki sukinsyn.
    Az człowiek ma ochotę zabić takiego idiotę. Cham, prostak i chuj. Jak on mógł taka krzywdę dziecku zrobić? Błagam niech Cindy szybko z Austin'em wraca. Taka krzywdę dziecku robić. On na serio jest nieobliczalny i chory psychicznie. Powiesić albo spalić na stosie takiego. Juz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Rozdział strasznie mnie wkurwił szczerze mówiąc. Wiec żegnam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  9. omg ...........

    OdpowiedzUsuń
  10. Jprdl jaki idiota. Trzeba go zamknąć w psychiatryku. Kurwa nie spodziewałam się tego. ;o Mam nadzieję że zrozumie co zrobił i to dziecko przeżyje <3 Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  11. Jprdl co za skończony kretyn.. Normalnie nie wiem co powiedzieć.. Mam nadzieje że dziecku nie nie będzie i okaże się córką Austina ..

    OdpowiedzUsuń
  12. Co za skurwiel jak on tak może... przecież to jest małe bezbronn dziecko. Wiedziałam że z nim jest cos nie tak po jego rozmowie z siostra i po tym co mówił Austin ale do tego stopnia. Mam preczucie że to dziecko Justina... będze chciał je oddać ale Cindy na pewno sie nie zgodzi...ona razem z Austinem go zajebia jak wrócą a Cindy teraz sie przekona jaki potrafi być nieobliczalny i teraz nie ma wymówki że był pijany... Znając Cindy nie pozwoli mu się zbliżać do dziecka i znowu zacznie sie go bać. Mam nadzieję tylko że sie zmieni w trakcie opowiadania. Błagam Cie dodaj szybko kolejny rordział bo tu zwariuje :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Skąd Ty wzięłaś taki "okropny" pomysł , co ?
    rozdział cudowny , nie zaprzeczę. Ale przerażający, czytałam go z tak wielkim przejęciem jak bym była świadkiem tego zdarzenia xd
    nic tylko pogratulować , bo nie każdy by potrafił tak przekazać emocje :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieję, że to niczyje dziecko xD Justin okazał się większym pierdolcem niż sądziłam ;p Można nie lubić dzieci, ale żeby tak się zachowywać? I co to wymyślił z tym papierosem? Cholera... Rozdział genialny ^^ Oby Cindy poznała się na Justinie ;))
    Zapraszam do mnie
    pamietnik-caroline-a.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. BOŻE CZYTAŁAM ROZDZIAŁ Z OTWARTĄ BUZIĄ. NIE SPODSIEWAŁAM SIĘ TEGO. BOŻE ŚWIĘTY

    OdpowiedzUsuń
  16. Boziuuu końcówka mnie przeraziła

    OdpowiedzUsuń
  17. I moj booze az mi sie Plakac chce co Za idiota mam nadzieje ze dostanie wpierdol od nich

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie spodziewalam sie tego po nim wow, cos czuje ze to dziecko umrze, swietny rozdzial jak zawsze, czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  19. Popłaakałam się... świetny rozdział. :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie spodziewałam się tego że Justin może być taki nieczuły , okropny i wgl takim skurwielem , jak on mógł to tak odzywać się do małego dziecka i jeszcze to co zrobił tej małej dziewczynce .No po prostu zachował się nie ludzko...Nie mogę doczekać się kolejnego , kocham to opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Boze on jest potworem!!! Jak on mogl!! Info: ask: horseloverx3 i tt: @BelieveInYouJB

    OdpowiedzUsuń
  22. j3ezu. co za idiota.. glupi kretyn. ja pierdole noo. jak mogl to zrobic dziecku? przeciez ono jest takie bezbronne, malutkie i niewinne. to nie jej wina, ze sie urodzila. ciekawe kogo to dzidzius. mam ogromną nadzieje, ze Austina, bo ten debil to normalnie ugghh. wkurwil mnie. i co chwile o cyckach cos dowalal. ja pierdole.. nigdy nie spodziewalam sie tego. dobra bylo cos wspomniane ze nie jest normalny, ale do tego stopnia. bez przesady. kretyn glupi.....
    a tak wgl to rozdzial wspanialy choc taki okrutny... widac ze Cindy kocha dzieci.. bylaby swietna matka.. boziunku boje sie o to malenstwo, bo Bieber to nieobliczalny skurwiel, ktorego mam ochote w tym momencie wykastrowac.
    jestes wspaniala xx
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Boże co on zrobił?! jaki cymbał masakra jezu żeby Lily nic się nie stało/Ej boję... Czekam na nn kochanie ;** Pisz szybko. c;

    OdpowiedzUsuń
  24. Jprdl... No nie wierze co on zrobił... A zaczynało się tak spokojnie ;/ Rozdział świetny!!!! Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  25. Jprdl... No nie wierze co on zrobił... A zapowiadało się tak spokojnie ;/
    Rozdział świetny!!! Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  26. Jprdl .... co to było ;o oj Bieber -.- żeby nic tej dziewczynce się nie stało ;c . Cudowny rozdział jak zawsze <3 czekam na nn xx

    OdpowiedzUsuń
  27. Prawie wszystkie komentarze głównie o końcówce XD Ja się nie będę rozpisywać. Rozdział wspaniały, ale to co zrobił Lily...zabić go to mało. Oby ta kruszynka przeżyła, a Bieber niech dostanie za swoje. Oby tylko Cindy i Austin szybko wrócili. Czekam na nn:*

    OdpowiedzUsuń
  28. rozdział znakomity jak każdy twojego autorstwa :) miało być tak pięknie jak on mógł półrocznemu dziecku dać wódkę i przypalić ją papierosem i uderzyć jaki z niego skurwiel! ciekawe co na to Cindy mam nadzieję że nie wybaczy mu tego tak łatwo i że Lily nie stało poważnego boże jaki chuj czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja pierdole...
    Nie chce wiedziec co Cindy zrobi Justinowi jak wroci... ani Austin...
    Nigdy nie pomyslalabym ze on moze cos takiego zrobic...
    Rozdzial cudowny :p
    Pozdrawiam i do next :) ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  30. Jezu on jest bez uczuc płakać mi sie chce...

    OdpowiedzUsuń
  31. Aż się poplakalam omg justin nienawidze cię teraz.

    OdpowiedzUsuń
  32. O KURWA! INACZEJ SUE TEGO SKOMENTOWAC NIE DA. Rozdzial boski. Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  33. O borze on jest jakiś pojebany kurwa niech Cindy i Austin się pośpieszą !

    OdpowiedzUsuń
  34. Boże to jest jakiś potwur aż płakać mi sie zachciało ;( Cindy będzie wkurzona

    OdpowiedzUsuń
  35. Kiedy zaczęłam czytać to byłam pod wrażeniem Twojego talentu i pomysłu na tego bloga. Ciągle się w nim coś dzieje i to jest wspaniałe. A ostatnie zdarzenie z Justin'em. Wstrząsnęło mną. Kiedy zaczęłam czytać jak do tego biednego dziecko zaczął się zwracać to miałam łzy w oczach i zabrakło mi tchu w piersiach. A kiedy zaczął się nad nią znęcać to zaczęłam najzwyczajnie ronić łzy. I jeszcze jak się skończyło, poszedł oglądać sobie mecz... Wtedy zabrakło mi słów. Czekam na kolejny. I bądź pewna, że będę odwiedzała go codziennie. Miłego pisania. Pozdrawiam Karolina.

    OdpowiedzUsuń
  36. Genialne *o* Jusin jest straszny w tym rozdziale :o nie poznaję go ;o czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  37. G.e.n.i.a.l.n.y Boze oby nic sie nie stalo Lily
    Kurwa Justin ty idioto ! mialam nadzieje ze moze sie przekona do tego biednego dziecka uh...NEEEXT !!! i oby dziecko zylo

    OdpowiedzUsuń
  38. G.e.n.i.a.l.n.y Boze oby nic sie nie stalo Lily
    Kurwa Justin ty idioto ! mialam nadzieje ze moze sie przekona do tego biednego dziecka uh...NEEEXT !!! i oby dziecko zylo

    OdpowiedzUsuń
  39. Justin jest okropny

    OdpowiedzUsuń
  40. Świetna notka! Czekam na następną! Zapraszam do siebie : http://everythingstartswithadreamaw.blog.pl/ Mam nadzieje że zajrzysz ;)

    OdpowiedzUsuń
  41. japierdole jaki huj z tego justina debil kurwa jeden biedna mała Lili niech cindi szybko wróci do domu!! o masakra !czekam na nową część i zapraszam na spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.com do komentowania

    OdpowiedzUsuń
  42. Nominowałam Cię do Liebster Award :)) Zapraszam ;D
    http://shawtyissexy.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  43. kocham :) <3 kocham takiego justina

    OdpowiedzUsuń
  44. O kurwa ;///

    OdpowiedzUsuń
  45. przepraszam ale NIENAWIDZĘ SKURWIELA W TYM OPOWIADANIU ja osobiście dała bym mu pysku przywiązała do krzesła podpalała i polewała te rany wódką ^^ później zaczęłam bym wydzierać mu po kolei wszystkie zęby, wbijała bym w niego gorące gwoździe aż by zemdlał i wtedy całego oblała wódką żeby go troszkę przypaliło :) tak więc przepraszam za ten komentarz ale SKURWIEL zasłużył
    pozdrowienia dla autorki xo

    OdpowiedzUsuń
  46. Justin, chłopie masz przejebane xP

    OdpowiedzUsuń
  47. jaki z niego ugh. !!!
    idiota

    OdpowiedzUsuń
  48. Rzadko komentuje ale ten rozdział musze skomentować ponieważ jestem strasznie zniesmaczona jak mogłaś napisać coś tak strasznego ja wiem że takie rzeczy się zdarzają naprawdę ale czytając to w twoim opowiadaniu płakałam przez prawie pół godzinny ja wiem że to tylko opowiadanie i ty jesteś autorką i ty to wymyślasz co się w danym momencie wydarzy ale to było przegięcie mam nadzieje że w dalszym ciągu opowiadania nic podobnego się nie wydarzy i już nikt nie skrzywdzi tej małej istotki.

    OdpowiedzUsuń
  49. Piszesz cudownie, ale jestem teraz w tak ciezkim szoku przez te twoje niekonwencjonalne pomysly trafie do wariatkowa. To jest najgorsza wersja zlego Justina w ff jakiego kiedykolwiek poznalam. Jestem pewna, ze ten rozdzial to pikuś w porownaniu z tym, co Justin zrobi później. Mam tylko nadzieje, ze w odpowiednim momencie sie zmieni. Ten blog mnie chyba uzależnił.
    http://bieber-touch-angel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń