piątek, 16 maja 2014

Rozdział 23...

Tak, jak obiecałam, rozdział dedykuję Weronice ;*

Justin momentalnie objął mnie od tyłu w talii i oparł głowę na moim ramieniu. Ja natomiast w dalszym ciągu wpatrywałam się w kartkę i w żaden sposób nie zareagowałam na jego nagły dotyk.
-Skoro ani ja nie jestem ojcem, ani Austin, to... to może to twój dzieciak, Cindy. - mruknął mi do ucha, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że był tak blisko mnie.
-Chyba pamiętałabym, gdybym przez dziewięć długich miesięcy chodziła z brzuchem. - posłałam mu sceptyczne spojrzenie.
-Więc kto jest tym pieprzonym tatusiem? - mój brat wyrzucił ręce w powietrze, a po chwili wplątał palce we włosy.
-Zapewne jakiś wielki szczęściarz. - pogładziłam Lily po policzku, aby zaraz przenieść dłonie na swoją talię, gdzie spoczywały ręce Justina. - Możesz się już ode mnie odsunąć. Wiesz o tym, prawda? - westchnęłam głęboko, przekręcając twarz lekko w prawo i sprawiając tym samym, że nasze usta dzieliło ledwie kilka centymetrów. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale mimowolnie przejechałam językiem po wargach, a z jego ust wydobył się cichy jęk. Justin przybliżył swoją twarz do mojej i delikatnie, jakby nieśmiało, musnął moje wargi. Było to zbyt długie, żebym mogła odwzajemnić, jak i zbyt krótkie, abym mogła go od siebie odepchnąć.
-Czy ja wam, kurwa, nie przeszkadzam? - warknął mój brat, więc oboje oderwaliśmy wzrok od swoich tęczówek i spojrzeliśmy na niego. Zdałam sobie sprawę z tego, że Justin pocałował mnie na jego oczach.
-Jesteś idiotą. - szepnęłam, aby tylko szatyn mógł mnie usłyszeć, i odepchnęłam go od siebie.
-Skoro już pytasz, tak, przeszkadzasza. - Justin spojrzał wymownie na Austina, na co ten przeklął go pod nosem.
-Przestańcie się kłócić. - uderzyłam szatyna w klatkę piersiową, z racji tego, że był bliżej mnie. - Powinniśmy zastanowić się, kto jest ojcem Lily. - westchnęłam, przeczesując palcami włosy. - Czy gdzieś obok mieszka chłopak w waszym wieku, ewentualnie parę lat starszy? - chłopaki równocześnie zaprzeczyli głowami. - To nie wiem, może były właściciel domu?
W tym momencie Justin i Austin wymienili porozumiewawcze spojrzenia, na co ja zmarszczyłam brwi. Oboje przenieśli wzrok na mnie i skinęli głowami.
-Przed nami mieszkał tu Danny, ma dwadzieścia siedem lat. Może to faktycznie on jest ojcem. - Austin pokiwał lekko głową, a Justin momentalnie wyjął z kieszeni komórkę.
-Siema, Danny. - zaczął rozmowę, na co ja mimowolnie przewróciłam oczami. Oczywistym było, że chciał jak najszybciej pozbyć się Lily. Nie lubił dzieci i chciał odzyskać spokój, jednak nie było to powodem, żeby tak szybko ją oddawać.
-Masz chwilę czasu? Jeśli tak, to wpadnij do nas, bo mamy do ciebie sprawę. - jeszcze przez chwilę słuchał odpowiedzi chłopaka, po czym rozłączył się, z szerokim uśmiechem na ustach. - Będzie za dziesięć minut, bo akurat jest w pobliżu. - poklepał mnie lekko po kolanie, jednak ja od razu strąciłam jego jego rękę. Mimo że Lily nie była moja, tak się właśnie czułam i chciałabym móc ją przy sobie zatrzymać, a nie oddawać w czyjeś ręce. Nie chciałam również, żeby ta dzidzia wróciła do matki. Podczas kąpieli znalazłam u Lily ślad od papierosa na ramieniu. Byłam zszokowana. Przecież kobiety mają chociaż minimalny instynkt macierzyński. To, co zrobiła matka tego maleństwa jest wręcz chore. Jak można znęcać się nad własnym dzieckiem?
***
Słysząc dzwonek do drzwi, Justin pospiesznie wstał z kanapy i podszedł do drzwi wejściowych. Ja natomiast wzięłam maleńką Lily na ręce i posadziłam na swoich kolanach.
-Przywiązałam się do niej. - mruknęłam do Austina, głaszcząc dziewczynkę po główce.
-Ja też, skarbie. Ale szanowny pan Bieber od razu chce się jej pozbyć. Debil, nawet nie wie, co traci.
Wtedy do salonu wrócił Justin z jakimś chłopakiem. Był dobrze zbudowanym, ciemnym blondynem, mniej więcej wzrostu Justina.
-Siema. - rzucił do Austina, podchpdząc do niego i przybijając z nim piątkę. Następnie przeniósł wzrok na mnie i oblizał powoli wargi. - No, chłopaki, który ma tak piękną dziewczynę? Czy może tu taki... trójkącik tworzycie? - na jego słowa przewróciłam oczami.
-Nie przesadzaj, stary. To moja siostra. - mruknął Austin, opierając się o swoje kolana.
-Więc tylko Bieber ma dobrze. - zaśmiał się, co uczynił również Justin.
-Sugerujesz coś? - uniosłam brwi, przenosząc na niego wzrok. Chociaż go nie znałam, już zaczął mnie denerwować.
-Ależ skąd, skarbie. - uniósł ręce w geście obronnym, jednak na jego ustach nadal panował uśmieszek.
Z głośnym westchnieniem wstałam z kanapy i, z Lily na rękach, podeszłam do mężczyzny. Wystawiłam ręce z dziewczynką przed siebie i przyjrzałam się uważnie jej, a następnie chłopakowi.
-Powiedz, lubisz dzieci? - spytałam powoli, obserwując jego reakcję.
-A czemu pytasz? - zmarszczył brwi, zakładając ręce na piersi.
-Ponieważ może być to twoja córka. - powiedziałam wprost, posyłając mu słodki uśmiech.
Chłopak zakrztusił się własną śliną i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Następnie przeniósł wzrok na Lily i przyglądał jej się przez kilka chwil.
-O co tu chodzi, bo nic z tego nie rozumiem. - podrapał się z zakłopotaniem po karku.
-Sypiasz z każdą panienką czy tylko ze swoją dziewczyną? - spytał Justin, prosto z mostu.
-Nie jestem dziwkarzem, w przeciwieństwie do was. - posłał chłopakom znaczące spojrzenia. - Tak, sypiam tylko ze swoją dziewczyną.
-A więc dzwoń do swojej dziewczyny sprzed roku i zapytaj, czy przypadkiem nie zostałeś ojcem.
-Kim, kurwa, nie zostałem!? - krzyknął, przez co Lily zaczęła płakać. Przytuliłam ją do swojej klatki piersiowej, posyłając sceptyczne spojrzenie chłopakowi.
-Nie wrzeszcz tak, wystraszyłeś ją. - mruknęłam, z powrotem siadając na kanapie. Po chwili głaskania Lily po główce, uspokoiła się, a jej powieki powoli opadały.
W tym czasie Danny zadzwonił do swojej byłej dziewczyny. Kłócił się z nią przez chwilę, aż w końcu, z głośnym westchnieniem, zakończył połączenie i przeczesał palcami włosy.
-Ta idiotka myślała, że nadal tu mieszkam. Powiedziała mi, że mam półroczną córeczkę Lily i że teraz ja mam się nią zajmować. - usiadł obok mnie na kanapie, spoglądając z lekkim zaciekawieniem na dziewczynkę. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i ostrożnie podałam mu aniołka. Wziął ją na ręce i posadził na swoich kolanach, a na jego ustach mimowolnie zakwitł uśmiech.
-Czyli to mój dzieciak? - spytał, nie odrywając wzroku od tęczówek Lily.
-Na to wygląda. - przytaknęłam, głaszcząc dziewczynkę po policzku. - Odpowiedz mi teraz. Lubisz dzieci? - musiałam to wiedzieć, zanim pozwolę mu zabrać moją kruszynkę.
-Tak, kocham dzieci. Zawsze marzyłem o córeczce, a teraz, kiedy już ją mam, nie mogę w to uwierzyć. - westchnął cicho, przytulając do siebie Lily, która delikatnie zacisnęła piąstki na jego koszulce.
-Skoro wiem już, że lubisz dzieci, to, z bólem serca, ale mogę oddać ci ją. - westchnęłam głośno, poklepując chłopaka po ramieniu. - Pójdę spakować jej rzeczy...
***
Siedziałam na kanapie, z kolanami przyciągniętymi do klatki piersiowej. Czułam w sercu lekką pustkę, kiedy Danny zabrał Lily. Przez ten krótki czas przywiązałam się do niej i nie chciałam jej oddawać, ale nie miałam do niej żadnych praw, dlatego nie mogłam się przeciwstawić.
Wtedy poczułam, jak ktoś otarł kciukiem łzę z mojego policzka. Przyłożyłam do niego opuszki palców i faktycznie poczułam, że jest lekko wilgotny.
-Nie płacz, malutka. Trafiła do swojego ojca, a Danny jest odpowiedzialnym facetem. Nie musisz się o nią bać. - Justin objął mnie ramieniem i usiadł bliżej.
-Nie boję się o nią, tylko po prostu tęsknię. - wyszeptałam, opierając głowę na jego ramieniu.
-To przestań tęsknić. Nie potrzebnie się do niej przywiązywałaś. - może i słowa Justina były dość ostre, to właśnie takich w tym momencie potrzebowałam. Chciałam, żeby ktoś porządnie mną potrząsnął, abym mogła iść przed siebie, a nie stać w miejscu, tak, jak robiłam to teraz.
W tym momencie usłyszeliśmy na schodach kroki, a do salonu wszedł Austin. Ubrany był w czarne, opuszczone w kroku, spodnie i czarną koszulę, której ostatnie guziki były odpięte, ukazując krzyżyk na szyi. Wyglądał niesamowicie przystojnie. Aż zazdroszczę siostrze Justina. Mam nadzieję, że nie zrani mojego brata, bo on na to nie zasługuje.
-Dobra, w takim razie będę... jutro. - wzruszył ramionami, posyłając szatynowi znaczące i lekko rozbawione spojrzenie. Ten jedynie zaklął cicho pod nosem i zacisnął mocniej pięści, lecz nie poruszył się.
-Widzę, że moi rodzice gdzieś wychodzą, co? Bo ostrzegam, jeśli będziesz ją posuwał tutaj, nie ręczę za siebie. Ja i Cindy chcemy SPOKOJNIE przespać tę noc, a nie wysłuchiwać waszych jęków.
-Nie martw się, twoi rodzice mi ufają i wierzą, że dobrze zaopiekuję się ich córeczką. A uwierz, dobrze się nią zaopiekuję. - poklepał szatyna po plecach, wychodząc z salonu do przedpokoju. - Tylko macie być tutaj grzeczni! Założyłem kamery! - krzyknął, otwierając drzwi.
-To pójdziemy do twojej sypialni! Tam chyba podglądu nie masz! - odegrał się Justin, a już po chwili głowa Austina wysunęła się do salonu.
-Zabiję cię, Bieber, ale teraz mi się spieszy. Żegnam. - wystawił mu środkowy palec, po czym zniknął za drzwiami.
Zachichotałam pod nosem, układając się wygodnie na kanapie, przy czym nogi ułożyłam na kolanach Justina. Chłopak zaczął je delikatnie gładzić, a ja przymknęłam powieki, czując jego wzrok na sobie.
-Austin kocha twoją siostrę, prawda? - spytałam, aby przerwać ciszę. Nie była ona niezręczna, jednak nie była również komfortowa.
-Głupi jest to się zakochał. - szatyn wzruszył ramionami, jakby w ogóle go to nie obchodziło.
-Uważasz, że miłość jest "głupia"? - zacytowałam, unosząc wysoko brwi. - Byłeś w ogóle kiedyś zakochany?
-Tak, byłem, ale nie chcę o tym rozmawiać, Cindy. - mruknął pod nosem, drapiąc się z zakłopotaniem po karku.
-Rozumiem i nie nalegam. - uśmiechnęłam się do niego szczerze.
Między nami po raz kolejny zapanowała cisza. Tym razem jednak bardziej komfortowa. Po paru chwilach wpatrywania się w ścianę, poczułam, jak wzrok Justina wypala dziurę w mojej twarzy.
-Co? - spytałam automatycznie, spoglądając na niego.
-Chodź, idziemy popływać. - złapał mnie za rękę i wstał z kanapy, chcąc pociągnąć mnie za sobą.
-Nigdzie z tobą nie idę. - westchnęłam, drugą rękę przeczesując włosy. - Nie mam zamiaru przebywać w twoim towarzystwie w stroju kąpielowym, Justin. - dodałam, spoglądając na niego sceptycznie.
Justin jednak zignorował moje słowa i wziął mnie na ręce, jak pan młody pannę młodą. Pisnęłam cicho, w momencie, kiedy moje ciało oderwało się od kanapy. Chłopak skierował się razem ze mną na górę i wniósł mnie do mojej sypialni, a następnie do łazienki. Kiedy posadził mnie na kafelkowym murku, wyszedł z pomieszczenia, a po chwili wrócił, trzymając mój strój kąpielowy w dłoniach.
-Przebieraj się malutka, spotykamy się przy basenie. - zaklaskał w dłonie, po czym wyszedł z łazienki, zamykając za sobą drzwi.
***Oczami Justina***
W samych kąpielówkach, wyszedłem przez drzwi tarasowe na dwór, do ogrodu, w którym mieścił się basen. Postawiłem butelkę whisky na ziemi, a następnie, nie czekając na nic więcej, wskoczyłem do wody, wypływając z niej po chwili. Kiedy zaczesałem mokre włosy do tyłu, zobaczyłem, jak przez drzwi tarasowe wyszła Cindy. Oprócz stroju miała na sobie moją bluzę ze zbyt długimi rękawami. Sięgała jej za tyłeczek, częściowo zakrywając jej uda.
-No skarbie, masz zamiar pływać w mojej bluzie? - podpłynąłem do brzegu basenu i opatłem się o niego przedramionami.
-Tak, mam taki zamiar. - wypięła do mnie język, podchodząc bliżej.
-No proszę cię, kotek, przecież będę grzeczny. - wydąłem dolną wargę, łapiąc jej dłonie w swoje, kiedy usiadła przy brzegu.
-Ty i grzeczny. Tak, chyba w snach. - prychnęła cicho, roztrzepując moje włosy.
-Kochanie, w snach akurat jestem bardzo niegrzeczny. - szepnąłem, unosząc się na rękach i sprawiając, że nasze twarze zbliżyły się do siebie.
Szatynka westchnęła głośno, po czym odepchnęła mnie od siebie. Ponownie zanurzyłem się w wodzie, a kiedy wypłynąłem na powierzchnię, Cindy chwyciła krańce mojej bluzy i zaczęła powoli zdejmować ją z siebie. Oblizałem wargi, przyglądając się jej, w połowie nagiemu, ciału. Właśnie ten widok chciałem zobaczyć, odkąd ją poznałem. Wiedziałem, że ma doskonałe ciało, jednak nigdy nie dane było mi go zobaczyć w całości. Dzisiaj w końcu Cindy zdecydowała się je pokazać. I mogę przysiąc, że jest to najlepszy widok na świecie. Bikini idealnie opinało się na jej piersiach i tyłeczku, sprawiając, że miałem na nią jeszcze większą ochotę. Ta dziewczyna była po prostu ideałem każdego mężczyzny. W tym oczywiście moim.
-Pięknie wyglądasz. - westchnąłem, kiedy szatynka zsunęła się z krawędzi basenu do wody, wynurzyła się i odrzuciła z twarzy mokre włosy.
-Tsa. - mruknęła, kładąc się na wodzie. Podpłynąłem do niej i ułożyłem dłonie pod jej pkeckami. W pierwszym momencie wzdrygnęła się na kontakt moich chłodnych rąk z jej skórą, jednak po chwili rozluźniła mięśnie i poddała się mojemu dotykowi. Sunąłem delikatnie po jej pleckach, a ona przymknęła powieki, oddychając spokojnie i miarowo. Chwilę później jedną dłoń ułożyłem na jej brzuchu i zacząłem na nim kreślić niewidzialne wzorki. Mój wzrok jednak cały czas uciekał wyżej, na jej piersi, osłonięte jedynie skąpym strojem. Miałem ogromną ochotę objąć je dłońmi, ale wiedziałem, że wystraszyłbym wtedy Cindy. Nieświadomie zacząłem sunąć opuszkami palców coraz wyżej, po jej żebrach, aż w końcu dotarłem do boków piersi. Kiedy szatynka poczuła, gdzie znajdują się moje ręce, zamarła. Szybko zanurzyła się w wodzie i wypłynęła dopiero przy brzegu basenu. Ledwo zauważalnie przewróciłem oczami i przeczesałem palcami włosy. Zanim szesnastolatka zdążyła uciec, podpłynąłem do niej, złapałem od tyłu za biodra, obróciłem przodem do siebie i przyparłem do ściany w basenie. Widziałem, jak jej klatka piersiowa poruszała się szybko, a jej serduszko biło zdecydowanie w zbyt szybkim tempie.
-Nie chcę cię skrzywdzić, Cindy. Zrobiłem to... przez przypadek. Nie bój się mnie. - pogładziłem ją po policzku, cały czas stojąc tak, że nasze niemalże nagie ciała, stykały się.
Kiedy dziewczyna nic nie odpowiedziała, pochyliłem się lekko, jednocześnie unosząc jej główkę, i złączyłem nasze wargi. Cindy na początku nieśmiało odwzajemniała pocałunek, lecz ja nie chciałem tego przerywać. Uniosłem jej dłonie i ułożyłem na swoich ramionach, a sam objąłem ją w talii. Chwilę później zsunąłem ręce na jej uda i uniosłem jej ciałko na wysokość swoich bioder. Dziewczyna oplątała mnie dookoła nogami, wplątując palce w moje włosy. Przechyliła lekko głowę, a ja wtedy przygryzłem jej dolną wargę. Szatynka pisnęła cicho w moje usta, więc ponownie wykorzystałem okazję i wślizgnąłem się językiem do jej ust. Czułem, jak dziewczyna szarpie lekko za moje włosy, co jeszcze bardziej mnie podniecało. Samo patrzenie na nią w takim stroju, groziło pobudzeniem mojego kolegi. I nie wspomnę nawet o tym, że w tym momencie nasze miejsca inntymne ocierały się o siebie.
I nagle wszystko zostało przerwane, kiedy od strony wejścia do ogrodu dało się słyszeć gwizdy. Oderwaliśmy się od siebie momentalnie i spojrzeliśmy w kierunku źródła dźwięku. Naszym oczom ukazała się grupa moich kumpli. Momentalnie przekląłem pod nosem. To nie tak, że ich nie lubiłem. Po prostu nie miałem ochoty się teraz z nimi widzieć. I, nie ukrywajmy, miałem jakieś minimalne nadzieje, że wyląduję z Cindy w łóżku. Zrobiła się już odważniejsza i istaniała szansa, że oddałaby mi się, dzisiaj, kiedy Austina nie ma przez całą noc.
-No stary, nie chcieliśmy przeszkadzać. - pierwszy z chłopaków uniósł ręce w geście obronnym, siadając na drewnianym, tarasowym krześle.
-Ale, jak widzisz, przeszkadzasz. - posłałem mu przesłodzony uśmiech, kiedy Cindy zsunęła się ze mnie.
Razem wyszliśmy z basenu, a kiedy chciałem przyciągnąć do siebie szatynkę, ona jedynie ułożyła dłonie na moich barkach i stanęła na palcach.
-Idę się ubrać. - szepnęła mi do ucha, przygryzając jego płatek. Jęknąłem cicho, i z przyjemności, i w niezadowoleniu, ponieważ już za chwilkę jej ciałko nie będzie prawie że nagie. Kiedy odchodziła, zdążyłem jeszcze przejechać dłonią po dolnej partii jej pleców, lecz już po chwili zniknęła z zasięgu mojego wzroku.
-Stary, kto to był? - spytał zszokowany Mike, otwierając szeroko oczy.
-Niezłą suczkę sobie znalazłeś. - zagwizdał Matt, poklepując mnie po mokrych plecach, a jego wzrok powędrował do salonu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się szatynka.
-Gdybyś powiedział to przy Austinie, już dawno oberwałbyś w mordę. - pokręciłem lekko głową, biorąc do ręki ręcznik i wycierając w niego włosy.
-To była jego siostra? Cholera, nigdy nie chwalił się, że ma taką ślicznotkę.
-Fajne tutaj układy macie. Austin obraca twoją siostrę, a ty jego. No, to rozumiem. - wszyscy równocześnie parsknęli śmiechem.
-Skończ już. Nie sypiam z Cindy. - przewróciłem oczami, wsuwając na siebie spodenki przed kolana. - Ona nie daje się nawet dotknąć.
-Zaraz... Ona ma na imię Cindy...? - od samego początku zwróciłem uwagę, że Jake zachowywał się jakoś dziwnie, inaczej.
-Tak, a czemu pytasz? - odsunąłem ręcznik od twarzy marszcząc brwi.
Wtedy właśnie na tarasie pojawiła się, ubrana już, Cindy. W momencie, kiedy jej wzrok padł na Jake'a, zaczęła się minimalnie trząść, a ja mógłbym przysiąc, że pod jej powiekami zebrały się łzy. Nie zwracając uwagi na kumpli, podszedłem do dziewczyny i objąłem jej ciałko ramionami. Cindy ułożyła dłonie na moich barkach i wtuliła się we mnie, łkając cicho.
-Skarbie, co się dzieje? - szepnąłem jej do ucha, aby tylko ona mogła mnie usłyszeć.
-Justin, on... Ten chłopak mnie zgwałcił... - wychlipała, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Spiąłem każdy mięsień w moim ciele, kiedy usłyszałem jej słowa.
-Malutka, który? - zacisnąłem zęby, aby przypadkiem nie warczeć.
-Ten brunet, wysoki, z tatuażami na rękach. - Cindy cała drżała, kiedy głaskałem ją delikatnie po plecach, aby ją uspokoić.
-Jake? - musiałem się upewnić. Przed szatynką grałem spokojnego, jednak w środku wrzałem ze złości.
-Tak. - tyle mi wystarczyło. Odsunąłem się od szesnastolatki i, z zaciśniętymi pięściami oraz szczęką, ruszyłem w kierunku bruneta.
-Ty chuju! - wrzasnąłem, wymierzając pierwsze uderzenie w jego szczękę. Chłopak zachwiał się lekko, jednak po chwili odzyskał równowagę.
-O co ci, kurwa, chodzi!? - krzyknął, wyrzucając ręce w powietrze.
-O co mi, kurwa, chodzi!? Może o to, że gwałcisz niewinne piętnastolatki, co!? - ryknąłem i, podchodząc do niego, kopnąłem go z kolana w krocze. Nie miałem żadnych oporów przed tym. Jake zgiął się w pół, układając ręce na swoim przyrodzeniu. Wiedziałem, że był to cios poniżej pasa, i dosłownie, i w przenośni, jednak właśnie na to zasługiwał.
-Od kiedy cię obchodzi, czy posuwam jakąś małolatę czy nie!? Jesteś nienormalny! Zajmij się swoim życiem!
-Ja pierdole! Nie obchodzi mnie, kogo pieprzysz, ale ty ją zgwałciłeś, skurwysynie! - spojrzałem przelotnie na Cindy, więc również wzrok moich kumpli powędrował w tamtym kierunku.
-Co? - spytali równocześnie reszta chłopaków.
-Właśnie to. Wasz kochany kumpel zgwałcił siostrę Austina! Bezbronną piętnastolatkę. - Cindy dopiero niedawno skończyła szesnaście lat, więc ten sukinsyn wykorzystał ją, kiedy miała jeszcze piętnaście.
-A masz z tym jakiś problem? - warknął Jake, kiedy uderzyłem go z pięści w brzuch.
-Tak, kurwa, mam! A teraz wypierdalaj stąd, zanim połamię ci wszystkie kości, gnoju. - już miałem się na niego rzucić, jednak kumple złapali mnie za ramiona, abym nie mógł nic zrobić.
Jake prychnął pod nosem i, posyłając jedno, jedyne, kpiące spojrzenie Cindy, wyszedł z posesji domu. Wyrwałem się z uścisku chłopaków i podszedłem do tej drobnej szatynki, obejmując ją ramionami.
-Spokojnie, kochanie. Już nikt cię nigdy nie skrzywdzi...
~*~
Przepraszam, że tak długo bie dodawałam, ale mam problemy z pisaniem, brak chęci, taki kryzys. Mam nadzieję, że to szybko minie.
Zapraszam Was na mojego aska:
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;*

23 komentarze:

  1. kocham kocham i jeszcze raz kocham twoje opowiadania
    "Ty i grzeczny. Tak, chyba w snach. - prychnęła cicho, roztrzepując moje włosy.
    -Kochanie, w snach akurat jestem bardzo niegrzeczny. - szepnąłem" najlepsze śmiałam się przy tym ale najbardziej m się podobało jak Justin stanął w obronie Cindy<3 kocham
    życzę szybkiego powrotu weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże Justin taki słodki. Jak na razie. Ja lubię jak chłopak broni dziewczyny. I ta scena w basenie. I ty mi mówisz, że nie masz weny. Rozdział genialnyyy. Czekam na nn ;** No i mam nadzieję że wena szybko powróci <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Cindy. Gwałciciel na posesji. Rozdział genialny czekam na next. Sorry ze taki krótki komentarz, ale brak mi słów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana jesteś niesamowita czekam na kolejny <3 KOCHAM :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Ci bardzo, bardzo, bardzo za tą dedykację! Rozdział świetny jak z resztą wszystkie inne. Uwielbiam Twoje blogi, a tego szczególnie. Dziękuję za to, że piszesz :) Weronika

    OdpowiedzUsuń
  6. Och kocham tego Justina <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Justin jest nienormalny, ale w tym rozdziale zachował się ładnie :> Biedna Cindy, aż żal ściska od środka ;/ Ja nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu. Pod koniec płakać mi się zachciało ;c
    Pozdrowionka ;>
    among-the-people.blogspot.com/p/prolog.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, cudny, świetny... !!!!! Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział był naprawde cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. cuuuuddooownee <3 zakochałam się *-* pozdrowienia z nieba ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Co za dupek . OMG ! ! ! ! ! ; /

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow. Nie spodziewałam się takiej akcji. Mówię o tej końcówce. Z początku zapowiadała się naprawdę kusząco, ten ich pocałunek. Ale potem Ci kumple i ten Jake.. Cindy znowu była narażona na stres, mimo, że już nie powinna być.. :( To okropne, ale wiadomo, nie mogę się przyzwyczajać do szczęśliwych chwil, bo tak, jak mówiłaś, to opowiadanie jest smutne. Od rozdziału, gdzie Justin uderzył Lily, nie mogę przestać o nim myśleć w sposób negatywny.. Jego zachowanie działa mi na nerwy i czuję, że już zawsze tak będzie :( A to dziwne, bo zawsze lubiłam Justina w różnych opowiadaniach. Wiedz tylko, że masz naprawdę oryginalne pomysły i takich odczuć co do głównego bohatera jeszcze nie miałam, więc to dla Ciebie oooooogrooooooomny plus, naprawdę! :)
    Mimo wszystko po cichu liczę, że Cindy wreszcie się zakocha w Justinie, a Bieber w niej, no bo w końcu chyba wszyscy na to czekają?! <3
    Podobał mi się moment, skopania Jake przez Justina. Taki męski *_* Aww, hahahah <3
    Rozdział genialny i naprawdę ciężko mi przez to uwierzyć, że masz problemy z weną.
    Wiem, jak to jest skarbie, nie martw się, już niedługo to minie <3
    Czekam na kolejny, powodzenia. ♥
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. O kurwa. Japierdole. JA PIER DO LE! Ja nie mogę, ale kurwa zajebiste ;O Jesteś wspaniała! Genialna <3 Zajebista<3

    OdpowiedzUsuń
  14. Omg swietny, mam nadzieje ze ten jake nie wymysli czegos zeby sie zemscic, bo jak wyslal jej to kpiace spojrzenie omg boje sie, czekam na next :) kocham twoje wszystkie ff, weny zycze

    OdpowiedzUsuń
  15. o jezuu ! Maryjko ! jaa. nie wiem co owiedzieć. mam pustke w głowie..
    jezuśku. już była akcja w basenie. ohohoh. ale w sumie ciesze się że do tego całkowitego zbliżenia nie doszło. w sumie to mam mieszne uczucia wobec tego, bo z jednej str to by było asdfghgfds, a z drugiej boje się że Justin jest zwykłym dukiem i idiotą już po samym zachwaniu wobec Lily taki się wydaje.. albo będzie chciał potem więcej i więcej od biednej Cindy.. a ten typ.. o jejku jeszcze miał czelność takie coś do niej powiedzieć. ja pierdole. zapierdoliłabym na miejscu a nie.. wkurwił mnie. ughh.nakręciłam się haha.
    przepraszam, ze tak późno komentuję ale mam różne probemy, mam nadzieję, że nie jesteś zła? <3
    kocham cię <3
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com
    + czekam już na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  16. bobmbowe ♥ a kiedy Justin obstał za Cindy awwwww <3333

    OdpowiedzUsuń
  17. Omomom <3 Świetny. Justin jest taki uroczy. Czekam na kolejny. Powodzenia w dalszym pisaniu. Pozdrawiam Karolina.

    OdpowiedzUsuń