poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 15...

Obudziłam się rano przez promienie słoneczne, wpadające do mojego pokoju przez duże okno. Przyłożyłam dłoń do czoła, aby chociaż w pewnym stopniu zasłonić swoje oczy przed rażącym światłem. Byłam niewyspana. Bardzo niewyspana, jednak wiedziałam, że nie uda mi się już zasnąć. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 10:30. Z głośnym westchnieniem podniosłam się do pozycji siedzącej i przeczesałam swoje kasztanowe włosy, odrzucając je do tyłu. Miałam na sobie wczorajsze ubrania, co nie było dla mnie zaskoczeniem. Pamiętałam, że wczorajszej nocy Justin zaniósł mnie do mojego pokoju. Gdyby nie on, zasnęłabym pewnie na kanapie w salonie.
Podniosłam się z łóżka i, ziewając głośno, podeszłam do szuflady, z której wyjęłam czystą, koronkową bieliznę, a z szafki obok krótkie spodenki i koszulkę z krótkim rękawem. Z przygotowanymi ubraniami zniknęłam za drzwiami łazienki. Zsunęłam z siebie wczorajsze ubrania oraz bieliznę, po czym weszłam pod prysznic, odkręcając ciepłą wodę. Opłukałam całe swoje ciało, a następnie nalałam na dłonie żelu pod prysznic. Dokładnie wtarłam go w swoją skórę. Jagodowym szamponem umyłam włosy, po czym spłukałam z siebie całą pianę. Otworzyłam drzwi od kabiny prysznicowej i wyszłam z niej na kafelkową podłogę w łazience. Założyłam na siebie czystą bieliznę oraz resztę ubrań, przeczesałam szczotką mokre włosy i opuściłam łazienkę, gasząc za sobą światło. Wyjęłam z szuflady swój pamiętnik, po czym usiadłam na łóżku, z długopisem w ręce.
"Wczoraj nie płakałam, po raz pierwszy od wielu miesięcy. Mimo że w moich oczach zebrały się łzy, nie pozwoliłam im wypłynąć i jestem z tego na prawdę dumna. Może faktycznie wszystko zmierza w dobrym kierunku i będę mogła w końcu przestać się bać. Chciałabym. Na prawdę bym chciała. Zacząć żyć normalnie, bez wspomnień i bólu.
Postaram się naprawić swoje życie..."
Zamknęłam pamiętnik i odetchnęłam głęboko, a na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. Wstałam z łóżka i podeszłam z powrotem do szuflady, gdzie schowałam swój notes, aby nie dostał się on w niepowołane ręce. Otworzyłam okno na cała szerokość, aby w pokoju mogło się wywietrzyć, a sama wyszłam z pokoju i zeszłam schodami do salonu, gdzie siedzieli chłopaki.
-Hej. - przywitałam się cicho.
-Siema, mała. - odparli równocześnie.
Justin wziął ze szklanego stolika kubek i, krzywiąc się lekko, przyłożył go do ust. Kiedy tylko wypił kilka łyków, na jego twarzy pojawiło się wręcz obrzydzenie.
-Masz minę, jakbyś pił siki królika. - parsknęłam śmiechem, kręcąc głową.
-On wygląda tak każdego ranka, kiedy tylko pije kawę. - zachichotał Austin, przenosząc wzrok na kumpla.
-Sory, nienawidzę tego gówna, a muszę się jakoś rozbudzić. - wzruszył ramionami, biorąc kolejny łyk beżowego napoju. - Obrzydliwe. - udał odruch wymiotny, czym ponownie mnie rozśmieszył.
Kręcąc z rozbawieniem głową udałam się do kuchni i nalałam sobie szklankę soku pomarańczowego. Wyjęłam z lodówki jogurt owocowy, a z szuflady małą łyżeczkę i, wracając do salonu, zabrałam się za jedzenie mojego śniadania.
-Wiesz, że kakao też mogłoby cię rozbudzić? - zachichotałam, widząc, że Justin dalej krzywi się z każdym łykiem.
-I ty mówisz mi to teraz? - sapnął, odstawiając, pusty już, kubek na blat.
Wzruszyłam jedynie ramionami, utrzymując na ustach lekki uśmiech.
-Cindy, musimy jechać... załatwić parę spraw. Jeśli chcesz, możemy podwieźć cię do szkoły, żebyś mogła zostawić zwolnienie. - Austin oparł się o oparcie kanapy, spoglądając na mnie pytająco.
-Dobrze. - skinęłam głową, po czym wstałam z krzesła i wróciłam do kuchni, wyrzucając opakowanie po jogurcie do śmietnika. - Powiedzcie tylko kiedy, a będę gotowa. - krzyknęłam do nich, opłukując łyżeczkę.
-Tak właściwie, to już. - zaraz za mną pojawił się Austin, który objął mnie od tyłu w pasie i pocałował w policzek.
-Jasne, dajcie mi minutkę. Pójdę tylko po zwolnienie. - uśmiechnęłam się do brata, a następnie pobiegłam na górę, do swojego pokoju.
Podeszłam do biurka i wyjęłam z niego małą kartkę z zaświadczeniem od lekarza. Chwyciłam jeszcze swoją skórzaną kurtkę i zeszłam schodami do salonu, gdzie czekali już na mnie chłopcy.
-Możemy iść. - mruknęłam, wsuwając stopy w trampki, sięgające mi przed kostkę.
Zauważyłam, że chłopaki co chwilę wymieniali między sobą jekieś dziwne, porozumiewawcze spojrzenia. Zignorowałam je i wyszłam z domu, kierując się w stronę samochodu mojego brata. Wsiadłam na tylne siedzenia, w jednej ręce cały czas trzymając zwolnienie ze szkoły. Po chwili do samochodu weszli również Justin i Austin. Brunet odpalił silnik i bez słowa zjechał z podjazdu.
-Coś się stało? - spytałam nieśmiało, spoglądając na ich skupione twarze.
-Wszystko w porządku. - szatyn odwrócił się przodem do mnie i uśmiechnął się przyjacielsko. - A jak tam twoje samopoczucie?
-Muszę się wam pochwalić, że wczoraj, po raz pierwszy od kilku miesięcy, nie płakałam.
Mimo że Austin niec nie powiedział, zobaczyłam w przednim lusterku, jak na jego twarzy powstaje uśmiech, a w oczach tańczą iskierki szczęścia. Justin również uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam, bez zawahania.
Po kilku minutach brunet zaparkował pod moją szkołą. Oparł się o siedzenie, wystukując jakiś rytm na kierownicy.
-Czekacie tutaj, czy mam wracać na piechotę? - spytałam, opierając się o oba przednie siedzenia.
-Czekamy. - odparł Justin, tak, jak mój brat wpatrując się w przednią szybę.
Nie powiem, ich zachowanie było co najmniej dziwne, ale postanowiłam to zignorować. Z lekko zmarszczonymi brwiami otworzyłam drzwi od samochodu i wyszłam, trzymając w jednej ręce zwolnienie. Niepewnie skierowałam się w stronę wejścia do szkoły. Bałam się tam wejść ze względu na tych kolesi, którzy ostatnio mnie zastraszali. Bałam się ich i miałam ogromną nadzieję, że nie staną mi na drodze. Miałam jedynie wejść, zanieść zwolnienie i wrócić do chłopaków.
Spokojnie, Cindy. Dasz radę...
Kiedy pchnęłam ciężkie drzwi i weszłam do wnętrza budynku, w moje uszy uderzył dźwięk rozmów i śmiechów. Starałam się nie zwracać na siebie uwagi, jednak kilka osób przerwało swoje dotychczasowe zajęcia i przyglądało mi się uważnie. Spuściłam głowę, idąc prosto korytarzem. Po chwili dotarłam do drzwi od sekretariatu. Złapałam za klamkę i, pukając cicho, weszłam do środka.
-Dzień dobry. - mruknęłam nieśmiało, podchodząc do biurka, za którym siedziała na prawdę młoda sekretarka. Myślę, że mogła mieć najwyżej dwadzieścia jeden lat. Ubrana była w białą koszulę oraz czarną spódniecę, sięgającą jej przed kolana. Wyglądała jak typowa, elegancka sekretarka.
-Witaj. - uśmiechnęła się do mnie serdecznie. - W czym mogę ci pomóc?
-Przyszłam zostawić zwolnienie od lekarza. - powiedziałam cicho, podając jej niewielką kartkę.
Kobieta spoglądała na nią jakiś czas, a ja widziałam, jak marszczy brwi, niemal tworząc z nich jedną linię.
-Masz na nazwisko Blake? - tym razem jej brwi powędrowały ku górze. Skinęłam nieśmiało głową, wkładając ręce do tylnych kieszeni swoich spodenek. - Czy Austin, to twój brat? - przygryzła dolną wargę, patrząc na mnie niepewnie.
-Tak. - przytaknęłam. - Czy coś się stało? - dodałam, kiedy zauważyłam jej zakłopotany wyraz twarzy.
-Wiesz może, czy twój brat ma dziewczynę? - nie powiem, jej pytanie mocno mnie zdziwiłi.
-Nie, nie ma. Dlaczego pani pyta, jeśli można wiedzieć? - spytałam uprzejmie, szukając wzrokiem spojrzenia sekretarki.
-Nie ważne, chciałam po prostu wiedzieć. - pokręciła szybko głową, zakrywając swoją twarz niewidzialną maską.
-Dobrze. - odparłam, lekko zmieszana. - W takim razie do widzenia. - wzruszyłam ramionami, po czym obróciłam się na pięcie i wyszłam z sekretariatu.
Stawiałam kroczek za kroczkiem, ze wzrokiem wbitym w podłogę. Chciałam szybko stąd wyjść i uniknąć spotkania z kimś, kogo nie chciałabym widzieć. Kiedy przeszłam połowę drogi, dzielącej mnie od wyjścia, do moich uszu doszło moje imię, wypowiedziane przez jakiegoś chłopaka.
-Cindy! - krzyknął po raz drugi, więc postanowiłam się odwrócić, zyskując pewność, że mi się to nie przesłyszało. Kilka metrów ode mnie dojrzałam Matta. Kiedy znalazł się obok mnie, posłał mi przyjacielski uśmiech, który odwzajemniłam. -Dawno cię nie widziałem. Tak nagle zniknęłaś. - wydął dolną wargę, przybierając minę małego chłopca. Zaśmiałam się cicho, przeczesując i odrzucając do tyłu włosy.
-Miałam lekkie problemy zdrowotne. - odparłam lekko wymijająco.
-Coś poważnego? - zmarszczył brwi, wsuwając ręce do kieszeni.
-Jakby to powiedzieć... - zawiesiłam głos, zastanawiając się czy powiedzieć mu prawdę, czy nie. Ostatecznie jednak zdecydowałam się odwiązać chustkę z jednego z nadgarstków i pokazać mu, co znajduje pod nią. Na widok moich ran, jego oczy rozszerzyły się znacznie. Ujął delikatnie jeden z moich nadgarstków i przejechał po nim opuszkami palców.
-Boli cię to? - spytał z wyczuwalną troską, dzięki czemu zrobiło mi się lepiej na sercu.
-Przyzwyczaiłam się. - mruknęłam cicho, cofając rękę i zawiązując na niej chustkę. - Ale dziękuję, że pytasz.
-Może mógłbym cię podwieźć? Akurat skończyłem lekcje. - zaproponował, unosząc brwi.
-Może innym razem, Matt. Austin razem z Justinem czekają na mnie na zewnątrz. - wskazałam na drzwi wejściowe. Blondyn już otwierał usta, aby coś powiedzieć, kiedy nagle do szkoły wpadł jakiś chłopak i podbiegł do Matta.
-Stary, zapowiada się bójka roku. - oparł się o jego ramię, starając się unormować oddech. - Bieber i Austin wrócili. - po tych słowach moje źrenice rozszerzyły się dwukrotnie.
-Powiedz, że nie wdali się w żadną bójkę. - jęknęłam, zaciskając wargi.
-Oni ich tam zaraz pozabijają. - zachichotał, przez co zmroziłam go wzrokiem.
Razem z Mttem i chłopakiem, którego imienia jeszcze nie zdążyłam poznać, skierowaliśmy się do wyjścia ze szkoły.
-Oni nawet jednego dnia nie mogą wytrzymać. - sapnęłam, poirytowana. - Wczoraj Justin pobił się z moim byłym, a przedwczoraj Austina zatrzymała policja.
-Też za bójkę? - uniósł brwi, idąc ze mną ramię w ramię.
-Dokładnie. Cały czas trzeba ich pilnować. - przewróciłam oczami, popychając drzwi wyjściowe.
Niemal od razu mogłam zobaczyć sporą grupę ludzi, zebraną wokół kilku postaci. Zbiegłam po schodach i ruszyłam w tamtym kierunku, czując obecność Matta zaraz za swoimi plecami. Kiedy przepchnęłam się przez zbiorowisko uczniów, zobaczyłam mojego brata oraz Justina, którzy bili się z dwoma chłopakami, którzy zastraszali mnie wtedy w łazience i w damskiej szatni. Chociaż właściwie, bili to złe określenie. Tych dwóch chłopaków leżało na ziemi, a Justin i Austin wręcz ich katowali. Kopali po żebrach, bo brzuchu i plecach. Ci kolesie z trudem łapali powietrze, a mojego brata i jego przyjaciela zdaje się w ogóle to nie interesowało.
-Przestańcie! - krzyknęłam, zwracając przy tym uwagę uczniów, jednak ci, do których mówiłam, nie zareagowali w żaden sposób. - Przecież wy ich zabijecie. - jęknęłam w desperacji.
Matt i ten drugi chłopak, nazwijmy go bezimiennym, widząc mój stan, podbiegli do Justina i Austina i starali się ich odciągnąć od ciał, leżących na ziemi. Przyłożyłam obie dłonie do ust, patrząc na zakrwawionych chłopaków i mimo że to po części przez nich chciałam odebrać sobie życie, nie potrafiłam życzyć im śmierci.
Kiedy Justin i Austin dali się przekonać, aby zostawili w spokoju swoje ofiary, podeszli do mnie, z rękami schowanymi w kieszeniach.
-Nie mogliście po prostu poczekać w samochodzi i nie pakować się po raz kolejny w jakieś kłopoty? - westchnęłam, wplątując palce we włosy. - Dziękuję, że się za mną wstawiliście, ale nie prosiłam was o to.
-Cindy, nie potrafiłem postąpić inaczej. - Austin uniósł moją twarz dłonią. - Nie wiesz, jak ja się czułem, kiedy dowiedziałem się, że kolejny raz ktoś chciał cię skrzywdzić. Kocham cię, młoda.
-Wiem, ja też cię kocham i dlatego nie chcę, żebyś pakował się w tarapaty. Oczywiście to się tyczy was dwóch. Co ja zrobię, kiedy zabierze was policja? Pomyśleliście o tym?
-Sory. - mruknął Justin. Po chwili oboje odwrócili się, słysząc krzyki kumpli. - Dasz nam chwilę?
-Oczywiście. - uśmiechnęłam się lekko. - Tylko nie pobijcie się z kimś znowu, dobrze? - posłałam im sceptyczne spojrzenie.
Chłopaki odeszli w stronę przyjaciół, a ja zostałam sama, wśród tłumu uczniów. Założyłam ręce na piersi, kopiąc butem mały kamyk. Po chwili spostrzegłam, że w moim kierunku zbliża się grupka dziewczyn, ubranych w dość skąpe ubrania. Można było stwierdzić, że miały one miano szkolnych... wiadomo, co mam na myśli, a jakoś nie lubię używać tego słowa w stosunku do innych.
-Ej, znasz ich? - jedna z nich, wyglądająca na 'liderkę', stanęła centralnie przede mną.
-Tak. - odparłam krótko, przypatrując się jej twarzy, na której widniała spora warstwa makijażu. Blondynka spojrzała na swoje, pomalowane na krwisto czerwony kolor, paznokcie i zmarszczyła idealnie ułożone brwi.
-Skąd? - zadała kolejne pytanie, a ja mentalnie przewróciłam oczami.
-Mieszkam z nimi. - wzruszyłam ramionami, obserwując jej reakcję. Wzrok wszystkich dziewczyn, a było ich chyba z sześć, wylądował na mnie.
-Co znaczy mieszkasz? - otworzyła usta w zdumieniu.
-Normalnie, śpię z nimi pod jednym dachem i przebywam z nimi przez większość swojego czasu.
-Nie masz prawa się do nich zbliżać, ty mała suko. - uderzyła we mnie jednym palcem, przez co zrobiłam krok w tył.
-Przepraszam, cię, ale Austin to mój brat i nie zamierzam zrywać z nim kontaktu, bo ty tak sobie życzysz. A Justin jest po prostu moim kolegą.
-Kolegą? - wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Pamiętaj, on jest mój, a ty nie masz prawa mi go odebrać.
-Nawet nie zamierzam. Jak już powiedziałam, jesteśmy jedynie... - przerwałam, kiedy poczułam silne ramiona, oplatające moją talię. Po zapachu perfum poznałam, że to mój brat. Poza tym, rzucił mi się w oczy charakterystyczny tatuaż, jaki miał na przedramieniu.
-Austin! - pisnęła jedna z dziewczyn, zwracając przy tym uwagę bruneta.
-Lisy. - mruknął niechętnie, mocniej się we mnie wtulając. Przez moment miałam wrażenie, że się jej boi i chce zrobić wszystko, aby schować się za mną.
Po chwili koło nas pojawił się Justin, a twarz 'liderki' rozświetliła się w promiennym uśmiechu.
-Justin, kotku, dlaczego tak długo się do mnie nie odzywałeś? - podeszła do niego i, opierając się na jego barkach, stanęła na palcach, chcąc go pocałować. Justin jednak, z grymasem na twarzy, odsunął się od niej.
-Posłuchaj mnie, kochanie. - zaczął, uśmiechając się słodko. - To, że kilka razy się z tobą przespałem, nie znaczy, że należę do ciebie, rozumiemy się?
Mina tej dziewczyny była w tym momencie nie do opisania. Gdyby tylko mogła, chyba zabiłaby wzrokiem zarówno Justina, jak i mnie oraz Austina. Obróciła się na pięcie i odeszła razem ze swoimi przyjaciółeczkami. Ostatnim dźwiękiem, jaki odbił się w moich uszach, był stukot szpilek, uderzanych o chodnik.
-Możemy stąd iść? - Justin podrapał się z zakłopotaniem po karku, wskazując na samochód.
-Jasne. - przytaknęłam, ruszając w stronę auta.
Już po chwili zajęłam miejsce na tylnych siedzeniach, czekając, aż chłopaki usiądą na swoich miejscach. Austin odpalił silnik i wyjechał z parkingu, kierując się w stronę domu. Kilkanaście minut później zatrzymał się przed budynkiem. Wysiadłam z samochodu i udałam się do drzwi, które otworzyłam kluczem. Zdjęłam buty oraz kurtkę, po czym poszłam do salonu i usiadłam na kanapie.
-Proszę was, nie wdawajcie się w kolejne bójki. Przecież to bez sensu. - jęknęłam, opadając na oparcie kanapy.
-Przepraszam, Cindy, ale nie potrafiłem postąpić inaczej. - Austin wyrzucił ręce w powietrze. W momencie, kiedy chciałam odpowiedzieć, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Brunet podszedł do nich i otworzył na całą szerokość. Usiadłam bokiem na kanapie, przyglądając się kobiecie w średnim wieku, stojącej w progu.
-Dzień dobry. Pan Austin Blake? - spytała, z kamiennym wyrazem twarzy.
-Tak, o co chodzi? - odparł ze zdziwieniem, zakładając ręce na piersi i opierając się jednym barkiem o drzwi.
-Jestem z opieki społecznej. Dostaliśmy anonimowe zgłoszenie, że ty, oraz niejaki Justin Bieber, zamieszkujący tutaj, molestujecie seksualnie nieletnią Cindy Blake. - po jej słowach moja szczęka opadła na ziemię.
Proszę, powiedzcie mi, że to wszystko to jeden, długi sen...
~*~
Ogólnie w rozdziale nic się nie dzieje, ale końcówka mogła wprowadzić troszeczkę zamieszania ;)
Jejku, pod ostatnim rozdziałem pobiliście rekord komentarzy. Dziękuję ;*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam Was na mojego aska:
ask.fm/Paulaaa962
Kocham Was i do następnego ;*

30 komentarzy:

  1. Oni na chwile sie nie moga uspokoic?
    Wiecznie by sie bili :)
    Moja reakcja na koncowke :
    ŻE CO KURNAAA???
    Rozdzial super :)
    Pozdrawiam i do next ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju ty jestes zdrowa ??? Kochana , ja nie chce dramy :( Ej ! Oni sie nad nia nie znencali ! To pewnie te wredne dziewczyny , co sie do Austina i Justina przysuwaja ... Jeju ja nie zkomentuje Super rozdział
    http://love-talent-hight-school-story-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Jak to nic sie nie dzieje? :o A ta bojka? A to, jak Justin dogadal tej Lisy, czy jak jej tam?! Dziewczyno, nawet nie wiesz, jak uwielbiam gdy chlopak warczy w obronie dziewczyny ;D Tym bardziej brat i jego kolega, hihi :3
    Ciesze sie, ze dokopali tym dupkom, nalezalo im sie -.-
    A co do koncowki, to woooach.. Mam przeczucie, ze to Zayn zawiadomik opieke, ale pewnie sie myle, to by bylo zbyt proste, chyba ://
    Mam nadzieje, ze jakos wyprostuja ta sytuacja i wyjasnia, ze to przeciez nie oni!
    Ach, zawsze po Twoich rozdzialach mam taka godzine rozkminy nad tym, co moze byc dalej i pewnie tetaz rowniez bede miec! :D
    Nie moge sie doczekac kolejnego! :3 Koooocham Cie :*
    ~Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/

    http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Że co!? To na pewno sprawka Zayna ugh.

    OdpowiedzUsuń
  5. HDFJZXNNZXVNLFJNZXFHJ Boskiiii <3 Czytałam z otwartymi ustami od początku do końcaaaa. Jesteś cudowna. Kocham cię ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. jefklenfrjbf kjrbvgurfewufh jestem w szoku. Genialny rozdział:) No weś jak można kończyć w takim momencie. Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Suuuper rozdział !!!! Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietny *.* czekam na nasteony ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. O boże coś Ty jej znów zrobiła?!
    Kocham Cię :-*

    OdpowiedzUsuń
  10. Uuuuu...czuję, że to sprawka tego jej drugiego brata. Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  12. omg opieka społeczna nie może zabrać Cindy,pewnie Zayn złożył tą głupią skargę!
    świetny rozdział,z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.

    http://decision-changing-everything.blogspot.com/ - zapraszam do mnie ♡

    OdpowiedzUsuń
  13. Końcówka ;o tylko nie to :(
    Świetny rozdział *..*
    KC i czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Musiałaś w takim momencie!! No cóż rozdział jak zawsze świetny <3 czekam nn i życzę weny ;****

    OdpowiedzUsuń
  15. O moj Bieber az mi sie cisnienie podnioslo ;o

    OdpowiedzUsuń
  16. ooo Jezuuu ! jak się nic nie dzieje.
    jestem ciekawa kim jest sekretarka i czego chce od Austina. jejku . no. a ta koncowka. omfg.. kt jest takim devilem zeby pieprzyc takie glupoty?
    nie moge. jestes niesamowita. !! jejku nic teraz w glowie nie bede miec tylko twoje blogi. cholera. kocham cie
    true-big-love-jb.blogspot.com
    red-sky-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. o kurwa ;o końcówka mnie rozjebała nie no masakra XD
    czadowy rozdział jak i wszystkie ciekawi mnie ta sekretarka a i pewnie to Zayn to zgłosił lol jaki szmaciarz jesteś niesamowita czekam na następny <3
    http://tough-love-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Fajny blog zapraszam na http://sistersalleadyandally.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Zaczelam czytac od poczatku masz talent czekam na cnd

    OdpowiedzUsuń
  21. No nareszcie udało mi się nadrobić rozdziały! Brawa dla mnie.
    Co do tego rozdzialu...ej, tylko mi nie mów że opieka społeczna zabierze Cindy do domu dziecka, bo ona tego nie zniesie, znowu zacznie się ciąć, a ja tak strasznie tego nie lubię. Strasznie bym chciała, żeby już wszystko było w porządku, żeby Justin i Austin w końcu się ogarną i zaczną się zachowywać jak dorośli ludzie, bo mogą skrzywdzić wielu ludzi. Chociaż tak sobie teraz myślę, że może gdyby zabrali Cindy do domu dziecka to może to zdarzenie jakoś nimi wstrząśnie...chociaż w sumie patrząc na ich dotychczasowe zachowanie, oni nigdy się nie zmienią. No cóż...pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ty zawsze musisz kończyć w takich momentach?! Jak to nic się nie dzieje w rozdziale, chłopaki musieli narozrabiać jak zawsze ale to jest słodkie. Wydaje mi się że to szpital zgłosił to do opieki. Tym bardziej że Justin w sumie ją porywał z tego szpitala. Ciekawe jak ta sprawa się potoczy tylko błagam niech ona nie wyląduje w domu dziecka bo to naprawdę mogłoby się źle skończyć. A Justin jest taki kochany, boje się tylko żeby do Matta się nie przyczepił, skoro on taki wielki "opiekun". Mam nadzieje że wiesz o co mi chodzi. Pozdrawiam. Skomentowałam bym wcześniej ale na tel nie mama jaka.

    OdpowiedzUsuń
  23. czekam na nn :* Śeiwtny po ostatnich słowach leże i nie wstaje :D

    OdpowiedzUsuń
  24. czekam na nn!!

    OdpowiedzUsuń
  25. hahaha fajne <3

    OdpowiedzUsuń