czwartek, 8 maja 2014

Rozdział 22...

Obudziłam się rano, czując, jak ktoś bawi się moimi włosami. Otworzyłam powoli jedną, a potem drugą powiekę, widząc, leżącą obok, maleńką Lily. Mimowolnie na moje usta wkradł się uśmiech. Odkryłam lekko kołdrę i oparłam się na jedyn łokciu, spoglądając na dziewczynkę. Była taka śliczna i taka delikatna. Wyglądała, jak maleńki aniołek. Brakowało jej jedynie skrzydeł.
-Dzień dobry, słoneczko. - pogładziłam ją po po policzku, na co ona zaśmiała się cichutko. Złożyłam delikatny pocałunek na jej czółku, po czym wstałam z łóżka. Założyłam na siebie krótkie, dresowe spodenki i wzięłam Lily na ręce, wychodząc razem z nią z pokoju.
Chwilę później znalazłam się w salonie. Kiedy tylko spojrzałam na kanapę, stanęłam nagle, a do mojej głowy powróciły wspomnienia z poprzedniej nocy. To była krótka chwila. Moment, w którym nie kontrolowałam siebie i swojego ciała. Ja nawet tego nie chciałam. Nie wiem, dlaczego dopuściłam, żeby między nami doszło do takiego zbliżenia. Kiedy teraz o tym myślę, źle się z tym czuję.
-Hej. - podeszłam do Austina, stojącego przy blacie w kuchni, i musnęłam jego policzek, podtrzymując ciałko Lily jedną ręką.
-Cześć, siostrzyczko. - uśmiechnął się do mnie, głaszcząc mnie po plecach. - Jak się spało? - skierował to pytanie, zarówno do mnie, jak i do naszego słodkiego aniołka.
-Bardzo dobrze. - odparłam radośnie, pomijając fakt, że w nocy Justin doprowadził mnie do orgazmu.
Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się tej myśli. Fakt, że to, co stało się między nami, w ogóle miało miejsce, krępował mnie.
-Daj mi małą, pójdę ją nakarmić. - moje przemyślenia przerwał Austin, który objął Lily dłońmi w pasie i wziął ją na ręce. Następnie zabrał z blatu butelkę z mlekiem i wrócił do salonu.
Ja w tym czasie poprawiłam spodenki i podeszłam do lodówki. Otworzyłam ją i nachyliłam się lekko, aby znaleźć w środku jakiś jogurt, który mogłabym zjeść na śniadanie. Już miałam wyjąć jeden brzoskwiniowy, kiedy nagle poczułam duże dłonie na swoich biodrach i czyjeś krocze, zetknięte z moim tyłkiem.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym cię teraz wziąć od tyłu. - mruknął pod nosem, powoli wsuwając dłonie pod moją koszulkę.
Przestraszyła mnie jego pewność siebie i nachalność. Mimo że wiedziałam, jak na niego działam, zawsze starał się kontrolować i nie robił niczego wbrew mojej woli, nie licząc zdarzenia, kiedy był pijany.
-Odsuń się ode mnie, Justin. - wydukałam, prostując się i zamykając drzwi od lodówki, jednak nadal stałam tyłem do niego.
-Wiem, że tego chcesz, maleńka. Nie musisz się wstydzić. - przysunął mnie jeszcze bliżej siebie, szepcząc mi do ucha.
-Nie, Justin. Nie dotykaj mnie. - szarpnęłam ramionami, tak, że udało mi się wyrwać z jego uscisku.
Już kierowałam się do wyjścia z kuchni, kiedy poczułam, jak szatyn złapał mnie za nadgarstek i popchnął lekko na ścianę, a następnie splątał razem nasze palce, stając bardzo blisko mnie.
-Nawet nie zaprzeczaj, że nie podobało ci się to, co zrobiliśmy w nocy. - wyszeptał mi do ucha, całując skórę przy nim. W międzyczasie, jedna z jego dłoni wylądowała na moim tyłku, ściskając go lekko. Wystraszyłam się. Justin był zdecydowanie zbyt nachalny. Nie chciałam, żeby mnie obmacywał, bo dzisiaj robił to wbrew mojej woli.
-Justin, puść mnie. - mruknęłam, z lekką paniką w głosie.
On zamiast tego jeszcze mocniej naparł na moje ciało, a dłoń przeniósł na moje uda, przy krańcach spodenek. Zaczął ją wsuwać pod materiał krótkich, dresowych spodenek, opuszkami palców muskając moją koronkową bieliznę.
-Co ty robisz, zostaw mnie! - uniosłam lekko głos, jednak nie był to jeszcze krzyk.
-Nie opieraj się, skarbie, a będzie nam przyjemniej. Poza tym, po tym, co robiłaś wczoraj, dobrze wiem, że chcesz tego, tak samo, jak ja. - zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Co gorsza, jego druga dłoń wylądowała na moich piersiach. Wtedy właśnie spięłam wszystkie mięśnie, a moim ciałem ogarnął strach.
-Nie dotykaj mnie! - pisnęłam, starając się wyrwać, jednak na niego to nie zadziałało. Spod moich powiek zaczęły wypływać łzy, które spływały po moich policzkach. I sama nie wiem, co bym zrobiła, gdyby w tym momencie do kuchni nie wszedł Austin. Wykorzystując chwilę nieuwagi Justina, odepchnęłam go od siebie i szybko podeszłam do brat, który delikatnie objął mnie ramionami i pocałował w głowę.
-Nie dotykaj jej, zboczeńcu. - warknął, głaszcząc mnie po plecach.
Justin jedynie prychnął cicho pod nosem, po czym wsunął dłonie do kieszeni, nisko opuszczonych, dresów i skierował się w stronę wyjścia z kuchni. Zanim jednak przeszedł do salonu, zatrzymał się przede mną, a na jego ustach powstał kpiący uśmieszek.
-Jeśli tak zachowywałaś się w stosunku do tych wszystkich facetów, nie dziw się, źe brali siłą to, co im się należało. - puścił do mnie oczko, a następnie wyszedł z kuchni.
Wybuchnęłam głośnym płaczem, odwracając się przodem do Austina i wtulając się w jego klatkę piersiową. Czułam się... strasznie. Jak brudna, nic nie warta dziwka, którą każdy może pomiatać i którą najdrobniejsze słowa potrafią doprowadzić do płaczu.
-Cichutko, kochanie. Nie płacz, nie warto. - wplątał palce w moje włosy i przytulił moją twarz do swojej klatki piersiowej. Zaczął składać delikatne pocałunki na moim czole, głaszcząc mnie po plecach. - Miałem zamiar przejść się z Lily na spacer. Idziesz z nami? - spytał, kiedy odsunął się ode mnie, nadal trzymając jedną z moich dłoni i kreśląc na niej wzorki.
-Przepraszam, odechciało mi się. Pójdę się położyć. - mruknęłam cicho, posyłając mu blady uśmiech. Ostatni raz pogładziłam go po ramieniu i wyszłam z kuchni, zgarniając wszystkie włosy na jedną stronę. W salonie, na kanapie, siedział Justin, wpatrując się w ekran telewizora. Kiedy jednak weszłam do pomieszczenia, przeniósł wzrok na mnie i oblizał powoli wargi, mierząc dokładnie moje ciało. Po tym, co się stało, nie chciałam na niego patrzeć. Czułam pewnego rodzaju strach, ponieważ wiedziałam, że po tym, co stało się w nocy, będzie liczył na więcej, a ja nie miałam najmniejszego zamiaru się w to zagłębiać i iść dalej. Nie powinnam w ogóle do tego dopuścić i odepchnąć go w najbardziej odpowiednim momencie.
Weszłam po schodach na górę i zamknęłam się w swoim pokoju. Od razu wyjęłam z szuflady pamiętnik i wróciłam do łóżka, zagrzebując się w kołdrze.
"Drogi pamiętniku. Dawno nie pisałam, a od tego czasu moje życie zaczęło się zmieniać. Zmieniać na lepsze. Chyba. Nie pokoi mnie tylko on. Wczoraj zrobiłam z nim coś, do czego nie powinnam dopuścić. Teraz źle się z tym czuję. Nie powinnam mu pozwalać, aby mnie dotykał, całował. Jednak to nie bolało, a wręcz przeciwnie, bylo przyjemne. Wiedziałam jednak, że to za dużo, a mimo wszystko nie przerwałam. Dzisiaj rano on liczył na więcej, a ja nie miałam zamiaru mu tego dać. Jest zbyt nachalny. Nie chcę, żeby taki był. Nie chcę, bo wtedy znowu zaczynam się bać..."
Jeszcze parę minut leżałam w łóżku, kiedy postanowiłam zejść na dół i zjeść śniadanie, o które dopominał się mój żołądek. Wstałam z materaca i udałam się w stronę drzwi, wychodząc przez nie na korytarz. Zeszłam do salonu i niemal natychmiast tego pożałowałam, kiedy zobaczyłam Justina, siedzącego na kanapie. Od dzisiejszego ranka na prawdę się go bałam. Cholera, przecież gdyby Austin nie wszedł wtedy do kuchni, siłą zmusiłby mnie do tego, żebym z nim współżyła. Zaczynam powoli wierzyć w słowa brata, który ostrzegał mnie przed tą złą stroną Justina. Faktycznie, sto razy bardziej wolałam, kiedy był taki miły, żeby nie powiedzieć kochany. Przecież widziałam, jak się o mnie troszczył. Jak zamartwiał się, gdy byłam smutna. A może robił to wszystko w masce uczciwego człowieka, a jego zamiary były całkiem inne?
Kiedy przeszłam obok kanapy, na której siedział, zadrżałam lekko, czując jego wzrok, wodzący po moim ciele. Tak bardzo chciałam odwrócić się i wykrzyczeć mu w twarz, żeby tak na mnie nie patrzył, jednak powstrzymałam się. Nie chciałam z nim zadzierać, ponieważ mogłoby się to dla mnie źle skończyć, zwłaszcza teraz, kiedy nie ma przy nas Austina.
-Możesz przestać się tak na mnie gapić? - warknęłam, kiedy czułam, że jego wzrok nie opuścił mojego ciała. Już nie starałam się grać miłej i powoli wychodziła ze mnie ta gorsza strona.
-A przeszkadza ci to? - zakpił, wybijając jakiś rytm na swoich kolanach.
-Tak, przeszkadza. - powoli odwróciłam się w jego stronę, zakładając ręce na piersi i opierając się plecami o blat.
-Więc może jeszcze bardziej się rozbierz, to na pewno przestanę patrzeć. - ułożył się wygodnie na kanapie, przenosząc ręce za głowę.
-O co ci chodzi? - zmarszczyłam brwi, uginając jedną nogę w kolanie i opierając ją o metalową rurę, która z jednej strony przymocowana była do podłogi, a z drugiej do dołu blatu,
-Oczywiście, jeszcze te twoje seksowne pozycje. - mruknął pod nosem, przez co poczułam się jeszcze bardziej zdezorientowana. - Kurwa, Cindy, ty jesteś głupia czy taką udajesz.
-Czy ty się dobrze czujesz? - wyrzuciłam w powietrze ręce, patrząc na niego w szoku.
-A czy ty się dobrze czujesz? Najpierw prawie dajesz mi dupy na kanapie w salonie, a dzisiaj rano, kiedy cię dotknąłem, ty już panikujesz, jakbym chciał cię zgwałcić! - tym razem to on wyrzucił dłonie w górę, podnosząc głos. Zadrżałam lekko, jednak nie chciałam pokazywać przed nim strachu.
-Tylko mnie dotknąłeś!? Człowieku, a co miał oznaczać tekst "Chętnie wziąłbym cię od tyłu"!? Przepraszam, jeśli czegoś nie zrozumiałam, ale dla mnie brzmiało to, jak propozycja erotyczna, Justin. Więc nie mów mi, że jestem głupia, zanim sam nie przemyślisz swoich słów.
-Cindy, Cindy, Cindy... - zacmokał w powietrzu, przygryzając dolną wargę. - Jakoś w nocy nie przeszkadzało ci, kiedy zrobiłem ci dobrze, co skarbie? Nie przypominam sobie, żebyś wtedy braciszka wołała i udawała biedną, zapłakaną dziewczynkę. A poza tym, kogo ty chcesz oszukać? Chyba tylko Austina, który wierzy w każde twoje słówko. Popatrz na siebie, udajesz wielką cnotkę, a ubierasz się tak, jakbyś prosiła, żeby ktoś cię przeleciał. Sam, za każdym razem, kiedy na ciebie patrzę, mam wielką ochotę cię wyruchać.
-Słucham!? - krzyknęłam, nie wierząc własnym uszom. - Czy ty się na pewno dobrze czujesz? Słyszysz sam siebie?
-Wiesz, co to znaczy dla feceta, codziennie oglądać półnagą szesnastolatkę? Wiesz, co to znaczy dla mojego chuja!? - gwałtownie wstał z łóżka i podszedł do mnie. Zadrżałam, kiedy jego ciało zaczęło stykać się z moim. Chłopak oparł się na rękach o blat, po obu stronach mojego ciała, tworząc "pułapkę" dookoła mnie.
-Czyli mam się ubierać jak zakonnica, żeby tobie nie stanął, tak? Jesteś idiotą, Justin. Po prostu chorym psychicznie... - nie dał mi dokończyć, ponieważ wtedy właśnie poczułam pieczenie na lewym policzku. Moje włosy zakryły twarz, a ja czulam na ramieniu przyspieszony oddech szatyna.
-Nie takim tonem, suko. - warknął cicho, sięgając po moją dłoń. Następnie zsunął ją niżej i ułożył na swoim, lekko nabrzmiałym, kroczu.
-Na co ty, kurwa, liczysz!? Że ci tutaj obciągnę? Czy wskoczę ci do łóżka, jak każda inna laska? Wyobraź sobie, że ja taka nie jestem. Mam do siebie szacunek, a to życie zrobiło ze mnie tego, kogo zrobiło.
-Ja ci chciałem jeynie uświadomić, że twoje seksowne kręcenie tyłeczkiem i brak stanika wcale mi nie pomaga. Więc jeśli nie chcesz mi z tym pomóc... - pobownie przycisnął moją dłoń do swojego przyrodzenia. - Lepiej coś z sobą zrób.
-Nie będę wykonywać twoich poleceń. Nie jesteś moim ojcem, żebyś mógł mi rozkazywać.
-Z tego co wiem, tatusiowi też nie byłaś posłuszna i wiele razy cię za to bił i obmacywał, mam rację? - tym przegiął. Słowa o moim ojcu wywołały łzy, tworzące się pod moimi powiekami.
Wtedy właśnie Justin jeszcze bardziej zbliżył się do mnie, ułożył dwa palce pod moją brodą i wpił się w moje usta. Byłam niesamowicie zaskoczona, jak i obrzydzona jego gestem. Chciałam odwrócić głowę w drugą stronę, jednak wtedy on mocniej docisnął swoje ciało do mnie, a także moją dłoń do swojego krocza. Chciał mi przez to pokazać, że lepiej byłoby dla mnie, abym zaczęła odwzajemniać pocałuek. Ze łzami, spływającymi po policzkach, poruszyłam niepewnie wargami, wczuwając się w jego rytm.
-Grzeczna dziewczynka... - kiedy oderwał swoje usta od moich, pogłaskał mnie po policzku, puścił do mnie oczko i tak po prostu wyszedł z salonu, wchodząc do łazienki.
Cała roztrzęsiona, usiadłam na jednym z wysokich krzeseł kuchennych. W mgnieniu oka odechciało mi się jeść. Po tym, co przed chwilą się tutaj wydarzyło, spojrzałam na Justina z całkiem innej perspektywy. Najgorszy był fakt, że on mnie uderzył. Uderzył mnie. Czy to przed tym chciał mnie uchronić Austin? Przed jego nagłymi zmianami nastrojów?
Podskoczyłam nagle na krześle, kiedy z łazienki doszedł do mnie głośny jęk. Najpierw nie wiedziałam, co się dzieje, jednak dopiero po chwili doszło do mnie, że Justin robił mi to na złość. On właśnie teraz, w tym momencie sobie... Sami wiecie, co. Wiedziałam, że jęczał tak głośno jedynie po to, aby mnie zdenerwować. Cóż, udało mu się to.
-Zamknij mordę! - krzyknęłam, nie wstając ze swojego miejsca.
-Zawsze możesz się dołączyć, skarbie! - odkrzyknął, kląc głośno.
Objęłam swoją głowę ramionami, aby zasłonić uszy, jednak te okropne dźwięki nadal do mnie docierały. Pospiesznie zsunęłam się z krzesła i udałam się w stronę schodów.
-Zboczeniec! - na odchodne uderzyłam dłonią o drzwi, po czym pobiegłam na górę, do swojego pokoju. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i niemal natychmiast rzuciłam się na łóżko, zagrzebując ciało w kołdrze.
Nie dane mi było jednak poleżeć w spokoju, ponieważ już po chwili usłyszałam dźwięk telefonu, informujący o nowej wiadomości. Sięgnęłam po komórkę, która leżała na szfce nocnej, i odblokowałam ją.
"Zejdź na dół, niunia. Smutno mi tu samemu. J."
Nie musiałam w ogóle myśleć, aby odgadnąć, kto był nadawcą tego sms'a. Ten człowiek na prawdę jest chory.  Najpierw mnie bije i obraża, a teraz wierzy w to, że będę dotrzymywać mu towarzystwa. Miał okropnie zmienny charakter, który budził wręcz strach.
"Pierdol się."
Wysłałam Justinowi odpowiedź i odrzuciłam telefon w kąt. Następnie zatopiłam twarz w poduszce, nakrywając się kołdrą.
Po chwili jednak, usłyszałam głośne kroki na schodach. Drzwi od mojego pokoju otworzyły się gwałtownie, a w progu stanął, uśmiechnięty od ucha do ucha, Justin.
-Jestem chętny zawsze i wszędzie. - ukłonił się nisko. - I żeby nie było, tym razem to ty składasz mi propozycje seksualne. - potrząsnął telefonem, na którym widniał mój ostatni sms.
-Idź stąd, grzecznie proszę. Chcę zostać sama. Nie potrzebuję twojego towarzystwa, zwłaszcza po tym, co mi zrobiłeś i co powiedziałeś. - wymamrotałam, nawet na niego nie patrząc.
-Kicia, chyba się nie gniewasz... - udając skruszonego, podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju. Następnie zaczął podciągać moją kołdrę od dołu, z każdym momntem ukazując większą część moich nagich nóg.
-Czy się nie gniewam? - prychnęłam ironicznie, nie zmieniając pozycji. - Kurwa, przed chwilą wprost powiedziałeś, źe chciałbyś mnie... - nie potrafiłam tego dokończyć. - Wyzwałeś mnie od dziwki i uderzyłeś. Faktycznie, całkiem nie mam się na co gniewać. - warknęłam, bardziej wtulając twarz w poduszkę, leżąc na brzuchu.
-No, skarbie... - przeciągnął drugi wyraz, sunąc dłońmi po moich nogach. Najpierw przejechał po łydka, a później podniósł kołdrę jeszcze wyżej, dotykając moich ud.
-Nie skarbuj mi tutaj, tylko następnym razem myśl nad swoimi słowami. - nie, nie miałam zamiaru tak łatwo mu wybaczyć.
-Myszkooo... - kolejny raz przeciągnął ostatnią sylabę i ułożył rękę na moim tyłku.
-Zabieraj tę łapę. - warknęłam natychmiast, przewracając się na plecy.
-Koteczku... - zrobił oczka małego szczeniaczka, odrzucając mi włosy z twarzy.
-Nie możesz w końcu powiedzieć wprost, o co ci chodzi? To się robi męczące. Nie mam zamiaru grać z tobą w podchody. - wtedy na ustach Justina pojawił się uśmieszek. W jednym momencie zrzucił ze mnie kołdrę i zaatakował palcami mój brzuch. Zaczął mnie łaskotać, a ja, chociaż cholernie starałam się nie zaśmiać, ze względu na wcześniejsze wydarzenia, nie dałam rady. Parsknęłam głośnym śmiechem, starając się zatrzymać jego dłonie, lecz było to zbyt trudne.
-Prze - przestań, błagam! - pisnęłam ze śmiechem, zwijając się na łóżku.
-Cóż, zazwyczaj słyszę "szybciej, błagam". - wymruczał mi do ucha, a ja niemal natychmiast zesztywniałam.
-Seksoholik. - mruknęłam, odwracając się plecami do niego.
-Tak, jestem seksoholikiem i dobrze mi z tym. - zachichotał, układając dłoń na wcięciu w mojej talii.
-Boże, czy ty wiecznie musisz mnie dotykać? Nie możesz trzymać tych swoich rąk grzecznie na kolanach? - sapnęłam, czują, że kolejny raz dotyka mój tyłek. - No przestań. - odwróciłam się do niego, objęłam obie jego dłonie i ułożyłam na jego nogach. - Nie dotykaj mnie. - zaakcentowałam wyraźnie każde słowo, siadając na łóżku, opierając się o ramę i zakładając ręce na piersi. Przez parę minut nie robiliśmy nic, poza wpatrywaniem się w siebie, jednak zauważyłam, że jego wzrok co chwila zjeżdżał niżej, na mój biust.
-Mam cię dość. - westchnęłam głośno, po czym wstałam i wyszłam z pokoju.
-A ja ciebie nie, księżniczko. - ruszył zaraz za mną. Kiedy schodziłam po schodach, był metr ode mnie. Kiedy weszłam do salonu, również trzymał się bardzo blisko.
-Człowieku, przestań mnie wreszcie nękać! - krzyknęłam, odwracając się twarzą do niego i uderzając w jego klatkę piersiową. Justin złapał moje nadgarstki i przyciągnął mnie do siebie, układając moje dłonie na swoich barkach. Objął mnie ramionami w talii i ciasno przycisnął do swojego ciała.
-Justin, co...
-Cichutko, kochanie... - szepnął mi do ucha i zaczął się kołysać, jakby w jego głowie rozbrzmiewała jakaś melodia.
Nie rozumiałam tego człowieka. Zachowywał się niemal jak szaleniec. Raz mnie bije, a raz przytula i... tańczy? Nawet nie wiem, jak powinnam to nazwać. Widziałam tylko, że cały czas chciał być przy mnie. Cholera, nie opuszczał mnie prawieże na krok.
-O co ci chodzi, Justin? - wyszeptałam mu do ucha, opierając głowę na jego ramieniu. - Dlaczego cały czas jesteś przy mnie?
-Przyciągasz mnie do siebie. - odparł cicho, głaszcząc dłońmi moje plecy.
-Ja czy moje ciało? - przejechałam delikatnie dłonią po jego klatce piersiowej.
-I jedno i drugie. - złożył kilka pocałunków na mojej szyi. - Praktycznie wszystko. Twój zapach, twój uśmiech, twój charakterek i ta twoja niby niewinna aura.
-Co masz na myśli? - stanęłam na palcach, obejmując ramionami jego szyję i zbliżając usta do jego ucha. Kilka razy musnęłam skórę za nim i przeczesałam palcami jego włosy z tyłu głowy.
-Jesteś wspaniała, Cindy. - wymruczał, masując delikatnie moje boki. - Uzależniłem się od ciebie.
-To źle. - zaśmiałam się cichutko.
-Już za późno, żeby to zmienić. Wariuję, kiedy nie ma cię przy mnie, wiesz? - kolejny raz musnął moją szyję.
-Kiedy jestem przy tobie też wariujesz, Justin. - objęłam jego twarz dłońmi i potarłam kciukami jego policzki.
-Tak na mnie działasz. Nie potrafię się kontrolować, skarbie. Rozbudzasz moją wyobraźnię nie tylko swoimi ruchami i swoim ciałem. Cała jesteś dla mnie, jak narkotyk. Doskonały w każdy calu. I jeszcze ten twój zapach. - w tym momencie zatopił twarz w moich włosach i zaciągnął się głęboko.
-Jednak potrafisz być słodki. - mruknęłam mu do ucha, przygryzając jego płatek.
-Jak się postaram, czasem mi wychodzi. - zachichotał. - Ale tylko dla ciebie, malutka. Nikt inny nie znaczy dla mnie tyle, co ty.
Nie wiem dlaczego, ale poczułam takie ciepło na sercu, kiedy usłyszałam jego słowa. To na prawdę kochane z jego strony. Jednak po tym, co powiedział rano, czułam się teraz totalnie rozbita. Skąd u niego takie zmiany nastrojów?
-Więc dlaczego nazwałeś mnie rano, mniej lub bardziej dosłownie, dziwką? Przecież wiesz, że nie robiłam niczego z własnej woli i żadnemu z tych kolesi nie oddałam się dobrowolnie. - mój głos zadrżał, więc Justin mocniej wtulił mnie w swoje umięśnione ciało.
-Wiesz, po prostu moje ciało, a konkretnie to na dole, w dość specyficzny sposób reaguje na ciebie, zwłaszcza wtedy, kiedy masz na sobie krótkie spodenki i taką bluzeczkę. - spojrzał znacząco na moje piersi, które w dość dużej części były odsłonięte przez dekolt.
-Jeśli to ci przeszkadza, mogę...
-Zapomnij o tym, myszko. - przerwał mi od razu. - Ja niesamowicie to lubię, tylko różne rzeczy gadam pod wpływem chwili.
-Zauważyłam. - mruknęłam cicho, sunąc nosem po jego szyi. - Ale zapomnijmy o tym. Tak, jakby tego dnia nie było. A przynajmniej poranka... - ostatnie zdanie zostawiłam jednak dla siebie...
***
Siedziałam w salonie na kanapie, trzymając maleńką Lily na rękach. Moje nogi swobodnie spoczywały na kolanach Justina. Szatyn gładził je delikatnie, co jakiś czas zerkając na mnie. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało, co odwzajemnił.
Po naszej rozmowie, dzisiaj, przed południem, mam na prawdę mieszane uczucia. Najpierw krzyczał na mnie i obrażał, a potem zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Był słodki, miły i uroczy. Wydawał się taki szczery, kiedy mówił o tym, co odczuwa w mojej obecności. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Nie wiedziałam, czy moge mu zaufać. Bałam się, po poznaniu jego ciemnej strony.
-O czym myślisz? - zamrugałam szybko oczami, słysząc głos Justina.
-O wszystkim. - westchnęłam, wzruszając lekko ramionami.
Szatyn wziął ode mnie Lily i położył ją na kanapie, za sobą. Następnie zbliżył się do mnie i założył kosmyk moich włosów za ucho.
-A tak konkretnie? - jeszcze bardziej przybliżył się do mnie, opierając się na łokciach, po obu moich stronach.
-A tak konkretnie, to zastanawiam się, czy mogę ci zaufać, Justin. - przejechałam opuszkami palców po jego policzku.
-Możesz, słonko. - pocałował mnie w czubek nosa, na co zachichotałam cicho.
-No nie wiem, różnie bywa. Dobrze wiesz, o czym mówię. - zpojrzałam na niego znacząco.
-Każdy ma czasem gorszy dzień. - westchnął, patrząc mi prosto w oczy. Na moment zatopiłam się w jego tęczówkach, jednak szybko otrząsnęłam się i wróciłam do rzeczywistości.
-Wiem, dlatego w ogóle z tobą rozmawiam. Mam nadzieję, że masz tego świadomość.
-Powiedzmy, że mam. - mruknął i musnął moje usta, po czym odsunął się ode mnie, słysząc kroki na schodach.
Do salonu wszedł Austin, trzymając w dłoniach dwie koszule.
-Cindy, którą mam wybrać? - jęknął, unosząc obie w powietrzu.
-To zależy, gdzie i z kim idziesz. - uśmiechnęłam się do niego, ale w moim głosie słychać było ciekawość.
-Z pewną cudowną dziewczyną. - starał się zakryć uśmiech, jednak nie udało mu się to, odsłaniając w ten sposób swoje emocje.
-Z kim? - z każdym jego słowem byłam coraz bardziej podekscytowana.
-Z pewną przepiękną szatynką, dziewiętnaście lat, średniego wzrostu. Bieber, wiesz, o kim mówię? - wyszczerzył się do chłopaka, więc i ja przeniosłam wzrok na szatyna.
-O nie. Nie mów, że znowu zarywasz do tej idiotki. - westchnął głośno, opierając się o oparcie kanapy.
-Nie mów tak o niej. Twoja siostra jest wspaniałą dziewczyną, tylko ty jakoś nie chcesz tego zauważyć.
-Nie mówiłeś, że masz siostrę. Jaka ona jest? - usiadłam na swoich kolanach, zakładając kosmyk włosów za ucho.
-Na prawdę nie mam się czym chwalić. - mruknął, po czym przeniósł wzrok na Lily.
-Jesteś żałosny, Bieber. - Austin pokręcił głową. - Więc którą? - jeszcze raz uniósł obie koszule.
-Tę czarną. - uśmiechnęłam się do niego szeroko. Cieszyłam się, że dla mojego brata dziewczyny to nie tylko seks. Muszę porozmawiać z nim, czy kocha siostrę Justina, czy traktuje ją raczej jak przyjaciółkę.
W tym właśnie momencie, po całym domu rozniósł się dzwonek do drzwi. Zdjęłam nogi z kolan szatyna i podniosłam się z kanapy, udając się do wyjścia. W progu domu zastałam listonosza, trzymającego w dłoniach kopertę.
-Dzień dobry. - przywitałam się radośnie, doskonale wiedząc, co znajduje się w tej kopercie.
-Witam, mam przysyłkę do odebrania. - wręczył mi przedmiot i dał do podpisania potwierdzenie odbioru.
-Dziękuję. - odparłam, po czym zamknęłam za sobą drzwi.
-Kto to był? - spytał Justin, kiedy weszłam do salonu, z uśmiechem na ustach.
-Patrzcie, co mam, chłopcy. - pomachałam w powietrzu kopertą. Oboje, jak na zawołanie, spięli wszystkie mięśnie, prostując się na kanapie. - Który otwiera? - uniosłam brwi, w oczekiwaniu na odpowiedź.
-Ty to zrób. - jednocześnie z ich ust wyleciała taka sama odpowiedź.
Zaśmiałam się cicho, a następnie zaczęłam powoli otwierać kopertę, aby dodać temu bardziej tajemniczej aury.
-Cindy, no błagam cię. - jęknął szatyn, na co ja jedynie wypięłam do niego język.
-Pierwsza kartka stwierdza, iż... - zacięłam się na moment, rozkładając papier i czytając, drobno napisane, literki. - Austin nie jest ojcem. - zakończyłam. Muszę przyznać, że posmutniałam trochę. Miałam nadzieję, że zostałam ciocią, jednak dokument ten jednoznacznie zaprzeczał ojcostwu mojego brata.
-O kurwa... - zaklął Justin, wplątując palce we włosy i ciągnąc z frustracją za ich końcówki. - Przecież to nie prawda. To nie może być mój bachor, ja... - po paru słowach przestałam go słuchać i wyjęłam z koperty drugi dokument. Po odczytaniu go mogłam stwierdzić, że...
-Justin, Lily nie jest twoją córką. - mruknęłam, w lekkim szoku. Podeszłam do kanapy i zajęłam miejsce między Justinem, a moim bratem, nie odrywając wzroku od kartki.
~*~
Cóż, nie wiem, czy ktoś zwrócił na to uwagę, ale Justin ani razu nie powiedział słowa "przepraszam"...
Jak podoba Wam się rozdział? Bo ja uważam, że wyszedł całkiem w porządku. No i poznaliście trochę 'innego Justina'...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was na mojego aska:
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;*

26 komentarzy:

  1. Ops, ops, ops

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki debil. On jest chory! Duzo tu dzisiaj nie napisze gdyż muszę sprawdzić czy nic nie mam zadane. Rozdział super (jak mogłaś zakończyć w takim momencie? No pytam się jak?) A teraz na poważnie kocham czytać twoje opowiadania i czekam na kolejny rozdział. Weny życzę. Papatki skarbie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże ale ja nie chce poznawać innego Justina :cc On czasami potrafi być taki cudowny i nie wiem jak to jest że zamienia się w takiego idiote. Ciekawe kto jest ojcem Lily.. Co ty tam kombinujesz? xd Cudowny rozdział jak zawsze. :** Kocham i weny życzę :*
    http://person-who-changed-my-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja pierniczę to czyją córką jest Lily? Urwałaś w najlepszym momencie! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no Justin przeginasz ... I Jazzy ma na złosc przyjsc do austina i ma tam siedziec i wkrzac Jusa , chociaz tyle , niech go tez ktos cxasem powkórzav ... Cudowny :* Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak Justin mnie wkurwia.. szczerze to nie lubię go w tym opowiadaniu.. i dlaczego urwałaś w takim momencie.. Kto jest ojcem Lily? Dlaczego nam to robisz... Hahaha

    OdpowiedzUsuń
  7. O Jezu. Maryjo i wszyscy święci ;oo
    Dlaczego Justin stał się napalonym sukinsynem?
    Jejku.. właśnie zauważyłam, ze nie przeprosił kretyn, czyżby pokazuje nam tą swoją złą, do dupy stronę? ja nie chce jej widzieć ;C nie chce widzieć i czytac jak on ją krzywdzi chociażby samymi słowami. jak on jej to mógł powiedzieć ?
    tak mi jej szkoda.. te słowa na pewno musiały ją boleć po tym co przeszła. nie rozumiem go.. taki nachalny się stał omfg.. nie mogę tego przeżyć. aż normalnie coś mi się dzieje jak sobie o tym myśle ;oo
    Boje się myśleć czy posunąłby się dalej gdyby nie Austin ;o
    aa wgl to co to za Lily? czyżby matka była aż taką suką że nawet nie wie kogo jest dziecko, albo ppo prostu chce ich wrobić? a może .. h tyle myśli ;oo
    w sumie cieszę się, żenie zostanie znimi, no chyba że zostanie. jak tak to aż się o ią boje gdyby miaa zostać z Justinem znowu. skurwiel. jak on mnie denerwuje ooooo. już się nakręciłam hha. mniejsza o to. rozdział jest taki genialny że o matko ;o
    brak słów ;o
    chce nn
    kocham ♥
    true-big-love-jbblogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. cudowny rozdział ! http://justinekboy876.blogspot.com/2014/05/rozdzia-2-v-behaviorurldefaultvmlo.html#comment-form poczyta cie narazie sa dwa rozdziały blog załozyłam dzisaj :D PROSZe

    OdpowiedzUsuń
  9. O kurwa, to w końcu kto jest ojcem Lily? ;o Świetny rozdział <3 Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  10. CZYLI LILY JEST OBCYM PODRZUTKIEM :o BIDULKA :( A JUSTIN SZKODA SŁÓW DZIĘKUJĘ TYLE MOGĘ POWIEDZIEĆ A CINDY ZA SZYBKO MU ULEGA CZEKAM NA NASTĘPNY KOCHAM <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Się porobiło :-D

    OdpowiedzUsuń
  12. O boże to jak ani Austin ani Justin nie jest ojcem Lily to kto? I czemu Justin taki jest?

    OdpowiedzUsuń
  13. O jprdl .. Jestem ciekawa kto jest ojcem :o Świetny rozdział!!!! Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. no to kto jest w końcu ojcem ? ;o WTF ?
    no tak masz racje Justin zachował się jak śmieć , nawet przepraszam nie powiedział , a bym i tak, tak szybko nie wybaczyła .

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny! omg ciekawe kto w koncu jest ojcem, nie mam pojecia. czekam z niecierpliwoscia na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział, jak zawsze <3 jestem strasznie ciekawa, czyją córką jest Lily? :o Czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Wow. Miałam do nadrobienia trzy rozdziału i do jednego muszę powrócić i tutaj skomentować: JAK DO CHOLERY PIERDZIELONEJ JASNEJ CIASNEJ, JUSTIN MÓGŁ UDERZYĆ LILY?! Czy on jest chory?! Boże, czytałam to z przerażeniem w oczach i chyba nie tylko ja :( To okropne i cholernie się boję, tych nastrojów szatyna. Są zbyt gwałtowne i szybkie. Normalnie, jak kobieta xd
    A co do tego rozdziału, to jestem zszokowana ostatnimi wiadomościami. Więc kto jest ojcem Lily? Nie wiedzieć czemu, przemknął mi w mózgu Zayn, ale raczej to nie pasuje. Zadziwiasz mnie kochanie, swoją pomysłowością, samo to, że dziecko pojawiło się w takim.. cóż dość smutnym i kontrowersyjnym opowiadaniu, no bo jednak opowiada ono o problemach ludzkich. Cieszę się, że wena Cię nie opuszcza! :D
    Mam nadzieję, że w następnym dowiemy się o co chodzi z tym.. trzecim ojcem? XD
    Wybacz, że krótki komentarz, ale jestem po 12 h jazdy pociągiem i dosłownie.. PADAM. :(
    ~ Drew.
    glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com
    http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale z Justina jest dupek ;o Zapierdoliłabym takiemu, a najlepiej uciekłabym z tego domu. ON JEST PSYCHICZNY. Raz jest; kochanie bla bla, potem suka, wyruchałbym cię, a na koniec znowu kochanie, myszko. Pierdolec. Cindy jest okropnie łatwowierna, albo ja coś źle zrozumiałam. Tak w ogóle, to przypuszczałam, że to nie jest dziecko ani Austina, ani Justina. I w sumie dobrze, bo ciekawie potoczyła się akcja ;D <3
    Zapraszam do mnie ;**
    pamietnik-caroline-a.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział genialny, a Justin się zachowuje dziwnie. Strasznie mni to wkurza. Więc kto jest ojcem Lily??
    czekam na kolejny
    ineedangelinmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. najlepszy czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  21. czemu wydaję mi się, że ojcem Lily jest Zayn ? :O tak sobie leżałam w łóżku i miałam rozkminę :D tylko on przyszedł mi na myśl.
    nie lubię takiego Jussa, ale w sumie jest intrygujący ;) / Annie

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudowny rozdział :) / siebizxzle

    OdpowiedzUsuń
  23. Justin to kutas..juz się boje o Cindy. Rozdział cudny ;*

    OdpowiedzUsuń
  24. Zwróciłam na to uwagę że nie powiedział przepraszam i jak czytałam to takie wtf, że ona nadal z nim rozmawia. Przecież on ją uderzył, i nagle jest wszystko dobrze ? Mózg Rozjebany , dobrze że zaden z nich nie jest ojcem. A i oczywiście rozdział swietny , czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń